Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. NIEŚMIERTELNY

To był Ivan, kapitan dywizjonu umarłych. Człowiek, który powinien być martwy. Mimo że im pomagałam, to nie do końca wierzyłam, że uda im się przebrnąć przez III Rzeszę żywym. Cud. Ten człowiek ma albo cholerne szczęście i łaski u Boga, albo rzeczywiście niezwykłe umiejętności. Ale gdzie reszta jego towarzyszy? No i co w ogóle robi w Polsce? Miałam tysiące pytań, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, gestem nakazał mi być cicho i złapał mnie za ramię, prowadząc tylko w jemu znanym kierunku.
Nie odezwał się słowem, dopóki nie znaleźliśmy się w starym bloku na stromym strychu. Od razu podeszłam do okna, wychylając głowę. Było naprawdę wysoko i naprawdę pięknie. Usiadłam na parapecie, opierając głowę o murowaną ścianę.

- Uważaj. - mruknął, krzyżując ręce na piersi.

- Po co my tutaj tak właściwie przyszliśmy?

- A chciałabyś, żeby złapały nas te niemieckie psy?

- Przecież i tak nic nam nie zrobią. - wzruszyłam ramionami.

- Może tobie. - warknął. - Mnie zatłukliby i w najlepszym wypadku wysłali do Auschwitz.

- Nie płeć głupstw.

- Jesteś taka jak oni. - westchnął.

- A jaka mam być do cholery?! Przecież jestem Niemką, więc nie powinno cię to dziwić. - odwróciłam głowę, spoglądając na widok pode mną.

- To nie prawda. - zaśmiał się pod nosem. - Jesteś Polką.

W jednej sekundzie odwróciłam głowę, spoglądając na niego zaskoczona i przerażona jednocześnie.

- Skąd to wiesz?!

- Wiem o tobie więcej niż myślisz, skarbie. - uśmiechnął się zawadiacko, ukazując równy rząd białych zębów.

- Nie miałeś prawa.

On w odpowiedzi tylko wyjął z kieszeni papierosa i wsadził go do ust.

- Co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś być w ZSRR?

- Nie powinienem, zawiodłem ich wszystkich. - odparł, zapalając papierosa.

- Przez grzeczność nie zaprzeczę. Ale co z tego? Czekają cię jakieś represje?

- To nie o to chodzi.

- Więc mnie oświeć.

- Sprawa honoru.

- W czasie wojny nie ma miejsca na honor. To bzdura.

- Może dla ciebie. - mruknął, a w kącikach jego oczu pojawiły się zmarszczki. - W końcu masz rację, nie powinno mnie to dziwić. Czego można oczekiwać po zdrajczyni własnego kraju, która sprzedała się z jakimś Niemcem.

- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknęłam. - Ale wiesz co. - wydęłam usta. - Już wolę być zdrajczynią, niż bestią, która nie zna żadnych zasad, gwałcąc i plądrując wszystko, co napotka na swojej drodze.

Ivan zacisnął usta w wąską linię i nim się spostrzegłam, uderzył mnie prosto w twarz. Złapałam się ściany, żeby nie wypaść przez okno.

- Ty... - syknęłam i w mgnieniu podeszłam do niego, wymierzając mu kopniaka między nogi.

Złapał się za bolące miejsce, a ja wykorzystując chwilę nieuwagi, uderzyłam go z otwartej pięści prosto w nos. Już miałam wymierzyć kolejny cios, kiedy boleśnie złapał mnie za nadgarstki i przyparł do ściany. Próbowałam się wyrwać, ale był o wiele silniejszy ode mnie.

Mimo krwawiącej wargi uniosłam głowę i spojrzałam mu hardo w oczy.

- No i co. Miałam rację.

- Chcesz ze mną współpracować? - wypalił.

- Słucham? - spytałam zdezorientowana.

- Spytałem, czy chcesz ze mną współpracować.

- Ty jesteś nienormalny. - wywróciłam oczami, śmiejąc się nerwowo.

- Ale to ty bardziej masz nie po kolei w głowie.

- Będziemy stanowić idealny duet.

- Więc jak? Wchodzisz w to?

- Najpierw chcę wiedzieć na czym ta współpraca ma polegać.

- Dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnął się tajemniczo.

- Najpierw próbujesz mnie zabić, a potem oferujesz współpracę. Chyba powinnam się bać.

- Im prędzej zaczniesz, tym lepiej dla ciebie. Ale nie martw się, praca jest naprawdę opłacalna.

- Okradanie Niemców? - uniosłam lewą brew ku górze.

- Nie, tym zajmuję się w wolnej chwili. - uśmiechnął się.

- A gdzie są Dymitr i Siergiej?

- Wrócili do ZSRR.

Zagryzłam dolną wargę, milcząc. W jednej chwili zrobiło się dosyć niezręcznie.

- To była moja decyzja. - podkreślił. - I nie żałuję jej.

- Nie tęsknisz za domem, za rodziną?

- Moja rodzina nie żyje.

I znowu cisza.

- Dlaczego Polska? - wypaliłam, chcąc zmniejszyć wyczuwalne napięcie.

- To właśnie tutaj, w Polsce, jest największy ruch oporu skierowany przeciwko nazistom. Poza tym znam język, a wyglądem niewiele się różnimy. Najważniejsze jednak jest to, że już niebawem wkroczą tu wojska Armii Czerownej, które wyzwolą Polskę.

- Wątpię. Nawet jeśli to tak naprawdę zapoczątkuje to kolejną niewolę. - wzruszyłam ramionami. - Nie wierzę, że tak po prostu z dobroci serca pomogą swoim sąsiadom. Będą chcieli coś w zamian, to oczywiste.

- Widzę, że w tej Rzeszy jednak cię czegoś nauczyli.

- Nie nauczyli mnie najważniejszego, a mianowicie jak przetrwać. - westchnęłam. - Ale mniejsza z tym. Opowiedz lepiej o swojej wymyślonej historii.

- Nazywam się Roman Dąbrowski. Po śmierci matki i upadku gospodarstwa przyjechałem do Warszawy. Pracuję jako robotnik na budowie.

- Mało ambitnie. - skwitowałam.

- Po co się rzucać w oczy. - mężczyzna westchnął zrezygnowany.

- Ale nie mogę zrozumieć jednego. Mógłbyś w tym momencie grzać dupsko na jakiejś plaży w Stanach Zjednoczonych. Nikt by nawet cię nie szukał. Ale ty wolałeś okupowane państwo, w którym codziennie giną niewinnie ludzie.

- To się nazywa patriotyzm. Ale co ty możesz o tym wiedzieć.

- To jest po prostu czysta głupota.

Spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem, od którego całym moim ciałem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz.

- Chcesz wiedzieć, w jaki sposób dowiedziałem się o twoim pochodzeniu?

W odpowiedzi pokiwałam tylko głową.

- A więc jeszcze, będąc w Rzeszy, zdobyłem twoje dokumenty prowadzone przez Urząd do spraw rasowo-politycznych NSDAP. Właściwie to nie zdobyłem, po prostu rzuciłem okiem. Odnalazłem tam miejsce twojego urodzenia, wieś Słomków. Z ciekawości udałem się w wybrane miejsce, ale dom był pusty, a mieszkańcy wsi przekazli, że twoi rodzice wyprowadzili się do Warszawy.

- A więc są tu? - poczułam jak serce w piersi zaczyna mi szybciej bić.

- W kamienicy, którą zamieszkiwali, został zamordowany Niemiec. Wszystkich mieszkańców przewieziono na Pawiak.

- I co się z nimi stało?

- Część rozstrzelano, część przewieziono do Auschwitz.

- Musimy ich znaleźć. - postanowiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro