🥀~Rozdział 30~🥀
🥀~Samolot~🥀
Perspektywa Christophera
Pewnego dnia chciałbym się obudzić i zapomnieć o tym przez co przechodzę. Chciałbym, żeby na chwilę zniknąć, albo przenieś się do innego wymiaru, żeby poczuć, jak to jest, gdy jest normalnie. Mieć prawdziwych przyjaciół, którzy są w książkach, rodzinę i dziewczynę. Zabawne prawda? Przeżywamy historie, kupujemy nowe książki, ale zapominamy o jednym. Każdy autor ma jakiś cel, żeby coś przekazać, możemy o czym zapomnieć, danego imienia, bo w końcu to nie szkoła, że będzie zaraz jedynka...
Nie, każdy za czymś tęskni, albo chce, żeby tak było. Pot właśnie są książki, gdy ktoś nie ma prawdziwych przyjaciół w naszym życiu, to chociaż tutaj może zrozumieć, jak to jest, gdy ktoś jest obok.
Podobnie z miłością, wiele osób uważa, że internet to coś złego. Nie twierdzę, że tak nie jest, bo widać w wiadomościach, co się dzieje. Ale wszystko ma swoje granice. Czasami ludzie z internetu są lepsi, niż ci, którzy widzimy codziennie...
— I kto by powiedział, że teraz ja będę Ci wszystko mówił — zaśmiał się Oliwier, a ja się uśmiechnąłem.
— Dobra, gdy się uczyłem tego kodeksu i jak się obsługiwać tą maszyną, nie było mi do śmiechu. Ale cieszę się, że tutaj jestem — wyznałem.
— Dla ojca?
— Nie, nie dla niego — gdy wspomniał, jego imię, zacisnąłem pieści. — Nie powinno się źle mówić o zmarłych, ale nie chce być, jak on. Nie nauczył mnie niczego przydatnego, tylko tego, że byłem jego pogardą i hańbą.
— Wybacz, wiesz rozumiem cie, moi są lekarzami i już mi zaplanowali życie, nawet dziewczynę — pokręcił głową. — Nie odzywaliśmy się do momentu, gdy urodziły się moje dzieci.
— Rozumiem, jedne zdanie mam w pamięci, w liście zanim umarł napisał, żebym był w przyszłości ojcem, takim jakim chce być, ale czy będę w stanie? Chyba nie będę mieć dzieci — skrzywiłem się i czekałem na sygnał, że wszyscy już są w środku.
— Przypomnę ci to, gdy będziesz mieć — wyznał, a ja pokręciłem głową.
— Możemy startować, wszyscy są na pokładzie — do środka weszła Christal, a ja nałożyłem swoją czapkę i kiwnąłem głową.
— Dziękuję — powiedziałem, po czym włączyłem mikrofon. — Witam pasażerowie, mówi wasz kapitan, mam ten zaszczyt opiekować się wami i zawiść do ciepłych krajów. Lot będzie czysty bez żadnych turbulencji, życzę miłej podróży.
Gdy skończyłem ruszyliśmy do przodu, sprawdziłem czujniki i włączyłem silnik. Nie ma co, żeby podnieść takiego giganta, trzeba się było napracować. Całe życie zapierał em się, że nie będę tutaj siedział i tak właśnie się skończyło.
Ale czułem, że to też moje miejsce, najważniejsze, że byłem przy tych, którzy mnie zmienili...
********************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro