🥀~Rozdział 4~🥀
🥀~Złość~🥀
Perspektywa Ariana
Gdy wyzywałem Addie i uprzykrzałem jej życie, cieszyłem się z tego, natomiast gdy ktoś inny robił to już nie wyglądało tak zabawne. Kiedy poszliśmy do naszej ulubionej restauracji z chłopakami, nie sądziłem, że znowu ją zobaczę. Miałem nadzieję, że ktoś inny ma akurat zmianę.
Gdy mój kolega z drużyny Wans zaczął ją obrażać zacząłem pod stołem zaciskać pieści. Nie mogłem tego przerwać, jeszcze zaczęli by się ze mnie śmiać, a to było ostatnie, czego pragnąłem.
Musieliśmy nabrać sił po treningu, trener wycisnął z nas wszystko, ale dzięki temu byliśmy najlepsi.
Kiedy wróciłem do domu, nie wiedziałem, że zostanę dwojga rodziców. To mógł być zły oznak. Nigdy nie zdarzyło się, że byli oboje.
— Możesz nam wytłumaczyć co ty najlepszego robisz? — zaczęła mama, gdy odwiesiłem kurtkę.
— O co chodzi? — zmarszczyłem brwi, żeby ugrać trochę czasu.
— Synu, wiemy że nienawidzisz od zawsze tej dziewczyny. Może źle cie wychowaliśmy, ale nie które zachowania mógłbyś sobie odpuścić. Zniszczyłeś Addie obraz, jakbyś chociaż trochę z nią porozmawiał, wiedział, że nigdy nie jest pewna czy coś dobrze robi. A z tego dzieła była zadowolona — powiedział, a ja wywróciłem oczami.
- Z nią nie da się normalnie rozmawiać, nie dość że jest głupia, to ona oddaje wszystko. Rzuciła na mnie jogurt spóźniłem się prawie na trening — próbowałem się bronić, ale to nie dało za wiele.
— Jej rodzice i my mamy powoli dość tego, toczycie że sobą tyle kat wojnę. Czas zakończyć to wszystko. Miarka się przebrała i ten jogurt nie znalazł się sam — powiedziała moja mama.
— Nigdy się nie zaprzyjaźnimy, jesteśmy jak ogień i woda, pies oraz kot. Nie mogę być w tym samym pomieszczeniu co ona. Jeszcze padnę od jej smrodu.
— Dość Arianie, razem z Addie jedziecie w te wakacje na obóz przetrwania. Specjalnie wybraliśmy taki z trudnymi warunkami. Będziecie musieli potrzebować siebie nawzajem — wyjaśniła mama, a mnie zamurowało.
— Dlaczego chcecie mi zniszczyć wakacje. Ja mam już plany, nie chce zmarnować najlepszych moich lat, żeby użerać się z tą idiotką! — wrzasnąłem.
— Nie przeginaj chłopcze, może choć trochę wam to pomoże. To co jest między wami jest toksyczne i ma się skończyć — powiedział tata, a ja wywróciłem oczami.
Spojrzałem na nich ostatni raz, po czym znów wyszedłem z domu. Musiałem ochłonąć po informacjach, które dostałem od nich. Nie mogłem uwierzyć, że wszystko musiał niszczyć. Jeszcze bardziej jej nienawidziłem. Żałowałem, że jej rodzice zamieszkali obok nas. Dlaczego ona ma takich miłych i troskliwych, a sama była wredną małpą.
Jeśli chcą, żeby tam pojechał to zniszczę ją, kawałek po kawałku...
***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro