Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🥀~Rozdział 26~🥀

🥀~Labirynt~🥀

Perspektywa Claytona

  Nigdy nie byle fanem wchodzenia do labiryntów, może dla innych było czymś fascynującym, ale nie dla mnie. Nie dość, że łatwo było się zgubić to jeszcze czuć się osaczinym przed wszystkie ściany.

— Tak strasznie nie chce tam wchodzić — zaczęła Alison, a ja zmarszczyłem brwi na nią. Bała się, to było widać gołym okiem.

— Nie martw się, znajdziemy się — wyznałem. Tak naprawdę to ja ją musiałem znaleźć.

Teraz zaczynałem się zastanawiać czy udawało tylko swój strach, żeby jak najlepiej odegrać swoją rolę, czy to było prawdziwe. Jednak nie było odwrotu, musieliśmy to zrobić.
Kiedy dostaliśmy sygnał uśmiechnąłem się w jej stronę na pocieszenie, po czym złapałem ją za dłoń i wciągnąłem do środka.

— Nie wiem czy to jest dobry pomysł — zaczęła odgrywać swoją rolę, a ja zrobiłem to samo.

— Zaufaj mi. Znam wszystko jak własną kieszeń — wyznałem i się zaśmiałem widząc jej strach.

— Tobie tak, ale boję się być zamknięta. Cały czas zylam w klatce... Ja nie znoszę być zamknięta.

— Rozumiem — powiedziałem. Nie chciałem jej zostawić, ale musiałem.

— Dokąd idziesz?! —krzyknęła, a ja chciałem zawrócić, ale nie mogłem.

Odczekałem chwilę, po czym ruszyłem na poszukiwania Alison. Kiedy zrozumiałem, że jej nie ma tam, gdzie ją zostawiłem zamarłem. Czułem jak serce zaczyna mocniej mi bić.

— Nie nie nie — zacząłem mówić do siebie, po czym zacząłem biec przed siebie. Jak na złość nie pamiętałem imienia jej bohaterki.

Po kilku chwilach uslyszałam cichy płacz i dzięki temu ją zobaczyłem. Siedziała na ziemi i głowę miała opartą o kolana i wydawałam się taka malutka. Kamień spadł mi z serca, że ją odnalazłem. Usiadłem obok niej, po czym przyciągnąłem ją do siebie.

— Już jestem obok, skarbie — wyszeptałem i pocałowałem ją w czoło.

— Bałam się, długi nie wracałeś i... — wyłkała.

— Musisz uwierzyć w swoją siłę. Wierzę w ciebie. Tyle lat mówili ci, że jesteś nikim, ale to nie prawda. Jesteś ważna. Przeszłaś przez to wszystko — powiedziałem i pogłaskałem ją po ramieniu.
Dziewczyna kiwnęła głową i się uspokoiła. To nie były sztuczne łzy, to były jej prawdziwe.

Razem wyszliśmy z labiryntu i dzięki temu Alison się uspokoiła. Podałem jej wodę i odgarnąłem włosy na jedną stronę. Nie wiem co mnie skłoniło na tak czuły gest, ale widząc jej uśmiech, wiedziałem, że było warto. Pierwszy raz chciałem się kimś opiekować i stać się lepszym, niż mnie inni opisywali. Może wymagałem od siebie za dużo na początek, ale postanowiłem robić małe kroczki.

Ktoś ją niszczył i ja musiałem wiedzieć kto, żeby się na nim ze mścić...

**************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro