6. Od teraz tu jest twój dom.
Dziewczyna obudziła się w jakimś dziwnym miejscu. Podłoga, czy też ziemia była spowita mgłą, a wokół jakby nic nie było.
— Tutaj jestem — w oddali usłyszała wysoki i donośny głos.
Nastolatka zmarszczyła brwi i już chciała coś powiedzieć, lecz po chwili z tego zrezygnowała. Niepewna ruszyła w stronę głosu.
Po niedługiej chwili jej oczom ukazał się ogromny wilk. Dostrzegła też, że zamiast jednego ogona ma ich jedenaście.
— Czy to jakiś głupi sen? — ze znudzonym wyrazem spojrzała w jego oczy.
Jej głos był lekko stłumiony przez materiał znajdujący się na jej ustach. Lekko zdziwiona zdjęła znajdującą się na połowie jej twarzy czarną maskę.
— Oczywiście, że nie — odparł lekko rozbawionym tonem. — Jestem Ōkami, jedenastoogoniasta bestia.
— Weź mnie nie rozśmieszaj, takie coś nie istnieje, a jak już to tylko w Naruto, a tam akurat nie ma czegoś takiego jak ty — powiedziała spokojnie białowłosa.
W tym momencie po całym tym miejscu rozniósł się głośny śmiech wilka.
— Oj, zdziwisz się, gdy już się obudzisz...
×××
W tym samym czasie niedaleko bramy prowadzącej do Konohy dwójka shinobi znalazła nieprzytomną białowłosą dziewczynkę ubraną w czarną, luźną bluzkę z krótkim rękawem, tego samego koloru krótkie spodenki i maskę znajdującą się na połowie jej twarzy. Na większej części ciała znajdowały się bandaże, niektóre już brudne od ziemi, czy też krwi. Tuż obok niej leżał mały wilczek o śnieżnobiałej sierści.
Nie mogła mieć więcej niż siedem lat. Mężczyźni postanowili zabrać ją do szpitala, a następnie gdy już się obudzi, do Hokage. Na miejscu oddali ją jednemu z lekarzy mającemu aktualnie dyżur i skierowali się do Trzeciego.
×××
— Dlaczego mam się niby zdziwić?! — dziewczyna po raz pierwszy od dłuższego czasu mówiła więcej niż pojedyńcze słowa. — I gdzie jest Alfa?!
Mówiąc szczerze, Nastia coraz bardziej gubiła się w swoich myślach. Była tak zdenerwowana, że zaczynała już krzyczeć na jedenastoogoniastego mimo tego, że nic złego jej nie zrobił.
— Dziewczyno, uspokój się! Sam nie wiem o co tu chodzi — Ōkami nadal mówił spokojnym głosem. — Ale jedno jest pewne, od teraz jestem twoim strażnikiem i będę cię chronić w każdej możliwej sytuacji.
Wilk uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje ostre zęby.
— Czy ten uśmiech miał mnie uspokoić? — odsunęła się lekko od stwora i jego uśmiechu.
— Jesteś niemiła...
— Przepraszam?
— Przyjmuję te nieumiejętne przeprosiny — tym razem uśmiechnął się nie pokazując zębów. — A teraz może przydałoby się poznać?
— No w sumie to tak — przyznała mu rację.
Nie wiedziała ile mogło minąć czasu, podczas ich rozmowy. Przynajmniej już z grubsza wiedziała o co tu chodzi.
Podobno przeniosła się do świata jej ukochanej mangi oraz ktoś w tym samym czasie zapieczętował w niej Ōkamiego. Wskazywał to "tatuaż" wilka oplatającego jej prawą rękę.
Przez tą wiadomość Ōkami ogłuchł na dłuższą chwilę ponieważ białowłosa zaczęła piszczeć i drżeć się w niebogłosy.
Gdy już miała zadać mu kolejne pytanie zauważyła, że jej postać robi się przezroczysta.
— Zaczynasz się budzić — widząc jej wyraz twarzy postanowił jej odpowiedzieć. — Ale spokojnie w każdej chwili możesz się do mnie odezwać.
×××
Dziewczyna zaczęła wracać do żywych. Ponownie zaczęła odczuwać ból, który rozsyłały po ciele siniaki.
Czuła też mały ciężar na brzuchu, tak jakby leżał na niej jakiś kot czy mały piesek, a kiedy udało już się otworzyć jej oczy zauważyła, że była to mała kopia Alfy. A może i sama Alfa?
Wyciągnęła swoją dłoń w jej stronę, w którą wilczek od razu się wtulił. Z lekkim zdziwieniem zauważyła też, że jej ręka zrobiła się krótsza.
Obok łóżka na którym leżała, znajdowała się mała szafka. Przeszukując jej szuflady znalazła małe lusterko. Z wahaniem wyciągnęła je przed siebie. W odbiciu lusterka ujrzała jej dziecięcą wersję.
O kurczaczki to się porobiło - pomyślała. Musiała mieć teraz siedem lat. Nie więcej.
Drzwi od sali otworzyły się szeroko. Przez nie wszedł wysoki mężczyzna w białym kitlu. Dziewczyna, jak najszybciej zasłoniła twarz maską, wiszącą na jej szyi.
— Dzień dobry, jak się czujesz? — białowłosa na to pytanie przewróciła oczami.
Tsk to takie przewidywalne.
— Dobrze — nic dodać nic ująć idealna odpowiedz w stylu Nastii.
— Nic więcej nie powiesz? Chciałbym wiedzieć skąd się wzięły te wszystkie siniaki i zadrapania — lekarz starał się wyciągnąć od niej jeszcze jakieś informacje na temat jej zdrowia, jednak ona była nieugięta.
Mężczyzna tylko westchnął i wyszedł z pomieszczenia. Nastia wodziła za nim wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami.
Czyli teraz muszę zachowywać się jak dziecko? Suuuper... I jeszcze ten głos.
Drzwi otworzyły się ponownie, jednak tym razem nie był to lekarz, a dwójka dziwnie ubranych mężczyzn.
Próbując zachować się jak dziecko, przechyliła uroczo głowę na bok i przytuliła do ciała małą Alfę.
— Chodź, mała, musimy cię zabrać do takiego miłego starszego pana — jeden z nieznajomych próbował ją przekonać do pójścia z nimi do Trzeciego, gdy drugi w tym samym czasie naśmiewał się z jego marnych prób.
Nastia grzecznie zeskoczyła z łóżka i zabrała niedawno zauważony plecak z podłogi. Podreptała, lekko kulejąc na prawą nogę, do shinobi nieudolnie próbując trzymać w rękach ciężki plecak i na razie spokojną wilczyce.
Widząc jej starania jeden z nich, pomógł założyć jej torbę na plecy, po czym wziął ją na ręce i ruszył w stronę siedziby Hokage.
×××
Mała dziewczynka siedziała na krzesełku przed biurkiem Hokage, machając krótkimi nóżkami. Staruszek patrzył uważnym wzrokiem na postać siedmiolatki. Byli jedynymi osobami znajdującymi się w pomieszczeniu.
— Więc, kochana, czy mogłabyś powiedzieć jak to się stało, że leżałaś nieprzytomna niedaleko bramy?
— Sama nie wiem... — spuściła głowę i zaczęła bawić się swoimi palcami u dłoni. — Ja nawet nie pochodzę z tego świata — podniosła głowę i spojrzała na zdziwioną twarz starca.
Widząc jego wyraz twarzy, zaczęła opowiadać co się wydarzyło. Nastia opowiedziała nie tylko historię jej przybycia do tego świata, ale też nie zapomniała wspomnieć o zapieczętowanej w niej jedenastoogoniastej bestii.
— Tylko proszę niech pan nikomu o tym nie wspomina, Ōkami jest bardzo miły i nie chce robić innym krzywdy bez powodu — przez dziecięcy głosik wszystko co powiedziała, nie brzmiało tak poważnie, jak miało.
— Nie wiem co mam powiedzieć, trudno jest mi w to wszystko uwierzyć — Hokage miał niemałe problemy z przyjęciem tych wiadomości do siebie. Jednak mimo to musiał uwierzyć tej małej słodkiej istotce, ponieważ mało kto wiedział o tym, że istnieje taki ktoś jak jedenastoogoniasty. — Ale niech będzie.
— Dziękuję, że mi Pan uwierzył — wygięła usta w uśmiech, jednak był on mało widoczny poprzez maskę znajdującą się na połowie jej twarzy. — Jednak ktoś musi zacząć mnie trenować, bo na pewno nie jestem tutaj bez powodu.
— Nie wiem kto mógłby to robić -— Sarutobi myślał nad wieloma osobami, dziewczynka pewnie w przyszłości będzie potężną kunoichi, jednak aby taką się stać potrzebuje tak samo potężnego nauczyciela. — Jedyni co przychodzą mi na myśl to ktoś z rodu Uchiha lub też Kakashi, jednak problem jest w tym czy ktoś z nich będzie chciał to robić.
×××
Cześć!
Nadal mamy niedzielę :D
Mamy nadzieję, że rozdział się wam spodobał ♡
Co sądzicie o tym rozdziale? Czy uwierzylibyście Nastii? Jak odbieracie Ōkamiego oraz pomysł jego istnienia?
Zostawcie komentarz! Bo uwielbiamy je czytać ;D
Do zobaczenia za tydzień, miłej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro