🥀~Epilog~🥀
Perspektywa Ryana
Czasami nam się wydaje, że już nic nie może nas dobrego spotkać, że nie zasługujemy na nic dobrego, tylko na potępienie. Niekiedy życie robi, tak że musimy swoje przecierpieć, żeby później rozkwitnąć, jak piękne kwiaty, którymi w sumie jesteśmy. Czasami woda, która daje nam życie, nie jest zbytnio czysta i ma różne zanieczyszczenia, która nas spowalniają, jednak gdy tylko zacznie świecić słońce, wszystko się zmienia. Trzeba po prostu dać sobie czas, żeby znaleźć coś co sprawia, że stajemy się silni. W końcu każdy z nas ma w sobie coś dobrego, jak i złego. To człowiek wybiera, jaką pragnie podawać drogą. Niekiedy nawet zboczy z kierunku, jednak najważniejsze jest po prostu, żeby wrócił na nią, nawet jeśli jest to trudne i nie widzi w tym sensu...
Kiedy byłem małym chłopcem, sądziłem, że tak będzie wyglądać już moje życie. Ciągle będę musiał walczyć o jedzenie oraz uznanie innych. W końcu nie miałem wielu perspektyw. Kiedy zabrakło rodziców, czułem, że to jest już mój koniec, miałem jeszcze siostrę, ale dobrze wiedziałem, że ciężko nam było przeżyć na ulicy. Wtedy znalazł nas szef gangu narkotykowego. Nasze życie się zmieniło, jednak później znowu nadeszły czarne chmury. Nawet jeśli miałem dach nad głową, to nie znaczyło, że byłem szczęśliwy. Jedynie trzymali mnie przy życiu przyjaciele, których traktowałem, jak rodzina. A potem mój świat znowu przewrócił się do góry nogami, kiedy poznałem Brym. Dziewczynę, która nie poddawała się i walczyła. Nawet nie wiem kiedy weszła do mojego serca. Jednak zawsze będę dziękować Bogu, że postawił ją na mojej drodze. Gdyby nie ona, nie miałbym nic. A teraz miałem pracę, może jeszcze niezbyt idealną, bo rozwoziłem jedzenie, ale na początek mogło być. Najważniejsze, że zawsze po niej miałem gdzie wracać. Do mojej przyszłej żony. Może pierścionek nie był taki, jak chciałem, ale starałem się dobrać do niej jeden z najpiękniejszych. Bałem się, że mi odmówi, w końcu nie miałem zbyt wiele. Jednak gdy się zgodziła, czułem, że znów jestem na właściwej drodze.
— Nigdy nie sądziłam, że kogoś spotkam, kto zawładnie całym moim sercem — zaczęła Brym, kiedy razem siedzieliśmy w salonie. Zaczynała o być już nasza tradycja. — Cieszę się, że cie spotkałam, nawet jeśli to było odbiegające od normalności.
— Ja również. Myślałem, że nie jestem zdolny do miłości, ale ty mi Pokazałaś, że nawet ktoś taki, jak ja, może mieć wszystko. Przy tobie właśnie tak się czuje. Wiem, że razem jesteśmy silni I nic nas nie pokona.
— Właśnie tak, razem na zawsze — szepnęła, a później złączyliśmy nasze usta razem.
Bo niekiedy, tak jest, że zaczynamy spadać I się topić, jednak ktoś przychodzi i zaczyna poddawać na dłonie, dzięki którym znów możemy oddychać. Trzeba pamiętać, że zawsze można się odbić, nie ważne jakie jest to dno. Wystarczy po prostu determinacja i upór oraz marzenia. Moje się spełniły....
🥀~Koniec~🥀
**************
Witajcie kochani
Ostatni rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro