Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝟎𝟎𝟎. prolog



𝐓𝐎 𝐙𝐀𝐃𝐙𝐈𝐖𝐈𝐀𝐉Ą𝐂𝐄, jak bardzo życie umiłowało sobie dręczenie młodych, próbujących się ustatkować ludzi. Jednostki niby to jeszcze zwane podlotkami, świeżo opuszczającymi rodzinne gniazdo. Próbujące ostatkiem sił godzić zdobywanie zarówno wiedzy, jak i zarobków. Tak, młodzi ludzie zdecydowanie nie mogli zwać się wybrankami losu.

Właśnie do takiej wewnętrznej konkluzji doszła (Imię) po chwili zamyślenia. Ostatnimi czasy często bywała pogrążona głęboko w odmętach czeluści swych myśli, czując się jakby czas nagle się zatrzymywał, a ona pozostawała na ringu z kłębiącym się boleśnie pod czaszką myślami. Takie odcinanie się od rzeczywistości często interpretowała jako nieznośny objaw przemęczenia, spowodowany niczym innym jak mieszanką jej problemów ze snem oraz godzenia studiów wraz z dorywczą pracą. Co było, nie oszukujmy się, cholernie trudne. Można było nawet opisać to jak łączenie namiętnych zbliżeń z kochanką i późniejszym całowaniem żony w policzek na dobranoc.

(Imię) była tym typem osoby, od której zawsze w mniejszym bądź większym stopniu można było wyczuć przyjemną woń kawy. Ów napój stanowił bowiem zbawienny środek zaradczy, pomagający jej w walce z nieprzespanymi nocami i ich konsekwencjami. Jeśli rycerze mogli mieć miecze, (Nazwisko) mogła mieć kawę.

Ostatecznie dziewczyna jedynie lekkomyślnie machała na swoje dolegliwości ręką, całkiem jakby mogła odgonić od niej każdą maszkarę. W tym przypadku nawet kawa nie mogła do końca sprawdzić się jako miecz.

Jednak szkopuł i tym razem nieodłącznie tkwił w szczegółach - takie momenty nie zatrzymywały magicznie czasu. Życie naokoło niej toczyło się dalej, przez co (Nazwisko) kończyła najczęściej wpatrując się intensywnie w jakiś przypadkowy obiekt lub zwyczajnie na coś wpadając. Lub gorzej - na kogoś.

Tym razem została nagle pochłonięta przez wir swoich myśli, gdy wracała z zakupów, mając w obu dłoniach papierowe torby wypełnione różnego rodzaju artykułami. W rzeczy samej, tylko jeden z nich był dla młodej dorosłej nieco bardziej wartościowy niż cała reszta.

Otóż oprócz dziwnych i nieoczekiwanych napadów odcięcia od rzeczywistości,
(Imię) cierpiała na jeszcze jedną dolegliwość. Osobiście wszakże zwała ową przypadłość zgoła inaczej. Eufemizowała z pełną świadomością nieprzychylną dolegliwość, pozbywając się jej negatywnego wydźwięku, który przemawiał do jej sumienia. Dlatego sprawiała, że słowo stawało się bardziej pieszczotliwie. Niewinnie.

(Kolor)włosa nieubłaganie uwielbiała gry. Ciągnęło ją do nich niemiłosiernie. (Imię) czuła niemal wewnętrzną potrzebę aby przebierać w różnych gatunkach i gustować nowych doznań w rozgrywkach. Mogła praktycznie przyrównywać ulubione gry do najwytrawniejszych win, których cierpki smak osadzał się trwale na języku i pozostawał jeszcze na dłużej w myślach smakosza.

Oczywiście, nigdy nie przyznałaby się do tego ostatniego stwierdzenia na głos.

Dziewczyna miała jednakże usprawiedliwienie na swoją niewielką słabość do kolorowych rozgrywek. (Imię) w swoim całokształcie doprawdy kochała się usprawiedliwiać.

Tym razem tłumaczyła niewielką obsesję potrzebą ucieczki. Rzecz jasna, bynajmniej nie chodziło tu wcale o rzeczywiste spakowanie toreb i udanie się na najbliższy przystanek. Nie. Ona czuła nieodłączną potrzebę ucieczki w wielobarwny świat pikseli, trójwymiarowych światów i kreatywnie wykreowanych postaci, o nieprzeciętnych osobowościach. Postaci, które przyjmą ją w tej krainie z otwartymi ramionami, w przeciwieństwie do emanującego nienawiścią i zgryzotą świata rzeczywistego.

Kiedy więc dziewczyna dostała poprzedniego dnia powiadomienie o premierze najnowszej gry jej ulubionego studia, poczuła nieodłączną potrzebę wydania na nią części swojej miesięcznej wypłaty. To było silniejsze od niej. Przysłowiowej oliwy do ognia dodał fakt, jak pozytywne opinie gra dostawała od użytkowników streamowego serwisu. (Imię) dosłownie błyszczały (kolor) tęczówki, gdy scrollowała każdy kolejno dodany komentarz.

Zatem zakup gry stał się dla niej zaledwie kwestią czasu. Następnego dnia czuła się wręcz jakby siedziała na szpilkach, niecierpliwie wyczekując na koniec zmiany. Gdy tak się stało, pospiesznie wymieniła się uprzejmościami ze współpracownikami i niemal potknęła się na schodach wybiegając z budynku.

Trzymając zaś ostatecznie w dłoniach intensywnie różowe opakowanie gry, czuła jak w jej ciele rozlewa się płynne szczęście. Uśmiechała się szeroko do zwykłego, plastikowego opakowania i zdając sobie sprawę z nieprzeciętności jej zachowania, natychmiast schowała swoją zdobycz do jednej z toreb.

Zdawała sobie sprawę, że mogła zaopatrzyć się w grę kupując ją za pomocą karty i ściągnąć bezpośrednio na urządzenie. Aczkolwiek (Nazwisko) w całej tej rozgrywkowej esencji, zachowywała się niczym zagorzały kolekcjoner z prawdziwego zdarzenia. Lubiła mieć satysfakcję z posiadania i kolekcjonowania na półce tradycyjnego opakowania. Była wszakże dziwaczną tradycjonalistką.

I właśnie wtedy dziewczynę dopadło to dziwaczne zamyślenie, sprowadzając na nią nieubłagalne kłopoty. Kłopoty w postaci czyjegoś twardego torsu, na który beznadziejnie wpadła. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, że po chwilowej walce o równowagę, udało jej się utrzymać na nogach. Już miała odetchnąć z ulgą, lecz wówczas uniosła spojrzenie i znieruchomiała.

Czuła się praktycznie miażdżona przez bezlitosne spojrzenie pary niewyobrażalnie ciemnych, znudzonych do granic możliwości oczu. Przełknęła nerwowo nagromadzoną ślinę, starając się przybrać pozornie niewzruszoną postawę. Nie potrafiła mimo to stale wpatrywać się w tę nieskończoną otchłań, odwracając własny wzrok.

Nie miała jednocześnie pojęcia skąd ów brało się niewytłumaczalne poczucie strachu, które szczelnie ją otuliło. Stał przed nią przypadkowy, praktycznie białowłosy przechodzień. Przecież nie pierwszy raz na kogoś wpadła!

I wtedy w nią to uderzyło. Mężczyzna stojący przed nią wydał jej się dziwnie znajomy. Całkiem jakby był jakimś cieniem z jej przeszłości. Kartą, leżącą do niej tyłem, i której nie potrafiła odkryć. Czyżby spotkała go już wcześniej?

Ostatecznie nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Ona stała w miejscu, przygnieciona przez ciężar jego spojrzenia i zbyt zajęta przeglądaniem miliona zaszufladkowanych wspomnień w swym umyśle. On z drugiej strony najzwyczajniej w świecie po prostu odszedł w milczeniu.

Dziewczynie mignął jeszcze w jego posturze zaledwie jeden, niby to nieistotny szczegół - podniesiony kącik ust. Moment później po niespotykanym przechodniu nie było już ani śladu.

[Highly Recommend| 𝐏𝐥𝐚𝐲𝐢𝐧𝐠: 𝐁𝐞𝐢 𝐌𝐞𝐚𝐣𝐨𝐫 - 𝐕𝐢𝐝𝐞𝐨 𝐆𝐚𝐦𝐞 𝐋𝐨𝐯𝐞𝐫 𝐟𝐭. 𝐊𝐞𝐫𝐢 𝐇𝐢𝐥𝐬𝐨𝐧]

Ekscytacja i zapał powróciły na nowo do wyraźnie zmęczonej (Imię) dopiero w momencie, w którym postanowiła po raz pierwszy uruchomić swój najnowszy zakup. Była niezwykle zmęczona przez praktycznie cały dzień spędzony w pracy, jednak nawet wyczerpanie nie było w stanie pohamować jej entuzjazmu. Na samą myśl o nowych przygodach w fikcyjnej rzeczywistości  każdy ślad zmęczenia znikał, całkiem jak ślady na piasku zmywane przez nadciągającą słoną masę wody na plaży. Iskierki ekscytacji w jej oczach mieszały się z intensywnym światłem, wydzielonym przez monitor. W całym pokoju panowała zaś głucha cisza przerywana kliknięciami komputerowej myszki, potęgująca zniecierpliwienie dziewczyny.

(Nazwisko) prawie nie mrugała, maniakalnie przypatrując się nabijającym się stopniowo procentom na pasku pobierania. Doprowadziło ją to do stanu, w którym musiał wręcz potrzeć boleśnie suche spojówki zwiniętymi w pięści dłońmi.

W tejże sekundzie pobieranie prawie dobiegło końca. Patrzyła z rosnącą ekscytacją jak z 99% formuje się zadowalające 100%.

I właśnie wtedy na jej ekranie otworzyło się najcudowniejsze menu główne, jakie kiedykolwiek widziała. Cukierkowa estetyka niepodważalnie zaskarbiła sobie jej względy, co było niespotykane, gdyż dziewczyna przepadła raczej za (twoja ulubiona gama kolorów) odcieniami.

W tamtym momencie (Imię) (Nazwisko) zdała sobie sprawę, że będzie to rozgrywka, nad którą prawdopodobnie spędzi godziny. Natomiast nie miała pojęcia, jak absurdalnie wciągające i realistyczne dzieło miała przed sobą. Dzieło, które już na zawsze miało zmienić wszystko, czym dotychczas była.

Czy wiedząc o swoich dalszych losach, nadal sięgnęłaby po przesadnie różowe opakowanie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro