Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8.

Poranek był jednym z przyjemniejszych. Przebudziłam się przez delikatne promienie słońca, przedzierające się przez szpary między zasłonami do pokoju. Rozciągnęłam się na całą długość materaca i wreszcie otworzyłam oczy. Przede mną niestety nie było mojego ukochanego. Doszedł mnie jednak szmer dobiegający z łazienki. Po chwili do pokoju wrócił mój aspirant, ubrany jedynie w spodnie od piżamy. W dłoniach trzymał biały ręcznik, którym przecierał wilgotne włosy. Stwierdzić, że wyglądał bosko w tym wydaniu, to jak stwierdzić, że w dzień świeci słońce.

- W nocy zgubiłeś koszulkę?- spytałam zaspana, przecierając oczy. Zdezorientowany odwrócił się i odnalazł mnie wzrokiem. Gdy tylko spojrzał mi w oczy, na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech.

- Jesteś tak gorąca, że musiałem ją w nocy zdjąć.- odparł, posyłając mi oczko.

- Oh, już nie przesadzaj.- zaśmiałam się wywracając jednocześnie oczami, a on usiadł obok mnie na łóżku i chwycił delikatnie za dłoń.

- Ja? Ani trochę nie przesadzam.- roześmiał się i pocałował mnie w usta.- Jak ci się spało?- zapytał czule i pomiział mnie czubkiem nosa po moim nosie.

- Cudownie.- uśmiechnęłam się szczerze.- A tobie?

- Bardzo dobrze...- odwzajemnił mój uśmiech.

Około godziny 10 postanowiliśmy zebrać się i udać się na miasto, by tam w jednej z bardziej kameralnych kawiarni zjeść śniadanie. Wraz z Gutkiem ubraliśmy się praktycznie tak samo- czarny sweter z golfem, czarne spodnie i buty- również czarne.

Po śniadaniu na mieście wybraliśmy się na shopping. Musiałam kupić parę rzeczy, w tym drobiazgi dla naszych przyjaciół. Razem z Gutkiem kupiliśmy wszystkim swetry w nordyckie wzory. Dla Alexa natomiast wzięliśmy gryzak w kształcie renifera. Widząc te piękne swetry sami nie mogliśmy się powstrzymać i zakupiliśmy sobie po jednym swetrze.

- Zadowolona z zakupów?- zapytał roześmiany i chwycił mnie za rękę.

- No pewnie!- odparłam wesoło i posłałam mu czuły uśmiech.

Do mojego brata wybieramy się dopiero po 16, ponieważ dopiero wtedy Staszek razem z Anią wrócą z pracy.

Wróciliśmy do pokoju, by odłożyć tam zakupy i chwilę posiedzieć. Mieliśmy jeszcze 2 godziny do wyjścia, jednak nie chcieliśmy siedzieć już na zewnątrz. Mimo wspaniałej, słonecznej pogody na dworze panował mróz nie do zniesienia. By rozgrzać się po długim spacerze postanowiłam zaparzyć nam herbaty.

- Kochanie...- powiedział Gutek podchodząc do mnie z moim telefonem.- Ania dzwoni.

- Dzięki.- uśmiechnęłam się do niego i przejęłam komórkę. Natychmiast nacisnęłam zieloną słuchawkę.- Słucham cię, Aniu.

- Mel, jesteś bardzo zajęta?- spytała.

- Jeżeli czekanie na ostygnięcie herbaty jest zajmujące, to jestem zajęta. Nawet bardzo, bardzo zajęta.- odparłam, mieszając łyżeczką w kubku. Na moje słowa Ania zaśmiała się pod nosem.- A co, jeśli nie byłabym zajęta?- zapytałam ciekawsko.

- Ja i Stach musimy zostać dzisiaj trochę dłużej w pracy. Dopiero za godzinę będziemy mieli spotkanie z klientami, bo ich samolot miał opóźnienie. Dziewczynki spóźniły się na autobus, a następny będzie dopiero za godzinę.

- Rozumiem, że mamy po nie pójść?- dopytywałam, czując jak moje jelita powoli zawiązują się na supeł.

Nie wiedziałam, jak Gutek na to zareaguje. Czy będzie chętny pójść ze mną po dziewczynki, a co bardziej- spędzić z nimi czas. Widziałam, że wczoraj świetnie się dogadywali, ale może jednak Gutek wolałby robić coś innego.

- Jeśli nie macie nic przeciwko. Myślę, że dziewczynki bardzo się ucieszą, kiedy je odbierzecie. Powiedziały mi rano, że bardzo polubiły twojego chłopaka.- przyznała Ania, na co szeroko się uśmiechnęłam.

- Z wzajemnością!- krzyknął radośnie Gutek, a Anka głośno się zaśmiała.

- Czuję się zagrożona.- powiedziałam żartobliwie.

- Czuj, bo masz konkurencję. Nawet podwójną.- prychnęła moja bratowa.- To co?

- Myślę, że herbata może poczekać.- zaśmiałam się cicho.

- Dziękuję! Do zobaczenia.- dodała, po czym się rozłączyła. Odłożyłam komórkę na stolik i wzięłam głęboki wdech.

- Nie masz nic przeciwko temu, że odbierzemy dziewczyny ze szkoły, prawda?- spytałam chłopaka trochę zestresowana.

- A czemu miałbym cokolwiek mieć?- spojrzał mi w oczy, pytająco unosząc brew.

- Może chcesz teraz robić coś innego? Niekoniecznie odbierać obce dzieci...- wymamrotałam, szczypiąc się po dłoni ze stresu. Nie mogłam dłużej utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. Stres mnie przezwyciężył.

- Słonko...- uśmiechnął się ciepło i podszedł do mnie. Jednak gdy tylko zobaczył, że ze stresu szczypię się po dłoni, radość spłynęła z jego twarzy.- Melcia, co się dzieje?- zapytał zmartwiony, delikatnie kładąc dłoń na moje ramię.

Pamiętam, jak Marek zawsze wybuchał agresją, gdy miały miejsce takie sytuacje, jak ta. Gdy coś nie było tak, jak to sobie zaplanował. Złościł się na mnie, krzyczał, popychał, wyzywał. Pomimo tłumaczeń, że nie miałam pojęcia o jego planach. Wybuchał zawsze.

- Jeśli... masz inne plany, zadzwonię do Ani i...

Wiem, że Gustaw jest kompletnym przeciwieństwem Marka. Jest uroczy, wyrozumiały, troskliwy i kochający. Jest moim wsparciem, jest zawsze, gdy tego potrzebuję. Ja jednak nie potrafię jeszcze wyzbyć się strachu przed takimi sytuacjami.

- Amela...- spojrzał na mnie potulnie i delikatnie pogładził mnie po policzku.- Skarbie, spójrz na mnie.- szepnął, a ja powoli uniosłam wzrok.- On?- zapytał cicho, a do moich oczu napłynęły słone łzy. Nie minęła chwila, jak zaczęły spływać po moich policzkach.

Gutek widząc to nie powiedział już nic. Ostrożnie zamknął mnie w swoich objęciach i uspokajająco całował w czoło.

- On krzyczał na mnie.- szepnęłam zapłakana.- Wyzywał od tępych dziwek.- wypłakałam i skryłam się w jego objęciach. Czułam, jak jego mięśnie się napinają. Jest zły, jednak raczej nie na mnie.

- On ciebie już nigdy nie skrzywdzi...- powiedział śmiertelnie poważnie.- A jeśli kiedykolwiek tylko cię tknie...- dodał wściekły.

- Guciu, nie...- powiedziałam cicho. Miałam wrażenie, że na moje słowa on spuścił z siebie całą złość.

- Kocham cię.- szepnął i mocno mnie przytulił.- I nie pozwolę na to, żeby ktoś cię krzywdził.

- A ja kocham ciebie.- spojrzałam mu w oczy.

- Nie bój się mnie, proszę.- powiedział patrząc na mnie ze smutkiem.- Nigdy cię nie skrzywdzę.

- Ja się ciebie nie boję, kochanie...- posłałam mu nieśmiały uśmiech.- Wybacz...

- Spokojnie.- mruknął.

Potrzebowałam chwili aby się uspokoić. Na szczęście był przy mnie Gutek. Jestem tak bardzo wdzięczna, że wreszcie mam mężczyznę, który mnie rozumie i kocha bezwarunkowo...

Po dłuższej chwili ogarnęliśmy się i ruszyliśmy do szkoły. Budynek był oddalony od naszego hotelu niecałe 10 minut pieszo. Dzieci wyszły do nas, uśmiechając się szeroko.

- Ciocia!- krzyknęła Zosia i skoczyła mi na ręce.- Cześć...- przywitała się nieśmiało z Guciem.

- Hej.- uśmiechnął się szczerze.

- Dzień dobry.- starsza mruknęła zawstydzona.

- Dobry, dobry.- roześmiał się Gucio.- Co powiecie na gorącą czekoladę? Widzę, że wszystkie dzisiaj jesteście trochę markotne.- uśmiechnął się do mnie czule, co odwzajemniłam z przyjemnością.

- Babska solidarność.- bąknęłam, tuląc młodszą, którą cały czas miałam na rękach.

- A pan wie...- zaczęła Luiza, jednak gdy tylko Gutek spojrzał na nią z uśmiechem, poprawiła się.- Wiesz, gdzie jest najlepsza kawiarnia w mieście?- roześmiała się cicho.

- Wy z pewnością mi powiecie, gdzie się taka znajduje.- odparł wesoło, a na twarzy dziewczynki zawitał uśmiech.

Razem udaliśmy się do kawiarni, którą zaproponowała Luiza. Zajęliśmy stolik i wspólnie spędziliśmy czas przy kubku przepysznej, gorącej czekolady. Dzieci opowiedziały nam o tym, jak minął im czas.

- Lubicie gry karciane?- zapytał Gutek wycierając serwetką kącik ust. Byłam zaskoczona jego pytaniem. Czyżby wziął ze sobą planszówki na wyjazd?

- A jakie konkretnie?- dopytywała młodsza, patrząc Guciowi w oczy.

- Uno?- zarzucił.

- No pewnie!- powiedziała Luiza z uśmiechem.- Ale stąd do naszego domu jest dwadzieścia minut pieszo.- bąknęła.

- A wy macie jedyny egzemplarz na całym świecie?- spojrzał na Luizę pytająco unosząc brew. Dziewczynki zrozumiały przekaz, na co szeroko się uśmiechnęły.

Dopiliśmy nasze czekolady i ruszyliśmy do hotelu. Dziewczynki szły przed nami, a ja z Gustawem szłam za rękę. Zerkałam na niego ukradkiem. Widziałam, że jest szczęśliwy. Śmiał się z każdego wygłupu dziewczynek, sam żartował razem z nimi.

- Im humor się polepszył.- zaczął, gdy przez chwilę panowała między nami cisza. W sumie nie odezwałam się do niego słowem odkąd zajęliśmy stolik w kawiarni.- Polecę dla ciebie po gwiazdkę z nieba, jeśli to ma poprawić ci nastrój. Sądziłem, że czekolada to też dobry pomysł, trochę bardziej przyziemny.- spojrzał na mnie troskliwie, a ja uśmiechnęłam się do niego szczerze.

- Ty jesteś moją gwiazdką z nieba.- przyznałam cicho i delikatnie pocałowałam go w usta.- A czekolada była wspaniałym pomysłem.- dodałam, na co szczerze się uśmiechnął, ukazując rząd białych zębów.- Dziękuję.

- Nie ma za co, księżniczko.- mruknął, obejmując mnie ręką w talii.

- A ty serio masz ze sobą karty?- zapytałam patrząc na niego ciekawskim wzrokiem.

- A żeby tylko karty.- zaśmiał się, całując mnie w nos.- Mam jeszcze chińczyka i zwykłe karty.

- Jesteś niesamowity.- przyznałam zauroczona, a on objął mnie jeszcze mocniej.

W pokoju od razu zabraliśmy się za grę w karty. W trakcie gry Gutek postanowił dołączyć się do młodszej, by trochę jej pomóc. Spędziliśmy wspaniałe chwile śmiejąc się do utraty tchu. Najbardziej cieszył mnie widok rozradowanego Gucia. Niepotrzebnie się bałam o jego reakcję. Odnosiłam wrażenie, że Bielski od razu wyłapał wspólny język z dziewczynkami.

- Byłeś już z ciocią na randce?- zapytała Zosia, podczas gdy Gutek rozkładał karty do kolejnej partii.

- Byłem.- odparł, popatrując na mnie ukradkiem.- I to na niejednej.- dodał, przetasowując karty.

- Wiesz, że ciocia najbardziej lubi białe kwiatki?- dopytywała, przez co na ustach Bielskiego błąkał się uśmiech.

- Czerwonymi nie pogardziła...- mruknął, patrząc na mnie spod byka. Jedyne co mogłam zrobić, to się zaśmiać.

- I żadnymi nigdy nie pogardzę.- wtrąciłam, biorąc swój stosik kart.

- No ja myślę...- prychnął, puszczając mi oczko.

Rozegraliśmy kolejną partię. Ponownie wygrał Bielski z Zosią.

- To niesprawiedliwe!- oburzyła się Luiza, która tym razem przegrała.

- Nieprawda.- bąknęła Zosia, chowając się za ramieniem Gucia.

- W takim razie mam propozycję. Gra dwa na dwa.- zaproponowałam, obejmując Luizę ramieniem,

- Co robi przegrany?- zapytał Gustaw, unosząc brew.

- Dziewczynki ustalą to między sobą.- powiedziałam poważnie.

- Sprzątasz po obiedzie do końca roku.- zaatakowała Luiza.

- A ty wynosisz śmieci.- rzuciła Zofia.

- Zgoda.- powiedziały jednogłośnie.

- A wy?- zapytała Luzia.

- To będziemy ustalać po tym, jak was odbiorą rodzice...- powiedział, posyłając mi ponętne spojrzenie.

Rozegraliśmy partię, którą ponownie wygrał Gutek z Zosią. Luiza z załamaniem podała dłoń młodszej siostrze i Bielskiemu.

- Następnym razem gram z Gutkiem.- oznajmiła, patrząc na mnie z rozgoryczeniem.

- Skąd wiesz, że to Gutek nas ogrywał?- próbowałam się bronić.- Może to Zosia tak świetnie gra w Uno?

- Ah tak?- oburzył się Bielski.- Ja nic tej młodej damie nie ujmuję, za to ty grabisz sobie, moja droga.- dodał, patrząc na mnie z wyrzutem.

- Czy on ci właśnie grozi, ciociu?- zdziwiona Luzia spojrzała na mnie z niepokojem. Zosia oddaliła się nieznacznie od Bielskiego, na co on spojrzał na mnie zaskoczony.

Dziewczynki wiedzą, jak wygląda sytuacja z moim ex. Cała ta sytuacja odbywała się podczas ich pobytu w Polsce. Za zgodą ich rodziców delikatnie wprowadziłam je w temat. Teraz również one troszczą się o to, aby już żaden mężczyzna mnie nie skrzywdził.

- Spokojnie.- uśmiechnęłam się pokrzepiająco, tuląc do siebie dziewczynkę.- Gucio tylko się ze mną droczy.- wyjaśniłam.

- W życiu nie skrzywdziłbym waszej cioci.- powiedział cicho, zerkając na zmieszaną Zosię.- Nie po to śliniłem się do niej przez cały rok.- dodał, na co dziewczynki prychnęły cichym śmiechem.

Zosia nieśmiało przytuliła się do Gucia. Szczerze zaskoczeni spojrzeliśmy po sobie. Gutek objął młodą ramieniem.

- I tak będę miała pana na oku.- szepnęła, a my wybuchliśmy śmiechem.

- W porządku.- zachichotał, gładząc ją po ramieniu.

Po kolejnych dziesięciu minutach przyjechali Ania i Staś. Niestety nie zostali u nas, jednak z wyprzedzeniem zaprosili nas na obiad następnego dnia. Po wyjściu rodzinki z naszego pokoju zabrałam się za zbieranie bałaganu po dziewczynkach. Do mnie dołączył się mój chłopak.

- Zabrzmiałem wtedy groźnie?- zapytał mnie, gdy zabierałam moją piżamę z łóżka.

- Niczym seryjny przestępca.- prychnęłam pod nosem, a on wywrócił oczami.

- Pytam serio.- bąknął, a ja podeszłam do niego bliżej i zarzuciłam ręce na jego ramiona.

- Przepraszam, że dziewczynki tak zareagowały. One wiedzą o Marku. Chcą mnie chronić. Domyślam się, że było to odruchowe.

- Wiedzą o nim?

- Wiedzą, że bardzo mnie skrzywdził. O próbie nie wiedzą.

- Rozumiem.- mruknął.

- I...- próbowałam wypowiedzieć zdanie bez rozpłakania się.- Przepraszam za to, co się dzisiaj wydarzyło.- mruknęłam czując, jak drży mi szczęka, a oczy szczypią od napływających do nich łez.

- Melcia, nie przepraszaj...- Gutek widząc to od razu mnie mocno do siebie przytulił.

- Nie chcę, żebyś czuł się źle.- wypłakałam.- Przepraszam.

- Królewno.- spojrzał na mnie troskliwie.- Ja nie czuję się źle, absolutnie.

- Ale... Najpierw Staszek, później ja i dziewczyny...- rozpłakałam się na całego.

- Mówiłem ci już, Stach utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem dla ciebie wyjątkowy.

- Bo jesteś.- wymamrotałam wtulona w jego ramię.- Najbardziej wyjątkowym mężczyzną jakiego znam.

- A ty najwspanialszą kobietą pod słońcem.- mówiąc to wziął mnie na ręce.- A dziewczynki mnie totalnie rozczuliły. Widać, że kochają cię baardzo mocno.

- Wiem.- zaciągnęłam nosem, a on pocałował mnie w czoło.- Ale jeżeli cokolwiek ci przeszkadza, mów.

- Tak jest, księżniczko.- powiedział poważnym tonem i stanął na baczność.

- Mój rycerz.- pocałowałam go delikatnie w policzek, na co uśmiechnął się szeroko.

- Tylko twój.- odparł szczęśliwy.- A ty masz chyba dzisiaj jakiś taki humorek na płakanie po prostu, co?- zapytał, a następnie zaczął składać pocałunki na mojej twarzy.

- Tak.- bąknęłam.

- Moje kochanie...- wymruczał.

Razem odświeżyliśmy się po tym dniu. Leżeliśmy już w łóżku, przykryci kołdrą po same nosy, gdy Gutka wzięło na pytania.

- Melcia, mogę cię o coś spytać?- zaczął, a ja spojrzałam na niego.

- No pewnie, że możesz.- powiedziałam, tuląc go do siebie.- Co chcesz wiedzieć?

- Czy... on kiedykolwiek cię uderzył?- spytał niepewnie, a ja lekko się w sobie zmieszałam.

- Parę razy mi przyłożył. Raz, gdy pisałam z Krzyśkiem puściły mu nerwy i uderzył mnie w nos.- westchnęłam.

- Dlaczego... czemu od razu nie zgłosiłaś tego na policję?- spytał zdumiony, a ja wywróciłam oczami.

- Groził mi. Mówił, że jeśli pójdę z tym gdziekolwiek, zrobi krzywdę mojej rodzinie.- wyznałam.- Skoro był zdolny do krzywdzenia mnie, byłam pewna, że nic by go nie powstrzymało przed skrzywdzeniem moich bliskich.

- Rozumiem...- spojrzał na mnie czułym wzrokiem, a z jego oczu mogłam wyczytać, jak bardzo mi współczuje.- Pytam, bo naprawdę nie chcę wyjść w oczach twoich bliskich na faceta, pokroju Mark...

- Kochanie, Marka nie da się nawet nazwać człowiekiem, co dopiero facetem.- przerwałam mu, przykładając palec do jego ust.- A ty jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego znam.- dłoń delikatnie położyłam na jego, nieco szorstkim od parodniowego zarostu, policzku.- Kocham cię, całym moim sercem. I wiem, że ty mnie też.

- Bo tak jest.- mruknął.

- Wiem, że dzisiaj przesadziłam. Czasami wracają do mnie te wspomnienia. Bywa tak, że te myśli mnie paraliżują.

- Jeśli mogę ci jakoś pomóc...

- Ty mi cały czas pomagasz.- powiedziałam cicho, a on spojrzał na mnie zaskoczony.- Jesteś przy mnie. Wspierasz mnie i rozumiesz. Nie oceniasz mnie. Nie oceniłeś mnie, gdy opowiedziałam ci moją historię. Dzisiaj nie oceniłeś mnie, ani mojej rodziny. Zamiast krzyczeć, pytasz, co się dzieje. Na każdym kroku pokazujesz mi, że jestem dla ciebie ważna.

- Jesteś dla mnie najważniejsza.- szepnął i złożył na moich ustach gorący pocałunek.

- A ty dla mnie.- uśmiechnęłam się na chwilę po pocałunku.

Jeszcze chwilkę porozmawialiśmy. Gucio jednak po chwili kapitulował. Ziewnął cicho, na jawie przytulił się do mnie i zasnął.

- Słodkich snów...- szepnęłam, całując jego czoło. Niewiele myśląc sama ułożyłam się wygodnie i pozwoliłam moim myślom odlecieć w krainę snów.

Kolejny dzień w Oslo rozpoczęliśmy dłuuugim wylegiwaniem się na łóżku. Tym razem Guciu nigdzie mi nie uciekł, więc miałam okazję, by po przebudzeniu jeszcze chwilę się z nim poprzytulać.

- Dzień dobry, księżniczko.- mruknął zaspany, a jego pomruk przyprawił mnie o motyle w brzuchu.

- Dzień dobry, śpiochu.- roześmiana zaczęłam składać na jego twarzy pocałunki.

- Jak się dzisiaj panienka ma?- spytał cicho, jednak jego usta układały się w piękny, promienny uśmiech.

- Puki co bardzo dobrze.- moją wypowiedź zakończył wybuch śmiechu, ponieważ pan Bielski ewidentnie nie mógł powstrzymać się od zaatakowania mnie łaskotkami.- Gucio!

- Muszę cię dzisiaj utrzymać w tym nastroju jak najdłużej.

- Mój harmonogram dnia nie przewiduje dzisiaj żadnych załamań.- przyznałam wesoło.

- Wyśmienicie.- dodał rozradowany i zamknął mnie szczelnie między swoimi ramionami.- Jemy śniadanie w hotelu, czy na mieście?- spytał, gładząc mnie delikatnie po plecach, podczas gdy ja rozkoszowałam się tą chwilą.

- Na mieście.- bąknęłam, nie chcąc opuszczać jeszcze tego rozkosznego miejsca.

- W takim razie zaraz będziemy się zbierać, słoneczko.- oznajmił, tuląc mnie jeszcze mocniej.

- Nie...- jęknęłam w jego ramię.

- Amelcia... jak inaczej chcesz zjeść śniadanie na mieście?- roześmiał się czule i cmoknął mnie w czoło.

- Nie wiem.- mruknęłam.

- Chodź, marudo...- rozbawiony wziął mnie na ręce.

Bielski powędrował w stronę łazienki. Tam posadził mnie na szafce obok umywalki, kładąc później rozgrzane dłonie na moje policzki.

- Budzimy się, królewno.- mruknął, całując mój nos.

- Już...- ziewnęłam, rozciągając się.

- To co? Dzisiaj bajgiel z łososiem czy z twarożkiem?

- Z łososiem i twarożkiem.- bąknęłam, zaciągając gumkę z włosów.

- Moja Roszpunka...- uśmiechnął się uroczo i złączył nasze usta w pocałunku.

- Twoja, skarbie.- nie mogąc powstrzymać uśmiechu, wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.

Ogarnęliśmy się w cudownych nastrojach do wyjścia. Dzisiaj mój ukochany założył na siebie beżowy golf i szare bojówki. Ja stwierdziłam, że założę na siebie bluzę, którą dostałam od niego w dniu naszej pierwszej „randki". Gdy ukochany zobaczył mój strój, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.

- Lecimy.- roześmiany chwycił jedną ręką mój płaszcz, drugą moją dłoń, po czym pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia.

Śniadanie na mieście było bardzo dobrym pomysłem. Dzisiejsza aura pogodowa pozwoliła nam na nieco dłuższy spacer po ulicach Oslo. Trzymając kubki parującej jeszcze czarnej kawy i herbaty w rękach, dreptaliśmy tu i ówdzie, podziwiając okolicę.

Czas spędzony na rozmowach minął nam tak szybko, że ledwo wyrobiliśmy się na czas na obiad do Stasia i Ani. Sądzę jednak, że odpoczynek należał się i mi, i Gustawowi. Obydwoje ostatnio sporo przeszliśmy, on w szczególności.

Nie raz przed snem napadają mnie myśli, że mogłabym właśnie kłaść się spać sama. Bez niego obok mnie. Nie miałabym okazji znów spojrzeć w te wspaniałe oczy, które są po samiutkie brzegi wypełnione miłością. Oczy, które na mój widok zmieniają się, jego spojrzenie natychmiast łagodnieje, choć zawsze jest spokojne.

- I jak wam się tu podoba?- spytała Ania, nabierając zupy.- Gutek, byłeś już kiedyś w Oslo?- dopytywała, a na twarzy Gutka zawitał lekki uśmiech.

- W Oslo rzeczywiście jestem pierwszy raz.- zaczął.- I nie ukrywam, chyba się zakochałem.- roześmiał się, a ja spojrzałam mu w oczy.- Bardzo tu spokojnie.

- I zimno.- wtrąciłam, na co wszyscy parsknęli śmiechem.

- A wiesz, że wszystkie moje koleżanki zazdroszczą mi twojego misia?- zapytała nieśmiało Zosia, podnosząc w górę wspomnianą zabawkę.

- Przecież on jest twój.- rozbawiony delikatnie ścisnął czubek nosa dziewczynki, co wywołało u niej szczery chichot.- Ale nie będę ukrywał, bardzo się cieszę.- posłał małej uroczy uśmiech.

- Powiedziałam im, że to od mojego nowego wujka.- dodała, poprawiając sukieneczkę na przytulance. Jej słowa bardzo nas zaskoczyły.

Widziałam, że Gutek długo myślał, co odpowiedzieć dziewczynce. Mnie osobiście bardzo cieszy, że Zosia tak polubiła Gucia. Ja myślę o naszym związku bardzo poważnie, wiem że Bielski też. Chciałabym, aby kiedyś stał się częścią mojej rodziny. Odpowiedzią ze strony Gucia był ciepły, szczery uśmiech.

- Wszystkim w szkole mówiła, że jesteś jej nowym ulubionym wujkiem, bo chcesz z nią grać w UNO.- dodała Luiza, a Gutek delikatnie się zarumienił.

- Dzisiaj też możemy zagrać.- zaproponował, na co młodsza pisnęła ucieszona, a starsza z uśmiechem na twarzy skinęła głową.

- Ale ja gram z wujkiem.- wtrąciła Lusia, na co Zosia się oburzyła.

- Nie!- bąknęła smutna, tuląc misia. Gucio zrobił smutną buźkę i chwycił Zosię za rękę.

- Nie chcesz ze mną konkurować? Ktoś musi cioci pomóc, bo wczoraj to jej niespecjalnie szło...- mówiąc to, zerkał na mnie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Zosia się rozchmurzyła.

- No ja ci dam, niespecjalnie.- bąknęłam, cisnąc w niego palcem.

- Pokonamy was.- powiedziała zdeterminowana młodsza podchodząc do mnie.

- Zobaczymy.- prychnęła starsza, a Gutek uśmiechnął się szeroko.

- Pokażemy wujkowi, że z nami nie ma co pogrywać...- przymrużyłam oczy, mówiąc to do Zosi.

- A może my się też dołączymy?- spytała Anka, odkładając widelec.

- No co ty?- nie dowierzał Staś.

- Pewnie!- powiedziała Luzia.

- Zagrajcie z nami...- poprosiła Zosia, robiąc maślane oczka.

- Dobrze, już dobrze.- roześmiał się mój brat.- Ale najpierw skończcie obiad.- zwrócił się do swoich pociech, które w trymiga poleciały na swoje miejsca.- Waszej dwójki to się też tyczy.- bąknął, wskazując na nas palcem.

My z Guciem jedynie spojrzeliśmy na siebie. Roześmialiśmy się cicho i również zabraliśmy się do jedzenia. Po skończonym posiłku poszliśmy razem do salonu, gdzie na stole zaczęliśmy szykować partię UNO. Ania dołączyła do nas po chwili, niosąc ze sobą ogrom słodyczy.

- To my to wszystko mieliśmy w domu?- spytał zaskoczony Staszek, wybałuszając błękitne oczy.

- Były schowane na czarną godzinę.- roześmiała się Ania, posyłając mężowi uroczy uśmiech.

Ania ułożyła słodycze tak, by każdy miał do nich swobodny dostęp. Chwyciliśmy za smakołyki i rozpoczęliśmy pierwszą rundę UNO. Wreszcie to mi udało się pokonać Bielskiego, choć nie ukrywam- trwało to niesamowicie długo.

- UNO i po UNIE!- krzyknęłyśmy radośnie z Zosią, odkładając dwie ostatnie karty na stosik.

- Gratuluję!- Ania radośnie klasnęła w dłonie, przez co upuściła ich talię, pokazując wszystkie karty. Stach szybko pozbierał je w dłoń i spojrzał z dezaprobatą na żonę.

- Kotek, tu nie ma miejsce na gratulacje, to jest wojna.- powiedział poważnie, a my tylko spojrzeliśmy na niego z lekkim przerażeniem.

- Mówi to ten, co nie chciał grać...- bąknęłam, tuląc do siebie Zosię.- Świetna robota.- szepnęłam małej na ucho, co spowodowało szeroki uśmiech na jej twarzy.

- No przecież żartuję.- zaśmiał się, co rozładowało atmosferę.

- Sądziłem, że już nigdy mnie nie pokonasz...- mruknął Gustaw, puszczając mi oczko.

- Przeliczyłeś się w takim razie, aspirancie.- uśmiechnęłam się zwycięsko, co odwzajemnił, przymrużając nieco oczy.

- Gra nieskończona.- bąknął Stach, jednak my jeszcze nie skończyłyśmy naszych przekomarzanek.

- Czas obronić honor, panie Bielski.- spojrzałam na niego złośliwie uśmiechnięta, na co on jedynie odpowiedział mi mrugnięciem.

Walka między moim bratem i szwagierką a moim mężczyzną i bratową była strasznie zacięta i długo nie było widać nadchodzącego końca. Gdy jedna z par zostawała z ostatnią kartą, przeciwnicy wykładali na stos kartę „+4" lub „+2". W końcu jednak nadszedł moment, gdy obie pary siedziały naprzeciw siebie, w dłoni trzymając po dwie karty.

- UNO.- powiedział Staszek, kładąc kartę na stole. Luzia i Gutek wymienili między sobą znaczące spojrzenia i zaczęli wykładać karty na stół.

- UNO!- powiedział uśmiechnięty Gustaw, wykładając jedną kartę z talii.

- I po UNIE!- zadowolona Luiza dołożyła ostatnią kartę na stos.

- Gratulujemy!- powiedziałam zadowolona i razem z najmłodszą zaczęłyśmy klaskać.

- Jesteście godnymi przeciwnikami.- stwierdził Staszek, podając dłoń Bielskiemu.

- To samo mogę powiedzieć o was.- roześmiał się, ściskając mu dłoń.- Im się po prostu udało fartem.- szepnął, popatrując na mnie.

- Zgadzam się.- odchrząknął Stach, a ja cicho się roześmiałam.

///\\\///\\\///\\\

Witajcie, Misie!!!

Nie będę tu dużo pisać.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia ♥️🙏🏼🎄

Ciocia Bielska 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro