Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6.

Postanowiłam pójść go poszukać. Nie wracał od przeszło dwudziestu minut, co zaczynało mnie niepokoić. Po drodze do pokoju przesłuchań złapał mnie komendant, który przekazał mi, że rozprawa w sprawie Gutka i Izy odbędzie się za dwa dni, a ja mam się stawić, jako świadek zdarzenia. Podziękowałam za informację i szłam dalej szukać ukochanego. On stał na przeciwko lustra weneckiego w pokoju przesłuchań. Nikt w tym czasie nikogo nie przesłuchiwał.

- Słuchaj. Pojutrze będzie rozprawa Izy.- podeszłam do niego od tyłu.

- Świetnie.- szepnął bezemocjonalnie.

- Co jest?- zapytałam zmartwiona i chwyciłam go za ramię.

- Nic.- bąknął, nawet się do mnie nie odwracając.

- Guciu...- powiedziałam cicho.- Co ci jest? Martwię się.

- Głupio mi.- wziął moją rękę i delikatnie ucałował.

- Dlaczego?- zdziwiłam się.

- Bo starałem się o ciebie prawie rok, a dopiero teraz jesteśmy razem.- westchnął i wziął głęboki wdech.- Wiem, że mogłem się bardziej postarać.- złapał mocniej moją rękę. Zauważyłam, że parę łez spłynęło mu po policzku.

- Nie płacz.- pogładziłam go po policzku, ocierając łzy. Sama miałam ochotę się popłakać.- To nie twoja wina. To ja za długo trzymałam dystans do ciebie.- przyznałam, a gula rosła w moim gardle.

- Wiem, ale mogłem postarać się bardziej.- brnął.

- Nie. Nie musiałeś.- zaprzeczyłam.

- Jak to?- zapytał z zaskoczeniem w głosie.

- Uwierz mi, że od samego początku zakochałam się w tobie po uszy.- zaśmiałam się cicho.

- Nie uwierzę.- również się zaśmiał, co lekko rozluźniło atmosferę.

- Spytaj Juli. Praktycznie codziennie przez prawie rok chociaż raz z moich ust padło imię Gutek.

- Nie wierzę...- spojrzał na mnie uśmiechnięty, a ja otarłam łzę spływającą po jego policzku.

- Codziennie po pracy opowiadałam jej, jaki ty jesteś cudowny, kochany, przystojny, skromny i w ogóle. Ona miała tego po dziurki w nosie. Sama nie odważyłam się do ciebie zagadać, ponieważ miałam ciągły uraz do mężczyzn...

- Przez Marka?- zapytał nieśmiało.

- Tak... Przez niego tak długo trzymałam do ciebie dystans. Nie dopuszczałam cię bliżej, bo się bałam.- dodałam z bezsilnym westchnieniem. Odpowiedzią z jego strony była cisza.- Wybacz, jeśli nie tego oczekiwałeś, chcąc się ze mną spotykać. Pewnie wolałbyś dziewczynę...- moją wypowiedź przerwał gorący całus w usta.

- Nie chcę nikogo innego.- złośliwie pstryknął mnie w nos.- Jesteś niemożliwa.- uśmiechnięty od ucha do ucha przytulił mnie do siebie.

- A ty kochany.- roześmiałam się, jednak już po chwili rozpłakałam się, jak małe dziecko.

- Słońce, co się dzieje?- zapytał, czule gładząc mnie po policzku.

- Nie wiem.- wypłakałam, przytulając się jeszcze mocniej.- Nawet nie wiesz, jak bałam się, że jednak wybierzesz wtedy Magdę...- przyznałam i mocniej zacisnęłam powieki na samo wspomnienie tej podłej dziewuchy.

- Jaką Magdę?- spytał, a ja spojrzałam na niego z zażenowaniem.- Tą byłą dziewczynę denata?- dopytał, a ja przytaknęłam.- Głuptasie, ja nie miałem między kim wybierać.- przyznał uśmiechnięty, na co ja popatrzyłam na niego z niezrozumieniem.- Dokonałem wyboru rok temu. I nigdy go nie zmienię.- dodał i czule pocałował mnie w usta.- I żadna Magda, Kaśka czy Baśka nie zmienią mojego wyboru. Ty jesteś moją wybraną. Moją Melcią.- delikatnie ucałował mnie w czoło i spojrzał mi prosto w oczy.

- Chcesz, żebym się jeszcze bardziej popłakała?- zaśmiałam się przez łzy, które on natychmiast otarł.

- Nie.- bąknął i zamknął mnie w swoich objęciach.- Nigdy nie chcę doprowadzać cię do łez.- mruknął w moje włosy.

Dzięki niemu trochę się uspokoiłam. Gdy doprowadziliśmy się do względnego porządku wróciliśmy do biura. Spędziliśmy tam kolejne dłużące się godziny. Zakończyliśmy pracę o godzinie 17.

- To jedź do domu i ubierz coś ładnego.- powiedział, gdy podprowadził mnie do samochodu. Chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie.

- A twierdzisz, że nie ubieram się ładnie?- zażartowałam, na co mina mu zrzedła.

- Skądże, chodziło mi o to...- zaczął się tłumaczyć.

- Doskonale wiem, o co ci chodzi...- przerwałam mu, a on wpił się w moje usta.

- Będę po ciebie za godzinę.- wtrącił między pocałunkami.

- Mam nadzieję, że się wyrobię.- zaśmiałam się cicho, a on tyknął mnie palcem po nosie.

- Jula idzie.- oznajmił.- Do zobaczenia, królewno.- pożegnał się krótkim całusem w usta i pognał do swojego samochodu.

My z Julią wróciłyśmy do naszego mieszkania. Na miejscu zjadłam coś na szybko i pobiegłam do pokoju, żeby się naszykować. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie Gutek chce mnie dzisiaj zabrać. Nie wiedziałam, co mam na siebie włożyć...

- Jula!- krzyknęłam z mojego pokoju.

- Co?!- odkrzyknęła z kuchni.

- Pomóż mi!- jęknęłam i z bezsilności padłam na łóżko.

- Idę!- weszła do pokoju.- Co się dzieje?

- Jak mam się ubrać?- zapytałam, wzdychając ostentacyjnie.

- Wygodnie, kobieco i seksownie.- odparła, a ja wywróciłam oczami.

- Ale pomogłaś.- zaśmiałam się.

- Wiem.- prychnęła.- A tak na serio. Weź swój czarny garnitur, białą bluzkę, złoty łańcuszek i kolczyki.- mówiąc wyciągała odpowiednio ubrania z szafy.

- A buty?- mruknęłam, przejmując od niej ciuchy.

- Czarne szpilki.

- Dzięki!- wyściskałam ją mocno.- W ogóle muszę ci powiedzieć, że ty coś tam ten tego z Krzychem, co?- spojrzałam na nią dwuznacznie i zaczęłam się ubierać.

- Nie! On jest zajęty, a za takich się nie biorę.- spojrzała na mnie złośliwie.- Ale zaprzyjaźniłam się z jego kolegą.

- A któż to taki?- zaskoczona spojrzałam na nią podejrzliwie.

- A taki Bartek. Jest aktorem.- machnęła ręką, jakby to nie był nikt ważny.

- Uuu...- zabuczałam, na co się zawstydziła.- Starszy, młodszy?- dopytywałam.

- Starszy.- bąknęła.

- Masz mi to wszystko w końcu opowiedzieć. Nie odpuszczę ci.- zagroziłam jej, wskazując na nią palcem.- Ale teraz muszę się sprężyć. Gutek ma być po mnie dosłownie za dwadzieścia minut, a ja jeszcze muszę włosy zrobić i się pomalować.- załamana spojrzałam na przyjaciółkę.

- Pomogę ci.- zaoferowała i chwyciła za prostownicę. Podczas szykowania włączyłyśmy naszą ulubioną playlistę na Spotify. W okamgnieniu miałam wyprostowane włosy.- Gotowe.- oznajmiła, odkładając prostownicę na półkę.

- Dziękuję!- pisnęłam z radości i wyściskałam ją.

- Udanej zabawy.- dodała, puszczając mi oko i wyszła z pokoju.

Dość głośno puściłam muzykę, więc nic nie słyszałam. W końcu zaczęłam się malować. Wtedy cichaczem wszedł do mnie Gutek. Nie miałam pojęcia, że Jula wpuściła go do mieszkania. Gdy szłam po perfumy na drugą stronę pokoju Gutek podbiegł do mnie i zaczął mnie łaskotać.

- Boże!- wydarłam się i straciłam równowagę.

- Mam cię!- Gutek chwycił mnie w pasie i złapał mocno.

- Chcesz człowieku, żebym zawału dostała?!- mruknęłam z niezadowoleniem i stanęłam na nogi.

- Nie mam takiego zamiaru.- odparł, poprawiając mi fryzurę.

- No nie powiedziałabym.- zaśmiałam się, na co się uśmiechnął. Szybko obleciałam go wzrokiem. Na tę okazję Bielski założył czarny garnitur, białą koszulę i krawat, również czarny. Na stopach miał czarne buty na wysoki połysk.

- Pięknie wyglądasz.- powiedział zapatrzony, z uroczym uśmiechem na twarzy.

- Dziękuję.- burknęłam zawstydzona jego spojrzeniem.- Ty również.

- Dziękuję.- pocałował mnie w usta.- Gotowa?

- Zawsze i wszędzie.- roześmiałam się krótko.

- To lecimy.- chwycił mnie za dłoń i wyszedł wraz ze mną z pokoju.

Pojechaliśmy do teatru. Byłam przekonana, że pojedziemy albo do niego, albo do jakiejś restauracji. Nic nie wspominał o żadnym teatrze. Byłam zaskoczona, ale pozwoliłam mu mnie zaskoczyć. Gutek kazał zająć mi miejsce w pierwszym rzędzie. Trochę stresowałam się napływającymi ludźmi, którzy zaczęli zajmować miejsca. Wysłałam do Bielskiego kilka wiadomości.

Do: Guciu ❤️

Gdzie ty jesteś?

Do: Guciu ❤️

Gutek, tu jest co raz więcej ludzi... 🥺

Po dłuższej chwili raczył mi odpisać.

Od: Guciu ❤️

Dwie minuty, Skarbie... 🤫❤️

To była jedyna odpowiedź z jego strony. Zostałam sama, a jedyne wolne miejsce na sali było obok mnie. Zdenerwowana postanowiłam wyjść, jednak zatrzymała mnie Marta, podchodząca ukradkiem do mnie.

- Hej.- przywitała się.- Wolne?

- Tak, siadaj.- powiedziałam, biorąc głęboki wdech.

- Gutek ma dzisiaj koncert.- dodała, siadając na fotelu.- Już wiele razy miał nam zagrać na komendzie, ale zawsze tłumaczył się, że jest zmęczony.- zaśmiała się, a ja prychnęłam pod nosem.

- Wiem, wspominał mi o tym, że dzisiaj gra.- powiedziałam tak, pomimo, że nie miałam o tym bladego pojęcia.

- Nigdy nie byłam zwolenniczką jazzu. Wolałam muzykę klasyczną.

- Ja tak samo.- roześmiałyśmy się, a po chwili na scenę zaczął wychodzić zespół.

Składał się z samych mężczyzn. Była ich czwórka. Perkusista, gitarzysta, kontrabasista i mój najcudowniejszy saksofonista na czele. Rozpoczął się koncert, a złość, którą w sobie magazynowałam, wyparowała. Z szerokim uśmiechem na twarzy przyglądałam się temu magicznemu wydarzeniu. Przed ostatnią piosenką Gustaw odłożył na chwilę swój saksofon i podszedł do mikrofonu. Nie spuszczał ze mnie swojego wzroku nawet na sekundę.

- Ten utwór, drodzy państwo, chciałbym zadedykować najwspanialszej kobiecie na całym świecie. Kobiecie mojego życia.- dodał, a z publiczności posypały się gromkie brawa. Bielski uśmiechnął się szczerze w moją stronę, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Nawet nie poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy.

Przepięknie zagrali moją ulubioną piosenkę z ich płyty. Cały koncert był wspaniały, jednak dedykacja Gutka zwaliła mnie z nóg. Byłam przeszczęśliwa. Po koncercie zaczekałam chwilę na Gutka, stojąc przy scenie. Po paru minutach wybiegł do mnie z tylnego wyjścia.

- Chodź ze mną.- podbiegł do mnie i chwycił mnie za dłoń. Ja jednak nie dałam mu dokończyć. Wpiłam się w jego usta, co od razu odwzajemnił. Puścił moją dłoń i przeniósł na mój policzek.- Chłopaki chcą cię poznać.- mruknął w moje usta, gładząc mnie jednocześnie po policzku.

- No to chodźmy.- uśmiechnęłam się szczerze, a ukochany objął mnie w pasie. Równym krokiem poszliśmy za scenę, gdzie czekał jego zespół. Gdy tylko nas zobaczyli, zaczęli buczeć, gwizdać i wiwatować. Zawstydzona skryłam się za jego ramieniem.

- Nasz chłopczyk tak szybko rośnie.- wzruszył się aktorsko jeden z nich, na co Gutek roześmiał się w niebogłosy.

- Czy to ta najwspanialsza Amelia?- zapytał najwyższy. On grał na kontrabasie.

- Ona we własnej osobie.- odparł Gutek, a ja pomachałam im z uśmiechem na twarzy.- Amelia, to Paweł, kontrabasista.- przedstawił mi wysokiego i podaliśmy sobie dłonie.- To Krystek, gitarzysta. A tu Arcio, perkusista.- przedstawiał mi ich wszystkich po kolei.

- Artur, Bielski. Artur...- bąknął blondyn, ściskając mi dłoń.

- Arcio też jest spoko.- roześmiałam się i puściłam mu oko.

- A Bielski mówił ci, że "Meliwy" powstało dla ciebie?- zapytał Paweł.

- Meli... co?- zaśmiałam się, a Gutek posłał Pawłowi mordercze spojrzenie.

- "Meliwy". Utwór, który zagraliśmy na końcu.- wtrącił Arcio, a ja nadal nic nie rozumiałam. Chłopak westchnął głośno i kontynuował.- "Meli"- od Mela. "Wy"- od Wyszyńska. Sam wszystko skomponował. Nie pozwolił się nawet wtrącić, gdy coś nam nie pasowało. W końcu wyszło jednak, nie ukrywam, zajebiście. - wyjaśnił, a ja spojrzałam z zaskoczeniem na mojego chłopaka.

- Dziękuję.- szepnęłam i chwyciłam go za dłoń.

- Cała przyjemność po mojej stronie.- odpowiedział i czule pocałował mnie w czoło.

- I ty chcesz mi powiedzieć, że ona zgodziła się na chodzenie dopiero teraz?- roześmiał się Krystian.- Przecież ona widzi w tobie cały świat.- dodał, a ja roześmiałam się pod nosem.

- A myślisz, że on widzi inaczej?- prychnął Paweł. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z chłopakami i zaczęliśmy zbierać się do wyjścia.

- Ja już spadam. Cześć.- powiedział Gutek.

- Bardzo miło było mi was poznać.- uśmiechnęłam się szczerze.

- Nam również!- odpowiedzieli szczęśliwi.

- Dbaj o niego.- wtrącił Arcio.

- Ona o mnie dba lepiej, niż moja własna matka.- roześmiał się mój muzyk, po czym złapał mnie za biodro i wyszliśmy z teatru. Na koniec udało mi się jeszcze pomachać chłopakom. Gutek pędził ze mną do samochodu, jakbyśmy biegli do sklepu, bo rzucili mięso w promocji... Po drodze złapała nas Marta.

- Gdzie idziecie?- zapytała z uśmiechem.

- Do restauracji.- odpowiedział z poważną miną. Marta zrozumiała, o co mu chodzi i się pożegnała.

- O co chodzi?- zapytałam bo Gutek szedł w stronę auta z miną srającego kota na pustyni.

- Nieważne.- mruknął pod nosem.

- Ważne. Nie dyskutuj, tylko mów.- powiedziałam zdenerwowana i zatrzymałam go.

- Każdy wszędzie się wtrąca. Nie można mieć chwili dla siebie.- wywrócił oczami.- Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu. Sam na sam.

- Ojoj. Tylko zapytała...- stwierdziłam, gładząc go po policzku.

- Rozumiem.- bąknął.- Ale ten wieczór chcę spędzić tylko z tobą, rozumiesz?

- Jak najbardziej.- pocałowałam go w policzek.

Pojechaliśmy do restauracji w centrum miasta. Gutek zarezerwował stolik dla dwojga, do którego poprowadził nas kelner. Na środku stołu stał złoty świecznik, przyozdobiony kwiatami. Wszystkie dania były już przygotowane. Przy talerzach stały dwa kieliszki z przygotowanym winem. Gutek odsunął mi krzesło i zaraz usiadł naprzeciw mnie.

- Rozumiem, że to randka.- powiedziałam popijając wino.

- Oczywiście.- zaśmiał się cicho i ujął moją rękę.

- Jak ja się później do domu dostanę?- prychnęłam, patrząc mu nieśmiało w oczy.

- Dzisiaj nie wracasz do domu. Jula już wie.- odparł, posyłając mi delikatny uśmiech.

- Jesteś niemożliwy...- roześmiałam się, na co on mocniej złapał moją dłoń.

Podczas kolacji rozmawialiśmy o wszystkim. Dowiedziałam się, jak powstał jego zespół oraz jak tworzył "moją" piosenkę. Okazało się, że zaczął ją pisać już pierwszego dnia mojej pracy. Każdego dnia poprawiał ją, aby była perfekcyjna.

- Chciałem, żeby była taka jak ty. Idealna.- przyznał, uśmiechając się niewinnie.- Mam coś dla ciebie.- na chwilę zabrał swoją dłoń. Odszedł od stolika i udał się do szatni. Po chwili wrócił, a w dłoni trzymał jakiś kwadracik.- To dla ciebie. Pierwszy egzemplarz. Z autografami.

Przejęłam od niego płytę. Nie sądziłam, że będzie o tym pamiętał. Otworzyłam kartonik i ukazały mi się podpisy jego kolegów.

Dla Muzy Bielskiego! Paweł

Wiedz, że chłop przez Ciebie oszalał! Krystian

Jeżeli dasz mu kosza, będziesz miała go na sumieniu, kochana... Artur

- A gdzie jest twój podpis?- spojrzałam na niego ukradkiem.

- A chciałabyś, żebym ci się podpisał?- zapytał nieśmiało.

- No pewnie!- uradowana podałam mu płytę.

Jako że Bielski zawsze jest przygotowany, nie zabrakło mu dzisiaj markera. Od razu wziął się za dedykację i podpis.

- Proszę.- uśmiechnięty oddał mi ją, a ja od razu spojrzałam na to, co mi napisał.

Dla mojej Muzy, mojej Księżniczki, całego mojego Świata! Gustaw <3

Łzy wzruszenia natychmiast napłynęły mi do oczu. Najpiękniejszym uczuciem na świecie jest poczucie, że jest się dla kogoś kimś. Że jest się jego całym Światem...

- Dziękuję...- szepnęłam wzruszona, ocierając ukradkiem łzę z policzka.

- To ja dziękuję, księżniczko...- uśmiechnął się niewinnie i chwycił mnie za dłoń. Po chwili zaczął składać na niej delikatne pocałunki.

Potrzebowałam chwili na ochłonięcie. Na szczęście Gustaw jest najbardziej wyrozumiałym człowiekiem, jakiego znam, zaraz po mojej Babci. Nie pospieszał mnie. Nie krępowała go cisza, której nie chciałam przerywać. Dopiero po dłuższej chwili kontynuowaliśmy rozmowę. Było bardzo, bardzo romantycznie. Później Gutek zabrał mnie do swojego mieszkania.

- W końcu u ciebie zamieszkam.- zaśmiałam się podczas gdy wchodziliśmy po schodach na jego piętro.

- Proszę bardzo. Poradzimy sobie.- uśmiechnął się szczerze.

- Zastanowię się nad pańską propozycją.- odpowiedziałam cicho.

- Liczę na odpowiedź pozytywną.- dodał i objął mnie ramieniem w pasie.

- Oj to jeszcze za szybko.- przyznałam, patrząc w podłogę.

- Nie przesadzaj.- zaśmiał się cicho.

- Nie przesadzam.- bąknęłam.

- A kiedy chciałabyś zamieszkać razem?- zapytał.

- Nie mówmy o tym teraz, proszę.- westchnęłam.

- Dobrze, ale jeszcze do tego wrócimy.- roześmiał się, a ja wywróciłam oczami.

- Przestań, proszę.

- Dobrze, wybacz.- chrząknął nerwowo, a ja aby przywrócić wcześniejszy nastój wpiłam się w jego usta.

- Nie szkodzi. Ale daj mi czas, dobrze? Uważam, że nie ma się gdzie spieszyć.

- Oczywiście.- odparł uśmiechnięty.

Weszliśmy do środka. Na podłodze były rozsypane płatki róż, które prowadziły do sypialni.

- Zwariowałeś.- powiedziałam uśmiechnięta patrząc na to wszystko.

- Być może.- mruknął z uśmieszkiem.

- Jest pięknie!- pocałowałam go przeciągle w usta.

- Tak miało być.- odparł zadowolony.

- Kiedy ty to zdążyłeś zrobić?

- Specjalnie dałem ci godzinę na ogarnięcie, bo wiem, że nie ma szans, żebyś w tak krótkim czasie się naszykowała.- odpowiedział, zdejmując ze mnie płaszcz.

Powiesił go do szafy i szybko zdjął również swój. Gutek zaprowadził mnie do sypialni. Tam czekało wino i świece, które szybko zapalił. Wówczas w pokoju zrobiło się bardzo romantycznie.

- Za nasz związek.- wzniosłam toast.

- Za nasz związek.- powtórzył z uśmiechem.

- Co teraz?- zapytałam, uśmiechając się zalotnie. Odłożyłam swój kieliszek na komodę i zdjęłam z siebie marynarkę. Podszedł do mnie Gutek, który przytulił mnie od tyłu. Delikatnie gładził mnie po brzuchu i całował w policzek.

- A co byś chciała, księżniczko?- mruknął między pocałunkami.

- A nie wiem, nie wiem.- uśmiechnęłam się delikatnie i obróciłam się do niego przodem. Powoli zaczęłam luzować jego krawat, a on wyciągał bluzkę, którą miałam włożoną w spodnie.- Możemy poczytać gazety.- zaproponowałam odpinając guziki jego koszuli, na co odpowiedział mi śmiechem.

- Chcesz rozwiązywać krzyżówki?- zapytał, pomrukując pod nosem.

- Wolałabym się pouczyć...- odparłam, kiedy on zdejmował mi bluzkę.

- A czego chciałabyś się pouczyć?- spojrzał na mnie, pytająco unosząc brew.

Ja nie odpowiadając już, zdjęłam jego koszulę i wpiłam się w jego usta. Gutek wziął mnie na ręce i położył się na łóżku. Nie odrywając ode mnie swoich ust rozbierał mnie dalej. Przewrócił mnie na plecy, zawisnął nade mną i zakrył nas szczelnie kołdrą, by nasze namiętności nigdzie nam nie uciekały.

- Dzień dobry, królewno.- mruknął zaspany, całując mnie w usta.

- Dzień dobry.- jęknęłam, tuląc go mocniej.- Która godzina?

- 5:14.- odpowiedział.

- Co robimy?- zapytałam, obdarowując go pocałunkami.

- Nic.- zaśmiał się cicho.

- To się nazywa plan.- przyznałam z podziwem.

- Wiem.- roześmiał się i wpił się w moje usta.

Leżeliśmy tak do 6. Później Gutek zabrał mnie ze sobą do kuchni, gdzie zjedliśmy śniadanie. O dziwo całe mieszkanie było posprzątane. Nie wiem jak on to zrobił. Albo jest czarodziejem, albo ma moc zatrzymywania czasu...

W pracy nie działo się nic. Marta przyniosła nam ciasto ze śliwkami, które pożarliśmy w ułamku sekundy. Cały dzień przesiedzieliśmy w biurze, uzupełniając jakieś niepełne raporty. Dzisiaj byłam jedynie z Gutkiem na krótkim spacerze po parku, ponieważ jutro czeka nas trudny dzień...

~~~

Z samego rana poszłam wziąć odprężający prysznic. Myśl o tym, że znowu będę musiała zobaczyć Izę i znów będę musiała oglądać to zdarzenie z toalety barowej przyprawia mnie o mdłości...

Po porannej rutynie w łazience poszłam do kuchni, aby przygotować sobie herbatę ziołową. Mama zawsze przygotowywała mi melisę z sokiem malinowym, gdy wiedziała, że czeka mnie jakaś stresująca sytuacja. Z przygotowaną herbatą zasiadłam na kanapie i odpaliłam telefon. Czekały tam na mnie wiadomości od ukochanego.

Od: Guciu ❤️

Dzień dobry, Słoneczko ❤️

Od: Guciu ❤️

Przyjadę dzisiaj po was przed rozprawą. Będę około 8:40 😘

Do: Guciu ❤️

Hej, Kochanie! ❤️❤️

Do: Guciu ❤️

Będę na Ciebie czekać 🤭🥰

Próbując się uspokoić, wypiłam cały kubek herbaty. Do kuchni przyszła Julia. Włączyła ekspres do kawy i ustawiła program, który przygotował jej ulubioną, czarną kawę. W tym samym czasie wyjęła jogurt z lodówki, który zaczęła pałaszować.

- Ty coś jadłaś?- zapytała troskliwie.

- Nie.- bąknęłam, odkładając kubek na stolik kawowy.- Nic mi przez gardło nie przejdzie.- westchnęłam i opadłam na poduszki.

- Boisz się?

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo. Przeraża mnie sama myśl, że ona może nie zostać ukarana. Przecież ona mogła go w tym sraczu zabić!- krzyknęłam, a łzy na samo wspomnienie napłynęły mi do oczu.

- Masz nagranie, wyniki obdukcji i opinię lekarza. Na strzykawce są jej odciski. Ona się z tego nie wywinie nawet, jakby pakt z samym diabłem podpisała.

- A myślisz, że ona już go nie podpisała?- prychnęłam z ironią, a blondynka roześmiała się pod nosem.- A właśnie! Gutek przyjedzie po nas. Będzie za dwadzieścia dziewiąta.- oznajmiłam, posyłając jej uśmiech.

Zabrałam kubek ze stolika i poszłam do kuchni, by schować go do zmywarki. Następnie ruszyłam do mojego pokoju, aby przyszykować się na rozprawę. Postanowiłam założyć biały, dopasowany golf, złoty łańcuszek, na golf nałożyłam czarną marynarkę. Ubrałam również czarne cygaretki i białe sneakersy. Włosy upięłam w wysokiego koka.

- Gotowa?- spytała Jula wchodząc do pokoju.

- Kończę malować usta, biorę torebkę i jedziemy.- mruknęłam w pełnym skupieniu, by nie wyjechać czerwoną pomadką poza obrys moich ust.

- Nie jedziesz przecież na randkę z Bielskim.- westchnęła, siadając na moim łóżku.

- Mówi ta, co odwaliła się, jak żaba na otwarcie bagna.- zlustrowałam ją, patrząc na jej odbicie w lustrze. Julia założyła czarne jeansy, białą koszulę i dzianinową, beżową kamizelkę.

Obydwie zaśmiałyśmy się na moje porównanie, co zdecydowanie poprawiło nasze nastroje przed rozprawą. Po chwili byłam gotowa. Wyszłyśmy z bloku, a przed samymi drzwiami stał czarny samochód, którego szyba na nasze przyjście zaczęła opadać.

- Myślałem, że tu zakwitnę.- bąknął Bielski, spuszczając okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa. Spojrzał na mnie znacząco, a ja posłałam mu przepraszający uśmiech.

- Nie do mnie pretensje.- parsknęła Julia, siadając na siedzeniu za pasażerem.

Ja w tym czasie zajęłam miejsce obok Gutka. Obleciałam go wzrokiem, a było warto. Dzisiaj założył granatowy garnitur w kratę i kremowy golf. Powiedzieć, że wyglądał bosko, to jak nie powiedzieć nic. Okulary przeciwsłoneczne na nosie idealnie się komponowały z całością.

- Domyślam się.- pokręcił głową z dezaprobatą.- Dla Izy się tak wystroiłaś?- spytał unosząc brew.

- Nie zapędzaj się, kochaniutki.- burknęłam zła i zapięłam pasy. On za to pocałował mnie krótko w policzek i z uśmiechem na twarzy szepnął mi na ucho.

- Wyglądasz przepięknie...

Po czułościach Gustaw odpalił auto i pojechał w kierunku sądu. Na miejscu byliśmy po kolejnych dwudziestu minutach. Na korytarzu spotkaliśmy Martę, Piotra i Lucynę. Koło nogi Piotra grzecznie siedział jego psi kompan. Wszyscy świadkowie zostali zwolnieni na kilka godzin, ze względu na rozprawę.

- Hej!- przywitali się, widząc nas w korytarzu.

- Cześć!- powiedzieliśmy razem.

- Co ty taka zdenerwowana? Przecież dzisiaj dzień, na który czekałaś.- zapytała Lucyna, a ja głośno westchnęłam. Gutek widząc, że coś jest nie tak, chwycił mnie za dłoń. Cała trzęsłam się ze stresu.- Od początku mi ta Izka nie pasowała. Taka butna, zbyt pewna siebie.

- Przecież masz dowody.- wtrącił Piotr.

- Niepodważalne!- dodała Julia, a ja jęknęłam z dezaprobatą.

- Wiem! Jednak boję się, że nie wygram.- westchnęłam załamana.

- Czemu niby? Bo może mieć najlepszego adwokata?- zaśmiał się cicho Gutek, a ja trąciłam go w ramię.

- Na przykład.- mruknęłam, a on złożył czuły pocałunek na moim czole.

- Pamiętaj, że kłamstwo ma krótkie nogi.- pocieszała mnie Marta.

- Mam nadzieję, że tu się to sprawdzi.- westchnęłam, gdy nagle rozległ się komunikat z głośnika.

"Rozprawa w sprawie Izabeli Bach i Gustawa Bielskiego rozpocznie się w sali 216. Zainteresowanych proszę o wejście do sali, a świadków o zaczekanie na korytarzu sądowym."

Publiczność zaczęła wchodzić na salę. Zniecierpliwiona oczekiwałam prokuratora. Ten jednak się nie pojawiał. Gutek uznał, że nie wejdzie do sali, aż nie zjawi się prokurator. Przed wejściem minęła nas Iza, która szła ze swoją prawniczką.

- Cześć, mój robaczku.- uśmiechnęła się szyderczo w stronę Gutka i weszła do środka.

- Ona nie powinna być doprowadzona z aresztu?- zapytałam zaskoczona, wybałuszając oczy. Odwróciłam się do Górskiego, który rozłożył ramiona.

- Dzisiaj rano komendant poinformował mnie, że będzie odpowiadać z wolnej stopy.

- Pierdoły! Ona prawie go zabiła! Rozumiesz, że dawka była śmiertelna?!- krzyknęłam, a łzy spływały po moich policzkach.- A ona ma odpowiadać z wolnej stopy...- powtarzałam i nadal nie dowierzałam w to, co usłyszałam.- Ona go rozebrała, obleśnie go obłapiała, omal go zabiła...

- I nie pozwolimy, żeby uszło jej to na sucho.- usłyszeliśmy męski głos z oddali. Był to prokurator Ewaryst Łokietek, który prowadził tę sprawę. Szedł do nas pospiesznie, poprawiając w drodze togę.- Witam.- przywitał się z nami, podając całemu zespołowi dłoń.- Amelio, zapraszam ze mną.- dodał i udał się na salę rozpraw.

- Damy radę, skarbie.- powiedział Gutek i ujął moje policzki. Złożył gorący pocałunek na moich ustach, po czym dodał.- Dasz czadu.- mówiąc to, delikatnie klepnął mnie w pośladek. Spojrzałam na niego groźnie, na co posłał mi buziaka.

Nie ukrywam, że gdyby nie on, na pewno poddałabym się bez walki. Zajęłam swoje miejsce jako oskarżyciel posiłkowy, a Gustaw usiadł na ławce przed publiką. Na salę weszła sędzia, a my powstaliśmy. Sędzia rozpoczęła rozprawę.

- Otwieram rozprawę przed sądem rejonowym w Łodzi. Będzie rozpoznana sprawa podkomisarz Izabeli Bach. Stawiła się oskarżona wraz ze swoim obrońcą.

- Adwokat Wioleta Spychała, obrońca z wyboru.- odezwała się czarnowłosa kobieta, podnosząc się z miejsca.

- Jako oskarżyciel publiczny stawił się prokurator prokuratury rejonowej w Łodzi.

- Ewaryst Łokietek. Prokuratura rejonowa.

- Dziękuję bardzo. Stawiła się również oskarżycielka posiłkowa.

- Sierżant sztabowy Amelia Wyszyńska.- wstałam i podałam swoje dane osobowe. Serce biło mi jak oszalałe, ale wiedziałam, że muszę stawić czoła temu koszmarowi. Dla dobra Gutka.

- Oraz pokrzywdzony, młodszy aspirant Gustaw Bielski.

- Tak, wysoki sądzie.- odparł Bielski, podnosząc się na chwilę z miejsca.

- Dziękuję. Otwieram przewód sądowy. Oddaję głos panu prokuratorowi.

- Dziękuję, wysoki sądzie.- odchrząknął Łokietek, chwytając za teczkę z aktami, po czym wstał i zaczął czytać akt oskarżenia.- Oskarżam podkomisarz Izabelę Bach o to, że dnia 19 września bieżącego roku w Łodzi po pierwsze, podała pokrzywdzonemu kwas 4-hydroksybutanowy, potocznie zwany pigułką gwałtu, w dawce zagrażającej jego życiu...- czytał dalej.-Za popełnione przestępstwo oskarżonej grozi kara 15 lat pozbawienia wolności oraz dożywotni zakaz pełnienia służby w policji. Dziękuję.

- Proszę, niech oskarżona wstanie.- powiedziała.- Czy przyznaje się pani do zarzucanych czynów?

- Absolutnie nie! To chora imaginacja tej małej, podłej zołzy.- odparła rozzłoszczona.

- W takim razie proszę nam opowiedzieć o przebiegu zdarzeń z dnia 19 września.

Rozpoczęło się przesłuchanie Izy. Według niej to ja jestem wszystkiemu winna. To ja im przerwałam początek namiętnego stosunku. To przeze mnie Bielski stracił przytomność. W ogóle to ja podałam mu pigułę w zastrzyku, ja go rozebrałam i lizałam po policzku.

- Izka, skończ pleść te bzdury!- zdenerwowany wstał i zwrócił się do Izy.- W życiu nie przespałbym się z tobą. Nie wiem, ile razy mam ci to powtarzać, ale nie podobasz mi się!

- Panie aspirancie, nie udzieliłam panu głosu.- napomknęła sędzia.

- Proszę wybaczyć, ale słysząc te bzdury powoli wychodzę z siebie. Bardzo przepraszam.- mruknął ze skruchą i zajął miejsce. Spojrzałam na niego i ukradkiem posłałam mu uśmiech. Dłonią pokazałam mu pendrive, który jest moim małym asem w rękawie.

- Czy są pytania do oskarżonej?

- Ja mam jedno.- powiedział prokurator, a sędzia skinęła głową.- Czy mogłaby się pani pochwalić ile pani wypiła tamtej nocy? Ile promili miała pani w wydychanym powietrzu?- zapytał prokurator, a ja widziałam wzburzenie w oczach adwokat.

- Wysoki sądzie, proszę o uchylenie tego pytania.

- Nie ma takiej potrzeby.- odparła.- Niech nam pani powie, ile pani wypiła?

- Nie pamiętam, ale dużo.- przyznała.

- A w wydychanym powietrzu po zatrzymaniu miała pani przeszło półtora promila alkoholu.- dodał Łokietek.

- Czy to wszystko, panie prokuratorze?- zapytała sędzia, a prokurator odpowiedział skinieniem głowy.- Pani mecenas?

- Ja nie mam pytań.- burknęła, zapisując coś w notesie.

- W takim razie zapraszam oskarżycielkę posiłkową o podejście do barierki.- oznajmiła, a ja na wezwanie udałam się do barierki.- Proszę się przedstawić. Imię, nazwisko. Wiek. Stan cywilny. Praca. Miejsce zamieszkania.

- Sierżant sztabowy Amelia Wyszyńska. Mam 26 lat. Jestem w związku z obecnym tu młodszym aspirantem Gustawem Bielskim.

- Jesteście parą?!- wrzasnęła Bach, a ja jedynie westchnęłam.

- Pani oskarżona, to nie jest czas na zadawanie pytań świadkom.- upomniała sędzia.- Pracuje pani jako policjantka wydziału zabójstw w komendzie wojewódzkiej policji. Mieszka pani w Łodzi.

- Zgadza się.

- Czy jest pani spokrewniona lub spowinowacona z oskarżoną?

- Nie. Znamy się z pracy. Czasem Iza pracowała z nami, gdy śledztwo tego wymagało.

- Rozumiem. Jest pani głównym świadkiem tego wydarzenia. Proszę opowiedzieć, jak to wyglądało.

- Było to tak, że po pracy w czwartek pojechaliśmy do baru świętować zaręczyny znajomych z pracy...- opowiadałam prawdziwy przebieg zdarzeń.- Weszłam do toalety i znalazłam tam Izę, która obłapiała Bielskiego. Obok niej leżała pusta strzykawka.

- Mówi pani o tej strzykawce?- zapytała, unosząc woreczek strunowy wraz ze strzykawką w środku.

- Zgadza się.

- Ale ty nie masz dowodów na to, że to byłam ja!- krzyknęła Iza.

- Proszę oskarżonej.- wtrącił się Łokietek.- Na strzykawce zabezpieczono pani odciski palców oraz ślady krwi należące do pokrzywdzonego.

- Ale ona miała założone rękawiczki! Nic na mnie nie masz.- powiedziała zwycięsko.

- Ja nie mam?- prychnęłam, a w tym momencie prokurator wstał.

- Prosiłbym w tej chwili, wysoki sądzie, o odtworzenie nagrania z monitoringu w barze, oznaczonego w materiale dowodowym numerem 4.

Były to nagrania z lokalu, w tym nagranie z kamery, która idealnie udokumentowała wydarzenia z toalety. Na filmie było widać wszystko. To, jak Iza zaciąga Bielskiego do toalety, jak pokazuje mu zatrzaśnięte drzwi. Kamery uchwyciły moment, w którym Bach bierze zamach i wbija Bielskiemu igłę w ramię. Po chwili on traci przytomność, a Izabela zabiera się za obłapianie i obcałowywanie go.

- Matko.- szepnął Gutek zakrywając twarz dłońmi.

- Nie mam pytań do świadka.- westchnęła kobieta.- Panie prokuratorze?- zapytał sędzia.

- Ja już do nikogo nie mam pytań.- odparł ze spokojem.

- Pani mecenas?

- Nie mam pytań.- powiedziała pani mecenas, kręcąc głową z załamania.

- Może pani usiąść.- powiedział sędzia, a ja wróciłam na swoje poprzednie miejsce.

Reszta rozprawy to już były czyste formalności. Obyło się bez przesłuchania pozostałych świadków zdarzenia. Wyrokiem sądu Iza została skazana na 15 lat pozbawienia wolości oraz dożywotni zakaz pełnienia służby. Działała z premedytacją, wszystko miała zaplanowane, co sędzia uwzględniła podczas wydawania wyroku skazującego. Pełna euforii, po zakończonej rozprawie, podziękowałam prokuratorowi i wyleciałam z sali, żeby móc w końcu wpaść w ramiona ukochanego.

- Udało się!- krzyknęłam, skacząc mu na ręce. Bielski objął mnie szczelnie i złączył nas w czułym pocałunku.

- Mówiłem, że się uda.- skwitował, tuląc mnie mocno.

- Gratulacje!- powiedział jednogłośnie cały nasz zespół.

- Nagranie zrobiło robotę.- powiedział prokurator, podchodząc do nas.- Sędzia nie widziała potrzeby dalszego przesłuchiwania świadków.

- I dobrze, bo od nas wszystkich usłyszałaby to samo.- prychnął Górski.

Postanowiliśmy wszyscy wybrać się na kawę. W kilka samochodów ruszyliśmy na Piotrkowską, gdzie zajechaliśmy do jednej z najbardziej polecanych kawiarni w mieście. Zajęliśmy miejsce przy największym stoliku i zamówiliśmy wszyscy nasze napoje oraz desery. Ja wraz z Gutkiem wzięliśmy latte z karmelem oraz sernik. Oczywiście bez rodzynek.

- Czemu wcześniej nie pokazałaś mi tego nagrania?- zapytał Gutek, wykorzystując moment, w którym wszyscy byli zajęci rozmową.

- Bo nie dość, że dla ciebie byłoby to ciężkie, to i dla mnie, ponieważ jeszcze raz widziałabym co ona z tobą robiła.- przyznałam, chwytając jego dłoń.- Mam nadzieję, że się nie złościsz?

- Nie! W życiu.- roześmiał się i pocałował mnie w usta, na co odpowiedziałam mu uśmiechem.

- A tak w ogóle, to wpadniesz do mnie po pracy? Trzeba świętować.- zaśmiałam się cicho.

- Właśnie miałem zaproponować ci wspólny wieczór. A ty jak zawsze czytasz mi w myślach, królewno.- uśmiechnął się zalotnie.- Pewnie, że wpadnę.- parsknął, a ja ucałowałam go krótko w usta.

Po kawie musieliśmy wrócić na komisariat, gdzie przesiedzieliśmy kolejne dłużące się godziny. W biurze każdy szeptał na temat rozprawy i wyroku, jaki na niej zapadł. My jednak się tym nie przejęliśmy. Skupiliśmy się na uzupełnianiu niepełnych albo poprawianiu źle uzupełnionych raportów. Po pracy Julia przekazała mi, że nie będzie jej na noc w domu. Gutek słysząc te słowa przywdział szczery uśmiech na twarzy i porwał mnie do swojego samochodu.

- Panie Bielski, ja mam swój środek transportu, który czeka zaraz obok.- bąknęłam, podczas gdy on sadzał mnie na fotelu.- Julka mogłaby podwieźć mnie do domu.

- Nie słuchałaś jej? Mówiła, że od razu jedzie do koleżanki.- wyjaśnił. Aby mnie lepiej widzieć, oparł rękę o samochód. Wyglądał niezwykle korzystnie w tej pozycji. ZBYT korzystnie.

- Może słuchałam... A może byłam za bardzo zajęta podziwianiem mojego mężczyzny?- uśmiechnęłam się delikatnie.

- Absolutnie cię wielbię.- szepnął mi na ucho, po czym złożył gorący pocałunek na moich ustach.

Dojechaliśmy do mojego mieszkania, po drodze zajeżdżając po drobne zakupy. Kupiliśmy przekąski oraz słodycze, abyśmy mieli co jeść przy oglądaniu filmów. W mieszkaniu poszliśmy najpierw rozpakować zakupy. Wszystkie smakołyki ułożyliśmy na stoliku kawowym w salonie. Po całym dniu padałam z nóg. Ledwo dotarłam do sypialni, gdzie powoli rozbierałam się do kąpieli.

- Chodź, pomogę ci.- szepnął zza moich pleców, gdy zobaczył jak mozolę się z rozpięciem łańcuszka.- Moja bohaterka...- mruknął, muskając mnie ustami po żuchwie.

- Czemu bohaterka?- prychnęłam.

- Bo dzięki tobie wiem, że ta stara prukwa nie będzie mnie nękać na komisariacie przez kolejne dłuuugie lata.- odparł z uśmiechem, odkładając łańcuszek na komodę.

- A ja wiem, że ona już nigdy cię nie skrzywdzi.- westchnęłam ze spokojem, a Gucio objął mnie szczelnie w pasie.

- Moja królewna.- mówił zauroczony i zaczął delikatnie gładzić mnie po brzuchu.

- Mój rycerz. Książe z bajki.- zaśmiałam się, gdy mnie połaskotał.

Kolejne dwa tygodnie mijały normalnie. Sprawy były na tyle proste, że rozwiązywaliśmy je w mgnieniu oka. Wszystko było normalnie aż do dnia moich urodzin...

///\\\///\\\///\\\

Witajcie!

Nie będę się zbytnio rozpisywać- dobrego dnia!

Bielska 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro