Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

꒰ once ꒱

OPIS SYTUACJI: Państwo Soler w piękny słoneczny dzień postanowili wybrać się na plażę. Psiaka Camilo zostawili pod opieką miłej sąsiadki z domu obok, więc zabierając potrzebne rzeczy podjechali na dużą i cudowną plażę, która była dziwnie pusta w tej części.

Callie: Tylko my jesteśmy? Jakim cudem? Przecież jest śliczna pogoda i aż się chce wyjść na plażę! *poprawia swoje długie włosy i zsuwa wygodnie okulary przeciwsłoneczne na nos*

Álvaro: Też to dziwne... *lekko się uśmiecha, rozkładając swój ręcznik na piasku*

Callie: Tylko nie mów, że Ty coś w tym działałeś... *odstawia torbę na ziemię, po czym zakłada ręce na piersi*

Álvaro: A jakieś "dziękuję" będzie? *chichocze*

Callie: ALVI! *wybucha śmiechem* DZIĘKUJĘ! *przytula go*

Álvaro: No może być *uśmiecha się*

Callie: Ale tak sobie myślę... *ściąga z siebie koszulkę i spodnie, bo ma już na sobie założony strój* Chciałabym tutaj kiedyś nagrać teledysk to mojej lub naszej piosenki...

Álvaro: Wiesz, że pomyślałem o tym samym?

Callie: Uno momento, cariño... (Jedna chwila, kochanie) Czy ty chcesz mi powiedzieć, że "wynająłeś" tą część plaży po to, byśmy mogli nagrać teledysk? Przecież piosenki jeszcze nie mamy!

Álvaro: Ale czemu by nie pomyśleć już o tym... Zresztą zapewne zgadzamy się co do każdego szczegółu, że będzie to piosenka z totalnym vibem letnim.

Callie: Pfff! To oczywista oczywistość! Ja ci nawet mówiłam o tym, byś taką nagrał! Albo by piosenka idealnie wpasowywała się w klimaty poranku... Tak jak przykładowo piosenka Shawna Mendesa Where Were You In The Morning. Ona na maxa daje mi vibe poranku *siada na kocu, smarując kremem ręce i nogi*

Álvaro: A skąd to taka wiedza?

Callie: Po prostu słucham też innych wykonawców, ale spokojnie. Ty zawsze będziesz moim ulubieńcem *puszcza mu oczko*

Álvaro: No ja mam nadzieję *śmieje się* Pomóc? *zerka na nią*

Callie: Jak byś mógł... Będę wdzięczna *podaje mu krem*

Álvaro: Oj tam... Już bez przesady *rozsmaruje jej plecy, przy tym często i specjalnie sunąc dłońmi do jej pośladków*

Callie: Ty tylko na to czekałeś, spryciarzu *chichocze, ale za chwilę cicho jęczy, gdy ten składa mokry pocałunek na jej szyi*

Álvaro: Cóż mam poradzić, że jestem facetem... *chichocze* Gotowe.

Callie: Gracias, quapo (Dziękuję, przystojniaku) *uśmiecha się łobuzersko*

Álvaro: Por favor, hermosa (Proszę, piękna) *przymruża oczy i kładzie się na boku twarzą do niej, przyglądając się jej uważnie*

Callie: Czuję się obserwowana... *mówi ledwo słyszalnie*

Álvaro: Tak? Oj to tak być nie może... Trzeba to jak najprędzej zgłosić na policję *wybucha głośnym śmiechem, a jego "grzywka" opada mu nieco na oczy, przez co robi się jeszcze bardziej uroczy i do schrupania*

Callie: Dobry Boże, nie kuś, nie kuś... *mówi pod nosem, próbując się nie uśmiechnąć, lecz niestety się jej to nie udaje*

Álvaro: Ale że ja?

Callie: TAK, DOBRY BOŻE!

Álvaro: Wystarczy Alvi albo skarbie, naprawdę *śmieje się, podnosząc się do siadu* Może starczy tego wylegiwania?

Callie: A co proponujesz?

Álvaro: *wyjmuje z torby dość spory głośnik, który zaraz włącza i puszcza playlistę idealnego aktualnego vibe'u, a zaraz po tym wyjmuje starszą, w stylu vintage kamerę* Proponuję bitwę na wodę, ale trzeba to uwiecznić *chwyta ją za rękę i ciągnie w stronę morza*

*skip time*

Callie: *wychodzi z wody po zaciętej walce* Ty mnie kiedyś wykończysz! *wykrzykuje, śmiejąc się i przecierając dłonią swoją ciało z większych kropel wody*

Álvaro: Przyznaj, że to było nie-samowite! *dogania ją, ochlapując ją po nogach*

Callie: ÁLVARITO! *odwraca się i kopie wodę w jego stronę* Ładnie to tak?

Álvaro: Przecież nic nie zrobiłem... *robi oczka niewiniątka, uśmiechając się słodko*

Callie: Ja z tobą kiedyś nie wytrzymam, przysięgam *wybucha śmiechem i kieruje się do ich ręczników*

Álvaro: A panna gdzie się wybiera?

Callie: Lekko się wytrzeć, a cóż innego *spogląda na niego podejrzliwie* Co tam znowu panie Soler wymyśliłeś?

Álvaro: Wyschniesz na pokładzie, więc zabieraj rzeczy i idziemy.

Callie: Jakim pokładzie? Boże święty! *pakuje koc do torby i wsuwa japonki na stopy*

Álvaro: Mówiłem, że Alvi wystarczy! *poprawia ją i prowadzi do nabrzeża motorówek i jachtów*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro