Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16


Yoongi z niesmakiem przyglądał się dyskutującej, parę stolików dalej, parze. Nie wiedział czy nie lepiej byłoby, gdyby ulotnił się już z kawiarni. 

Nie myślał o tym wcześniej, ani nie przypuszczał, że taki młody prokurator może mieć już drugą połówkę. Min miał ochotę walnąć się w czoło, przecież zwykły uśmiech od Junga nie mógł wskazywać jego orientacji. Większość osób z szanowanych rodzin, zawierało małżeństwa z rozumu, a nie miłości. Patolog mógł się założyć, że z takiej wywodził się Hoseok. Coś było w jego zachowaniu, co na to wskazywało. 

Szatyn wziął łyka swojej kawy, która nagle przestała mu smakować. Czego on się spodziewał? Życie to nie była bajka Disneya. Szczególnie jako patolog powinien o tym wiedzieć. Codziennie widywał trupy, ludzi, którzy zostali zamordowani, otruci lub ulegli wypadkowi. Od czasu rozpoczęcia tej pracy, przez jego ręce przewinęło się tysiące ciał. Potem dowiadywał się dlaczego umierali i nie napawało to nadzieją. 

A teraz musiał jeszcze patrzeć na gruchającą parę. Yoongi westchnął ciężko. Życie jak zwykle go nie rozpieszczało. Gdyby tylko mógł, już dawno wypiłby duszkiem swój napój i ulotnił się stąd, jednak był on jeszcze za gorący. Im dłużej Min patrzył na ciemnowłosą kobietę, zaczepiającą ze śmiechem Hoseoka, tym bardziej był przekonany, że dobrze razem wyglądają. Oboje piękni, eleganccy i z wyraźną aurą władzy. 

Mężczyzna wyciągnął telefon i zaczął bezmyślnie przeglądać tablice na facebooku. Jego wzrok ciągle jednak uciekało na siedzącą parę. Z zamyślenia wyrwała go wiadomość. Otworzył ją z zaskoczeniem, bo z niewieloma osobami czatował.

Podniósł głowę i napotkał rozbawione spojrzenie prokuratora. Jęknął w duchu. Nie wiedział skąd Hoseok ma jego numer, ale to nie to było najgorsze. Wyższy widział, że się na niego gapił. Jakby tego było mało, poprosił, aby się do nich przysiadł. 

Yoongi skupił się na swojej kawie, zupełnie ignorując zaproszenie Junga. Może pomyśli, iż się pomylił i go zignoruje? Serce Mina biło niespokojnie w klatce piersiowej, a jego właściciel miał ochotę je sobie wyrwać. Zdradliwy organ, pomyślał.

Drgnął nerwowo, kiedy nad sobą usłyszał czyiś chichot. Do jego stolika dosiadła się najmniej pożądana teraz osoba. Jung ze swoim markowym, uroczym uśmiechem patrzył na niego. Bawiło go zainteresowanie Mina, który miał ochotę zapaść się pod ziemię. 

- Dopamina- szepnął cicho szatyn, tak, że Hoseok ledwo go usłyszał. 

- Słucham?- zapytał czarnowłosy, zdezorientowany. Patolog jedynie pokręcił głową na to, nie chcąc się powtarzać. Był wściekły na siebie samego, że władzę nad jego ciałem przejmuje substancja chemiczna.- Czemu nie podszedłeś do nas? 

- Skąd masz mój numer? 

Przy stoliku zapadła cisza. Mężczyźni patrzyli na siebie, rywalizując na spojrzenia. Nawet typowy jungowy uśmieszek zszedł mu z twarzy. Prokurator najwidoczniej miał bardzo wojowniczą naturę. Ich pojedynek przerwała kobieta, która wcześniej siedziała z brunetem. 

Hoseok spojrzał na nią rozdrażniony.

- Joy! Mówiłem ci, że zaraz przyjdę!

Dziewczyna uśmiechnęła się i przysunęła krzesełko, stojące obok. Oparła łokcie na blacie i spojrzała na Junga uroczo. Yoongi skrzywił się delikatnie, bo teraz musiał oglądać to przedstawienie z bliska.

- Oppa, nie mogę tak długo czekać. Wiesz przecież jaka jestem zajęta- powiedziała słodko, po chwili jednak spoważniała i posłała mu mordercze spojrzenie.-... w przeciwieństwie do ciebie, ćwoku. Może byś mnie przedstawił swojemu koledze? Jesteś taki stary, a ciągle trzeba cię wychowywać.

- Prokurator Jung Sooyoung- prychnął Hoseok, a Min pogrążył się w rozpaczy. Obiekt jego westchnień miał żonę. To tłumaczyłoby, dlaczego byli tak ze sobą zżyci i mieli to samo nazwisko. Skończy jak Seokjin, użalając się nad sobą.- Moja siostra i ja pracujemy razem nad sprawą Pożeracza.

Yoongi zamarł, wyrwany ze swoich depresyjnych myśli. Przez chwilę, próbował zrozumieć co właśnie usłyszał. W końcu mu się to udało.

- Pracujecie razem nad tą sprawą?- wydukał, starając się utrzymać maskę obojętności na twarzy. 

- Czy komendant ciągle nie dostarczył wam dokumentów, informujących o zmianie prokuratorów?- zapytała Soo Young, spoglądając na brata, który mruknął coś o niekompetencji przełożonych.- Właściwie nie powinno nas to dziwić. Śledztwo może być specjalnie opóźniane. 

Min pokręcił głową. Pierwsze wrażenie o ciemnowłosej pani prokurator było tak samo nie trafione jak o Jungu. Patolog naprawdę był zdziwiony tą parą. Zwykle nie mylił się w swoich osądach, ale teraz były one totalnie sprzeczne z rzeczywistością. 

- Zebraliśmy dowody początkowe od świadka, Park Jimina. Hoseok umówił się z nim na następny termin, aby pozyskać resztę zeznań- poinformowała szatyna. 

- Ale z ciebie gaduła, Jung.
- Ale z ciebie troglodyta, Jung- odpyskowała mężczyźnie Soo, na co on prychnął wściekle.- Przepraszam, że nie byłam u ciebie na ani jednej sekcji, ale źle znoszę widok trupów. To raczej działka Hobiego, razem z szukaniem dowodów. 

- Skoro on zbiera dowody, to co ty robisz?- zapytał Min.

- Prowadzę rozprawy. Wiele osób zapomina, że samo złapanie sprawcy nie jest równe jego ukaraniu. Jeżeli oskarżony znajdzie dobrego obrońcę, to prokurator może nie wydać odpowiednio surowej kary- odparła stanowczo kobieta.- Dlatego dzielimy się obowiązkami. 

Yoongi uśmiechnął się delikatnie. Hoseok siedział cicho, nie kwapiąc się do dyskusji. Widocznie nie chciał rozpoczynać kolejnej kłótni z siostrą.

- A co w momencie, kiedy prowadzicie oddzielne sprawy? Wtedy nie ma mowy o podziale. 

- Radzimy sobie. Hobiasz bierze oskarżenia, gdzie jest za mało dowodów, bo potrafi je znaleźć lepiej od policji. Ja wybieram sprawy, gdzie należy się dosłownie bić dowodami przed sędzią. 

Osobliwe rodzeństwo Jung- pomyślał patolog.- Zachowują się jakby zostali urodzeni do tego zawodu. 

Szatyn napotkał spojrzenie Hoseoka. Chciałby teraz wiedzieć, co siedzi pod jego ciemną czupryną. Co ten niepozorny, lecz niebezpieczny mężczyzna knuje i o czym myśli. 


***


- Jimin- szepnął brunet, kiedy wreszcie zostali sami. Seokjin wyszedł gdzieś na chwilę, razem z doktorem.- Hej...

Blondyn uparcie wpatrywał się w podłogę. Nie ruszył się ani o milimetr, od kiedy stanął w pomieszczeniu. Jeon przestał odczuwać ulgę, którą poczuł, kiedy go ujrzał. Teraz owładnął nim niepokój. Co się stało, że Park jawnie go ignorował? Jedynie trwał cicho na przeciwległym krańcu pokoju. 

Jungkook podniósł się ze stęknięciem i odrzucił kołdrę, aby wstać. Nie mógł pozwolić, aby ta atmosfera dalej trwała. Jimin drgnął, kiedy usłyszał jęk czarnowłosego. Podszedł szybko, a następnie przytrzymał go za ramiona, by przypadkiem nie wstał. Mógł przecież wyrwać wenflon ze znieczuleniem.

- Proszę, leż spokojnie- powiedział jasnowłosy, słabym głosem. Nakrył bruneta pościelą i usiadł koło łóżka.

- Coś się stało?- zapytał wyższy, zatrwożony. Nagle tama, która dotychczas blokowała uczucia u myśli Parka, runęła. 

- Stało się? Czy ty się mnie o to pytasz?!- krzyknął Jimin, czerwieniąc się ze zdenerwowania.- Pieprzony Jeon Jungkooku, ty się stałeś! Jak mogłeś zachować się tak lekkomyślnie? Stawiłeś czoło seryjnemu gwałcicielowi, osobie która jest oskarżona o zabójstwa i myślałeś, że dasz sobie z nim radę? 

Ranny chłopak skulił się na posłaniu, słysząc wściekły głos Parka. Był w szoku, iż osoba tak wycofana jak on, mogła podnieść głos. Wcześniej, co prawda, przejawiał jakieś oznaki stanowczości, lecz teraz...

- Co ty sobie myślałeś?!- wrzasnął Jimin, aż Jeon drgnął nerwowo, spoglądając na jasnowłosego przerażony.- Otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to ciebie, topiącego się we własnej krwi! Leżałeś nieruchomo, że myślałem...

Głos blondyna się załamał, a on sam zaczął szlochać. Skulił się na niewygodnym krzesełku i płakał, rozdzierając serce Jungkooka. Policjant chwycił go za rękaw, próbując przyciągnąć, ale nie miał siły.

Park jednak sam wstał, przysiadając na krańcu łóżka. Dotknął bladej skóry na twarzy ciemnowłosego. Zaczął ją gładzić, przeczesywać zlepione kosmyki z oczy, a jego słone łzy spływały bezwładnie, aż nie skapywały z brody na jego spodnie.

Emocje kotłowały się w blondynie. Wrzały, kipiały, kłębiły, burzyły. Rozrywały jego jestestwo na małe fragmenciki. Troska i wściekłość, sprzeczne uczucia walczyły, próbując się zdominować. Łzy bólu i strachu spływały po jego twarzy, ginąc pomiędzy nitkami, włóknami ubioru.

Brunet czuł jak jego wnętrzności skręcają się z żalu. To on był winny, że chłopak tak często płakał. Raniło go to dotkliwiej niż ostrze noża. Umierał za każdym razem, żałując. Nie chciał go stracić. Ile mógł jeszcze znieść? 

Czemu dobre rzeczy nie mogły wiecznie trwać? Dlaczego spotkali się w takiej, a nie innej sytuacji? Dlaczego nie poznali się wcześniej? Jak zwyczajni ludzie chodzili na imprezy, jeździli nad morze, spotykali się? Dlaczego?

- Jesteś głupi- wydusił z siebie Jimin, pomiędzy urywanymi oddechami, przecierając krople z brody. Pociągając nosem. Park był pewny, że teraz wygląda okropnie, z opuchniętą od wielogodzinnego płaczu oraz cieknącym nosem. Nie chciał, aby Jeon widział go w takim stanie.

- Wiem- szepnął Jungkook, chwytając dłoń blondyna na swojej twarzy i powstrzymując łzy, które boleśnie gromadziły się pod jego powiekami. Nie pozwolił im jednak spłynąć.- Nie przeszkadza mi to w lubieniu cię.- Uśmiechnął się słabo.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro