please
Lipcowe powietrze, wpadało przez otworzone okno wprost do pokoju chłopaka, który czytał akurat jedną z powieści zwykle znajdujących się na jego półce. Był już w połowie książki, gdy nagle jakby się od niej oderwał, odłożył ją delikatnie na łóżko, jakby miała się ukruszyć gdyby włożył w to więcej siły. Wstał z posłania i skierował się do biurka, a bardziej do tego co nad nim było. Oprócz poprzyczepianych pinezkami płatków kwiatów, były tam też zdjęcia z przyjaciółmi. Na jednym z nich znajdowali się wszyscy, łącznie z jego obiektem westchnień. Ubolewał nad tym, że to właśnie jego pokochał, bo przecież gdyby ten złamał mu serce, umarłby. Wolał więc siedzieć cicho i zagłębiać się w fabułę książki, niż latać za chłopakiem który zapewnie go odrzuci.
Żałował, że to właśnie Shoto Todoroki, został jego bratnią duszą. Zorientował się już dawno, gdzieś w połowie pierwszej klasy liceum, gdy zobaczył jego znamię. Blizna wyżłobiona na ciele chłopaka wręcz dodawała mu uroku, a kontur maku pasował do jego czerwonych na jednej stronie włosów. Izuku zaś wstydził się przyznać, że to on jest właśnie pisany pięknemu przyjacielowi, więc zakrywał swoje znamię plastrem, mając nadzieję, że w ten dziecinny sposób nikt się o tym nie dowie.
Westchnął i skierował się do wyjścia z swojego pokoju. Zszedł ostrożnie po schodach i wszedł do kuchni by zaparzyć sobie herbaty. Czuł się źle, jakby miał być zaraz chory, a może już był? Wlał wodę do czajnika i wstawił go by się zagotowała. W tym czasie przeglądał zdjęcia swoich znajomych, którzy wrzucili je na jedno z mediów społecznościowych. Zrozumiał z nich tylko to, że Mina jest z Hantą; mimowolnie mały uśmiech wstąpił na jego wargi. Cieszył się, że jego przyjaciele są razem i nie muszą cierpieć tak jak on. Cieszył się, że ich miłość jest spełniona i będą się dopełniać. Zastanawiał się tylko jaka im blizna przypadła, być może jakiś kwiat albo sam płatek, albo jakaś inna roślina. Zawsze mogło być też tak, że mieli oni zwykła niewyróżniającą się bliznę. Wzdrygnął się, gdy usłyszał dźwięk czajnika. Wyłączył go i przygotował sobie herbatę, osobiście myślał, że zrobił to wcześniej jednak, ostatnimi czasy był tak zakręcony, że mógł o tym zapomnieć.
Z gorącym napojem ruszył z powrotem do swojego pokoju. Starał się nie wylać ani kropli by później nie sprzątać, nienawidził tego. Oczywiście, gdy musiał robił to bo nie było innego wyjścia, ale po prostu gdyby nie było potrzeby nie robiłby tego. Dotarł do pokoju, a jego wzrok znów utkwił w zdjęciu jego bratniej duszy.
— Tak bardzo chciałbym żebyś mnie kochał. — podszedł do zdjęcia, odpiął je i chwycił w dłonie. Chłopak był tak piękny, zbyt idealny jak dla niego. Nie przeszkadzało mu nawet to że jest ten samej płci co on, to nie miało znaczenia. Jeżeli miałby być szczery pasowało by mu to, ale bał się przyznać, że jest jego wybrankiem. Wiedział, że Todoroki za nic w świecie by go nie wyśmiał, zapewne pogodziłby się z takim losem; ale Midoriya nadal nie chciał się przyznać. Miał w głowie obraz jego i Momo, najlepszej przyjaciółki chłopaka, która w oczach zielonowłosego powinna zostać wybranką Shoto.
Jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna poznała już swoją bratnią duszę, dzięki której fiołki wypełniły jej serce, a miłość zaowocowała w jej życiu. Wybranką piękności była niska dziewczyna, która również chodziła z nią do klasy. W pierwszej liceum, gdy przebierały się na lekcje w terenie zauważyła u Jirou taki sam symbol jaki ona posiadała. Znamię w kształcie fiołka, delikatnie zabarwionego na fioletowo. W pierwszym momencie, nie wiedziała czy ma do niej podejść i oznajmić, że jest jej bratnia duszą czy może poczekać na inna okazję. Zastanawiała się jak zareaguje dziewczyna, w końcu nie wiadomo czy pogodziłaby się z tym, że jej wybranka to osoba tej samej płci.
Mimo strachu, po zakończeniu lekcji odnalazła spiesząca się do domu Jirou i złapawszy ją za ramię zatrzymała. Pamiętała wzrok tych jasno fioletowych tęczówek, które patrzyły się na nią z zdezorientowaniem i zmartwieniem, bo a nóż mogło coś jej się stać. Momo gdy złapała oddech, zaczęła opowiadać wszystko od początku i mimo piekących rumieńców, które czerwieniły się z każdą chwilą coraz bardziej mówiła dalej, chociaż wolniej niż na początku. Gdy skończyła swój wywód opuściła głowę w dół i ze strachem czekała na reakcje dziewczyny. Powiedzenie, że się bała było nie adekwatnie, czuła wręcz jakby jej przełyk się palił, a kwiaty które znajdowały się płucach miały zaraz przebić jej gardło, kończąc jej marny żywot. Po dłuższej chwili ciszy uniosła trochę głowę by spojrzeć czy Jirou w ogóle tu jeszcze stoi. Zmarszczyła brwi, gdy spostrzegła twarz swojej wybranki. Usta pomalowane delikatnym błyszczykiem otwierały i zamykały się co chwilę. Od policzków bił gorąc, który poczuła nawet Momo stojąca kilka centymetrów od niej; a oczy wyglądały jakby ktoś wsadził w nie gwiazdy. Była w tym momencie jak okaz z muzeum, nie można było oderwać od niej wzroku, co jeszcze bardziej krępowało już i tak zawstydzoną dziewczynę.
— Ty... Jesteś tego pewna? — wyższa z nich pokiwała głowa, a jej czarne włosy rozwiały się na wszystkie strony pod wpływem ruchu. Dla pewności podwinęła nogawkę spodni by odkrywała kostki i podniosła w zgięciu nogę by dziewczyna mogła przyjrzeć się zniamieniu. Cieszyła się w tym momencie, że nie musieli nosić mundurków szkolnych, wtedy trudniej byłoby pokazać jej swoją bliznę. Widziała niepewność w oczach Jirou, gdy również podwinęła nogawkę swoich spodni. Obie przyjrzały się znamionom, a kiedy uznały, że na pewno są takie same zapadła cisza. Wpatrywały się w siebie, a w ich płucach zaczynało się robić puste miejsce, jakby tamte kwiaty, które wcześniej żyły nagle znikały ustępując miejsca tym właściwym na które czeka się czasem całe życie. Zbliżyły się do siebie, a w niewinnym geście owinęły wokół ciał ręce. Momo przyciągnęła ją za biodra sprawiając, że Jirou nie mając wyjścia złapała ją za kark. Nie ważne było, że nadal znajdują się na terenie szkoły. Bo przecież, kiedy znajduje się swoją bratnią duszę to nie ma znaczenia ani czas, ani miejsce. Patrząc sobie w oczy, niby niewinnie zetknęły ze sobą swoje wargi, a pocałunek tak delikatny jak płatki kwiatów sprawił, że w ich płucach pojawiła się mała łączka fiołków.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro