dont
Kierując się w stronę swojej dawnej szkoły czuł się dziwnie. Nie wiedział co go czeka, jak ma się zachować; w końcu skończył ją już dobre pięć lat temu, a nagle ma tam przyjść i na nowo zobaczyć to wszystko, z czym zmagał się, kiedy jeszcze do niej uczęszczał. Jedynym pocieszeniem, było zobaczenie swoich przyjaciół, swojego wychowawcę i innych nauczycieli, być może było to spowodowane tęsknota. Musiał też sprawdzić, ile osób znalazło już swoje bratnie duszę, to było chyba najważniejsze w tym wszystkim. Chciał wiedzieć kto męczy się tak jak on, miał wielką nadzieję, że jego wcześniejsze myślenie o tym kto, powinien być wybrankiem Todorokiego okażą się być błędne.
Odruchowo zatrzymał się na środku chodnika. Poczuł koszmarny ból w przełyku, chciało mu się wymiotować. Niektórzy ludzie, podeszli do niego i zapytali czy mogą mu jakoś pomóc, ale wiadome było że nie mogli, nie mieli jak. Kilka chwil później z jego ust wyleciało kilka zwiędłych czerwonych płatków i Midoriya w tym momencie nie wiedział czy ma płakać czy może biec przed siebie, by jak najszybciej pobiec do Todorokiego, który zapewne w tym momencie również wykaszlnął kilka płatków maku. Bo na jego nieszczęście byli połączeni tą cholerna blizną przez co jego wybranek również musiał przez chwilę pocierpieć. Wznowił marsz, zastanawiał się gdzie był Shoto w tamtym momencie, co robił, czy ktoś mu pomógł i czy w ogóle im o tym powie kiedy spotkają się w starej szkole. Zazwyczaj Todoroki był chłopakiem tajemniczym, mało co o sobie mówił, jeśli w ogóle coś mówił. Były takie momenty, że nie odzywał się do nikogo, ale na szczęście później było lepiej. Wszyscy go poznali i okazało się, że jest naprawdę cudowną osobą o dobrym sercu, które zostało skrzywdzone. Nie wiedział czemu, ale poczuł delikatny uścisk w klatce piersiowej, gdy tylko wspominał chociażby imię chłopaka. Westchnął i popatrzył na swoje ubranie zastanawiając się jak ubrali się inni. Biała bluzka odsłaniająca obojczyki wisiała na nim jak na wieszaku. Czarne długie spodnie oraz czerwone buty.
A może powinienem ubrać garnitur?
albo coś innego?
może zawrócę i najwyżej pobiegnę później?
Różne myśli przysłoniły mu racjonalne myślenie i gdyby nie jakaś starsza pani, wpadłby pod auto na pasach. Zdezorientowany, gdy tylko zrozumiał zaistniałą sytuację, podziękował kobiecie i kiedy tylko światło zmieniło się na zielone ruszył do przodu, a widząc budynek dawnej szkoły zastanawiał się czy może by zawrócić. Tak bardzo jak chciał tam być, tak bardzo nie chciał. Bał się, że przy Todorokim poniosą go emocje, że będzie próbował się do niego zbliżyć. Stał z kilka chwil przed sama bramą, a kiedy chciał już wejść minął się z dwójka dziewczyn. Powiedzieli sobie ciche cześć, a chłopaka zamurowało. Ile osób znalazło już swoją bratnią duszę i dlaczego on jak idiota nic z tym nie robi? Otrząsnął się i wszedł na teren szkoły. Szybko odszukał swoich przyjaciół w których w skład wchodził również Shoto, do którego bał się podejść więc pomachał mu z daleka. Próbował wyrzucić go z głowy, ale po tylu tygodniach, a nawet miesiącach w których nie widział się z nim, przynajmniej z tak bliska czuł jakby jego serce wraz z klatką piersiową miało wybuchnąć.
— Wszystko w porządku? — zmartwiony głos i dłoń położona na jego ramieniu wytraciła go z równowagi. Przechylił głowę w prawo i ujrzał swoją dawną przyjaciółkę. Uśmiech wstąpił na jego usta.
— Nic mi nie jest... Nie musisz się martwić. — widział niepewność w jej oczach, jednak odpuściła.
— Znalazłeś już swoją bratnią duszę? — wiedział że zada to pytanie, jednak nie przygotował się z odpowiedzią. Mógł poczuć jak kropelka zimnego potu spływa po jego karku, kończąc swą ścieżkę pod koszulką. Przełknął ślinę i wydusił z siebie ciche przeczenie.
— To pewnie dlatego że nosisz ten plaster na znaku. Gdybyś go zdjął byłoby ci łatwiej! — uścisnęła chłopaka, tym razem próbując zdjąć mu jedyną ochronę jego tajemnicy, co niestety jej się udało. Otworzyła szeroko oczy, brwi uniosła, a usta co chwilę otwierała i zamykała. Wiedział, że była w szoku, w końcu kto by nie był. Wyrwał dziewczynie plaster tak by dłużej nie mogła oglądać blizny której nienawidził. Wybłagał ją by nikomu o tym nie wspominała, w szczególności Todorokiemu i to nie tak, że jej nie ufał, bo była jedną z osób którym mówił praktycznie wszystko. Bał się, że może przez przypadek wymsknie jej się to i owo w otoczeniu osób, które za nic nie mogą się o tym dowiedzieć.
Uśmiechnął się blado do dziewczyny i ponowił prośbę o zachowaniu tajemnicy po czym udał się w kierunku budynku szkoły, a Uraraka stała w tym samym miejscu wyglądając jak jakaś idiotka. Z rozchylonymi ustami, wykrzywionym do środka nogami oraz ze łzami w oczach. Było jej tak cholernie szkoda Izuku. Bezradność, która ogarnęła jej ciało była dość mocnym ciosem. Nie mogła pomóc osobie, którą niegdyś kochała i zawsze była, gdy tego potrzebowała. Chciała coś z tym zrobić, ale jednocześnie nie mogła złamać danej mu obietnicy. Na chwiejnych nogach podeszła do ławki na której usiadła, rozejrzała się, a nie widząc żywej duszy pozwoliła sobie na upust emocji. Słone łzy zaczęły spływać po twarzy dziewczyny, która czuła się chyba jeszcze gorzej niż przed dowiedzeniem się, że jeden z jej znajomych nie żyje, a może czuła się lepiej niż wtedy? Nie wiedziała tego i jak na razie nie chciała się dowiadywać. Czekała, aż łzy przestaną lecieć z jej ciemnych oczu. Wzrokiem wypatrywała Asui, która powinna już dawno tu być. Nie chciała by zobaczyła w takim jest stanie. Zapewne wtedy zaczęłaby wypytywać ją o to co się stało, a Ochaco bała się, że być może wyda tajemnice Izuku, a do tego nie mogła dopuścić.
Czuła jak w jej płucach robi się cieplej i pomyśleć, że to wszystko stało się przy przygotowaniach do tego dnia. A czerwone róże, które wykwitły w płucach schowały swoje kolce by nie poranić wnętrza organu zakochanej z o dziwo wzajemnością dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro