Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. "Wilcza" sprawka, czy gwiezdna zemsta?

Gutek, podobnie jak wszyscy, w ponurym nastroju wrócił do siebie. Nigdy wcześniej nie pomyślał, że zespół, do którego dołączył przed trzema laty przejdzie tak drastyczne zmiany. Był w stanie zrozumieć czyjeś odejście, jednak przybycie nowego policjanta na miejsce niezastąpionej komisarz Szmidt... Wszyscy siedzieli pogrążeni w zamyśle. Co robić?

- Ona długo bez Alexa nie wytrzyma.- zaśmiała się smutno Marta, popatrując na psa, który leżał na posłaniu ze spuszczoną głową.

- Mam nadzieję...- westchnął Górski, po czym poszedł do ekspresu po kawę.

Naszykował trzy kubki, które rozdał każdemu policjantowi znajdującemu się w pomieszczeniu. Alexowi sypnął odrobinę karmy, jednak ten nawet nie poruszył zwisającymi ze smutku uszami na dźwięk uderzających o metalową miskę kawałków psiej karmy.

Wszyscy zatracili się w smutku. Nie chcieli innej ekipy, nowego członka. Chcieli to, co mieli dotychczas.

- Może Nina?- zapytał pełen entuzjazmu aspirant, jednak uciecha z nowego pomysłu nie trwała długo.

- Wyjechała do Kanady na szkolenie. Nie będzie jej przez pół roku, albo i lepiej...- ukróciła Marta, biorąc do rąk filiżankę z kawą.

- Cholera...- warknął Bielski zasmucony tą informacją.

- Nie no, trzeba będzie coś wymyślić. Inaczej komenda straci trzech policjantów, którzy albo się wzajemnie pozabijają, albo dostaną wylewu...- podsumował Piotr, po czym bez słowa udał się na stronę.

Celem jego podróży był gabinet komendanta Mędrzaka. Spędził tam ponad pół godziny. Rozmawiał z przełożonym na temat zmian w wydziale, oraz Lucyny. Nieusilnie błagał Mędrzaka o to, aby jakimiś nadprzyrodzonymi siłami sprowadził Lucy na komendę... Niestety on w tej sytuacji był bezradny. Tak samo z ewentualnym sprowadzeniem Niny do Łodzi. Miał związane ręce, a jedyne wyjście, jakie pozostało zespołowi, to przyjęcie kogoś na okres nieobecności Lucyny.

Dzień już do końca był smutny. Ani rozmowa z ukochaną przebywającą daleko za granicami kraju, ani próba zespołu, czy ulubione zajęcie, jakim jest gotowanie nie było w stanie rozweselić żadnego z policjantów. Było im najzwyczajniej w świecie przykro, ponieważ to, co razem zbudowali przez tyle lat, w jeden dzień runęło, jak zamek z piasku pod wpływem fali morza.

Dni upływały, a w mieście panował spokój. Policjanci przychodzili do pracy tylko po to, aby nie siedzieć samemu pośród czterech ścian. Spędzali wspólnie czas w biurze, bawiąc się z czteronożnym kompanem, od czasu do czasu uzupełnili odnalezione, niepodpisane raporty. W czasie niepisanej wolności zdążyli wypić tyle kawy z ekspresu, że komendant zagroził im składkami na ziarna albo ucięciem pensji, bo zamiast na benzynę do radiowozów pieniądze idą na kawę i cukier dla pochłaniaczy z wydziału zabójstw...

Sielanka nie trwała długo bo już tydzień od sprawy morderstwa Burych zaistniała kolejna okoliczność, którą należało rozpatrzyć.

Od ponad dwóch godzin policjanci siedzieli w pustym biurze. Gutek, niewyspany po późno skończonej poprzedniego wieczoru próbie z zamkniętymi oczami popijał gorącą kawę. Marta natomiast przeglądała sieć w telefonie.

- Słyszałeś, że w Łodzi są wilki?- zapytała Marta z nadzieją na odpowiedź ze strony aspiranta. Po dłuższej chwili ciszy zerknęła na niego i zobaczyła, że zmęczony policjant uciął sobie drzemkę.- Pali się!- kobieta podniosła głos, żartując sobie z Bielskiego. Ten obudził się i z przerażeniem rozejrzał się na około. Nigdzie się nawet świeczka zapachowa nie paliła, a co dopiero cały budynek.

- Nie lubię cię...- mruknął, jak obrażony mały chłopiec i dopił letnią kawę.

- A ja ciebie wręcz przeciwnie.- powiedziała rozweselona, na co Guciu odpowiedział jej uśmiechem.- Słyszałeś coś o tych wilkach w Łodzi?- zapytała ponownie.

- Nie.- prychnął śmiechem.

- Rzekomo przechodzień usłyszał wycie w parku, kiedy szedł wyprowadzić psa.- przeczytała mu fragment artykułu z internetowej platformy informacyjnej.

- Mówię ci, to będzie, jak z tym psem-pająkiem w windzie.- powiedział roześmiany i wstał zza biurka.- Idziemy na śniadanie?- zaproponował, a koleżanka przystała na jego propozycję.

Udali się na policyjną stołówkę, gdzie wspólnie zajęli stolik przy ścianie. Gutek zamówił im po porcji jajecznicy z szczypiorkiem i kromką chleba posmarowanej masłem. Do tego wziął im po kubku rozgrzewającej herbaty, która była obowiązkiem w ten mroźny, ostatni poranek września.

- Smacznego.- powiedział rozweselony, podając koleżance zestaw sztućców owiniętych w listek ręcznika papierowego.

- I wzajemnie.- odparła szczęśliwa, po czym obydwoje zaczęli pałaszować swoje porcje.

Nie dziwiła ich nieobecność Górskiego, ponieważ ten pojechał z owczarkiem na badania okresowe. Według zapowiedzi komisarza powinni zjawić się w pracy po godzinie 11. Zegarki na ich nadgarstkach wskazywały godzinę 9.

Po śniadaniu funkcjonariusze wrócili do biura, w którym każde z nich zajęło się swoimi sprawami. Marta nadal buszowała w Internecie w poszukiwaniu ciekawych przepisów na kolację, a Gutek, z słuchawkami na uszach przesłuchiwał kawałki nagrane z zespołem.

Niestety w najmniej odpowiednim momencie do biura wszedł dyżurny z wezwaniem. Nie zważając na aktualne, niecierpiące zwłoki zajęcie Bielskiego, jakim było ustalenie kolejności utworów na debiutanckiej płycie jego zespołu, zaczął produkować się na temat miejsca zdarzenia.

- Nosz cholera!- wrzasnął wściekle. Zdjął słuchawki z uszu i powoli podszedł do biednego sierżanta. Po drodze zdołał kilkukrotnie wpędzić biedaka do grobu...- Nie. Widzisz. Że. Coś. Robię?!- krzyknął, pokazując mu pustą kartkę papieru. Mimo godzinnego odsłuchiwania piosenek nie umiał zdecydować, która będzie w jakim miejscu.

- Proszę wybaczyć, macie wezwanie. Morderstwo, bynajmniej tak twierdzi zgłaszający.- powiedział sierżant, podając aspirantowi zieloną kartkę z zapisanym adresem i oddalił się na swoje miejsce pracy.

- O co chodzi?- zapytał zdezorientowany, patrząc na Martę.

- Zgłoszenie, chyba słyszałeś.- odpowiedziała wymijająco. Podeszła do wieszaka, z którego wzięła ich kurtki.- Opowiem ci po drodze. Chodź.- machnęła ręką w geście zagonienia do roboty.

W samochodzie znaleźli się po minucie. Marta, zgodnie z danym słowem, zapoznała aspiranta ze sprawą, która dotyczyła dziwnej i nieco tajemniczej śmierci biegacza. Z tego, co roztrzęsiony świadek powiedział przez telefon mogli wywnioskować, że powodem śmierci mężczyzny był cios w szyję, bo nic innego nie zostało uszkodzone. Według niego ciało było jeszcze ciepłe.

- Zimno...- mruknął niezadowolony Bielski, wychodząc z ciepłego samochodu. Otulił się dokładnie szalikiem i wraz z wyprzedzającą go o krok Martą poszedł do zabezpieczonego już przez techników miejsca zbrodni.

- Nie narzekaj Gutek. Bywało gorzej.- strofowała go Marta.- Zadzwoń do Piotra, bez Alexa daleko nie zajdziemy.- stwierdziła, zerkając na ciało leżące w czarnym worku.

- Wy bez tego psa to nawet nie bez ręki. Wy jak bezmózgi jesteście.- skomentował Berger, podnosząc się znad zwłok.- Zginął od jednego ciosu w tętnicę szyjną. Hyc i już jest u świętego Piotra.- powiedział rozbawiony, jednak Marta zgasiła go swoim srogim spojrzeniem.

- Szacowany czas zgonu?- zapytała, chcąc nie chcąc popatrując na leżące obok zwłoki, okryte czarnym workiem jedynie do brody.

- Około dwie godziny temu.- odparł, zakładając na głowę beżowy kapelusz.- Więcej szczegółów, jak zawsze po sekcji. Teraz pozwoli pani, że udam się na randewu z tym jegomościem.- dodał uśmiechnięty, oddalając się o niewielkie kroki.

- Oczywiście. Droga wolna. Bylebyś nie zaszalał z kolegą i szybko dał znać, czym go zabito.- posłała mu ciepły uśmiech, jednak z jego twarzy spłynęła wszelka radość.

- No i wszystko zniszczyłaś, cały romantyczny, staroświecki nastrój.- spojrzał na nią z wyrzutem, po czym bez słowa ulotnił się do swojego samochodu.

-Przerwałem wam randkę czy coś? Bo jak ten, to ja...

- Nie Guciu, to ja przerwałam randkę Leona z nieboszczykiem.- roześmiała się pod nosem.- A Piotr, kiedy przyjedzie?- zapytała z zaciekawieniem, jednak tym razem to Gutek zgasił jej entuzjazm surowym, przeszywającym na wylot spojrzeniem.- No co?

- Wiesz, jak mnie zrypał? Nawet od rodziców za zbity wazon od babci takiej zjebki nie dostałem, jak teraz od niego!- powiedział oburzony, a Marta jedynie podśmiewywała się pod nosem.- No tak, pośmiejmy się z biednego Gucia. Tak najlepiej. A jeśli myślicie, że ja nie wiem o waszym przekręcie z ostatnimi raportami to się mylicie. Wszystko słyszałem głuptaki.

- Nie zbiedniałeś od tych kilku raportów.- podsumowała starsza, co wyprowadziło młodego z równowagi.

- Musiałem odwołać próbę!

- To nic strasznego. Rozumiem jakiś ślub, czy pogrzeb.

- Zaraz zorganizujesz sobie własny pogrzeb...- rozgoryczony zaczął grozić koleżance.

- Nie spieszy mi się.- odparła obojętnie.- Kiedy Górski przyjedzie?- wróciła do tematu ich rozmowy.

- Za dziesięć minut będzie.- warknął i odszedł na stronę.

Górski zjawił się po wspomnianych przez Gutka 10 minutach. Po względnym zapoznaniu ze sprawą wraz z owczarkiem poszedł przeszukać teren. Jedyne, co znaleźli to kilka różniących się od siebie odcisków obuwia i parę petów.

- Jak na razie nie ma tu nic ciekawego. Musimy zaczekać na rozwój sytuacji.- stwierdził Piotr, a w tym czasie podszedł do niego Gutek.

- Na komisariat jedzie już narzeczona mężczyzny. Anita Florczak.

- Ty już wiesz, kim jest jego narzeczona, a nie powiedziałeś mi, jak nazywa się denat?- spojrzał na niego z politowaniem Piotr, a Gutek ze stresu podrapał się po karku.

- Jan Krawczyk. Lat 27. Pracował w łódzkiej gazecie. Zyskał popularność dzięki jego horoskopom, które dodawali do gazet.

- Horoskopom?- zapytała rozbawiona Marta.

- A no tak. Na swoim profilu pod zdjęciem z narzeczoną dodał taki podpis: grudniowy koziorożec i sierpniowa panna to najlepsze połączenie...

- Niech zgadnę, panna to denat?- prychnął Górski, a Gutek odpowiedział mu skinięciem głowy.- Jedźmy przesłuchać naszego koziorożca.- roześmiał się wesoło i razem z policjantami pojechał na komisariat.

Musieli chwilę zaczekać, aż na komisariacie zjawi się pani Anita. Jest ona zwolenniczką ekologii i zamiast dostać się na komendę najszybszym środkiem transportu, jakim jest samochód, postanowiła przejść się na spacer, zabierając przy okazji na przechadzkę swojego pupila. Niecodziennego pupila, jakim był kot.

Alex na jego widok szczekał, jak opętany, a biedny kot znalazł bezpieczne schronienie na stojącym nieopodal aspirancie.

- Proszę zabrać tego kota!- krzyknął z bólu, jaki sprawiały mu rany od kocich pazurków. Anita zabrała swojego zwierzaka, któremu ewidentnie aspirant przypadł do gustu.- Jak można sobie kupić takiego brzydala... kot bez sierści. Fu.- skomentował w myślach.- Kto panią tu wpuścił z... tym.- wskazał na kota.

- To...- ona również wskazała na kota.- Ma imię. Nazywa się Ferdynand.

- Kiepski...- dodał Piotr.

- Nie no, nie obrażaj pana Kiepskiego.- strofował go Gutek.- Teraz proszę wrócić do domu, zostawić tam to... stworzenie i wrócić na komisariat. Chyba, że znajdzie pani teraz kogoś, kto się nim zajmie.

- Może ty chciałbyś się nim zająć?- zaproponował szyderczo uśmiechnięty Górski, a biednemu Gutkowi oczy wyleciały z orbit.

- Nie... nie ma takiej potrzeby.- zaśmiał się nerwowo.- Niech tylko on pani zbytnio nie rozprasza.- chrząknął, poprawiając i tak idealnie ułożony stos kartek na biurku.

- Świetnie, w takim razie, bez zbędnych przeszkód możemy przejść do przesłuchania.- podsumował uśmiechnięty od ucha do ucha Górski, jednak jego uśmiech zniknął z twarzy szybciej niż się pojawił.- Gdzie była pani o poranku. 

- A dokładniej?- prychnęła, głaszcząc kota po łysym, różowym pyszczku. Ten jedynie odmruknął i przeciągnął się na jej kolanach. Dziewczyna poprawiła sweterek na grzbiecie zwierzaka i wróciła świadomością do rozmowy.

- Koło godziny ósmej.- rzekł, delikatnie zirytowany jej postawą.

- A jestem już o coś podejrzana?- zaśmiała się w niebogłosy.

- Pani postawa w tej sytuacji może wiele wskazywać na to, że nie obchodzi pani śmierć pani narzeczonego.- wtrącił się równie wytrącony z równowagi i wewnętrznego spokoju aspirant.

- Bo naprawdę mam to gdzieś. Nie jesteśmy razem od miesiąca.- jej spokój doprowadzał policjantów do nerwicy. Jednak informacja, jaką przed chwilą przekazała przytwierdziła tą dwójkę na stałe do krzeseł.

- Na mediach społecznościowych...- zaczął Gutek, jednak jego wypowiedź przerwała Anita, która podśmiewywała się pod nosem.

- Tak tak, wiem. Wyświetla się, że nadal jestem jego narzeczoną. Ale od roku nie wchodzę na żadną społecznościówkę. One mają w sobie ogrom negatywnej energii. A poza tym w horoskopie pisało, że koziorożec i panna to w ogóle nie są sobie pisani!...

- Boże...- chłopak złapał się za głowę, a komisarz siedzący obok wywrócił błękitnymi oczami

- Proszę sobie darować wróżenie z gwiazd, tylko odpowiedzieć na pytanie.- starał się postawić kobietę do pionu, jednak Anita uparcie opowiadała im, co wróżył jej horoskop.

- Ale proszę dać mi dokończyć. To wcale nie jest takie głupie, jakby się mogło panom policjantom wydawać.- pomachała im palcem.- Jaki ma pan znak zodiaku?- pytanie zwróciła do starszego. Młodszego dopadła głupawka, której nic nie było w stanie zatrzymać.

- Proszę sobie nie robić żartów.- odpowiedział poważnie, mimo że w głębi siebie był naprawdę ciekaw, co powie mu dziewczyna. Starał się jednak zachować maskę złego policjanta przy zwijającym się ze śmiechu Gustawie.

- A czy ja wyglądam, jakbym żartowała?- rzuciła srogie spojrzenie, co przemogło Górskiego. Nie zwracał już uwagi na młodszego kolegę, który przez śmiech niedługo trafi do lodówki Leona.

- Baran.- odparł w miarę cicho, licząc, że głośny śmiech Gutka zagłuszy jego słowo.

- Beeee!- Bielski nie posiadając już w sobie żadnych hamulców zaczął naśmiewać się ze znaku.- Baranek Shaun.- kwiczał ze śmiechu.

- Niech się pan nie przejmuje.- odparła ze stoickim spokojem dziewczyna, nachylając się nad biurkiem i zaczęła.- Miał pan na wyciągnięcie ręki miłość swojego życia, jednak przeciwności losu i praca, jaką wykonywaliście uniemożliwiła wam zawarcie stabilnej i zrównoważonej relacji.- Gutek słysząc jej słowa zamilkł. Zdumiony poprawił się, podobnie jak Piotr, na krześle i ze skupieniem słuchał dalej.- Teraz miłość jest daleko, a obawa o jej stratę dominuje wszystkie inne myśli.

- Skąd...- przerwał jej, jednak ona uciszyła go gestem otwartej dłoni.

- Nie ma się czym przejmować. Jeszcze chwila, a znów się spotkacie.- dodała z uśmiechem. Pomimo, że wszystko co powiedziała było prawdą, nie mógł uwierzyć w jej ostatnie zdanie.

Skąd tak obca mu osoba może wiedzieć, co się stanie? Skąd wie, co się wydarzyło? Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że może znów spotkać się z Lucyną, chociaż tak bardzo tego potrzebował. Głęboko w sercu marzył, że spotkają się za jakiś czas. Usłyszy jej melodyjny głos, bez sprzężeń, czy zakłóceń. Jej rude włosy, które urzekły go już pierwszego dnia ich znajomości. Błysk w jej niebieskich jak ocean za dnia oczach. Szczery uśmiech przyozdobiony rzędem białych zębów. Tęsknił za nią, jak za nikim innym, jednak nawet przed samym sobą nie potrafił się do tego przyznać.

- W takim razie co mi wywróżysz?- zapytał zdumiony wnioskami Bielski.

- A znak?- zapytała poważnie, na co ten zaczął się zastanawiać.

- Skąd mogę to wiedzieć?- prychnął po chwili namysłu.

- Kiedy pan się urodził?- rzuciła, łapiąc się za głowę. Ferdynand w tym czasie, znudzony kolanami właścicielki, zaczął spacerować po pomieszczeniu, omijając siedzącego w rogu owczarka. Na sam widok ogromnego psa zaczynał syczeć. Pies w odpowiedzi przekręcał łbem, jakby nie rozumiał co w nim takiego strasznego.

- On jest z początku maja.- odpowiedział Górski, ciekawy tego, co młodszemu wywróży ta "czarownica".

- Czyli majowy byk.- westchnęła cicho i na chwilę się zamyśliła.- Najbliższe miesiące nie będą należały do przyjemnych. Spotka pan osobę, która pana zauroczy. Duma i egoizm nie pozwoli panu pokazać swoich uczuć wobec dziewczyny.

- To będzie dziewczyna?- zapytał zdziwiony szatyn. Jakoś na to słowo przestał zważać na pozostałą wypowiedź Anity. Cieszył się, że na jego drodze znów stanie jakaś dziewczyna.

- Błagam, Gutek. Ty w to wierzysz?- Górski spojrzał na niego z politowaniem, a ten spławił go machnięciem ręki.

- Proszę nie przerywać.- zbulwersowana skarciła komisarza.- To będzie dziewczyna. Będzie musiało dojść do tragedii, żeby w końcu pan się przed nią otworzył. Jednak...

- Przed premierą filmu nie można spojlerować. Ja też nie chcę nic więcej wiedzieć.- przerwał Gutek, a kobieta naprzeciw westchnęła.

- Jak pan chce...

Górski nie chcąc tracić nawet minuty wrócił do przesłuchania. Gutek po słowach dziewczyny stał się nieobecny. Czy nareszcie przestanie być sam? Będzie miał szansę na ponowny, tym razem udany, związek z kobietą? Kto by tam wierzył w te popaprane przepowiednie... Jakiś wypadek? Litości. Najważniejsze, że przytłaczająca i rosnąca z dnia na dzień samotność się skończy.

///\\\///\\\///\\\

Witajcie Srotki Paprotki!

wyjątkowo szybko powstał ten rozdział, ale wena mnie obdarzyła zapasem słodkości! niestety ale tylko do tego opowiadania 🥺

Mimo to nie smućmy się, grunt, że w ogóle coś piszę 😬😂😂

Co myślicie o wróżbie? Sprawdzi się choć w jednym przypadku?

O tym już naprawdę niedługo!

Miłego wieczoru! Widzimy się niebawem ❤❤❤

bielska 🌼🧸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro