→ i found comfort in your arms
modern!au
tak myślę,
ale sebastian
wciąż jest
kamerdynerem.
ZIMNY WIATR wlatywał do pokoju, przez co na bladej skórze pojawiła się gęsia skórka. Trzęsła się co jakiś czas i nawet ulubiony, szary koc nie był w stanie uśmierzyć zimna i bólu. Nogi podciągnęła wysoko, a porozrzucane tabletki mieszały się ze sobą na stole, zaś z oczu płynęły gorzkie łzy. Tego wszystkiego było za dużo, a ona już nie dawała sobie z tym rady.
Ileż można wytrzymać przy tylu kłótniach, kiedy to chce się zjeść zwykły obiad?
Ileż to łez przy nim wylać?
Och, no i jak powstrzymać odruch wymiotny oraz zaciskanie się gardła.
Chcę już stąd wyjść, stało się myślą przewodnią, a mimo to było jej ciężko. Dlatego doceniała posiadanie osobnego pokoju, mimo że wcale nie czuła się lepiej, bo wciąż słyszała te krzyki znanych głosów. Nawet nie miała siły na zamknięcie okna, dlatego, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi, aż się spięła. Wytarła gorące policzki z łez i naciągnęła koc na niemal całą głowę. Ledwo co doszły do jej uszu słowa przybysza, jednak i tak nie miała siły na nie głośno odpowiedzieć.
— Przecież i tak tu wejdziesz — mruknęła, a chwilę później drzwi uchyliły się. Przez nie przeszedł wysoki mężczyzna odziany w czerń i tym samym kolorze włosów. Z początku nie mówił nic, a jedynie podszedł bliżej, oceniając w swojej głowie stan dziewczyny. Czuł w powietrzu unoszący się zgniły zapach krwi oraz samo w sobie zimno. Przeniósł spojrzenie na okno, które za moment mimowolnie zamknął. Odsłonił również żaluzje, by wpuścić minimalną ilość światła do pomieszczenia.
— Jak się panienka czuje?
— Głupie pytanie, wiesz?
Oczywiście, w końcu widział jej mokre i czerwone od łez lica, a także wzrok smutnego zwierzęcia. Niemal i mu zrobiło się jej żal, jednak tylko ta myśl przemknęła przez głowę, po tym została pustka. Cóż miał zrobić, odejść? Czy może nieco pomieszać w głowie dziewczyny? W końcu od tego był niemalże specjalistą.
— Czy możesz wyjść? Chciałabym zostać sama. — głos oderwał go od myśli, a wzrokiem powłóczył do Y/N. Przechylił delikatnie głowę w prawą stronę i uniósł brew.
— Nie wydaje mi się, że tego panienka pragnie.
Jednak na to nie dostał już odpowiedzi. Dziewczyna odwróciła się do niego plecami, a on jedynie podszedł bliżej. Zasłonił swym ciałem światło i na powrót wszystko ozdobiła ciemność. Przypatrywał się jej przez moment, aż w końcu wydała z siebie głośne westchnienie i zapytała:
— Czego chcesz? — odchyliła głowę i spojrzała na niego zmęczonym spojrzeniem — Nie widzisz, że nie mam ochoty na rozmowę? — mężczyzna kiwnął głową, jednak nie ruszył się z miejsca nawet na moment. Przez jakiś czas wymieniali ze sobą spojrzenia, aż w końcu dziewczyna zdecydowała się podnieść i usiąść przodem do niego. Zimno owiało jej bose stopy, jak i resztę kończyny. Krótkie spodenki zdecydowanie nie nadawały się na takie zimno, jakie sobie zgotowała.
— Więc? — zaczęła, wpatrując się w szkarłat — Czym chcesz mnie dzisiaj zaskoczyć? — Ten niemal się zaśmiał.
— Dlaczegoż ma panienka tylko same złe rzeczy w głowie? Czyż nie mogę sprawdzić, jak się panienka ma?
Może i racje w tym miał, lecz i tak wydawało się jej to dziwne. Zmarszczyła brwi i spuściła wzrok na swoje kolana. Znów usłyszała wymianę zdań, a myślała, że jednak się to skończyło. Usta machinalnie ułożyły się w podkowę i gdyby nie to, że był tu mężczyzna, pewnie od razu by się rozpłakała.
— Znowu się kłócą — rzuciła ni to do siebie, ni to do niego. Złapała się za brzuch, który nagle zaczął boleć i zagryzła dolną wargę. Miała naprawdę dosyć dzisiejszego dnia, a jeszcze na dodatek i on musiał ją dręczyć. Spojrzała na niego ponownie, a widząc, że ten nie opuścił z niej swojego spojrzenia, zawstydziła się nieco. Jej oczy jednak ukazywały znów smutek, a to wydało mu się ciekawe.
— Czy coś panienkę boli? — pokiwała głową, więc mówił dalej — W takim razie, co mogę zrobić, by cierpienie odeszło? — jego bezemocjonalny głos przyprawiał o ciarki wzdłuż ramion, jednak mimo to zastanawiała się nad odpowiedzią. Właściwie to pragnęła jednej rzeczy, no może dwóch czy trzech, ale ta wydawała jej się prosta, lecz również zawstydzająca.
— Um... Czy, czy mógłbyś mnie przytulić?
To wydawało jej się tak głupie, że niemal natychmiastowo odwróciła głowę w inną stronę, by na niego nie patrzeć. Płace zacisnęła na materiale koszulki, a z jej ust zaczęły wychodzić chaotyczny potok słów.
— Znaczy! Oczywiście żartowałam przecież! Tak, tak! Żart! Um... — Jednak w momencie, w którym poczuła dłoń na potylicy, a za chwilę przyjemny materiał na czole wstrzymała oddech.
Sebastian ją przytulił.
Zrobił to, o co go poprosiła bez mrugnięcia okiem i zbędnego zastanawiania się.
Przytulił ją, czego tak dawno nie doświadczyła.
Ciepła innej osoby, które wzbudziło w niej tak wiele emocji.
Mimowolnie jej ciało zaczęło drzeć, a kończyny górne same z siebie owinęły się wokół talii mężczyzny. Nie wiadomo, nawet kiedy wstała oraz, w którym momencie zaczęła cicho płakać. Potrzebowała tego tak bardzo, nawet jeśli był to tylko służący ojca, to dał jej więcej ciepła niż on sam.
Pragnęła schować się w czerni garnituru i zniknąć, lecz nie mogła sobie na tyle pozwolić. Czuła jak zimne palce przebiegają przez jej włosy, gładząc je delikatnie. Dreszcz przeszedł po ciele, a kolejna fala bólu objęła podbrzusze. Wypełnione cierpieniem westchnienie uciekło z bladych warg, a mniejsza sylwetka jeszcze bardziej przykleiła się do tej większej.
Dla większej swobody dziewczyny zmienił ich pozycje. Usadowił się na jej łóżku, a ją na swoich kolanach tak, by mogła zatopić twarz w zgięciu jego szyi. Czuł się dziwnie, aczkolwiek zmuszany był do rzeczy gorszych niż to, dlatego nie odzywał się i bez sprzeciwu pozwalał na to wszystko. Słyszał, jak podciągała nosem, czuł, jak zaciskała palce na miękkim materiale oraz moczy jego kołnierz łzami. W swojej dziwności podobało mu się to. Ta wypływająca bezsilność z kruchego ciała, lgnąca do niego i niemal błagająca o pomoc. Zdecydowanie mógł się tak więcej poświęcać.
Nie w jego interesie bowiem były spory rodzinne, a to, co życzył sobie ojciec Y/N. Dlatego, jeśli rozkazem było zajęcie się dziewczyną, to musiał wypełnić go najlepiej, jak potrafi. A czyż nie wyjdzie to idealnie, kiedy zbliży się do niej i zatrze otoczkę bycia nieznajomym?
Spojrzał na nią, kiedy usłyszał słowa, które do niego skierowała. Na zwykle dziękuję, odpowiedział, że ależ nie ma panienka za co. Więcej już nie mówili, a jedynie spoglądali w swe oczy, a może nawet i dusze. Któż wie, co mogło chodzić po ich głowach w tymże momencie? Mogli jedynie się domyślać, chociaż myśli Y/N wydawały się aż wypływać spod szwów czaszki. Zdecydowanie wyczekiwała czegoś, jednak mężczyzna nie mógł mieć stuprocentowej pewności, czy chodziło właśnie o to, o czym myślał.
Ujął więc jej podbródek dwoma palcami tak, by lepiej spojrzeć na młodzieńczą twarz. Nie mógł nie rzec, iż była ona piękna, jednak nie na urodzie przyszło mu się teraz skupiać. Kciukiem musnął skórę brody i skrawek szyi, by wrócić do warg, które również uraczył swym dotykiem. Wydawały się miękkie spod materiału rękawiczek i można było też wyczuć chropowatości przez liczne ranki.
— Nie powinna panienka tak często zagryzać warg, to tylko je niszczy — mówiąc to, przejeżdżał spojrzeniem od oczu do ust, a kiedy ta znów je ugryzła, parsknął. — W takim razie nie pozostawia mi panienka innego wyboru, niż to, czego zaraz dokonam.
Czy wiedziała, co planuje? Być może.
Czy uważała to za coś złego? Och, jak bardzo.
A czy zrobiła coś, żeby to zakończyć? Oczywiście, że nie.
Dlatego, kiedy chwycił jej policzki i przycisnął twarz do swojej, mogła jedynie westchnąć z rozkoszy i zaskoczenia jednocześnie. Wydawało się to wręcz naturalne, by jej dłoń uczepiła się ramienia i zacisnęła na materiale pogiętego już na wszelkie strony garnituru. A drugą błądzić po klatce piersiowej zahaczając o krawat i marynarkę, jakby to chciała się dostać do mlecznej skóry mężczyzny. Czuła, iż on sam jeździ po jej plecach, a opatulone bawełną palce wkradają się pod luźną koszulkę. Całe to zdarzenie było iście przyjemne i mimo iż dalej odczuwała ból w podbrzuszu, a w myślach ponownie gościły kłótnie rodziców, nie potrafiła się w to zagłębić. Nie, kiedy ledwo co mogła oddychać, a szkarłat wpatrzony był tylko w nią.
20.10.2022
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro