Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Tym razem rozdział będzie z perspektywy Hermiony :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
     Hermiona Granger obudziła się z bardzo obolałym ciałem. Dodatkowo bardzo piekł ją przełyk.
Z wielkim ociąganiem brunetka otworzyła oczy i rozejrzała się wokół siebie zauważając, że jest...w skrzydle szpitalnym? Jak ona się tu na Merlina dostała?! Nie przypomina sobie przychodzić tutaj o własnych nogach! Czyżby oblivite? Nie...nie czuje luk w wydarzeniach...może Harry ją tu przyniósł? Nie! Przecież leżał obok niej...Harry leżał obok niej!
- Haghy! - Próbowała wykrzyknąć dziewczyna lecz nie udało jej się to przez piekielnie suche gardło.
Po jakichś 2 minutach przyszła do nich pielęgniarka wręczając jej wodę z cytryną. Brązowooka dziewczyna natychmiast wypiła wodę i podziękowała...Zararaz! Kim była ta kobieta? Gdzie się podziała Pani Pomfrey?

- Przepraszam? Jak długo już Pani pracuje? I jak ma Pani na imię? - Zapytała Hermiona

- Mów do mnie Madam Mary drogie dziecko. Pracuję tu już jakieś 20 ładnych lat. - Powiedziała i uśmiechnęła się.

- Oh. Naprawdę? - Hermiona była już pewna, że przenieśli się w czasie. Wciąż jednak nie wiedziała kiedy.

- Tak moja droga. Naprawdę.

- Przepraszam Madame Mary ale czy ma pani może jakiś kalendarz, który mogłabym zobaczyć?

- Oczywiście, że mam ale po co ci kalendarz drogie dziecko? - Zapytała skonsternowana pielęgniarka.

- Proszę! To bardzo ważne!

- Dobrze już dobrze! Tylko nie krzycz tak więcej! Przemęczysz sobie gardło. - Madame Pom- To znaczy Madame Mary poszła po kalendarz, a kiedy wróciła podała Hermionie kalendarz.

- 20 listopada 1942 rok. - Przeczytała z przerażeniem brunetka, a jej twarz automatycznie pobielała.

- Coś nie tak skarbie? - Zapytała ze zmartwieniem kobieta. - Cała pobielałaś.

- T-to nic takiego Madame.

- Jak to nic?! Jesteś cała rozpalona! - Powiedziała kobieta, dotykając jej czoła. - Pójdę po eliksir, a ty patrz czy twój chłopak się nie budzi.

- Jaki chłopak? - Zapytała zdziwiona dziewczyna zanim zrozumiała, iż chodzi o Harry'ego. - To nie mój chłopak! To mój...yyy brat! - Hermiona miała nadzieję, że jej wachanie nie wydało się zbyt podejrzane. Pielęgniarka tylko zmrużyła oczy i wyszła po eliksiry.

Kiedy kobieta wróciła z całą tacą
eliksirów i odłożyła je na pułke odezwała się do Hermiony.
- Z jakiego domu jesteście jeśli można spytać?

- Eee...z żadnego Madame. - Odpowiedziała nie zbyt myśląc brązowooka.

- Jak to z żadnego? - Zdziwiła się kobieta.

- Byliśmy z bratem na nauczaniu domowym. Zostaliśmy przyjęci do tej szkoły ale po długiej podróży karocą byliśmy strasznie wykończeni. - Kłamała jak z nut.

- Karocą?

- Tak. Taką latającą oczywiście! - Hermiona radowała się w duchu, że widziała taką karocę podczas turnieju trójmagicznego.

- Ahh oczywiście! A, więc musicie być z Francji!

- Nie do końca. Nasza ciotka jest z Francji i przez to mamy taką karocę. - Brunetka zaczęła obawiać się co będzie jak obudzi się Harry. Przecież on tego wszystkiego nie zapamięta! Nie mógł nawet zapamiętać wszystkich składników eliksiru na czyraki a co dopiero nowa biografia!

- Ahh rozumiem! Zawsze chciałam pojechać do Francji ale nigdy nie miałam czasu. - Powiedziała kobieta. Tuż po tym jak się wypowiedziała obie usłyszały jęk jakiegoś pacjenta. Pielęgniarka przeprosiła i poszła zająć się pacjentem.

Hermiona postanowiła, że teraz właśnie jest najlepszy moment na to aby obudzić Harry'ego.
- Harry? Harry obudź się! - Nic się nie stało. Chłopak nawet nie drgnął. - Harry na Godryka obudź się! - Zobaczyła jak Chłopak uchyla lekko oczy po czym znów je zamyka.
- Harry nie ma czasu na spanie!
- Jeszcze pięć minut Hermiono...obiecuję, że odrobię pracę z astronomii. - Jęknął chłopak i odwrócił się na drugi bok. Hermiona w tym czasie usłyszała jak ktoś wchodzi do skrzydła szpitalnego pospiesznymi krokami.
Kroki coraz bardziej się zbliżały a Hermiona była prawie pewna, iż nie była to pielęgniarka i z tego też powodu postanowiła udawać, że śpi. Po tym jak szybko położyła się w łożku i przykryła po samą głowę usłyszała otwieranie się kurtyny.
- Jeszcze się nie obudzili? - Zapytał się sam siebie jakiś chłopak.- Wydaje mi się, że do tej pory powinni już być w pełni sił. - Hermiona zaczęła łączyć kropki. Miałoby sens gdyby znalazł ich jakiś uczeń, a potem przyniósł ich tutaj. - No cóż skoro się jeszcze nie obudzili nie mam tu nic do roboty. - Hermiona usłyszała jak chłopak odchodzi.

- No cóż muszę jeszcze obudzić Harry'ego. - Powiedziała cicho i wygramoliła się z kołdry.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
667 słów

Napisałam to szybciej niż myślałam 😅 Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.

PS. Dalej nie jestem dobra w interpunkcji i w dodatku znów jestem chora :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro