Rozdział 97
~Alec~
Od dłuższego czasu przyglądałem się Magnusowi, zapominając o swoim obiedzie, który leżał na stole przede mną. Nino po mojej lewej grał na telefonie, yaoistki po prawej rozmawiały zawzięcie, czasami robiąc przerwy by skubnąć coś ze swoich talerzy. A azjata przede mną od kilku minut jadł tą samą frytkę. Czasami łypał spojrzeniem na boki, lub marszczył brwi, momentalnie się irytując. Potem znowu się rozluźniał, ale w tedy miał obojętny wyraz twarzy, jakby wszystko miał w nosie.
- Magnus? - spytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi w żadnym wydaniu, nawet spojrzeniu. - Magnus - powtórzyłem głośniej, ale dalej bezskutecznie. Maja przestała klepać językiem i spojrzała na mnie, a następnie na Magnusa obok niej. - Zamień się miejscami - zwróciłem się do niej.
Posłusznie wstała, ja tak samo i za moment siedziałem przy moim chłopaku. Yaoistki już straciły zainteresowanie swoją rozmową, a przyglądały się z wyraźnym podekscytowaniem Malec'owi.
- Maaagnus... - szepnąłem tuż przy jego uchu, chuchając na niego delikatnie. Azjata się wzdrygnął i spojrzał na mnie. Na jego ustach pojawił się łagodny uśmiech, który mnie uspokoił.
- Co, Aniele?
- Jesteś nieobecny - powiedziałem, lustrując wzrokiem każdą rysę jego twarzy.
- Eh... - westchnął. - Dalej słyszę te wszystkie szepty na mój temat.
- Normalne - odezwała się Nicole, a przyjaciółka skarciła ją spojrzeniem, zapewnie za przerwanie rozwijającej się sytuacji jej shippu. - Dopiero wczoraj się dowiedzieli, więc niestety trochę gadać będą. Ale nie długo.
- Tak - dodałem, obejmując azjatę ramieniem i głaszcząc po łopatkach.
- Dajcie mi dmuchawę do liści - jęknął teatralnie i oparł głowę na moim ramieniu.
Ucieszyłem się, że odzyskał humor.
- Po co ci? - spytałem rozbawiony.
- Żebym ich zmiótł z zasięgu mojego wzroku.
- Są za ciężcy. Prawie codziennie Mc lub KFC odwiedzają.
- No to... Tornado - powiedział z wyczuwalnym w głosie rozbawieniu. - Wiesz co? - uniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy. Dostrzegłem w nich lekkie pożądanie. Lekkie, bo jesteśmy w szkole. Niestety.
- Hm? - zacząłem bawić się kosmykami jego włosów, na co słodko zamruczał.
- Chodź do kantorka.
Ta, i znowu przyprawić o zawał woźnego.
Roześmiałem się na krótką chwilę, uciekając spojrzeniem na yaoistki, a one tylko rozbawiły mnie bardziej, gdy dostrzegłem w ich oczach ten niedosyt i wręcz prośbę o coś więcej. W sumie, też tak miałem, gdy w nocy oglądałem jakieś seriale, a moje shippy na złość nie chciały się całować. Więc oglądałem kolejne odcinki, trwając tak do rana. Zdrowy tryb życia...
- Alexandrze, noo... - jęknął zniecierpliwiony Magnus, a ja wróciłem wzrokiem na jego buźkę.
- Co?
- Bo zacznę cię całować tutaj, na oczach wszystkich.
- Tak! - momentalnie wtrąciła się ruda, ale od razu po tym zamilkła. - Poproszę kontynuację... - szepnęła.
A jej podniesiony ton aż wyrwał z transu telefonicznego naszego zapalonego gracza w Lola, który obleciał naszą czwórkę wzrokiem. Z którego wyczytałem tylko "o co chodzi?".
- Taaak? - zwróciłem się do Magsa. - Jesteś tego pewny?
- Jak nigdy - oświadczył dźwięcznym i pewnym siebie tonem, który zawsze wprowadzał moje kolana w drżenie. Tak samo, jak teraz...
Zabrał głowę z mojego ramienia, a ja zaprzestałem go obejmować. Spojrzałem w jego oczy, które były pół przymknięte przez przypatrywanie się moim ustom w dolnej części twarzy. Zagryzłem prowokująco wargę, co od razu podziałało, bo zaraz poczułem smak ust Magnusa na swoich.
Pocałunek był delikatny, poprzez lekkie muskanie się wargami. Które miałem wrażenie, że są dziełem chmur, gdyż były takie miękkie.
Oderwałem się już od rzeczywistości, skupiając się tylko na tej czynności, która zaczynała przyspieszać. Całowaliśmy się po chwili żywo i zachłannie, a ja czułem większe uniesienie na duchu. Jakbym kosztował najdelikatniejszego ptasiego mleczka. Które nade mną skutecznie dominowało.
Zaczęło braknąć mi tchu, ale nie miałem zamiaru przerywać pieszczoty. Pozwoliłem Magnusowi wykonać ostatnie, zaborcze muśnięcie ustami mojej dolnej wargi, i po tym odsunął się.
Dopiero teraz poczułem, jak tlen wyparował mi z płuc, więc od razu zacząłem sapać, co rozbawiło nie tylko mnie.
- Zaraz dostanę krwotoku z nosa! - zapiszczała Maja, wachlując się ręką przy twarzy, ale dalej była cała czerwona. Patrzyła w telefon Nicole razem z nią, a ja zdałem sobie sprawę, że yaoistki będą miały więcej zdjęć Maleca, niż my sami.
Zaśmiałem się cicho i oparłem głowę na ramieniu swojego chłopaka, kiedy każdy uczeń usłyszał ten znienawidzony, głośny, dźwięczny odgłos szkolnego dzwonka...
*****
Ja: Cio robisz???💝💝
Pan Brokat: Dopiero dojechałem do domu bo cię odwiozłem? XD
Ja: Przecież wiem 😝 ale cio robisz???💝💝
Pan Brokat: Jezu xD karmię moje pomidory szatana i zaraz jadę zajmować się sprawami z pierścionkiem.
Pan Brokat: pomioty***
Pan Brokat: -,-
Ja: Pomidory 😂😂😂
Ja: Mogę z tobą?? Nudzi mi sie 😛
Pan Brokat: Odrabiaj lekcje!
Ja: Ta, pacz bo moje ręce dobrowolnie chcą tykać zeszytu od matmy 😜
Ja: Patykiem bym tego nie ruszył.
Pan Brokat: Hmm zakaźna choroba?
Ja: Nom 👌 mogę zachorować na zespół kujona, jak ty.
Pan Brokat: Czy ja noszę okulary, swetry, i mam ulizane przez mamusie włosy?
Ja: Stereotypy, Mags 👌😂😂
Pan Brokat: Wal się, kochanie 😘😘 jaki ty masz obwód w serdecznym palcu?
Ja: Co? O.o
Pan Brokat: Zapomniałem ci zmierzyć, masz takie same dłonie jak laska mojego kuzyna.
Ja: Aaa....zaraz zobaczę 😜
Westchnąłem i zmierzyłem tego głupiego palca. A już miałem nadzieję, że... Pf, śmieszne.
Wysłałem Magnusowi SMS z liczbą obwodu, kiedy do mojego pokoju wszedł Nino. Co? Odłożyłem telefon i spojrzałem na niego z uniesioną brwią. Bo ni chuja nie rozumiałem, o co chodzi.
- Izzy mnie wpuściła - powiedział od razu, widząc zdezorientowanie na mojej twarzy. - Chciałem pogadać.
- Nie masz telefonu, by mnie o tym poinformować?
- A po co?
W odpowiedzi wskazałem ręką na objętość mojego pokoju. W którym był syf ubrań, kartek, papierków i nie wiem jeszcze czego.
A przy szafie leżało chyba spleśniałe ciastko. Chyba.
Chłopak tylko machnął ręką i usiadł na krawędzi łóżka.
- Żebyś ty widział moją ciemnię.
Zaśmiałem się na te określenie i zaraz znalazłem się obok niego.
- O co chodzi? - spytałem, kiedy skośnooki wyraźnie walczył ze swoimi myślami.
- Maja mi się podoba... - wykrztusił z siebie, jakby zaatakowała go jakąś groźna choroba.
Ale tak było.
Miłość to cholerny wirus, który rozpierdala cię od środka. Ja miałem o tyle szczęścia, że kocham mojego wirusa.
- To super - wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się szeroko. W zamian, Nino obdarzył mnie spojrzeniem, jakby obok niego siedział totalny idiota.
- Super? Zakochałem się bez wzajemności.
- Pf - prychnąłem jego "wielką" nadzieją.
- Czego konia udajesz?
- Bo je lubię. A poza tym, skąd wiesz, że też się jej nie podobasz? Ciągle se dogryzacie. No a kto się czubi, ten się lubi - uśmiechnąłem się wrednie.
Nino wywrócił oczami, ale westchnął po chwili.
- Pogadał byś z nią? - spytał nieśmiało, patrząc na mnie.
- Jasne, że tak. Zrobię jej wywiad o tobie. Jest szczera, napewno dowiem się czegoś ciekawego.
- Dzięki Bogu! - opadł plecami na łóżko, jakby z barków spadł mu ogromny ciężar.
- Dzięki mnie! Mi! A nie jakiemuś gościowi na chmurkach - powiedziałem z udawanym obruszeniem.
- Taa, taa... - machnął ręką, wbijając wzrok w gwiazdki na moim suficie. - Idź po jakieś ciastka.
- Zeżresz mi wszystkie - zaśmiałem się, wstając z łóżka.
- Co z tego?
- TO z tego, że nie będę miał z czym seriala oglądać! - zacząłem krzyczeć, by mnie usłyszał, kiedy schodziłem po schodach w dół.
- Nie marudź!
- Sam nie marudź!
- Ty nie marudź!
- A nie, bo ty!
- ZAMKNĄĆ RYJE! - krzyknęła Izzy ze swojego pokoju.
Ehh mój umysł jest po prostu głupi 😝 raz mam wrażenie że piszę jak typowa amatorka która się na niczym nie zna, a raz że rozdziały wychodzą bardziej szczegółowo, ja nie wiem co lepsze i czy to samo wychodzi 😜 i czy widzicie w tym różnice. Skomentujcie to plis, bo naprawdę nie mam pojęcia 😂👌 będę wdzięczna 💝
Miłego dnia 💗❤💗❤💗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro