Rozdział 91
~Magnus~
Siedzieliśmy razem w kole, a w środku nas była butelka od Tymbarka, która była teraz naszym jedynym zainteresowaniem.
Poszliśmy sobie do skateparku i aktualnie nasze tyłki siedzą na jednej z ramp. Kręciła teraz Maja. Pchnęła butelką, wprawiając ją w wirowanie i oczy wszystkich powędrowały na ten mały przedmiot, który decydował o naszym dalszym życiu.
Butelka zatrzymała się, korkiem wskazując na mnie. Jęknąłem zdesperowany, kiedy ruda zaczęła chichotać, bo to zdecydowanie mnie nie uspokajało.
- Pytanko czy wyzwanko, Bane? - uśmiechnęła się do mnie i przypominała chytrego chochlika.
- Pf, wyzwanie - uśmiechnąłem się do niej pewny siebie. Choć w środku srałem ze strachu...
- Przeliż się godzinę z Alekiem!
- Tak! - wykrzyknęła Nicole, równie podekscytowana co dziewczyna obok niej.
O, a jednak nie jest tak źle. Bo wspaniale.
- Nie godzinę! - wtrącił się obruszony Nino, a ja po prostu wymieniłem się spojrzeniami z Alexandrem i zanieśliśmy się śmiechem.
- No dooobra - westchnęła ruda. - To 10 sekund. Ale HOT 10 sekund - poruszyła brwiami, a do jeszcze większego efektu napalonej fangirl uśmiechnęła się pod nosem.
- To nawet wyzwanie dobre nie jest... - skomentował niezadowolony brunet, ale już dalej nie słuchaliśmy go z moim Aniołem, bo zaczęliśmy się wręcz lizać.
- Dziesięć... Dziewięć...
Przejechałem językiem po dolnej wardze Alexandra, prosząc o dostęp do środka.
- Osiem... Siedem... Sześć...
Rozchylił nieco wargi, udzielając tym samym zgody na większe pieszczoty, więc mój język zawitał na podniebieniu chłopaka, wywołując jego zadowolone mruknięcie.
- Pięć... Cztery... Trzy... Dwa...
Wymiana śliny była już na skraju naszego podniecenia, gdyż poczułem moje nieco ciaśniejsze bokserki...
- Jeden!
Ostatni raz wymieniliśmy się serią żywych i rozpalonych pocałunków, po czym odsunęliśmy się od siebie. Obaj uśmiechając się jak głupi do sera.
- To było... Cute - Nicole, patrząc w swój telefon, bo byłem pewny, że zrobiła zdjęcia, a nawet i nagrała film, otarła niewidzialną łzę z policzka. Ruda patrzyła na nas rozmarzona i oczami prosiła o więcej. Te spojrzenie było trochę przerażające, nawet jak na nią.
- No... - uśmiechnąłem się szczerze zadowolony. - Takie wyzwania mogą być - objąłem ramieniem Alexandra i przyciągnąłem do swojego boku.
- Dobra - machnął ręką Nino. - Kręć, bo one się zaraz mokre zrobią.
Czarnowłosy parsknął śmiechem, a ja zaopiekowałem się butelką. Znowu wyczekiwanie i słuchanie tylko bicia naszych serc, i korek wskazywał teraz na...
- Nino! - klasnąłem w dłonie. Brunet jednak zdawał się nie podzielać mojego entuzjazmu.
- Boję się, ale... Wyzwanie.
- Zadzwoń do mamy i spytaj się, czy kupiłaby ci Durexy i przywiozła, bo siedzisz z koleżanką w lesie... - mówiąc to wręcz dusiłem sie, bo miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.
Alexander schował twarz w moim płaszczu, a ja poczułem, jak trzęsie się przez stłumiony śmiech. Nicole patrzyła się na mnie, a oczy prawie wylatywały jej z orbit, natomiast Maja... Leżała na plecach z szeroko otwartymi ustami. Bo jest czajnikiem, to śmieje się bezgłośnie, czasami tylko łapiąc oddech. Co w chuj mnie śmieszy.
W końcu spojrzałem na Nino. Jego twarz wyrażała czystą żądze mordu, mieszającą się czasem ze strachem. Ciekawy kontrast.
- No, dawaj - szturchnęła go łokciem ruda, gdy usiadła na tyłek po udawaniu czajnika.
- No chyba, że kara - powiedział Alexander, odklejając się ode mnie.
- Właśnie - zacmokała ustami brunetka. - My żadnej kary nie wymyśliliśmy. Jaka będzie?
- Zawsze było rozbieranie - wzruszył ramionami brunet, zupełnie nie zdając sobie sprawy ze swoich słów. I szybko pożałował swojej odpowiedzi, bo nasze pary oczu teraz wwiercały się w jego osóbkę.
- Boże, ja więcej z wami nie gram - zapewniła ostrzegawczo Nicole.
- A ja mam pomysł. Gramy na same pytania.
- Serio, Nino? - zirytowana ruda uderzyła czołem w kolano, na którym przed chwilą podpierała brodę.
- Jestem śmiertelnie poważny, Maja - wyprostował się i założył ręce na klatce piersiowej. Swoje apatyczne spojrzenie skierował w stronę zażenowanej nastolatki. Ruda uniosła głowę, patrząc na niego.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? - spytał trochę zbity z tropu brunet, nie wiedząc, o co chodzi przyjaciółce.
- Idiota powie "co"... - wymamrotała w kłębek swoich włosów. Nabierze się na to?
- Co? - spytał, a jako odpowiedź usłyszał nasze rozbawione i donośne śmiechy, gdyż każdy prócz niego zrozumiał Maję.
~Alec~
Okey, gra w butelkę z moimi przyjaciółmi była co najmniej... Dziwna? Ale i intrygująca.
Kiedy zaprzestaliśmy gry, bo każdy uznał, że mamy JEDNAK coś nie tak z głowami, zasiedliśmy sobie na metalowej barierce odgradzającej skatepark od parku. W kolejności siedziałem ja, Magnus, Nino, Maja i Nicole.
Mój wzrok podążał za jakimś chłopakiem na desce, przez co przestałem słuchać o czym rozmawia reszta. Podziwiałem sztuczki i triki na deskorolce, kiedy coś wyrwało mnie z mojego zagapienia. A mianowicie ręka Magnusa, którą mnie objął. Przechyliłem się odrobinę do przodu, by objąć wzrokiem całą czwórkę, która patrzyła na mnie.
- Um... Co mnie ominęło?
- A to... - Maja uśmiechnęła się do mnie. - Że gadamy o uke i seme.
- Aham... - przytaknąłem. Za chwilę mój wzrok biegał z powrotem po skateparku, szukając tego chłopaka i jego fioletowej deski. No, ale znowu nie dane było mi siedzieć w ciszy.
- A ty na co się tak lampisz? - Magnus potrząsnął ręką, którą mnie obejmował. Moje pięści zacisnęły się mocniej na barierce, bo myślałem, że polecę do przodu.
- Co ty... - przekręciłem głowę i przerwałem, gdyż tuż przed moim nosem ukazywała się para złotych oczu.
Przełknąłem ślinę, czując jak są blisko i jak bardzo zagłębiają się we mnie. Poczułem dziwne uczucie. Jakby... Pożądania...? Mhm.
Odwróciłem głowę jak nakazywało mi moje... Nie wiem co. Mógłbym dalej czuć się bezbronny i zawstydzony przy nim po czterech miesiącach związku?
- Będę spadać - usłyszałem głos Nino. - Mama pisze, bym na obiad przylazł.
- Dalej masz tego kociaka? - spytała Maja z nadzieją.
- Mhm... A co?
- A to, że idę do ciebie.
Spojrzałem na nich. Rudowłosa uśmiechała się do Nino, który lekko zarumieniony robił to samo. Czyżby romans nam się tu rozwijał?
- A ja to co? - burknęła zazdrosna o przyjaciółkę Nicole.
- Poradzisz sobie - spojrzała na nią ruda. - Napisz jakiś fanfick o Malec'u.
- W sumie... Nara! - wykrzyknęła, zeskakując z barierki i podreptała jak sądzę do swojego domu.
Po chwili zrobili to samo brunet i ruda, żegnając się z nami.
- Go home - zamruczał Magnus, drażniąc ciepłym oddechem moją szyję.
Przejechał po niej nosem, a ja szybko zeskoczyłem z barierki, bo moje ciało zalała fala gorąca, która zwiastowała podniecenie. A nie chciałem, by przybrało na sile...
- Chodź do domu - wzruszyłem ramionami, starając się, by moja twarz pozostała bez wyrazu.
Odwróciłem się na pięcie i skierowałem nogi w stronę szpitala, pod którym stało Porshe Magnusa. Azjata za moment mnie dogonił i splótł nasze dłonie.
- Wszystko dobrze? - spytał, a ja dalej patrzyłem przed siebie.
- Tak.
- Nie widzę tego.
- To się postaraj - westchnąłem. - A tak serio, to naprawdę chcę się położyć - mruknąłem, bojąc się teraz, jak azjata zareagował na moje pokręcone słowa, jednak dalej mój wzrok się nim nie zainteresował.
Zasiadłem na miejsce przy kierowcy, kiedy Magnus otworzył auto. Sam rozsiadł się za kółkiem i włączył się w ruch uliczny.
Zerknąłem na niego. Był spięty. Zapewne tym, że jego chłopak zachowuje się jakby obraził się od tak i za nic, jednak... Ja nie chciałem przyznać się przed sobą samym co zaczynałem odczuwać, a co dopiero przed nim. Chociaż i tak się dowie... Westchnąłem zirytowany własną głupotą i oparłem głowę o szybę.
Kiedy dojechaliśmy pod blok azjaty, doszliśmy do drzwi mieszkania w ciszy. Na szczęście nie krępującej, bo bym nie wytrzymał.
Azjata przekręcił klucz w zamku, a kiedy drzwi się otworzyły, szybko wszedłem do środka. Zawiesiłem kurtkę na wieszaku, zdjąłem buty i bez słowa skierowałem się do sypialni Magnusa. Zaczynałem zdawać sobie sprawę, że zachowuję się jak jakieś nabuzowane dziecko, które na przykład zapomniało zarzyć leków na uspokojenie. Jednak nic nie mogłem z tym zrobić. Nie mogłem przecież przestać czuć tego cholernego pożądania do Magnusa, przez które powoli przestawałem kontaktować...
Już miałem położyć się do łóżka i próbować zignorować te mrowienie w podbrzuszu, kiedy poczułem, jak silna dłoń zaciska się na moim ramieniu, by za chwilę mnie odwrócić.
Wpatrywały się we mnie złotozielone oczy, które nic nie rozumiały z zachowania właściciela tych naprzeciw nich. Ale moją uwagę zajął cień podniecenia, które dojrzałem w tych tęczówkach. Ale w sumie... To zawsze widziałem, niezależnie od sytuacji. Ale teraz było to silniejsze.
Jak odurzony nawet nie wiem czym (A no tak - Magnusem) pocałowałem go zachłannie. Oddał pocałunek, ale te dziwne uczucie, które mnie ogarnęło, krzyczało tylko, że to za mało... Sprzeciwiać się temu uczuciu? Uledz mu? Huh, daa.
Ująłem w dłonie twarz azjaty i pogłębiłem pieszczotę. Magnus objął mnie w talii, przyciągajac do swojego ciała, ale nawet to w żaden sposób mnie nie zaspokoiło.
Namiętny pocałunek zyskiwał na kolejnych uczuciach, które do niego dochodziły. Stał się jeszcze bardziej kuszący niż zazwyczaj, przez co nasze języki wkroczyły do tańca. W sypialni chłopaka było słychać teraz tylko ciche stękanie.
Kolejna fala podniecenia zaszyła się w każdym zakamarku mojego ciała, kiedy Magnus zjechał dłońmi na mój tyłek, jedną rękę na nim zaciskając, a ja poczułem wzwód w spodniach. Zamruczałem z rozkoszy przez pocałunek, który zaraz przerwaliśmy, bo brakło nam powietrza.
- Alexandrze...? - nieco zdyszany azjata spojrzał prosto w moje oczy. Wiedziałem, o co pyta...
- Tak - odpowiedziałem pewny swojej decyzji, bo nie było sensu kłócić się z doznaniem, które mną kierowało.
- Jak sobie życzysz - po tych słowach jego usta ponownie odnalazły moje, a my wylądowaliśmy na łóżku...
Huh XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro