Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 58

~Magnus~
Poczułem ciężar na sobie i otworzyłem oczy. Wpatrywały się we mnie błękitne, zmęczone tęczówki mojego Anioła. Dlaczego. On. Kurwa. Nie. Śpi.

- Przepraszam, obudziłem cię - mruknął cicho. W pokoju był pół mrok, więc na pewno nie było nawet trzeciej nad ranem.

- Dlaczego nie śpisz, Alexandrze? Nie możesz zasnąć? - szetpałem i podparłem się na łokciach, przybliżając do jego twarzy, która była naprzeciw mojej.

- Nie, nie... Po prostu tęskniłem - wyznał szepcąc. Dopiero teraz zauważyłem na jego policzkach mokre ślady. Potarłem je dłonią. Były suche. Musiał płakać wcześniej, gdy ja sobie smacznie spałem... Kiedy przykładałem dłoń do jego twarzy, zmrużył oczy i ziewnął, choć widziałem, że walczy sam ze sobą, by nie pokazać zmęczenia.

- Aniele - szepnąłem, a on otworzył oczy, by na mnie spojrzeć. - Jestem tu. To nie żaden sen, ani przywidzenie. A teraz nie płacz - potarłem opuszkiem kciuka wypieki na jego policzku. - I idź spać. Proszę.

- Boje się, że jak zasnę, to potem się obudzę i ciebie nie będzie - przyznał nieśmiało, odwracając wzrok.

A ja czułem się jak sprzed kilku miesięcy, kiedy rozczulałem się nad kotkami w internecie, ale ten tutaj... Przekracza bariery słodkości, uroczości i niewinności.

- Hej... - uśmiechnąłem się pogodnie. - Będę tu. Obiecuję, że nie wyjdę stąd aż się nie obudzisz. Nawet gdybyś miał spać jutro cały dzień. Czego ci życzę, bo musisz odespać te cztery dni, Aniołku.

- Obiecujesz? - spojrzał na mnie tymi wielkimi, niebieskimi oczami z iskierkami nadziei, a ja zastanawiałem się, jak zdołam mu czegokolwiek odmówić jeśli będzie atakował mnie tym spojrzeniem.

- Obiecuję.

Odnalazłem w półmroku jego usta i przykryłem swoimi. Podniosłem się nieco na jednym łokciu, nachylając się nad nim, by Alexander położył głowę na poduszkę. Kiedy to zrobił, musnąłem delikatnie swoimi wargami jego ciepłe usta i oderwałem się od niego.

- Dobranoc. Kocham Cię - z powrotem położyłem się na plecy, a Alexander objął mnie ręką w pasie i nogę przerzucił przez moje biodro. Pogłaskałem jego plecy ręką, która znajdowała się pod nim i przysunąłem bliżej siebie. Drugą okryłem nas szczelniej kocem pod same szyję i kiedy po pół minucie usłyszałem ciche pochrapywanie mojego śpiącego chłopaka, mogłem w końcu odetchnąć. Ułożyłem głowę na miękkie poduszki i spojrzałem w sufit, na którym widniało kilka neonowych gwiazdek, które świecą w ciemnościach.

W swoim pokoju w domu w Hiszpanii, miałem w nich oklejony dosłownie cały sufit. Nawet robiłem sobie z nich różne ścieżki po reszcie apartamentu. Naklejałem je na ściany, by w ciemnej nocy mogły wskazywać mi drogę do kuchni lub toalety. Ojcu to nie przeszkadzało. Cóż, był w domu tylko rano noi na noc, choć to też zdarzało się rzadko ze względu na jego życie łóżkowe.

Zatracony w tych myślach poczułem, że ponownie zasypiam...

****
Otworzyłem oczy i uniosłem lekko głowę. Poczułem na ustach włosy Alexandra. Leżał plecami do mnie, a ja mocno go obejmowałem od tyłu, jakby zależało od tego całe moje życie.

Czasem mam ochotę ustawić jakąś kamerę na noc i zobaczyć, co dzieję się z nami, że wieczorami kładziemy się tak, a budzimy rano w kompletnie innych pozycjach. Nie dziwił bym się, gdyby to były drobne zmiany, a nie takie. Chyba muszę skoczyć do Media Expert po kamerę. Tak, chyba dziś to zrobię. Jeśli nie zapomnę.

Podparłem się na łokciu i nachyliłem nad twarzą mojego śpiącego Alexandra. Złożyłem całusa na jego policzku, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.

- Proszę - powiedziałem, ale głos zniekształcił się, bo przecież dopiero się obudziłem. Spojrzałem na zegarek. 10:23. Odwróciłem wzrok od wskazówek i musiałem się nieco odkleić od Alexandra, by spojrzeć, kto wchodzi do pokoju. A była to Maryse. Kiedy zobaczyła śpiącego syna, zaczęła szeptać.

- Macie dom dla siebie do wieczora, bo ojciec w pracy, a ja z dziećmi i Czeko jadę do weterynarza, a potem jeszcze w odwiedziny do siostry i na zakupy. I skończyły się słodycze, więc na stole macie trochę gotówki, gdyby zaczął ci jojczeć, co będzie pewne - uśmiechnęła się.

- Dobrze - odwzajemniłem uśmiech, pocierając jedno oko.

- Śpi? - spytała, wskazując na Alexandra.

- Tak - na moje usta wkradł się błogi uśmiech, kiedy spojrzałem na mojego Aniołka, który tulił się do mojej ręki, na której leżała jego głowa.

- To dobrze - odezwała się Maryse. - Zacznę cię chyba osobiście sprowadzać do domu i płacić za jego usypianie. Jesteś niańką?

- Dla Alexandra mogę być nią za darmo, całe niemożliwe osiem dni w tygodniu - spojrzałem rozpogodzeny na kobietę.

- Dobra, lecę. Miłego dnia, Alec ma mój numer jakby coś się paliło, papa - szepnęła i pomachała mi, a gdy jej odmachałem rozbawiony, zniknęła za drzwiami. Kilka minut potem słyszałem odjeżdżanie auta. I już byliśmy sami.

Alexander odwrócił się przez sen na drugi bok i zaczął teraz przytulać się do mojego torsu. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło, kiedy jego głowa znalazła się na moim barku.

****
~Alec~
Obudziłem się wyspany jak jeszcze nigdy i poczułem, że kogoś bardzo mocno ściskam, jakby ktoś mnie szantażował, że jeśli tego nie zrobię to zabije mi rodzinę. Jednak ja tuliłem się do Magnusa nieświadomie i świadomie w jednym, ale było widać, że mu to nie przeszkadzało. Zadarłem odrobinę głowę, która była na jego klacie, by spojrzeć na jego twarz. Jedną ręką, na której leżałem obejmował mnie, a w drugiej miał telefon przed swoją twarzą i chyba grał w Pou. Kto nie rozpozna stękania i innych dźwięków tego ziemniaka, czy czym on tam jest?

- Która godzina? - spytałem, unosząc się na jednym łokciu, bo druga ręka leżała na brzuchu azjaty.

-12:12 - uśmiechnął się do mnie i odłożył telefon. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, zatkał mi usta swoimi.

Moje kąciki ust same powędrowały w górę, a ja muskałem wargami ciepłe i miękkie usta azjaty. On robił to samo. W międzyczasie przeniósł na moje biodro dłoń, w której jeszcze przed chwilą trzymał telefon. Zacząłem bawić się jego... A raczej swoją koszulką, którą sobie wziął, zaczynając pogłębiać pocałunek, bo nie czułem się nasycony.

Chciałem, by zaczął dominować, jak to zwykł robić, a ja zawsze czułem się wtedy taki... Cały tylko jego. I też bezpiecznie, kiedy okrywał mnie przez to swoimi ciałem.

Magnus chyba wszedł do mojego umysłu, bo zaczął się unosić, nie odrywając od siebie naszych ust i za chwilę górował nade mną. Podpierał się na łokciach po bokach mojej głowy, a jedno jego kolano znalazło się między moimi udami. Ja swoje ręce przeniosłem na jego talię, potem plecy i zacząłem tak jechać, póki nie zatopiłem palców w jego włosach.

Słyszałem jego ciche westchnienie, wraz z którym pocałunek stał się jeszcze bardziej namiętny, przepełniony pożądliwością i tęsknotą.

Całowaliśmy się tak z każdą chwilą coraz bardziej pobudzeni, kiedy w końcu zabrakło nam tchu. Oderwaliśmy się od siebie, a Magnus wręcz dyszał nade mną, co mnie rozbawiło i wprawiło w śmiech.

- Czego jape cieszysz? - usłyszałem jego naburmuszony, ale jakże rozbawiony ton.

- Bo mój chłopak nie ma kondycji - zachichotałem, ujmując w dłonie jego policzki o oliwkowym kolorze, jak odcień jego skóry i patrząc w te złote oczy pokryte diamentami. - Ale spokojnie, zaraz ją zdobędziesz, gdy pobiegniesz do sklepu i z powrotem po białą czekoladę dla mnie.

- Czemu akurat biała? - poruszył sugestywnie brwiami, uśmiechając się zalotnie.

- Zbok - parsknąłem śmiechem i odwróciłem głowę w bok, gdy chciał mnie pocałować, przez co jego nabrzmiałe od całowania wargi zetknęły się z moim policzkiem.

- Co ty wyprawiasz... - zamruczał mi do ucha. Mimowolnie się uśmiechnąłem, czując ciarki na ciele, które uaktywniły się przez jego ciepły oddech na mojej skroni.

- Po pierwsze, kto jest w domu? - spytałem.

- Nikt. Maryse ze wszystkimi pojechała do jakiejś siostry. Mamy wolną chatę do wieczora, seksiaku.

Zakryłem usta dłonią, by ponownie nie parsknąć śmiechem na to, jak właśnie mnie nazwał. Ale przez to, że drgnąłem jak zawsze podczas rozbawienia, moje kolana powędrowały w górę, a jedno z nich otarło się o kroczę Magnusa... To nie było specjalnie..!

Poczułem, jak parzą mnie policzki, ale uśmiechnąłem się szeroko, kiedy zobaczyłem błysk czerwieni na twarzy azjaty, który za chwilę schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, zapewne by je ukryć.

Ha! Zemsta jest słodka. Chyba zacznę go tak serio drażnić... Już wiem co będę robił przez ten dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro