Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

~Alec~
Podciągnąłem spodnie i wyszedłem z toalety. Durne moje ciało.

Wszedłem do kuchni i nie zastałem Magnusa. Gdzie on? Ruszyłem do sypialni. Też pusto. Poszedłem do salonu. Też go nie ma... Chwila. Podszedłem do kanapy, gdzie leżała mała karteczka. Wziąłem ją w rękę.

"Wyszedłem na korytarz porozmawiać przez telefon. Ojciec dzwoni. Wrócę za kilka minut, Aniele ❤"

Ojciec? O tej porze? Cóż... Nie znam w końcu jego ojca. Może nawet mieć w zwyczaju dzwonić o północy, skąd mi to wiedzieć.

Zaburczało mi w brzuchu. Gdzie ta pizza?!

*****
Po kilku minutach patrzenia się w telewizor usłyszałem otwieranie drzwi. Szybko się poderwałem i podreptałem do przedpokoju. Oparłem się ręką o ścianę i spojrzałem na Magnusa. Nie wyglądał na zdenerwowanego. Ani smutnego. To dobrze.

- W końcu - mruknąłem i podszedłem do niego. Cmoknąłem go lekko w usta, by poczuć ten cudowny smak i odsunąłem się. Widziałem zdziwienie wraz z ulgą na jego twarzy.

- Ty... Nie jesteś... Zły? - spytał.

- Ja? Za co? - zaśmiałem się.

- No... Za tą akcję w kuchni. Przepraszam. Powinienem bardziej nad sobą panować - odwrócił wzrok.

Co? Naprawdę nie jestem na niego zły. Przecież zszedł ze mnie, gdy o to poprosiłem, wcale nie jest natrętny.

- Nie jestem zły. To ja przepraszam, że tak reaguję. Jak histeryk - mruknąłem.

- Co? - spojrzał na mnie. - Alexandrze. Masz bariery.

- Ale nie chcę ich mieć. I nie będę miał.

- Nie wątpię w to - uśmiechnął się lekko. - Ale nie powinienem tak naciskać.

- L-lubię, gdy się tak zachowujesz - oznajmiłem nieśmiało. - Po prostu na mnie nie siadaj, a będzie okey. Naprawdę nie jestem zły. Przestań takie głupoty paplać, tylko mnie pocałuj.

Magnus się zaśmiał.

- Cieszę się, że nie jesteś zły - podszedł bliżej mnie. - Już nie będę cię przygniatać do ziemi, obiecuję. Chyba, że o to poprosisz - ściszył ton i złączył nasze usta w subtelnym pocałunku. Objął mnie w pasie, przyciągając do siebie, a ja wplotłem palce w jego włosy. Standardowo zamruczał mi w usta. Uwielbiam to.

Jedną rękę przeniósł na mój pośladek, tym samym pogłębiając pocałunek i zamieniając go w bardziej namiętny. Oddałem mu się, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu, który błąkał się po mojej twarzy. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Magnus oderwał się odemnie z jękiem niezadowolenia.

- Pizza! - wykrzyknąłem uradowany.

****
Leżeliśmy już w łóżku pod kołdrą, przytuleni do siebie, po pizzy i prysznicach.  Magnus kupił sobie tylko dwa piwa, więc nie odwalało mu tak bardzo jak na biwaku.
Dochodziła trzecia nad ranem i w końcu zachciało nam się spać.

- Magnus? - spytałem, tuląc się do niego jak przylepa.

- Tak, Aniele?

- Co chciał twój ojciec? - szepnąłem. Akurat mi się o nim przypomniało.

- Na szczęście nic szczególnego. Pochwalić się jakimś udanym projektem w korporacji, i że jedzie na Karaiby z jakąś kochanką.

- Twój ojciec nie jest taki jak mój... Prawda?

- Nie... Wie i akceptuje to, że jestem biseksualny. A raczej ma po prostu w nosie to, z kim się spotykam - zaśmiał się. - Więc nie będzie miał żadnego problemu do naszego związku.

- To dobrze - mruknąłem i ziewnąłem długo.

- Lulu już? - również ziewnął.

- Tiaa... - odkleiłem się od niego i odwróciłem się na drugi bok. Magnus zgasił lampkę i przytulił mnie mocno od tyłu. Kocham pozycję łyżeczek.

- Kocham Cię, Aniele. Dobrej nocy...

- Też Cię Kocham, Panie Brokacie. Dobranoc...

*****
~Magnus~
Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem twarz Alexandra. Na szczęście spał. I... Ślinił się nieco. Uroczy aniołek. Pocałowałem go delikatnie w nosek. Chwila... Jak on leży? Podniosłem głowę, by spojrzeć na siebie. Alexander jedną rękę miał na mojej klatce piersiowej, ale nogi to... jedną na moim brzuchu, a drugą na moich nogach. Jakim cudem mu tak wygodnie?!

Ja leżałem na plecach, jedną rękę mając pod jego głową. Ehh... I jak ja mam wstać? Ale w sumie... Po co ja mam wstawać? Dobre pytanie.

Sięgnąłem wolną ręką po telefon z szafki przy łóżku, i gdy już go wziąłem, przysunąłem się bliżej chłopaka. Po chwili aż się wzruszyłem, gdy Alexander przez sen położył głowę na mojej klatce piersiowej, tym samym bardziej się do mnie przytulając. Czy on kiedyś przestanie być taki uroczy...?

Pokręciłem głową i spojrzałem na swój telefon. 12:45.

20 nieodebranych połączeń od: Izzunia.

No pięknie... Wszedłem w apkę od SMS-ów, bo nie będę do niej teraz dzwonić.

Ja: Hej...😝😝😝

Izzunia: MAGNUS!!!! GDZIE JEST ALEXANDER?!???

Chyba sobie nagrabiliśmy z Aniołkiem...

Ja: .... spokojnie. Ze mną. W hotelu. Wszystko okey 👌

Izzunia: Nawet se sprawy nie zdajesz jak matka panikuje! I co ja mam jej powiedzieć?!

Ja: Że...wymyśl coś.

Izzunia: YGH 😒 co wam wogóle strzeliło do głowy? Kiedy ty go z domu wyciągnąłeś?

Ja: O północy 😝 bo była noc spadających gwiazd no. No a potem pojechaliśmy do hotelu.

Izzunia: Mogliście zadzwonić 😒 napisać SMSa 😒 dać znak życia 😒

Ja: Przepraszam, Izz...😯😇 Na następny raz będę pamiętać.

Izzunia: Mhm. Co Alec robi? Nie odbiera ten ciota.

Ja: Śpi 👌

Izzunia: Mhm. Rozdziewiczyłeś go już? 😂😇

Ja: Jezu 😂 nie 😂👌

Izzunia: Dobra, nie przeszkadzam 😂👌😇😋😏😏😏😏

Ja: Idiotka 😗😗

- Z kim piszesz...? - usłyszałem zaspany głos mojego anioła. Alexander uniósł głowę, ale dalej miał zamknięte oczy.

- Z Isabelle. Bo jest już po południu - pocałowałem go krótko w usta.

- Co tak krótko, ty sknero - otworzył lekko oczy.

- Oho, ktoś tu ma zachcianki z samego rana?

- Powinieneś sobie to uświadomić po moim apetycie na pizzę o drugiej w nocy, chodzeniem po słodycze o północy i...

- Dobra, załapałem - przerwałem mu i ponownie pocałowałem (przyssałem jak glonojad). Alexander odwzajemnił pieszczotę zachłannie, stając nade mną na czworaka. Oho, ktoś chce tu dominować? A to moja mała cnotka.

Uśmiechnąłem się przez pocałunek i wsuwałem dłonie pod jego koszulkę, czując dreszcze na jego ciele od mojego dotyku. Ubóstwiam. Usłyszałem dzwonek mojego telefonu. DLACZEGO ZAWSZE KTOŚ MUSI NAM PRZERYWAĆ. WTF.

Alexander oderwał się odemnie i opadł na plecy obok. Jęknąłem sfrustrowany razem z nim, przez chwilę gapiąc się w sufit o mając cichą nadzieję, że telefon ucichnie. Nie ucichł. Usiadłem na tyłek i odebrałem.

- Hallo... - warknąłem.

- Co tak ostro, synu? - zaśmiał się Asmodeus.

- Nie wiedziałem, że to ty. To nie jesteś z tą kochanką?

- Daj spokój, wróciła do męża, idiotka. A w czym ci przerwałem?

Alexander obkręcił się i położył głowę na moje uda, patrząc na mnie. Zacząłem jedną ręką bawić się jego włosami.

- W całowaniu - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- On czy ona?

- On - uśmiechnąłem się lekko.

- Ciekawe za ile ci się znudzi. No, ale nie po to dzwonię. Jak mówiłem, nie płynę na Karaiby, więc jadę teraz do babci.

- C-co? Ale że tutaj?

- Tak. Nie jesteś u niej?

- W hotelu - mruknąłem.

- Cóż, przychodź do domu. Nie przyjmuję odmowy - rozłączył się.

- YGH - z warknięciem rzuciłem telefonem w łóżko i schyliłem się, opierając swoje czoło o czoło Alexandra.

- Co jest? - spytał, kładąc dłoń na mojej szyi.

- Muszę iść do domu. Ojciec przyjeżdża w odwiedziny, bo kochanka od niego uciekła i najwyraźniej mu się nudzi...

- Okey, też muszę wracać. Dostanę opierdol od rodziców - zaśmiał się. - Powiem im, że byłem z kolegami na nocy spadających gwiazd. W końcu po części to prawda.

- Tak - uśmiechnąłem się, odrywając od jego czoła i pocałowałem go w usta.

- Magnus?

- Słucham? - odsunąłem się nieco.

- Mam kolejną zachciankę... Na Kindera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro