Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

~Magnus~
- Alec! - usłyszeliśmy głos. Alexander się odwrócił, ja tak samo.

W naszą stronę szedł chłopak w naszym wieku. Nieco niższy, ale napakowany i mięsisty. Ubrany cały w dres. W dodatku... Co za zielona plama na jego bluzie? Ygh... Aż ciarki mnie przeszły.

Spojrzałem kątem oka na Alexandra. Zbladł i zaczął się lekko trząść, więc potarłem jego plecy. Nie odsuwał się ode mnie, co znaczy, że nie przeszkadza mu, by ten ktoś dowiedział się, że jestem jego chłopakiem. Albo po prostu ze strachu nie mógł się ruszyć. Nie wiem...

- Lightwood! Jak tam wakacje, stary? - uśmiechnął się obrzydliwe dres, stając przed nami. Już go nie lubię.

- Ta... Siema, Cruz - burknął Alec.

- Ha, dalej mówisz jak ciota. A to kto? - spojrzał na mnie. - Czy ty masz na mordzie makijaż? Pedał się znalazł.

Uniosłem brew w zdziwieniu.

- Mhm... Widzę, że nie jesteś zbyt inteligentną istotą, więc wymiana słów między nami nie ma sensu. Alexandrze - zwróciłem się do mojego chłopaka. - Chodź, idziemy do sklepu.

Wziąłem chłopaka za rękę i widząc zdziwioną minę na twarzy dresa, uśmiechnąłem się do niego półgębkiem i pociągnąłem Alexandra w stronę budynku.

- Dziękuję - powiedział cicho.

- Nie musi... - nie dokończyłem, bo przed nami znowu ustał ten dresiarz.

Zaraz moje rączki pójdą w ruch, przyrzekam. Poczułem, jak Alexander ściska mocniej moją rękę i też zobaczyłem, jak spuszcza wzrok.

- Czego chcesz, gówniarzu? - powiedziałem uprzejmie, prostując się, co dawało mi nad dresem przewagę chyba 10 cm.

- Lightwood, co ty, pedzio jesteś? Ja wiedziałem, że masz coś z głową nie tak - zarechotał.

- Z-zamknij się - Alexander przełknął ślinę. Starał się brzmieć groźnie, ale... Brzmiał jak kotecek.

Ze mną jak najbardziej może się tak kłócić, ale nie z innymi. Wykorzystają to przeciwko niemu. Jak taki dres, który wybuchł śmiechem.

- Boże, co z ciebie za oferma? Myślałem, że coś zrozumiesz po wakacjach, a tu co? Oj marnie, marnie.

Oferma? Alexander? Okey, trzymałem nerwy na wodzy, ale taryfa ulgowa minęła. Chwyciłem dresa za fraki i przygwoździłem do ściany sklepu.

- Zamkniesz tą niewyparzoną gembę, czy mam ci pomóc?

Chłopak złapał się za moje ręce, a ja już widziałem cień strachu w jego oczach. Serio? Co za mięczak.

- Puść mnie, pedale - warknął, próbując sie wyrwać.

- Okey. Nie chcę się czymś zarazić - uderzyłem nim o ścianę i rzuciłem na ziemię.

Miałem puścić go bez pożegnania? Chciałem wrócić do Alexandra, ale poczułem, że "ktoś" rzucił czymś w tył mojej głowy.
Bodajże kamyk. Ja pierdolę...

- Co z ciebie za jebana przylepa, co? - odwróciłem się zirytowany, kiedy dres podskoczył do mnie.

- Mam ci powiedzieć, kim jesteś? - wycedził przez zęby.

A to dobre. Wybuchnąłem głośnym śmiechem, bo naprawdę mnie rozśmieszył.

- Słucham - starałem przestać się rechotać.

- Nędznym, nic nie wartym robakiem. Jebanym pedałem, tak samo jak Lightwood. I jeszcze... - nie dokończył. Bo mój facet znalazł się obok nas i przyjebał mu pięścią prosto w nos. Aplauz poproszę!

Uśmiechnąłem się szeroko, widząc, jak dres zachwiał się na nogach, a z nosa poleciała mu stróżka krwi.

- Nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Alexandrze - spojrzałem na czarnowłosego z promiennym uśmiechem. Widziałem, że sam był zdziwiony, że kogoś uderzył.

- Ee... To było dziwne... Ale fajne - zaśmiał się cicho i odwzajemnił uśmiech.

- Mówiłeś tak samo, gdy zlizywałem ci budyń z twarzy - zachichotałem.

- Masz przejebane - znowu odezwał się ten dres. - Widzimy się w budzie, Lightwood - warknął. Zmierzył mnie spojrzeniem i w końcu sobie poszedł.

- Uparty ten podgatunek pizdokleszcza - fuknąłem, spoglądając na wspomnianą istotę. - Skąd się znacie? - wróciłem wzrokiem na mojego Anioła.

- Liceum - mruknął, nie patrząc na mnie. - Powiem ci wszystko jak będziemy w namiocie, teraz nie mam ochoty. Chodźmy do tego sklepu - zamyślił się i jak powiedział, tak zrobił. Zmrużyłem oczy w zastanowieniu nad jego zachowaniem, ale bez słowa ruszyłem za nim.

****
Koniec końców był taki, że spędziliśmy w sklepie 20 minut. Nawet sprzedawca zaczął nas wyganiać, bo robiliśmy trochę hałasu. Mówiąc "hałasu" mam na myśli jęki Alexandra. Łaził od regału do regału, z półki do półki i nie mógł się zdecydować nad słodyczami. Zaczął też przeklinać ten sklep za tak mały wybór. Nawet nieco posprzeczał się ze sprzedawcą i musiałem interweniować.

Naprawdę się zdziwiłem. Mój Alexander nie jest agresywny. Jest nieśmiały i słodki. Zdawałem sobie sprawę, że jest rozdrażniony po sytuacji z dresem, ale nie wiedziałem, że aż tak się przejmie jakimś nie ważnym istnieniem. Mam nadzieję, że gdy tylko wrócimy do namiotu, wszystko mi wyjaśni. I nie zaśnie od razu, bo jest już północ...

*****
Gdy już wracaliśmy do obozu z dwoma reklamówkami słodyczy (nie umiałem mu odmówić...) ciągle się przyglądałem Alexandrowi. Szedł tak zamyślony, że pewnie nie zauważył by, gdyby nagle obok niego zaczęły biegać dinozaury... Ale zauważył by wtedy, jeśli rzuciły by się na jego słodycze.

*****
~Alec~
Kiedy dotarliśmy do obozowiska, było już całkowicie ciemno. Ognisko było zgaszone, co znaczy, że wszyscy poszli już spać... Chyba jednak nie wszyscy. Usłyszałem ciche jęki i dyszenie z jednego z namiotów. Proszę, nie mówcie mi, że Jace i Lydia... Błagam, nie.

Magnus też to usłyszał. Spojrzeliśmy na siebie i nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.

- Idę tylko na chwilę do siebie się przebrać w piżamę i wziąć telefon.

- Dobrze - wziął ode mnie reklamówkę. - Ja przyszykuje nam fortecę z poduszek - ucałował mnie w czoło i się rozeszliśmy.

Ominąłem jęczący namiot szerokim łukiem i dotarłem do swojego. Zapaliłem latarkę, wziąłem telefon i powerbanka, gumy Orbit i szukałem piżamy. Udało mi się narazie nie myśleć o pieprzonym Cruzie... Że też musieliśmy go spotkać przy sklepie. Za jakie grzechy?! Dlaczego ZAWSZE, gdy coś się układa, coś musi się temu przeciwstawić...?
Chociaż tyle dobrego, że dostał w ryj.

*****
- No więc... - zaczął Magnus. - Spowiadaj się.

Westchnąłem.

Leżałem z Magnusem w jego namiocie w kręgu z poduszek i kołder. Widziałem też na największej poduszce mojego ocelota, jakby robił za króla.

Leżeliśmy na plecach prostopadle do siebie tak, że miałem głowę na jego brzuchu. On jedną ręką bawił się moimi włosami, a drugą miał założoną za głową. Ja natomiast nie miałem co zrobić z moimi, więc jakimś patykiem, którego wziąłem z zewnątrz, szturchałem latarkę, która wisiała na "suficie" namiotu, robiąc za światło.

- No... Pamiętasz, jak u ciebie opowiadałem ci o kolesiu, który znęcał się nade mną ze swoimi koleżkami przez dwa lata liceum, ale nie powiedziałem ci imienia? - powiedziałem na jednym wydechu i zastanawiałem się, czy azjata mnie zrozumiał.

- Mhm...

- No... To Patryk Cruz, ten spod sklepu...

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! - wykrzyknął, zaciskając pięść na moich włosach. - Odgryzł bym mu głowę!

- Fryzjerem to ty najlepszym nie będziesz - syknąłem z bólu, a on poluzował uścisk. - I właśnie dlatego ci nie powiedziałem. Mieliśmy iść tylko na spacer i zakupy, a nie...

- To dlatego w sklepie byłeś taki rozdrażniony?

- Mhm...

- Myślę, że to nie wszystko.

- Mhm...

- Co jeszcze cię zmartwiło?

- Mhm...

Magnus uderzył mnie w głowę.

- No dobra no, powiem!

- Przepraszam, musiałem - zachichotał.

Wywróciłem oczami.

- Jego... Groźba.

- Ta, co powiedział, że widzicie się w budzie?

- Mhm...

- Boisz się go nadal, tak?

- Mhm...

- Wzbogać swój słownik.

- Mhm.

Magnus usiadł na dupę, więc ja się przesunąłem i przeniosłem głowę na jego uda. Schylił się, by nasze twarze były na równi i odgarnął mi kosmyk włosów z czoła.

- Spójrz na mnie.

Mimowolnie zrobiłem, co kazał. Tuż nade mną znajdowały się złote tęczówki mojego chłopaka, świdrujące mnie na wylot.
Przełknąłm gulę w gardle.

- Alexandrze - zaczął. - Jesteś ze mną. Czyli jesteś mój. Nie pozwolę, by ktoś cię obraził, a co dopiero tknął. Ani żebyś bał się przez takiego chodzącego gluta z nosa.

Parsknąłem śmiechem. Chodzący glut z nosa. Ten to wie jak poprawić mi humor przy użyciu jednego określenia.

Już po 40 rozdziale 😘👌💎💎
Wspominałam już, że cieszę się z 700 odczytów...?
Teraz jest 900
JESTEŚCIE WIELCY 😱😱💓💓💓❤💚💙💘💋💗💕💖💝💟❣💛💜
Dziękuję!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro