Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

~Magnus~
- To gardło Lydii wydaje takie żabie skrzeki? - spytałem.

- Tak - parsknął rozbawiony.

- Ignorujemy ją?

- Chciałbym, ale... Rusz się i zobacz, dlaczego krzyczy - zamrugał swoimi długimi i gęstymi rzęsami.

- Ale... - chciałem go pocałować, ale ten włożył między nasze twarze ocelota.

- Idź - zachichotał.

- Jesteś wredny - mruknąłem i z jękiem niezadowolenia zszedłem z mojego faceta.

- Wiem, ostrzegałem. Ale ty za to irytujący!

- Wiem, ostrzegałem - uśmiechnąłem się szeroko i otworzyłem namiot. Wysunąłem tylko głowę i zdawałem relacje Alexandrowi.

- No i co? - spytał za moimi plecami.

Zauważyłem, jak Lydia goni Jace'a po plaży. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz się skapnąłem.

- Jace oblał Lydię ketchupem po tym jej striptizerskim stroju i teraz ona go goni.

- Podziękujemy potem Jace'owi.

- Podziękujemy? Za co, przepraszam? Przerwał nam całowanie! - oburzyłem się i z powrotem zamknąłem namiot.

- Oj tam. Chcę budyniu. Słyszysz ty to?

Spojrzałem na niego, a on wskazywał na swój brzuch, który zaraz zaczął burczeć.

- Dzizys - pokręciłem głową z niedowierzaniem i podszedłem do swojej torby. Zacząłem w niej szperać, a Alexander przytulił mnie od tyłu, kładąc głowę na moim karku. - Kochanie?

- Mhm? - mruknął.

- Nie mam budyniu.

- CO?! - oderwał się ode mnie nagle.

- Żartowałem - zachichotałem i wyciągnąłem budyń czekoladowy. Alexander zamiast kulturalnie poczekać, zanim mu go podam, wyrwał mi go z ręki. -Kultury, Alexandrze.

- Mhm - nie słuchał mnie już, bo otworzył pudełeczko i zatkał nim sobie buzię.

- Jesteś uzależniony od słodyczy.

Nie odpowiadał mi. Zaśmiałem się z niego.
Wyglądał jak na głodzie narkotykowym. Tylko że zamiast prochów, ten człowiek zastępował je słodyczami. Cóż... Potem ma słodkie usta do całowania, więc mogę fundować mu towar. I poza tym, ja czułem się jak na głodzie narkotykowym, gdy Alexander wyszedł kilka dni temu z mojego domu. Dosłownie.

Gdy on sobie jadł (wsuwał), ja ułożyłem nam posłanie do spania. Rozłożyłem kołdrę, poduszki, wziąłem jego pluszowego ocelota. Napisałem jeszcze SMS-a do Izzy.

Ja: Izz, nie przeszkadzać nam, śpię z Alexandrem u mnie. Jeśli ktoś nam przeszkodzi, rzucę na niego klątwę, obiecuje.

Izzunia: Oke oke xD macie prezerwatywy? 😂

Ja: Nie, trzeba będzie kupić jak mamy zamiar tu być kilka nocy 😂 zajmiesz się tym? 😂😂

Izzunia: Oczywiście, nie chce w tym wieku zostać ciotką 😂😂 dobra, idę uratować Jacea przed Lydią. Dobranoc 😘

Ja: Dobranoc🌃🌌🌛🌜🌚😚

Podłączyłem telefon do powerbanka i położyłem gdzieś w kącie namiotu.

- Teraz musisz mi dać bu... - nie dokończyłem, bo zacząłem się śmiać, gdy na niego spojrzałem.

- Z czego ty się śmiejesz?!

- Spójrz na siebie - rechotałem.

Siedział po turecku na środku naszego posłania, taki niewinny, słodki i... Po połowie twarzy upaprany budyniem.
Alexander spojrzał na siebie w odbiciu telefonu i szybko odwrócił się do mnie plecami.

- Daj mi chusteczki, zamiast udawać hienę.

- Po co ci chusteczki, upaprany w budyniu Aniele? - usiadłem przed nim, przybliżyłem się i całowałem go po policzkach i szczęce, zlizując budyń.

Alexander zaczął się krzywić, ale z każdą sekundą rozbawiać coraz bardziej. Aż w końcu się zaśmiał, gdy już się odsunąłem po umyciu jego buźki.

- To było... Dziwne, ale fajne - zaśmiał się.

- Masz teraz na pewno słodkie usta - oblizałem swoje wargi. - Mogę? - spojrzałem na jego usta.

- Nie musisz pytać - powiedział, po czym złapał za moją koszulkę i przyciągnął do siebie, całując mnie.

Wiele razy to mówiłem. Ale powiem raz jeszcze. Ten człowiek... Mój Anioł. Potrafi zaskoczyć.

********
~Alec~
Potem przez około godzinę leżeliśmy sobie w posłaniu, które uszykował Magnus, gdy ja pochłoniałem budyń, jedząc słodycze, które zabrał ze sobą. Pokochałem go przez to bardziej. Całowaliśmy się, rozmawialiśmy, jedliśmy słodycze, byłem molestowany przez własnego chłopaka, aż w końcu zachciało nam się spać. Wtuliłem się w niego i odpłynąłem... Chyba muszę się przyzwyczaić, że zasypiam tylko przy Magnusie... Serio.

Jestem pewny, że sam za chuja bym nie zasnął. Tylko leżał, a może i łaził po plaży. Albo wprosił bym się do namiotu Magnusa. Tak, to najlepsza i najciekawsza opcja. I najbardziej prawdopodobna. Albo nie... On by wprosił się do mnie, by mnie utulać, jak poprzedniej nocy... Kocham.

*******
- Alexander... Alexander... Obudź się...

Poczułem szturchanie i chichot godny chochlika. Niestety, był to mój chochlik.

- Czego... - mruknąłem, przewracając się na drugi bok.

- Chodź, zobacz... Proooosze..!

- Co ty chcesz...

- Chodź... - pociągnął mnie za nogę.

- No idę, no! - zirytowany i zaspany usiadłem na dupę.

Magnus klęczał w wejściu do namiotu, patrząc na mnie i czekając, aż się w końcu ruszę. Obudził mnie... W dzień wolny... Mam focha. A na mnie to krzyczał, gdy wstałem pierwszy z łóżka?!

W końcu dałem się wyciągnąć na zewnątrz, no bo... Zrobił takie oczka... I ten brokat... No, dobra, dałem się wykorzystać, ale...!
Ale nic. Dałem się wykorzystać. Powinienem się przyzwyczaić, jeśli chcę spędzić z nim resztę życia.

- Spójrz - wskazał na jezioro. Przetarłem oko, ziewając i spojrzałem tam.

OH... MY... GOD...

- To... Ty zrobiłeś? - spojrzałem na niego z szokiem.

- Tak - uśmiechnął się dumnie.

- Jezu... Uwielbiam cię! - pisnąłem i rzuciłem mu się na szyję, zanim się powstrzymałem.

A dlaczego? Ten kochany idiota wyniósł materac na wodę, w którym... Spała Lydia. Pływa sobie teraz po tafli wody, dalej we śnie. Chcę zobaczyć, jak się wjebie do wody, gdy się obudzi...

- Co tak wcześnie? - podszedł do nas Jace. Oderwałem się natychmiast od Magnusa i wskazałem na jezioro.

Potem zawołaliśmy Izzy. I bliźniaków, by pochwalić się tym, co Magnus zrobił.
Ustaliśmy na brzegu jeziora i zaczęliśmy krzyczeć, by obudzić blondynę. A Jace zaczął nagrywać, kiedy Lydia zaczęła się budzić. No myślałem, że razem z Magnusem się zesikamy ze śmiechu, gdy Lydia zaczęła się drżeć, wiercić i wpadła do wody. Tak zaczęła machać łapami, że prędzej to pomoże jej się utopić, niż gdyby normalnie weszła na ten materac.

********
Ja: Magnus?? Gdzie jesteś? Bo ja musiałem iść z Jacem do lasu po patyki, bo uparli się żeby rozpalić ognisko na śniadanie 😝 bo Izzy i bliźniaki poszli do sklepu. Nie wiem czy z buta czy Lydia ich zawiozła. Ale wracając...nie zamierzam zbierać patyków, i zaraz uciekam.

Pan Brokat: Opalam się 😎🌞

Ja: I nie powiedziałeś mi? 😑

Pan Brokat: Uciekłeś do lasu 😂 a poza tym, Lydia darła na mnie ryja za ten materac.

Ja: To było piękne 😋😘👌

Pan Brokat: Bo ja to wymyśliłem, Aniele 😍😘😘 wgl, musimy pogadać o pewnej sprawie.

Ja: O czym..?

Pan Brokat: Ważne. Nie na sms, przyjdź na kładkę jeśli wrócisz. Bay 😘

Wsadziłem telefon do kieszeni, upewniłem się, że Jace nie patrzy i poszedłem w stronę obozowiska.

Hm... O co mu może chodzić? Mam nadzieję, że wszystko okey... Zrobiłem coś źle? Nie! Nie mogę tak myśleć. Ogarnij się, mózgu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro