Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✉ Post ✉ (Axel x Jude)

Zamówienie od Wilczaq123456

Z góry, przepraszam za wszelkie niejasności, błędy itd. ale tak długo to pisałam, że nie chce mi się sprawdzać.
(1300 słów)

Krótkie info

Ten one-shot dzieje się w czasie trzeciego sezonu, coś pomiędzy meczem z Katarem a meczem z Koreą.
~~~~~~~~~~~~~~

PENGUIN_MASTER_14:
Czy znacie takie uczucie, przez które czujecie motylki w brzuchu i nie możecie spać w nocy? Ponieważ ja ostatnio coś takiego odczułem. Ma ktoś pomysł, co to mogło być? Jakaś choroba czy Bóg wie co innego? Bo ja nie wiem i proszę o poradę.

Enter.

Jude Sharp westchnął i odsunął się ze swoim krzesłem od biurka, odchylając głowę do tyłu. Jego blog właśnie zyskał kolejny post wstawiony przez niego. Chłopak miał nadzieję, że któryś z obserwujących jego stronkę, poradzi mu, co to może być. A zaczęło się to od niedawna...

Swój start sytuacja osiągnęła na przedwczorajszym treningu. Sharp zauważył, że płomienny napastnik, kolega z drużyny - Axel Blaze - coraz częściej pomaga mu w różnych sprawach. To podpowie coś brakującego do strategii gry, to pomoże jeszcze inaczej. Był tak tym zamyślony, że nie zauważyłby piłki lecącej w jego stronę, która o mało co nie trafiła go w głowę. Gdy zorientował co miało się stać za parę sekund, przedmiot został zatrzymany.

– Uważaj Sharp. – usłyszał głos Blaze'a.

– Trochę się zamyśliłem... Przepraszam. – oznajmił Jude.

Płomienny napastnik podszedł bliżej do stratega, nachylił się ku niemu i szepnął:

– Komuś może na tobie zależeć.

Po czym oddalił się, pozostawiając Jude'a w stanie lekkiego szoku i zaskoczenia. Właśnie w tej chwili poczuł coś dziwnego, coś czego nigdy wcześniej nie czuł. Tak jakby motylki w brzuchu. Nie wiedział co to miało znaczyć. I zachowanie jego organizmu i słowa Axela.

Z zamyślenia wyrwał go głos Marka:

– Jude! Wracaj na ziemię i na trening! – zaśmiał się.

– Tak, tak! Już idę. –odparł szybko Jude.

Tak było co dzień. Młody Sharp zmęczony niewiedzą postanowił, że zwierzy się swoim obserwatorom na wyżej wspomnianym blogu.

Przez pierwsze pół godziny była cisza. Jude stwierdził, że w między czasie, mógłby zrobić coś innego. Takim oto sposobem, książki na półce były ustawione alfabetycznie. Po zakończonej czynności, ponownie opadł na krzesło, delikatnie się obracając i odświeżył stronę. Nadal nic. Westchnął. Spojrzał na zdjęcie obok jego laptopa. Przedstawiało ono całą drużynę Raimona z pucharem Strefy Footballu. Jego wzrok mimowolnie powędrował ku blondynowi. Te jego ciemne jak noc oczy... I te kolczaste włosy... Co? "O czym ja myślę... Pewnie jestem zmęczony" - pomyślał Sharp, po czym zgasiwszy komputer, położył się spać.

Jednak natłok myśli nie dawał mu spać. Próbował ponownie sam dojść do tego, czym może być to dziwne łaskotanie w brzuchu. Potem zaczął się zastanawiać z kim mógłby o tym porozmawiać. Mark? Nie, mu w głowie tylko piłka. Caleb? Nie był pewien... Ten debil zawsze mógł go wyśmiać. David? Może... Miał wątpliwości, czy herbacianooki chciałby z nim rozmawiać na te sprawy. Ale, kto nie próbuje ten nic nie zyskuje, prawda?

Z tą myślą Jude pogrążył się w głębokim śnie.

Nazajutrz z samego rana zadzwonił do cyjanowo włosego, czy mogliby się spotkać. Rozmowa pomiędzy nimi wyglądała mniej więcej tak:

– Co za baran dzwoni do mnie o ósmej rano, kiedy jeszcze śpię, ku*wa... – odezwał się głos ze słuchawki.

– Jak miło cię słyszeć David. – odparł sarkastycznie Jude.

– O, Jude! – rozmówca wyraźnie się ożywił. – Po co dzwonisz?

– Chciałem obgadać z tobą pewną sprawę... – zaczął Sharp.

– Dobra, gdzie i o której? – wyprzedził dalszą część jego wypowiedzi Samford.

Kiedy już nadszedł czas spotkania, Jude założył swoją czerwoną kurtkę i udał się na miejsce spotkania. Gdy tam dotarł, David już leżał rozłożony na ławce. Wyglądał jakby miał zaraz zasnąć. Chłopak w goglach z miną wyrażającą zażenowanie podszedł do przyjaciela.

– Hej David. – przywitał go.

– No elo. – odparł David. – Więc, co tam chciałeś? – rzekł, siadając w ludzki sposób.

Jude usiadłszy obok niego, zaczął w myślach układać zdania, w których miał wyjaśnić swoją sytuację. Rozkojarzyło go jednak przeczucie, że w przyjacielu się coś zmieniło. W słońcu zalśnił niewielki srebrny wisiorek w kształcie miniaturowego pingwina, trzymającego literę "D".

– Co to jest? – zapytał Sharp.

Samford chwilowo wyglądał, jakby nie do końca ogarniał, o co chodzi Jude'owi. Nie mógł też liczyć, że wyczyta coś z jego wzroku, bo szkiełka gogli naprawdę przysłaniały widoczność oczu. Wreszcie domyślił się.

–Chodzi ci o ten wisiorek? – dopytał dla pewności.

– Mhm. –przytaknął Jude.

– To jest... prezent. – oznajmił krótko, a na jego śniade policzki wstąpił delikatny rumieniec.

– Od kogo? – zdziwił się Sharp.

– No jak to od kogo? Od Josepha! – krzyknął widocznie zadowolony. – Dostałem na urodzinki, a tak w ogóle to przyznam ci się, że jesteśmy parą! – dodał trochę ściszonym głosem.

"No, no, tego bym się nie spodziewał" –pomyślał Jude. Z drugiej strony poczuł lekkość na duszy. Skoro Dave i Joe są razem, to znaczy, że David musi co nieco znać się na uczuciach.

– To dobrze się składa, bo... Bo mam pewien problem. – oznajmił.

– Jaki? – zapytał Dave jak z automatu. – Czy chodzi o to, co napisałeś wczoraj na blogu?

– Tak. – odparł chłopak z dredami.  – Nadal nie mam pomysłu co to ma być... Ale za każdym razem jak patrzę na pewną osobę z naszej drużyny tak właśnie się czuję... – miał dalej kontynuować swoją wypowiedź, ale...

–Aww! –zachwycił się David. – Nasz Judzio się zakochał!

Jude pomyślał chwilę. Czy jego przyjaciel mógł mieć rację? Czy to faktycznie może być miłość?

Tak. Zdecydowanie. Bez zbędnych domysłów.

– Możliwe...

– Kto jest obiektem twoich uczuć? – zapytał z typowym lenny facem.

"Powiedzieć mu czy nie?" – zastanawiał się Jude.

– Ja ci powiedziałem o mnie i o Joe, a ty powinieneś mi się odwdzięczyć i wyznać mi wszystko. – David zrobił minę wyższości i zwycięstwa.

– Ech... – westchnął Jude. – A-A-Axel... – powiedział, po czym dodał. – Ale nie wiem, czy on czuje to samo do mnie...

– Człowieku. Po pierwsze – David zaczął wyliczać na palcach – jeżeli z nim nie pogadasz, to nigdy nie poznasz prawdy. A po drugie, jeśli nie odwzajemni twoich uczuć to...

– To powiedz mu, że przyjdziemy z rozwścieczonym Josephem i damy mu porządny wpierdol. – dokończył nagle czyjś głos.

Oboje automatycznie odwrócili głowy w jego stronę. Stał tam nie kto inny, jak sam Caleb Stonewall, przeżuwający banana.

– Podsłuchiwałeś nas?! – wykrzyczał przerażony i zdenerwowany Sharp.

– Patrzcie jaki wnerwiony. Aż mu piana z pysku leci! – zaśmiał się, po czym rzucił skórką od banana w ich stronę (koniec końców, ta i tak wylądowała w koszu).

Jude wyglądał na zdeterminowanego, by, łagodnie mówiąc, sprać brązowowłosego na kwaśne jabłko.

Lepiej nie mówić, co działo się dalej.

Kolejne dni płynęły Sharpowi powoli. Do tej pory miał wątpliwości aby posłuchać rady Davida.

Tego wieczoru Sharp zajrzał na swojego bloga i ujrzał tam komentarz:

FLAME_FORWARD_10:
To jest miłość, mój drogi.

Zignorował go.

Kolejnego dnia na treningu, dziwnym trafem podszedł do niego Axel.

– Hej, Jude, masz może dziś czas po treningu? – zapytał.

– Mam, a co?

– Mam do ciebie sprawę. Spotkajmy się przy wieży Inazumy, okej?

Sharp tylko kiwnął głową.

Tak więc po treningu Jude udał się w podane przez Axela miejsce. Blondyn już na niego czekał.

– Po co chciałeś się spotkać? – spytał Sharp.

– Wiesz... – zaczął, po czym zamilkł.

Jude spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Przez parę minut stali w ciszy.

– Po prostu... – Axel postanowił kontynuować swą wypowiedź – Widziałem twojego bloga.

Jude był naprawdę zaskoczony. Jakim cudem?! Czy on widział jego wszystkie posty?! Łącznie z ostatnim?!

– C-Co? – przez chwilę Sharpowi zawitał na twarzy wyraz zamyślenia. – Hej, czyli ten "Flame_Forward_10"... to ty?

– Tak. – odrzekł Axel. – A tak się składa, że wiem nawet, w kim się zakochałeś.

Sharp stał się jeszcze bardziej niepewny i przerażony, robiło mu się gorąco ze wstydu.

– S-Skąd? – zapytał z lekkim rumieńcem.

– Caleb mi powiedział. – Blaze wzruszył ramionami.

"Niech ja go tylko dorwę..." przemknęło przez głowę Jude'a.

Axel zbliżył się do Jude'a. Wziął go za podbródek. Sharp tylko patrzył zdziwiony. Blaze zdjął mu gogle. Teraz patrzyli sobie nawzajem w oczy - Axel w czerwone oczy Jude'a, a Jude w ciemne oczy Axela. Ten drugi nawet nie zorientował się, gdy Płomienny Napastnik złączył ich usta w pocałunku. Gdy sobie już wszystko uświadomił odwzajemnił pocałunek. Trwali tak przez kilka chwil, po czym oderwali się od siebie.

– Kocham cię... – mruknął Sharp.

– Wiem. – zaśmiał się Blaze. – Ja ciebie też.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro