Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝓬𝓱𝓪𝓹𝓽𝓮𝓻 𝓽𝔀𝓸

   — Bellamy, słyszałam cię! Otwieraj drzwi!  To ja, An!

   Od kiedy poznałam Blake'a minął rok, które spędzaliśmy razem prawie cały czas — prawie, bo Bell miał treningi i pomagał swojej mamie, która jest bardzo miłą i ciepła osobą. Nigdy nie spędzaliśmy czasu w jego domu i nie wiem czy to przez to, że wstydzi się, że mieszka na Waldenie, czy chcę coś ukryć. Bell zawsze wykręcał się gdy chciałam do niego przyjść — zawsze mówi, że jego mama jest zajęta i nie możemy jej przeszkadzać.

   Tym razem ta wymówka nie przejdzie, ponieważ zanim przyszłam do sekcji B-17 zajrzałam do jej pracowni, gdzie była i próbowała powstrzymać mnie przed odwiedzeniem Bellamiego w ich mieszkaniu. Zgodziłam się tylko po to aby dała mi spokój i nie spełniłam jej prośby. Dlatego teraz, od jakiś dwóch minut stoję pod drzwiami, walę w nie i krzyczę aby otworzył, bo słyszę jego kroki.  W końcu słyszę dźwięk otwieranego zamka i mocne szarpnięcie przez co straciłam równowagę i wpadłam do mieszkania. Już chciałam okrzyczeć szatyna, kiedy nie zobaczyłam go, a jakąś obcą dziewczynę, która zdenerwowana i zestresowana zamykała drzwi.

   — Hejka — przywitałam się wciąż leżąc na ziemi — Kim jesteś?

   Szatynka oparła się o drzwi i przyglądała mi się z zainteresowaniem. Zielone oczy, które śledziły, każdy centymetr mojej twarzy, były odrobinę skryte pod grzywką, która dodawała jej uroku. Brązowe włosy miała upięte w kitkę, która sięgała jej do ramion. W końcu otrząsnęła się i podała mi rękę, którą przyjęłam i podniosła mnie. Zauważyłam, że śledziła wzrokiem mój ubiór. Otrzepałam swoją czarną skórzaną kurtkę — pod którą miałam białą koszulkę— i jasno różowe eleganckie spodnie z niewidzialnego pyłku i uśmiechnęłam się delikatnie w stronę nieznajomej, zapewne przyjaciółce mojego przyjaciela o której mi nie powiedział.

   — Jestem Octavia — powiedziała cicho z zarumienionymi policzkami — Miło mi cię poznać, Andreo, Bellamy wiele mi o tobie opowiadał.

   — Niestety nie mogę powiedzieć, żebym kiedykolwiek usłyszała od niego o swojej przyjaciółce, ale mi również miło, Octavio — Wyciągnęłam w jej stronę rękę, którą delikatnie potrząsła.

   — Och, nie. Ja nie jetem...

   — Pogubiłam się w takim razie — przerwałam jej i  ruszyłam w stronę drzwi — Zapewne pomyliłam mieszkania, wybacz.

   — Nie, nie pomyliłaś domów! — położyła rękę na drzwiach — Zostań, proszę, Bellamy zaraz powinien wrócić.

   — Jeżeli nie jesteś jego znajomą, a przebywasz w jego domu i wiesz o mnie od Bella, och, zapomniałabym, że Aurora nie pozwoliła mi tutaj przychodzić, sprawa jest już jasna —usiadłam na krześle, założyłam nogę na nogę i położyłam na nich ręce — Jesteś jego siostrą, prawda?

   Dziewczyna momentalnie zbladła i potarła ręką kark, przez co dostrzegłam kolejne podobieństwo między nią, a jej bratem. Dziwię się, że wcześniej tego nie zauważyłam, bo oni są prawie identyczni. Po chwili spojrzała na mnie, a widząc delikatny uśmiech uspokoiła się odrobinę.

   — Uspokój się, przecież cię nie ugryzę — wskazałam rękę na drugie krzesło tak jakbym była u siebie w domu — Ile masz lat?

   — Czternaście — nagle wstała i pobiegła do drugiego pomieszczenia. Wróciła z ciasteczkami na talerzyku i położyła go na stole — Proszę, nie mów nikomu. Bellamy by się wściekł i na pewno ekspulowali by mnie, a ja nie chcę umierać i zniszczyć tego co przez tyle lat Bell i mama starali się ukrywać.

   Coś tknęło mnie w sercu, kiedy zobaczyłam łzy w oczach dziewczynki. Była bardzo młoda i wiedziała czemu rodzina ją ukrywa — nie chcieli aby strażnicy ją zabili, a zrobili by to gdyby się tylko dowiedzieli o niej, ponieważ drugie dziecko jest zakazane —, a do tego nie bała się wręcz desperacko błagać mnie o zachowanie jej życia w tajemnicy. Wiem co Octavia przeżywa, gdyż mnie rodzice też musieli ukrywać przed różnymi wrogami, głównie czarownicami, gdy byłam mała.

   Nagle usłyszałam kroki z zewnątrz i ciche pukanie w dziwnym tempie i odstępach. Octavia przysłuchiwała się temu rytmowi aż nagle wstała i otworzyła drzwi przez które wszedł szatyn, który był celem mojej wizyty. Nie zauważył mnie, tylko przytulił jedną ręką dziewczynkę, bo w drugiej trzymał tacę z jedzeniem. Bezszelestnie wstałam i splotłam ręce za plecami.

   — No cześć — przestraszony wypuścił tacę i sięgnął za pasek spodni gdzie miał pistolet. Złapałam dzięki refleksowi tacę z jedzeniem i położyłam ją na stole, a w tym czasie Octavia złapała broń i opuściła ją — Uważaj, bo komuś mógłbyś zrobić krzywdę, Bell.

   — Andrea — schował broń z powrotem i spojrzał na siostrę — To nie tak jak myślisz.

   — Myślę, że Octavia jest twoją młodszą siostrą, którą ukrywasz wraz z matką od czternastu lat w wbrew prawu, a do tego nie ufałeś mi na tyle aby mi o niej powiedzieć. Zawiodłam się na tobie.

   — An — podszedł bliżej mnie i złapał mnie za rękę — Ty nie rozumiesz, zabili by całą naszą rodzinę, gdyby dowiedzieli się o Tavi. Nie mogłem ci powiedzieć, bo...

   — Bo poszłabym do ojca i mu o tym powiedziała? Za kogo ty mnie masz Blake? — wyrwałam rękę z jego uścisku i ruszyłam do drzwi biorąc do ręki wcześniej ciasteczko — Nie jestem zdrajcą.

   Wyszłam z mieszkania nie żegnając się, tylko wymieniając smutne uśmiechy z szatynką, która od razu po moim wyjściu zamknęła drzwi na zamek. Czułam się zdradzona. Czy on naprawdę myślał, że pozwoliłabym na śmierć jego i jego rodziny? Czy naprawdę ma mnie za tak złego człowieka?

Oto drugi rozdział! Stwierdziłam, że wstawię go jako rekompensatę za zwlekanie z wstawieniem poprzedniego. Być może dziś albo jutro również pojawi się rozdział.

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania, bo to bardzo pomaga i motywuję.

P.S. Jeżeli zdarzyło by się, gdybym zapomniała o rozdziale (tak w niedalekiej przyszłości), pogońcie mnie, bo wiem, że jestem zdolna do tego aby zapomnieć o nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro