Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ᴀ. ᴀᴀʟᴛᴏ × ᴇ. ɴᴏᴜsɪᴀɪɴᴇɴ

Byłeś wspaniałą osobą. Zarażałeś pozytywną energią i człowiek choćby miał okropny dzień, na Twój widok mimowolnie się uśmiechał. Emitował od ciebie stoicki spokój. Może i stwarzałeś pozory stereotypowego, małomównego Fina, ale ja wiedziałem jaki jesteś naprawdę. Wiedziałem że potrafiłeś rozmawiać godzinami oraz wygłupiać się jak mało kto. Cieszyłeś się z życia, a nawet gdy pojawiały się jakieś komplikacje, szybko potrafiłeś temu zaradzić. Wiecznie skory do pomocy i nawet jeśli Tobie mogło to zaszkodzić, wolałeś uszczęśliwić drugiego człowieka.
Osiągałeś wielkie sukcesy, byłeś ambitny i miałeś naprawdę wielki potencjał.

Będąc w Twoim otoczeniu, zawsze szybko potrafiłem się uspokoić. Mogłem zapomnieć przy Tobie o wszelkich zmartwieniach, liczyła się po prostu Twoja obecność. Mogłem wypłakać się przy Tobie, ale Ty mnie nie oceniałeś. Przytulałeś, kołysząc w swych ramionach. Nie musiałeś nawet nic mówić.

Ciągle się zastanawiam, jakim cudem zwróciłeś na mnie uwagę. Byłem przeciętny, depresyjny i istną ofiarą losu. Ale Ty pojawiłeś się tego dnia z nikąd i tak już zostałeś. Krocząc razem przez ten wielki świat z Tobą, czułem się pewniej jak i bezpieczniej. Bo wiedziałem, że nawet jeśli upadnę, Ty zaczekasz na mnie i podasz pomocną dłoń.

Miałeś plany na przyszłość, wszystko rozplanowane co i jak. Nawet mnie uwzględniłeś w tych planach. Najbardziej to chciałeś iść na studia. Jednak gdy twój ojciec zachorował, porzuciłeś tą myśl i bez wahania wszelkie oszczędności przekazałeś na jego leczenie. Znalazłeś sobie nawet dodatkową pracę, byleby pomóc rodzicom to opłacić.
Pokazywałeś wszystkim, że sobie radzisz i wcale cię to nie dobija.

Kłamałeś.

Ponieważ tylko nasza dwójka wiedziała, ile nocy nie przespałeś, ile nerwów cię to kosztowało i ile łez spłynęło po twoich policzkach. Ale nie poddawałeś się. Nie przejmowałeś się tym, że zmarnowałeś marzenie, bo obaj wiedzieliśmy, że mógłbyś po jakimś czasie i tak pójść na te studia. Nie martwiłeś się aż tak brakiem pieniędzy i wysokimi kosztami, bo choć ledwo wiązaliście koniec z końcem, dawaliście radę, a ja wam w tym pomagałem. Ty martwiłeś się tym, czy ojciec z tego wyjdzie. Choć nigdy nie mieliście dobrych relacji, robiłeś wszystko, by mu pomóc.

Myślę, że ten okres najbardziej nas do siebie zbliżył. Nie tylko chciałem Ci się odwdzięczyć za to, co Ty zrobiłeś dla mnie, ale chciałem po prostu przy Tobie być. Czułem się potrzebny. Te wszystkie noce spędzone na rozmowach i przytulasach, te wszystkie dni opierające się na obmyślaniu planów, te wszystkie wspólne chwile, naprawdę nas zbliżyły. Jednak pomimo tej bliskości, ja pragnąłem więcej. Lecz bałem się przyznać do tego, bo nie chciałem Cię stracić. Nie mogłem.

Tak naprawdę to uratowałeś mnie przed samym sobą. Wykazałeś się niezłomną cierpliwością wobec mnie oraz wyrozumiałością. Otoczyłeś mnie troską. Pomogłeś mi, gdy byłem na dnie. Uratowałeś mi życie, za co dziękowałem Ci każdego dnia. Pokazałeś mi prawdziwe szczęście.

Więc gdy Ty potrzebowałeś pomocy, choć o nią nie prosiłeś, byłem przy Tobie.

I byłbym do teraz, gdybyś nadal żył.

Gdybyś tylko nie szedł na ten spacer, mógłbyś tu nadal być. Ten człowiek bestialsko cię skrzywdził. Zaatakował tak niewinną istotkę, tak uroczą, wyglądem przypominającą małego kotka. Nie zasługiwałeś na to. Nie zasługiwałeś na ból, cierpienie, ani tym bardziej śmierć. Wyobrażam sobie, jak bardzo musiałeś być przerażony, gdy cię zaatakował. A może wcale się nie bałeś?

Gdybym tylko tam z Tobą szedł, nie pozwoliłbym by coś Ci się stało. Żałuję, że mnie tam nie było. Może wtedy byś żył?

Gdybym tylko w jakiś sposób mógł cię wtedy zmusić, do zostania w domu. Może byłbyś teraz obok mnie?

Dzień w dzień obwiniałem się, że nic nie mogłem wtedy zrobić. Odkąd dowiedziałem się o Twoim odejściu, czas jakby się zatrzymał. Nic do mnie nie docierało. Przez pierwsze dni nie byłem w stanie robić nic innego, niż wylewać litry łez. Bo został mi odebrany mój jedyny sens życia. Nikt nie był w stanie mi pomóc. Rodzice do mnie wydzwaniali, ale ja ich ignorowałem.

Po Twoim pogrzebie, byłem jakby bez uczuć. Nie czułem nic. Nie miałem już nawet czym płakać. Byłem otępiały, mogłem cały dzień leżeć w łóżku i nie poruszyć się nawet o milimetr.

Nosiłem ciągle Twoją bluzę. To jedyne co mi po Tobie zostało, prócz wspomnień. Pachniała Tobą. Pozwalało mi to choć przez chwilę myśleć, że wciąż tu jesteś i żyjesz w swoim domowym zaciszu.

Ciebie już nie było, a ja byłem totalnie sam.
Nie tak miało to być, nie tak miało to wszystko się potoczyć.

Brakowało mi Twojej bliskości. Twojego ciepła. Twoich przytulasów. Twojego uśmiechu. Twojego uroczego śmiechu. Twojego głosu, szczególnie gdy wymawiałeś moje imię. Brakowało mi naszych rozmów do późnych godzin. Naszych wspólnych wypraw do lasu. Naszych wygłupów.

Brakowało mi Ciebie.

Byłeś piękny. Miałeś śliczne, niebieskie oczy, w które mogłem wpatrywać się godzinami. Twój wzrok wzbudzał zaufanie, był kojący i uspokajający. To właśnie najbardziej mnie w Tobie zaintrygowało na początku naszej znajomości. Te wyjątkowe oczy.

Wciąż złościłem się na siebie, że nie powiedziałem Ci co do Ciebie czuję. Może bylibyśmy razem? Tego się już niestety nie dowiem. Żałuję. Żałuję, że milczałem.

Teraz straciłem Cię bezpowrotnie. Nie chciałem takiego życia. Nie chciałem życia bez Ciebie.

Dlatego podjąłem jedyną słuszną decyzję, przed którą wcześniej mnie obroniłeś. Teraz Cię nie było, więc nikt ani nic nie było wstanie mnie przed tym powstrzymać. Nic mnie już tu nie trzymało.

Przepraszam, że w taki sposób Ci się odwdzięczam. Ale Twoja praca nie poszła na marne. Uczyniłeś moje życie lepszym, chociaż na tą chwilę.

Dałeś mi szansę i nadzieję na lepsze życie. Ale gdy Ty odszedłeś, to wszystko również odeszło. Przyszły jedynie moje demony przeszłości, ze zdwojoną siłą.

Chciałbyś pewnie, bym nadal tu był i jakoś sobie poradził. Zawsze we mnie wierzyłeś. Tylko że ja dawałem sobie radę dlatego, że tu byłeś. Nikt mi Ciebie nie zastąpi, nikomu nigdy nie zaufam więcej tak jak Tobie.

Gdybyś tu był, pewnie byś mnie uratował i powstrzymał. Dla mnie nie było już ratunku. Bez Ciebie nie ma mnie. Nie ma mojego życia.

Ale teraz do Ciebie dołączę i będziemy mogli być już na zawsze razem.

Dlatego udałem się do łazienki z opakowaniem tabletek nasennych w swojej dłoni. Odkręciłem wodę, która dość szybko napełniała wannę. Wyciągnąłem z szafki moją dawną przyjaciółkę, którą dawno temu opuściłem przez Ciebie, co początkowo było niezwykle trudne. Nawet nie fatygowałem się zbytnio z rozbieraniem, pozostając w szortach i Twojej bluzie.

Ostatni raz spojrzałem na rzeczy, przez które zaraz miałem stąd odejść. Byłem pewny tego, co chciałem zrobić.

Zażyłem garść tabletek i ostrożnie wszedłem do wanny. Wysłałem szybko ostatnią wiadomość do mojej rodzicielki, gdyż inaczej bym sobie tego nie wybaczył.

"Nadszedł czas by się pożegnać. Kocham Cię ❤️"

Odłożyłem na bok urządzenie, biorąc do ręki żyletkę. Przyłożyłem ją do nadgarstka, gdy usłyszałem dźwięk połączenia. Nie odebrałem. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by odebrać i zmienić zdanie co do moich zamiarów.

Przycisnąłem mocniej przedmiot do ręki, cicho sycząc z bólu, a po chwili pojawiły się pierwsze krople krwi. W głowie ciągle miałem Ciebie. Mimowolnie się uśmiechałem. Wykonałem kilka mocniejszych cięć. Łzy spływały mi po twarzy. Nie było ratunku. Nie było odwrotu.

Właśnie pewnie zawiodłem moją rodzinę. Ciebie pewnie także, nigdy byś mi nie pozwolił tego zrobić.
W tej chwili to było nie ważne.

Upuściłem żyletkę która spadła na ziemię. Krew coraz mocniej ciekła, a ja jakbym już przestał odczuwać jakikolwiek ból.

-Zaraz się znów zobaczymy, Antti- szepnąłem słabo.

Odszedłem z uśmiechem na ustach.

Wreszcie będziemy razem, zawsze i na zawsze.

×××

Liczba słów: 1202

Terve! Witam w pierwszym tutaj shocie. Mam nadzieję, że nie wyszedł tragicznie. Właściwie, to napisany jest spontanicznie.
Publikuję, zanim się rozmyślę, bo wiem, że na drugi dzień bym zmieniła prawie wszystko.

Pewnie jeszcze różne shoty się tu pojawią, także no

Miłego dnia/nocy

[16.02.2021]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro