Koszmar Billa
Klaun. To śniło się Billowi tamtego ranka, gdy jego dziewczyna chciała zrobić mu niespodziankę i przygotować śniadanie do łóżka. Wierzgał nogami, pocił się i mówił coś pod nosem. Czuł nieprzyjemny zapach kanałów i słyszał przepływające ścieki. Tak jakby naprawdę tam był, znowu. Krzyki dzieci, uśmiech klauna i przerażająca czerwień. W końcu wrzasnął, na tyle głośno, żeby się obudzić. Z miejsca wstał, a gdy zobaczył brak Megan po swojej lewej stronie, szybko zaczął biegać po domu krzycząc jej imię. Ona też go szukała. Gdy tylko usłyszała krzyk, puściła to co miała akurat w rękach i pobiegła w stronę sypialni. Megan zatrzymała się tuż, przy wejściu na schody.
Bill siedział na schodach i płakał. Łzy same zlatywały mu z policzków, co chwila pociągał nosem. Patrzyła na niego, odetchnęła z ulgą, że widzi go w jednym kawałku i zaczęła powoli już, wchodzić krok po kroku w stronę chłopaka. Schody okropnie skrzypiały. Usiadła obok niego i nic nie mówiąc położyła głowę na jego ramieniu.
- Ch-ch-chcesz tam wrócić? Do Derry? - spytał, a ona spojrzała się na niego zdumiona.
- Nigdy o tym nie myślałam... po tym wszystkim? - zapytała tak naprawdę samą siebie. Nie wyobrażała sobie powrotu do tego miejsca.
- M-może gdybym tam pojechał... m-może...
- Co, Bill? - spytała, a on spojrzał na nią, prosto w oczy.
- Być może, G-g-georgie... - wyszeptał tym razem. patrzyła na niego z żalem, próbowała go zrozumieć, ale w tym momencie po siedmiu latach, od zaginięcia jego brata, nie było realne, aby nagle się odnalazł.
- Bill...
- W-wiem - odparł szybko. - Możemy po-pojechać na j-j-jego g-g-grób? -spytał. Meg, starła jego łzy z policzków i uśmiechnęła się do niego blado.
- Pewnie, że możemy - odpowiedziała. Siedzieli tak chwilę w ciszy po czym, Megan poczuła w nozdrzach dym. - Cholera! - krzyknęła i szybko zaczęła schodzić po schodkach. Zdjęła przypalony bekon z patelni i westchnęła ciężko.
- A t-t-to-to co? Gr-grillowany sz-czur? - zapytał Bill również zbiegając i widząc czarne coś, na patelni.
- To miało być twoje śniadanie, łosiu skończony - odparła dziewczyna i uśmiechnęła się w jego stronę. - Idę się ubrać - powiedziała zrezygnowana i ruszyła w stronę sypialni.
- Wiesz, że-że cię kocham, p-prawda? - spytał Bill. Stanęła na chwilę miejscu i szerokim uśmiechem na ustach odparła:
- Zrób śniadanie, skoro mnie tak kochasz...
Oboje się zaśmiali, a Bill poszedł do garów.
_______________________________________________
Oto pierwszy one-shot. Dosyć krótki, ale wydaję mi się, że przyjemny...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro