Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝑈𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒

— Ćśśś, Eren.

— L-Levi, ahh!

— Cicho, mówię — warknął mu do ucha. — Usłyszą nas jeszcze.

Eren nie mógł powstrzymać dźwięków, które wychodziły z jego ust. Czuł się tak pierwszy raz, ale wiedział, że nie żałuje podjętej decyzji.



Jeager po raz kolejny krzyczał i wił się, podczas tortur. Robił wszystko, by to się skończyło. Rzucał się, błagał, obiecywał, że sobie przypomni. Nikt jednak nie przychodził mu na ratunek. Aż w końcu znów stracił głos. Jedyne, co mu zostało to trząść się i czekać, aż przyjdzie jego zbawiciel. I właśnie wtedy te dźwięki umilkły, a po jego ciele przebiegły przyjemne dreszcze, a z jego oczu została zabrana opaska. Myślał. ze się rozpłacze, gdy jego oczom ukazał się Levi. Dziękował każdym możliwym Bogom za zesłanie tego anioła, stąpającego po Ziemi.

— Spokojnie Eren, już jestem — do jego ust przyłożył szklankę wody i pochylił delikatnie. — Powoli, inaczej się udławisz.

Szatyn spijał każdy łyk, z wręcz chorym uwielbieniem. Zjawienie się Ackermann'a było dla niego jak wybawienie. W końcu woda się skończyła, a młodszy wydał z siebie cichy jęk zadowolenia. Jego palące gardło dziękowało za wodę, która w tamtej chwili wydawała się napojem Bogów.

— Posłuchaj Eren, nie może tak to wyglądać — zaczął poważnie Levi.

Szczerze miał już dość tych gierek. Cały czas rozważał propozycję Hanji, ale nie wiedział, czy to dobry pomysł. Nie był homofobem, żeby było jasne. Ale miał prawo nie czuć pociągu do facetów. Poza tym, nawet taki skurwysyn miał trochę oleju w głowie. Zaczynał rozumieć, że rozkochał w sobie tego chłopaka. Nie przeszkadzałoby mu to, gdyby nie te jego zielone tęczówki. Wydawały się takie szczere i delikatne. Nie kochał go, to było jasne. Jednak też nie chciał krzywdzić Eren'a w ten sposób, w końcu zawinił jego tata. Do teraz Ackermann nie do końca rozumie, czemu nie mogli po prostu porwać Grishy i siłą wyciągnąć z niego, gdzie trzyma pieniądze. Wykonywał jednak swoje zadanie. Westchnął zrezygnowany.

— Musisz zacząć gadać, Eren.

— Levi, mówiłem ci już — zaczął chłopak, a jego głos łamał się od krzyków i zmęczenia. — Powiedziałbym ci, gdybym tylko wiedział. Ojciec nigdy nie zdradzał takich rzeczy ani mi, ani mojej matce. Nie wiem nic, choćbym w tej chwili naprawdę tego pragnął.

Ackermann zmarszczył brwi. Takiej informacji nie dostał. Czemu nikt go do kurwy nie poinformował, że ten chłopak rzeczywiście może nic nie wiedzieć. Czemu nikt z ludzi stąd tego nie przewidział, przecież Jeager senior nie był idotą. W myślach wyzywał wszystkich, a zwłaszcza swojego przeklętego wuja.

— Wierzę ci, Eren — skłamał. — Ale moje zdanie się tu nie liczy. Musisz wpaść na cokolwiek, jakikolwiek trop, by dali ci spokój. Byś mógł wyjść — ułożył swoją dłoń na policzku szatyna, z fałszywą troską.

— Chciałbym. Wpadłbym na kod do tego sejfu, mógłbym się conajmniej domyślać co może się tam znajdować i jaka jest tego wartość, ale nie jestem w stanie wpaść na to, gdzie ten sejf może być, naprawdę — do jego oczu naszły łzy.

Był już naprawdę wykończony, fizycznie i psychicznie. Chciał móc zasnąć, odpocząć. Ale jeśli nie te sny go nawiedzały, to dźwięki z tych przeklętych słuchawek. Spojrzał na sprzęt z lękiem.

Brunetowi to nie umknęło i poczuł dużą satysfakację. Czuł dumę, że ten mały robak był zależny od jego łaski. Ah, gdyby tylko wiedział, że Levi za każdym razem stał i obserwował jego agonię z wręcz psychicznym wzrokiem. Czuł wtedy też swojego rodzaju podniecenie. Za każdym razem, uwalniał Eren'a od tortur, z wielką niechęcią. Mógł tak patrzeć na wijącego się i błagającego chłopaka, przez wieczność. Tej strony siebie nienawidził najbardziej. Nie dlatego, że miał wyrzuty sumienia. On nawet nie wiedział czym to jest. Irytowało go, że choćby chciał to nie może. Czerpał z tego przyjemność, ale nie mógł jej wyładować. I to właśnie sprawiło, że wizja seksu nagle zaczęła mu się bardzo podobać.

— Mam pewien pomysł — zaczął Levi, odpinając chłopaka od krzesła. — Narysujesz mi mapę swojego domu. Przeanalizujemy każdy pokój od stóp do głów. Za każdy pokój dostaniesz ode mnie specjalną nagrodę. Potem oddam Erwin'owi plan i wypuścimy cię gdy tylko znajdziemy ten przeklęty sejf. Okej?

Jeager niepewnie pokiwał zgodnie głową. Nie myślał już trzeźwo. Nie myślał, że mogą mu obrabować cały dom, skrzywdzić rodziców czy zniszczyć miejsce zamieszkania. Chciał już wyjść z tego, u boku Levi'a.

— Okej — z kieszeni wyjął kredę.

Korzystał z niej podczas spotkań z mafią. Wręczył ją Eren'owi i posadził go na podłodze. Obserwował go uważnie, gdy ten drżącą ręką narysował kszałt dużej i szerokiej litery L.

— A więc, ile twój dom ma pokoi, łącznie z łazienkami? — spytał niższy.

Jeager zmarszczył brwi, jakby się mocno nad czymś zastanawiał. Nie było go w domu od 2 miesięcy.

— Chyba 9 — odparł niepewnie. — Mój pokój, z łazienką. Pokój rodziców, z łazienką. Łazienka główna, kuchnia, salon, biuro taty i biuro mamy — rysował odpowiednie linie wewnątrz kształtu.

— Okej, zacznijmy więc od najmniejszego pokoju. Biuro twojego ojca. Jak myślisz, gdzie mógłby schować sejf? — spojrzał mu w oczy.

Szatyn wpatrywał się uparcie w prowizoryczny pokój. Próbował przypomnieć sobie jego wystrój i ułożenie mebli. Był tam może dwa razy w życiu.

— W biurku, za obrazem lub za kanapą — mówił, rysując kółka w odpowiednich miejscach. — Choć za kanapą bym wykluczył. Musiałby wtedy przesuwać kanapę, rysując podłogę. Mama by go za to zabiła — uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

Levi uniósł brew. Pierwszy raz widział jego uśmiech. Był taki niewinny i ciepły. Westchnął, nie mógł się teraz nad tym zastanawiać. Spojrzał na zmęczonego chłopaka. Wiedział, że jeden pokój jest jego limitem. Nie było go w domu od dwóch miesięcy, a jedyne co miał w głowie to strach. Podejrzewał, że na pewno pominął jakieś miejsce w tym biurze, ale były to miejsca najbardziej podstawowe, więc nie dziwił się, że Eren wpadł akurat na takie.

— Okej. Starczy na dziś, dobrze się spisałeś, dzieciaku — poczochrał go po włosach.

Jeager'a przeszedł przyjemny dreszcz i delikatnie przymknął oczy. Rozpływał się pod wpływem dotyku starszego bruneta. Działał na niego uspokajająco i otrzeźwiająco. Łatwiej mu się myślało.

— Postaram się przekonać Erwin'a, by na razie zaprzestać twoich tortur, albo je chociaż skrócić. Łatwiej ci będzie sobie to wszystko przypomnieć, okej?

— Okej — wyszeptał.

— Okej, więc czas na twoją nagrodę — zabrał dłoń z jego głowy.

Gdy Eren tylko otworzył oczy, poczuł na ustach wargi Ackermann'a. Poczuł gorąco na twarzy, a na ustach przyjemny prąd. Nie rozumiał w jaki sposób to miała być jego nagroda, ale nie potrafił odmówić. W końcu Levi tak bosko całował. 20-sto latek poddał mu się całkowicie.

Nagle znaleźli się na podłodze, Levi siedział na szatynie, a jego usta zaczęły wić swoją drogę wzdłuż jego bladej i wychudzonej szyi. Młodszy tonął w tym przyjemnym uczuciu, wił się i sapał z przyjemności. Nie zauważył nawet, gdy skończył bez koszulki i spodni. Nie przeszkadzało mu jednak ani to, ani zimno podłogi, które atakowało jego plecy. Był tylko on i 25-cio latek.

— A więc jednak cię podniecam, Jeager — zadrwił czarnowłosy, nawiązując do swoich słów z początków ich znajomości.

Szatyn jednak nie zwracał na to uwagi. Nie potrafił się skupić na treści jego słów, sam ton był tak otumaniający. Poczuł nieprzyjemne zimno pod pośladkami, gdy Levi ściągnął mu bokserki, więc skrzywił się delikatnie, a na jego skórze zawitał dreszcz. I wtem poczuł na swoim członku tą zimną, a zarazem parzącą dłoń niższego. Wygiął się, z głośnym westchnięciem, gdy ręka bruneta ruszała się w górę i w dół. W górę, w dół, w górę, w dół. Ruchy powtarzały się, a Jeager myślał, że zaraz oszaleje. Zasłonią usta dłonią, a jego twarz czerwieniała coraz bardziej.

I nagle Levi przestał. Eren oddychał szybko, bardzo zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje, ale nie miał siły otworzyć oczu. Jego ciało było zbyt zmęczone i podniecone. Zaskoczyło go uczucie czegoś mokrego, co napierało na jego odbyt. Spiął się na to nieprzyjemne doznanie, jednak gdy ręka ponownie pojawiła się na jego członku, już nie zwracał uwagi na to mokre coś. Rozkoszował się przyjemnością, którą dawał mu Levi. Jego ukochany Levi.

Nawet nie zauważył, gdy dłoń ponownie znikła, a nim znajdowały się dwa palce, które powoli wchodziły i wychodziły, zataczały kółka i rozciągały go od środka. Nie był w stanie zahamować jęków, uczucie było zbyt przytłaczająco przyjemne.

— Ćśśś, Eren.

— L-Levi, ahh!

— Cicho, mówię — warknął mu do ucha. — Usłyszą nas jeszcze.

Eren nie mógł powstrzymać dźwięków, które wychodziły z jego ust. Czuł się tak pierwszy raz, ale wiedział, że nie żałuje podjętej decyzji, którą było oddanie mu się. I wtem palce znikły, a twarz wyższego przyozdobił grymas niezadowolenia, który nagle zmienił się w ból, gdy coś o wiele większego próbowało dostać się do jego wnętrza. Na ślepo znalazł Levi'a i przyciągnął go do siebie, mocno się w niego wtulając.

— Tak, wiem Eren. Zaraz będzie lepiej — mruknął mu do ucha i zaczął składać na jego szyi gorące pocałunki.

W końcu to coś znalazło cię w nim całe, jednak nie ruszało się. Ackermann pozwalał mu się przyzwyczaić do uczucia wypełnienia. Trudno mu było się powstrzymać, nie wiedział, że seks z chłopakiem może być tak przyjemny, dzięki dość ciasnej powierzchni. Gdy w końcu poczuł pod sobą, że chłopak się rozluźnił, zaczął powoli ruszać biodrami. W dość krótką chwilę jęki bólu zmieniły się w jęki przyjemności, które z każdym ruchem stawały się głośniejsze.

On sam sapał głośno, czuł się naprawdę dobrze. Mógł w końcu wyżyć swoje podniecenie. Nawet nie zauważył, gdy zaczął ruszać się naprawdę szybko, a szatyn pod nim jęczał jego imię jak opętany. Musiał go jednak uciszyć, by nikt ich nie nakrył. Pocałował go więc ponownie.

Eren był jednym wielkim doznaniem. Czuł, że jego ciało unosi się coraz wyżej i wyżej. Próbuje sięgnąć do upragnionego spełnienia, ma je już prawie w dłoni. Jeszcze tylko trochę, jeszcze tylko chwila.

— Dojdź dla mnie, Eren — usłyszał przy uchu zmysłowy szept, a jego ciało nie wytrzymało.

Wygiął się w łuk, odrywając się od ust ukochanego i z jego imieniem na wargach, doszedł. Czuł, że upada w dół, w kierunku słodkiego uczucia spełnienia. Oddychał szybko, a Levi w tym czasie doznał spełnienia. Ich oddechy mieszały się, a zapach seksu wisiał w powietrzu.

Gdy Levi uniósł głowę, chcąc spojrzeć na chłopaka, spotkał te zielone oczy. Były pełne pożądania, upojenia i, właśnie. Czym było to coś, co sprawiało, że oczy tego chłopaka błyszczały tak ciepło i z uwielbieniem?


———————————————————————

Czuję się taki zażenowany, publikując ten rozdział /.\ Mam nadzieję, że nie jest to jedna wielka porażka xD


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro