1. Nie macie na co liczyć pieski.
Niall westchnął cicho, wyjmując swoje książki z szafki i uważając na swoją bransoletkę, dzięki której nikt nie mógł odkryć jego prawdziwej tożsamości. Chodził do tej szkoły już rok i cieszył się z tego, że jeszcze żadna alfa tego nie odkryła.
Bycie omegą, a co dopiero nieoznaczoną omegą, było ciężkie. Nachalne alfy pchały się drzwiami i oknami, i wcale, ale to wcale nie patrzyły na to, czy odpowiada to przedstawicielowi "słabszej rasy". Czuły bowiem nad nią władzę i nie bardzo liczyły się z jej uczuciami. W tym wieku hormony buzowały, liczył się tylko seks i zabawa, a nie empatia i troska.
Wiedział, że prędzej czy później ktoś go zdemaskuje. Jednak miał nadzieję, że nie za szybko. W całej szkole nie znalazł alfy godnej uwagi oraz zaufania. Nie był jednak sam, jego przyjaciel alfa chodził razem z nim do szkoły, przez co mógł czuć się swobodnie i być sobą.
Na myśl o swoim przyjacielu uśmiechnął się pod nosem i wraz z książkami ruszył do sali, w której miały się odbywać jego następne zajęcia.
– Niall! – krzyknął zadowolony brunet, biegnąc do swojego najlepszego przyjaciela. Jak co dzień powitał go szerokim uśmiechem, krocząc zbyt dumnie przez szkolne korytarze i miasto.
Blondyn odwzajemnił szeroki uśmiech, zaraz wpadając w ramiona Harry'ego. Nie odmawiali sobie czułości mimo wszystko.
– Wiesz, że dziś przyjdą do szkoły alfa i omega? Boże, podobno to są takie ciacha... – zaśmiał się loczek, poprawiając swoje loki.
– Planujesz coś? – Poruszył sugestywnie brwiami. – Zresztą mogą już być połączeni, więc na nic nie licz, Hazz – mruknął, odsuwając się od niego.
– Boże, co bym dał, żeby w końcu to była wolna omega... A do tego czysta... Nie musi być dziewicą lub prawiczkiem... Jednak nie chcę omegi, którą miał każdy – burknął niezadowolony, ciągnąc swojego przyjaciela niby betę do sali, gdzie mieli teraz lekcje.
– Masz wygórowane wymagania, Hazz – westchnął, siadając w ławce. – Tylko błagam, jeśli ta omega wyda ci się tą odpowiednią, to zadbaj o nią i traktuj ją z szacunkiem, na jaki zasługuje.
– Dobrze wiesz, że tak będą ją traktować – powiedział cicho, poprawiając swój plecak na ramionach. Wiedział, że musi dbać o swojego partnera. Jednak najgorsze było to, że jeszcze nie mógł go nigdzie znaleźć.
– Jednak jeżeli ta omega będzie zachowywała się jak ostatnia ściera, to odpuść; nie chcę, aby ktokolwiek cię skrzywdził – mruknął, czując, jak odzywa się jego nadopiekuńcza strona. Kochał Harry'ego i wiedział, że ten zasługuje na wszystko, co najlepsze.
– Wiem, Niall, i za to cię kocham – powiedział. Znali się już siedemnaście lat, od kiedy Harry miał rok i będąc w szpitalu, ich mamy spotkały się przy wyjściu, czekając na swoich mężów. A jak się później okazało, były także sąsiadkami.
– Aww, ja ciebie też – roześmiał się, następnie rozpakowując swoje rzeczy. Lekcja miała zacząć się równo za minutę, dlatego wolał się już przygotować.
Kiedy nauczycielka przyszła do klasy, uśmiechnęła się szeroko, stając w progu drzwi.
– Kochani, z okazji tego, że z powodu egzaminów semestralnych klas trzecich macie połączoną lekcję, chcę przedstawić wam nowego ucznia klasy drugiej B. Louis, chodź tu do nas – powiedziała kobieta, robiąc miejsce nowej osobie.
Niedługo potem obok niej pojawił się niski szatyn z pustymi, niebieskimi, nic nie wyrażającymi oczami. Od razu przyciągnął uwagę alfiej połowy klasy, bowiem był nieoznaczoną omegą. Widząc pełne pożądania spojrzenia jedynie prychnął, niezgrabnie poprawiając swoje włosy.
– Nie macie na co liczyć, pieski – sarknął, przygryzając delikatnie dolną wargę.
– Dobrze, usiądź w czwartej ławce przed Harrym i Niallem – powiedziała kobieta, wskazując na pustą ławkę tuż przy blondynie i jego przyjacielu. Szatyn jedynie kiwnął głową, poprawiając swoją grzywkę i ruszył do wybranego przez nauczycielkę miejsca.
Niall nie spodziewał się kogoś tak pyskatego i pewnego siebie. Ale w duchu przyznał Harry'emu rację – omega była przystojna i, jak podejrzewał, jak najbardziej w guście zielonookiego. Horan zmierzył szatyna wzrokiem, a następnie nachylił się do ucha przyjaciela, szepcząc tak, aby siedząca przed nimi omega niczego nie usłyszała.
– Jak pierwsze wrażenie?
– To jest właśnie ta partia, o której ci przed chwilą mówiłem – odszepnął mu, zapisując temat dzisiejszej lekcji. Zawsze był porządnie i starannie przygotowany do każdej lekcji.
– Przed chwilą rozmawialiśmy o dwóch partiach – mruknął pod nosem, idąc w ślady bruneta.
Harry westchnął ciężko, patrząc na swojego przyjaciela jak na idiotę, przez co zwrócił na swoją osobę uwagę szatyna idącego w ich kierunku. Wziął kartkę, pisząc do przyjaciela wiadomość, aby nikt jej nie usłyszał
Niall rzucił pytające spojrzenie niebieskookiej omedze, czekając, aż Styles skończy bazgrać słowa na skrawku kartki.
– Chodzi mi o to, że on nie ma szacunku do nikogo; nie chcę omegi, która nie potrafi się zachować. Więc on odpada – napisał i przekazał mu kratkowaną kartkę z wiadomością. Nie miał ochoty, by ktoś to usłyszał; nie każdy musiał wiedzieć, że Styles zaczął szukać sobie omegi.
Blondynek przechwycił karteczkę, a następnie prześledził tekst wzrokiem. Posłał Harry'emu pocieszający uśmiech, mający mówić o tym, że kiedyś w końcu sobie kogoś znajdzie. Niall chciał szczęścia zielonookiego, jednakże nie chciał mówić mu o tym, aby przestał szukać omegi na siłę. W końcu przecież jego przeznaczenie samo do niego przyjdzie.
*
– Niall, ogarnij się – zaśmiał się Harry, gdy przemierzali korytarz w kierunku wyjścia ze szkoły. Od kiedy loczek oznajmił przyjacielowi, że po lekcjach idą na pizzę, ten nie mógł się już doczekać.
– Głodny jesteeem – mruczał, skacząc w miejscu jak nienormalny. Uśmiechał się szeroko, zaczynając w końcu ciągnąć bruneta w kierunku wyjścia. Ile można było iść? W takim tempie nie doszliby do pizzerii do wieczora!
– A kiedy ty nie byłeś głodny? -– zaśmiał się głośno, kręcąc głową. Nie wiedział, dlaczego od jakiś dwóch godzin czuł na sobie czyjś wzrok. Jednak kiedy szukał tej osoby, nigdy nie mógł na nią trafić.
– Jak śpię, to nie jestem głodny – odpowiedział, szczerząc się. – Jesteś dzisiaj dziwnie niespokojny, Hazz, mam zacząć się martwić? – dopytał, obserwując wyraz twarzy przyjaciela.
– Nie wiem dlaczego, ale czuję na sobie czyjąś uwagę, tak samo jak tydzień temu – westchnął cicho, otwierając drzwi dla ukrywającej się omegi i oboje ruszyli do samochodu loczka, który znajdował się na parkingu przy szkole.
– Nabawisz się jakiejś manii prześladowczej – mruknął zmartwiony.
– Jesteś debilem. – Pokręcił głową, otwierając samochód i wsiadając na miejsce kierowcy. Nie jego wina, że naprawdę nie miał pojęcia, kto się na niego gapił.
Niall prychnął, siadając na miejscu pasażera. Sprawnym ruchem zapiął pasy, a za chwilę już poganiał Harry'ego, aby ten przyspieszył, by jak najszybciej dojechali do pizzerii. On naprawdę był głodny, a będąc głodnym był nie do zniesienia.
Harry wiedział, że czeka ich naprawdę długa droga do tej restauracji, niełatwa i nie szybka. Ale jego głowę też zajmowała jedną omega, którą jego alfa wybrała sobie jako cel.
×××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro