Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

chapter one: Petey?

bla bla bla... - myśli Peter'a

bla bla bla... - myśli Wade'a

-------------------------------------------

Dzisiejszy dzień nie zaczął się dla Peter'a dobrze. Zaspał na studia, nie mógł się na niczym skupić podczas treningu w T.A.R.C.Z.Y., a  w skutkach Fury się wkurwił. Przed jego gniewem uratowało tylko to, że dyrektor miał coś pilnego do załatwienia. Do tego, jest to rocznica śmierci jego rodziców, co dobijało go podwójnie. Więc gdyby mógł, w tym momencie byłby w łóżku, a nie zajmowałby się patrolowaniem, lecz nie chciał bardziej podpaść Fury'emu. Siedział na swoim ulubionym wieżowcu z wielkim dachem. Jedynym minusem tego wieżowca było to, że tam poznał tego zboczonego idiotę. Gdyby tylko wiedział...

- Hejka, Pajączku - usłyszał za sobą Parker. Świetnie, tego jeszcze brakuje, pomyślał chłopak. 

- Cześć, Deadpool - powiedział zimniej niż zawsze. 

- Wow, aż zimno mi się zrobiło od tego twojego chłodu - skomentował, jak zawsze zresztą.

- Mógłbyś sobie dzisiaj darować? Dzisiaj ze wszystkich dni, jeśli jest w tobie jakaś resztka człowieczeństwa, to proszę... Daruj sobie dzisiaj irytowanie mnie, zabijanie, czy robienie czegokolwiek, co by wymagało mojej interwencji, proszę. - powiedział, a z każdym słowem mówił coraz ciszej. Dobrze, że mam maskę, przynajmniej nie zauważy szklanek zamiast oczu i drżącej wargi. Jeszcze by mnie wyśmiał.

- Um, niech ci będzie. To przeze mnie taki jesteś? Zmarnowałem cię psychicznie? - spytał zaciekawiony najemnik.

- Nie... Po prostu... Nie, nie mogę ci powiedzieć. Wybacz, to dotyczy mojego życia prywatnego, a wolę nie ryzykować tym, że jakimś cudem się znamy. - mówił cicho chłopak. Tak bardzo chciałby mieć teraz Wade'a obok.

- Dzieciaku, co się z tobą stało? Zawsze jesteś taki energiczny - Deadpool doskoczył do młodszego i objął go. Szczerze mówiąc, Peter chętnie się wtulił. Potrzebował kogoś, kogokolwiek. Nie chciał martwić przyjaciół, pana Starka czy ciocię May. Smutkiem nastolatka zazwyczaj zajmował się Wade; zawsze wiedział co powiedzieć, aby rozbawić małego Peter'a. Chłopak miał tylko nadzieję, że Wilson jest szczęśliwy. Może założył rodzinę? Może kiedyś wpadnie na niego w sklepie, gdy on będzie ze swoimi dziećmi i żoną? Albo już go minął, ale się nie poznali? Tak dużo pytań, a zero odpowiedzi. - Hej, nie płacz - powiedział pocieszająco Wade, czując mokrą maskę na jego klatce piersiowej.

- To nie takie łatwe - Peter pociągnął nosem - dziękuję, Deadpool. - uśmiechnął się do niego, ale ten oczywiście nie mógł tego zauważyć z powodu maski na twarzy nastolatka.

- Nie ma za co, Spidey. Możesz na mnie liczyć. Wiem, zboczony jestem i tak dalej, ale umiem słuchać. Tak poza tym, co ty tu robisz? Mimo tego ciasnego wdzianka można łatwo powiedzieć, że jesteś w rozsypce.

- Uh, już dzisiaj podpadłem dyrektorowi Fury'emu, nie chciałem go bardziej denerwować.

- Pirat by cię zrozumiał, jakby cię tylko zobaczył, Pajączku. Aż taki zły nie może być. - skomentował starszy i poczuł ulgę, gdy młodszy się uspokoił.

- Może, ale wolałem nie ryzykować. Jeszcze jak się dowie, że zawsze sobie z tobą rozmawiam, zamiast dostarczyć Avengers'om czy T.A.R.C.Z.Y - westchnął niższy, grzecznie uwalniając się z uścisku najemnika.

- Gówno prawda. Powinieneś odpocząć. Mnie też tu nie powinno być - Deadpool spuścił głowę, przypominając sobie o zbliżającej się rocznicy wyprowadzki Peter'a. Wiele razy miał okazję go odnaleźć, ale co jeśli on już o nim zapomniał? Zresztą, z obecną twarzą Wilson'a, chłopak uciekłby w drugą stronę, jak najdalej od starszego. I jak zniósł on każdego w tym temacie, to nie dałby rady, gdyby jego Petey tak zareagował. To by bolało za mocno.

- Czemu? Uwielbiasz mi uprzykrzać życie i robotę - powiedział młody Parker.

- Ah... Życie osobiste. Fajnie by było ci powiedzieć, ale tak jak mówiłeś - nie możemy ryzykować, że się znamy, Spidey. - powiedział smutno Wade. - To ja spadam, ty też już idź. Odpuszczą ci jeden, czy dwa dni. Ahoj, pająku! - powiedział raźniej, zasalutował i skoczył z dachu wieżowca prosto do śmietnika, a Peter niekontrolowanie się zaśmiał. Po chwili, gdy Deadpool zniknął z pola jego widzenia, użył sieci, by dostać się do Avengers Tower. Miał w czymś pomóc panu Stark'owi po patrolu.

-Hej, Pete. - uśmiechnął się do niego Tony. - Możesz zdjąć maskę, jesteśmy sami. - dodał, a chłopak chętnie zdjął maskę, zapominając, że wygląda jak kupka nieszczęść. No i oczywiście jego oczy były dalej przekrwione jak taka wisienka na torcie.

- Oh - Peter zdał sobie z tego sprawę, gdy zobaczył zmartwiony wzrok Starka. - Panie Stark, to nic takiego. - powiedział szybko. 

- Wybacz, zapomniałem o rocznicy. - powiedział cicho Iron Man, zdając sobie sprawę z dzisiejszej daty.

- T-to nic, naprawdę. O dziwo, Deadpool mi z tym pomógł, potraktował to poważnie. Z-znaczy nie powiedziałem mu o co chodzi, wspomniałem t-tylko o tym, że to sprawy osobiste, a o-on mnie przy- - Parkerowi nie udało się dokończyć, bo starszy podszedł do niego i go przytulił. No tak, odkąd chłopak i playboy się do siebie zbliżyli, ten regularnie zabierał go na grób jego rodziców, a zwłaszcza w rocznicę. A w tym roku wypadło mu to z głowy.

- Pojedziemy na cmentarz, hm? - Stark pocałował nastolatka w głowę.

- Mhm, dziękuję panu. - odparł chłopak.

- Żaden "pan", mówiłem, mów mi po imieniu, Pete. - geniusz uśmiechnął się ciepło.

~ na cmentarzu ~

Jak zawsze, Stark i Parker stali tam w milczeniu. Od czasu do czasu Parker powiedział o głupim wspomnieniu, o którym pamiętał. Przy tym grobie wspominał też o Wadzie. Tony wiele razy proponował chłopakowi odnalezienie Wilson'a, ale nastolatek odmawiał, czekając, aż los ich ze sobą połączy i wszystko będzie jak dawniej. Wade znowu będzie jego. Ciekawiło go, jak on teraz wygląda. Pewno jest przystojny i umięśniony... W pewnym momencie jego pajęczy zmysł wyczuł, że ktoś ich obserwuje, lecz chłopak to zignorował, bo na cmentarzu było dość sporo ludzi. Gdyby tylko się odwrócił...

- Petey... - szepnął do siebie mężczyzna w kapturze. Mimo że chciał, nie podszedł. Tak będzie lepiej, pomyślał. Chłopak i Stark byli odwróceni plecami, ale Wilson rozpoznał go. Klęczeli przy grobach rodziców Peter'a. Wilson znalazł to miejsce dwa lata temu, ale jeszcze nigdy nie widział tutaj ani Peter'a, ani jego cioci. Niestety, obok nich był jeszcze jeden. Benjamin Parker. Wujek Peter'a. Oczywiście, Wilson jak tylko się dowiedział, kto go zabił, dorwał go. Zabił go i zadbał, aby ten skurwiel cierpiał. Tego samego dnia poznał Pajączka, ale na razie nie zagłębiajmy się w to. Wilson jeszcze chwilę obserwował plecy nastolatka, a następnie wrócił do siebie. To był dzień pełen wrażeń. 

słowa: 1060

a/n Mam nadzieję, że rozdział się podobał :D  Z racji, że jutro jest Sylwester, drugi rozdział wstawię koło 12:00/13:00. Jak myślicie, w jaki sposób Pete i Wade wpadną na siebie? Jutrzejszy rozdział będzie bardziej luźny, ale standardowo Spidey oraz Deadpool się spotkają. To raczej będzie taka mała tradycja tego fanfika :D

Do jutra!

ps2: po prawie 3h skapnęłam się, że nie opublikowałam rozdziału, brawo ja :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro