5. (ノ◕ヮ◕)ノ*.✧
Pov Voxa:
Obudziłem się. To ledwo jak wszedłem do hotelu, poszedłem spać?!
Zajrzałem w telefon. Wiadomość od Valentino...
Odczytałem.
Brzmiała "Jak kolejny dzień?"
Ale jakoś tak smutno... bez żadnych zdrobnień...
Powoli wstałem z łóżka. Bardzo chciałem się przejść.
Nagle usłyszałem jakąś kłótnie. Tak, był tam głos Alka~
Ale kogoś jeszcze, tylko nie nie wiem kogo...
Postanowiłem to sprawdzić.
Po jakimś czasie kroczenia przez korytarz ujrzałem Alastora, a obok niego jakiegoś kurdupla... Czy to był ten znany Lucyfer? Mniejszy niż mi się wydawało.
- Możecie się kłócić trochę ciszej?! - warknąłem - Słychać was w całym hotelu!
Tamci szybko na mnie spojrzali. Lucyfer zdawał się być zdziwiony.
- Co ty tu robisz? - zapytał, nie kryjąc zaskoczenia
- Jestem - odparłem ponuro - O co się kłócicie?
Lucyfer szybko odpowiedział
- Bo to radiowe coś, mówi mi że nie umiem robić naleśników! - burknął
- Bo nie umiesz - rzucił Alastor
- Ale problemy... - skomentowałem - Myślałem, że Overlord i Król piekła będą się kłócić o nie wiem, władzę, a nie naleśniki !
Zanim zdążyłem zareagować, Alastor przycisnął mnie do ściany.
- To nie twoja sprawa... więc lepiej idź spać, albo osobiście wyrzucę cię przez okno.
Chciałem coś odwarknąć, ale nagle ucho Alastora drgnęło.Tamten szybko się odsunął, a ja oberwałem w ekran naleśnikiem.
- Przepraszam! - usłyszałem głos Lucyfera - Celowałem w jelenia!
Odkleiłem z ekranu naleśnik. Spojrzałem na Alastora. Śmiał się ze mnie!
Nie wytrzymałem i rzuciłem w niego naleśnikiem, którym oberwałem.
Pov Alastora:
Nic dzisiaj lepszego nie widziałem! Zaspany Vox obrywający naleśnikiem!
W dodatku jeszcze ta mina no nie mogę.
Nagle oberwałem czymś. To było to ścierwo, zwane naleśnikiem zrobionym przez Lucyfera.
Spojrzałem groźnie na króla piekła. Ten wzruszył ramionami. Spojrzałem na Voxa. W jego oczach mogłem zobaczyć gniew. Ach tak, czyli to jego sprawka!
Podchodziłem do niego powoli. Tamten się zaczął wycofywać, a na jego ekranie odbiło się przerażenie. Kiedy ten już w końcu uderzył plecami w ścianę mruknął:
- Wybacz, drogi Alastorze, ale chyba będziesz musiał poczekać, bo zapomniałem czegoś...
Vox szybko uciekł w głąb korytarza, ale jedno jest pewne. Nie ucieknie przede mną. Pobiegłem za nim, i szarpnąłem go za kostkę. Tamten przewrócił się.
Przeklnąłem to, że tak głośno uderza o podłogę, ale nie czekając dłużej unieruchomiłem go, siadając na nim. Przycisnąłem nogami jego ręce do jego ciała.
Nagle usłyszałem kroki.
Przybiegła Charlie.
- Co się stało? - zapytała
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, odezwał się telewizor:
- Spokojnie szedłem, potknąłem się i się wywaliłem. Miałem już wstać kiedy ten debil na mnie usiadł...
Przewróciłem oczami. Chciałem coś dopowiedzieć, już nawet otworzyłem usta, ale szybko je zamknąłem, gdyż uświadomiłem sobie, że otacza mnie i Voxa całkiem spore towarzystwo.
Wstałem. Vox też wstał i się otrzepał.
- Charlie, coś ty zrobiła! - syknęła Vaggie do Charlie - Kolejny Overlord!
Przypomniałem sobie, że nie było tej grupki wtedy, gdy Vox przyszedł. Oni poszli na imprezę.
Angel Dust przybliżył się lekko do Voxa:
- mhm - mruknął przeciągle
Vox spojrzał na mnie. Jego wzrok mówił " o co mu chodzi?". Szybko odwróciłem głowę.
Husk coś tam zaczął warczeć.
- Kolejny... - narzekał
- Nie przyszedłem tu by cokolwiek wam zrobić - usłyszałem głos Voxa - Chciałem tylko odpocząć od Valentino
Wszyscy przybyli spojrzeli na siebie.
- Panie i panowie wybaczą, ale teraz pójdę się wyspać... - powiedział Vox - spokojnie możecie wrócić do swoich pokoi, ja nawet nie będę próbować was zabić.
Telewizor odszedł, jak reszta demonów, więc zostałem sam, z własnymi myślami.
Czy ten Vox coś knuje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro