Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28(⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)

Pov Alastora:

Wstałem. Jeszcze minuta spędzona w tej szafie i oszaleję normalnie. Raczej w sumie gdybym był sam to nie, właściwie to tylko dlatego, że ten debil... znaczy Vox jest ze mną...

- Gówno widać - narzekał

Nie zamierzałem mu odpowiadać.

- Chwila, co ty w tej szafie trzymasz?! - wrzasnął nagle telewizor - Co to jest? Co to ma być?!

- Nie wiem o co ci chodzi

Vox chyba tym czymś rzucił.

- Kto normalny trzyma kanapki w szafie?!

- Mogłeś przemyśleć wszystko jeszcze raz, zanim tu wpadłeś - rzekłem

Zrobiła się nagle cisza.

- A czy to moja wina, że ty upadłeś na mnie?! - zdarł się

Przewróciłem oczami. Tamten po chwili przestał krzyczeć, tylko ton jego głosu... stał się... dosyć dziwny...

- Ty upadłeś na mnie~

- Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to polecam się zamknąć - burknąłem -

- Chwila - nagle powiedział - Ty chyba umiesz stąd jakoś wyjść?

- Umiem, ale czekam, aż zwariujesz - odpowiedziałem spokojnie

- Uh... Nie zwariuję - burknął Vox - Wytrzymam tu nawet dłużej niż ty...

Ach, jak on kocha rywalizację i za wszelką cenę chce być ode mnie lepszy... wspaniale...
Znowu zrobiła się cisza.

- Chyba zdechł - wymamrotałem do siebie i jakoś się przekręciłem

- Au! - syknął telewizor

- Aha... czyli jeszcze żyjesz... szkoda...

- Kopnij mnie jeszcze raz, a... - zaczął Vox, ale nie dokończył, bo ruszyłem się jeszcze raz

- Wedle życzenia - powiedziałem

- Ugh... jak trzeci raz mnie kopniesz, to poprawię ci tą ranę - zagroził mi

- Kimże jesteś, aby mi grozić? - zapytałem - Poza tym, do trzech razy sztuka

- Jakiś nóż znalazłem i nie zawacham się go użyć - rzekł cicho

- Nie przypuszczałem, że tu jest jakiś.... - przerwałem, a po chwili rzekłem: - To mój nóż...

- Ja go znalazłem, więc znalezione nie kradzione ...

- Nie zamierzam się z tobą w żaden sposób bić - mruknąłem - Ale oddaj ten nóż, to nikomu nic się nie stanie... znaczy ty zostaniesz zadźgany, ale tylko ty

- Miłe pocieszenie - skomentował Vox sucho

Zza szafy rozległy się głosy.

- Przyszli po nas... - rzekł Vox z nutą ulgi

Głosy szybko ucichły

- Niepotrzebnie robisz sobie nadzieję - burknąłem

Tamten chyba się zestresował.

- Jesteś naiwny - kontynuowałem - Nawet nie próbujesz tego ukrywać... a jak ktoś uznaje cię za naiwnego, to może cię uznać za słabego...

- Choćby kto?

- Choćby ja

Tamten nic nie odpowiedział, więc ja kontynuowałem dalej tą gadaninę.

- Widać, że inteligencją nie grzeszysz

Tamten jeszcze nic nie mówił. Machnąłem nogą. Chyba on jeszcze raz oberwał, bo syknął:

- Ty mały...

Jak ostrzegał, też tak próbował zrobić. Próbował, bo szybko złapałem go za nadgarstki.

Nie odzywałem się, średnio widziałem, ale wiedziałem, że on dalej próbuje coś mnie zranić, ale najwyraźniej mu nie wychodziło.

Upadłem. No cóż.

Po jakimś czasie oślepiło mnie jasne światło. Po chwili zobaczyłem jego. Klęczał nade mną. Dosyć głupawo wyglądał.
Mnie tylko ciekawiło, czy ktoś postanowił otworzyć szafę. Tak.

- Ummm... co wyrobicie?

Vox szybko wstał. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, ten rzekł:

- Nic, a co?

- Bo wyglądacie, jakbyście właśnie... nieważne

Wstałem.

- Jakbyśmy właśnie, co? - burknąłem

- Próbowałem drania zabić, a co? - dopowiedział Vox

- Macie jakieś skojarzenia? - zapytałem, spoglądając na telewizora - I tak, próbował mnie zabić, ale coś najwyraźniej mu nie wychodziło

Pov Voxa:

Wreszcie ktoś otworzył drzwi szafy. Jakby... jestem pół szczęśliwy, pół nie.
Pół szczęśliwy, ponieważ zdałem sobie sprawę, że przebywanie w szafie nie jest przyjemne.
Pół nie, bo już prawie dźgnąłem go nożem. Nie chciałem go zabić, tylko... no...
Oczywiście coś nie wyszło...

Najgorzej, że prawdopodobnie ktoś mnie podejrzewał, o to, że... w sumie nie wiem, ale się domyślam
No czasem to debile, przyznaję...

Kiedy Alastor na mnie spojrzał, poczułem, że się rozpływam i zrobiło mi się gorąco. Jakoś... ten sposób, w jaki na mnie patrzy... jest dosyć... przytłaczający, a jednocześnie... uhm, brakuje mi słów.

Moje rozmyślenia przerwał głos:

- Chcecie coś zjeść?

- Tak - usłyszałem głos Alastora - Znaczy ja chcę, a ten tu nie wiem

- Dobrze... A chcecie zjeść razem z nami?

- Może...

- Czemu nie - odezwałem się

W milczeniu zeszliśmy na dół.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro