10. (. ❛ ᴗ ❛.)
Pov Alastora:
Minęło trochę czasu. Nagle rozległo się pukanie. Charlie powoli wstała i otworzyła drzwi.
- Vox, wróciłeś! - zawołała
- Tak, wróciłem - odezwał się telewizor - I nawet coś dla was mam
Ciekawe co ten znowu wymyśla...
- Angel Duście, chciałbym cię szczerze przeprosić - zaczął Vox - A to w ramach przeprosin
Telewizor wręczył Angel Duetowi jakąś paczuszkę.
- Dzięki - powiedział pajęczy demon
- Skąd mamy wiedzieć, że nie dajesz jakiejś łapówki?! - warknął Husk podejrzliwie
- Ja? Czemu niby? - zaśmiał się telewizor - Dlaczego miałbym wrabiać demony, które pomimo mojego dosyć trudnego charakteru jeszcze mnie stąd nie wywaliły?
Tak, czyli jednak Vox coś knuje... Uśmiechał się jakoś dziwnie...
- Proszę Husk - Vox wręczył Huskowi flaszkę
Husk zdziwiony przyjął prezent. Czekałem aż przyjdzie kolej na mnie... Ciekawe co on dla mnie wymyślił.
- Mam w sumie też jakąś bombonierkę dla Vaggie, scyzoryk dla Niffty - mówił telewizyjny demon
A ja to co? Ale w sumie Lucyfer też nie otrzymał jakiegoś prezentu, więc w miarę dobrze...
- A dla Charlie mam naszyjnik - rzekł Vox - A i przypomniało mi się, że nauczyłem się kiedyś robić piękną fryzurę... na pewno z tą fryzurą i naszyjnikiem wyglądałabyś pięknie! Mogę...?
Charlie kiwnęła głową. Vox wziął jakieś spinki czy coś...
Spojrzałem na niego. Układał jej włosy starannie... Ciekawe jak się tego nauczył...
- A ty co się patrzysz? - zawołał Vox w moją stronę - Też chcesz?
Pokręciłem głową. Vox kiedy skończył, zapiął naszyjnik.
- Charlie, jak się uśmiechasz, wyglądasz tak pięknie... jak dziecko... - powiedział i pstryknął delikatnie księżniczkę piekła w nos
Nie mogłem się powstrzymać i spojrzałem na Lucyfera. Król piekła był bardzo wściekły.
Vox podszedł do niego.
- Zapomniałem o tobie, drogi królu piekła! - zawołał i wyciągnął z kieszeni gumową kaczuszkę
Lucyfer uśmiechnął się nerwowo.
Telewizor ukłonił się i poszedł do siebie.
Zachowywał się jakoś dziwnie miło... podejrzane...
Poszedłem powoli za nim..
Pov Voxa:
Dobra, mam nadzieję, że chociaż trochę uwierzyli w to, że nie jestem pasożytem...
Nawet wydawali się szczęśliwi...
Nagle drzwi się otworzyły. Do mojego pokoju wszedł Alastor.
- Czego tu szukasz, drogi Alastorze? - zawołałem
- Ty jakoś zachowujesz się dziwnie - burknął, ale na jego twarzy był uśmiech... jak zawsze, ciekawe jak to robi!
- Nie... - powiedziałem
- To skoro jesteś taki miły, to czemu ja nic nie dostałem? - zapytał wrednie
- Bo już dostałeś... mnie - odparłem i zaraz pożałowałem swoich słów
Tamten zaśmiał się.
- Próbujesz być jakoś miły, żeby tu zostać? Valentino powiedział ci że jak do niego pójdziesz, to cię wykastruje? - spytał
- CO?!
- Jajco - odpowiedział radiowy demon
- Aha - burknąłem - Jak nie masz nic lepszego do powiedzenia to możesz już sobie stąd iść...
Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem telefon. Postanowiłem zobaczyć wiadomości...
Była jedna, od Valentino...
brzmiała ona
"jak wrócisz przed czasem jakim ci wyznaczyłem, to cię wykastruję"
Podniosłem wzrok. Nie widziałem nigdzie Alastora... pewnie poszedł...
- Niezłe masz wiadomości ze swoim kochankiem - usłyszałem. Obok mnie siedział sobie Alastor i patrzył mi w telefon.
- To nie jest wiadomość od Valentino - skłamałem - To od jakiegoś typa, nie wiem nawet w sumie od kogo...
- Ta? - Alastor przesunął w górę te wiadomości. Myślałem, że zaraz się spalę ze wstydu... tam wyżej były różne dosyć dziwne wiadomości podrywu i zdjęcia... tak, moje... tak, bez ubrań...
Kopnąłem Alastora w bok. Tamten w ogóle się nie odsunął, tylko wyrwał mi z rąk telefon i zaczął przeglądać wszystkie zdjęcia... oczywiście miał z tego bekę.
- Zostaw! - krzyknąłem i wyszarpnąłem swój telefon
Alastor wstał.
- Dziękuję, za wspaniały prezent, jakim było oglądanie twoich zdjęć - powiedział sarkastycznie i wyszedł.
Zostałem sam. Postanowiłem odpisać Valentino. Napisałem po prostu "ok". Westchnąłem i odłożyłem telefon. Ile jeszcze ta kara będzie trwać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro