003❝Ręce do góry❞
P.O.V Gracé
BYŁAM zagubiona, nie potrafię teraz normalnie funkcjonować. Widzę dziwne istoty, oprócz jednego, on za to był w masce dlatego trudno było mi określić czy załapuje się do listy ,,osobników nadnaturalnych''.
- Ręce do góry! - Wykrzyczał jakże PRZEUROCZY szop, celujący prosto w moje ciało jakąś dziwną broną. Podniosłam dłonie nad głowę.
Chłopak stojący przede mną ściągnął maskę, jednak zaliczał się do rasy ludzi, co dało mi odrobine nadziei, że nie jestem jedna
- Czego tu szukasz? - Z nerwów zaczęłam niepokojąca się pocić.
- J..jjja nie wiem nawet gdzie jestem? - Zdecydowanie byłam przerażona, a moje oczy to zdradzały
- Dobrze, to po cholerę wchodziłaś do domku - Wydarł się futrzak, on z tej całej popapranej grupy wyglądał najbardziej przerażająco, bardziej niż ten niebieski men.
- Porwano mnie i wyrzucono na tą planetę, a za cholerę nie mogłam znaleźć cienia, a słońce jak widać nie ma tu swojego umiaru - Moje przerażenie minęło a nerwy puściły, co oznaczało tylko jedno ,,FURIĘ''
- Spokojnie, skąd jesteś? - Lizus (ten najbardziej ludzki), bo na takiego wyglądał, najbardziej próbował zapanować nad sytuacją.
- Z ziemi - Na co otworzył szeroko oczy, coś musiało to oznaczać.
- No nie, na serio - Walnął się w czoło z otwartej dłoni, na co zmarszczyłam brwi i opuściłam ręce.
- Przypomniało mi się, że tam kiedyś byłem - Zarechotał, a zwierzak podszedł do niego i walnął go w piszczel
- Nie ma na to czasu czy tam byłeś czy nie, musimy ją zawieźć do domu. Nie chce jej widzieć więcej na oczy - Aua zabolało, zielono skóra przewróciła oczyma o stawiła krok bliżej w stronę mojej osoby.
- Ja jestem Gamora, ten tutaj futrzak zwie się Rocket, a ten kogo kopnął to Peter. Niebieski to Drax, a i bym zapomniała - Schyliła się biorąc w dłonie dziwne ruszające się drzewko - To jest Groot - A następnie go odłożyła
- I am Groot - Spojrzałam w dół, nie wiedziałam o co mogło mu chodzić .
- Dobra Dobra, więc lecisz z nami odwieziemy cię do domku - Na twarzy Peter'a ukazał się szeroki uśmiech. Już go nie lubię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro