002❝Domek❞
DZIWNY zapach zaczął rozprzestrzeniać się w powietrzu, a wysokie ciśnienie powodowało pisk w uszach. W rogu statku leżała związana nieprzytomna dziewczyna, po woli zaczęła otwierać oczy. A zaraz mogło zobaczyć się w nich strach.
- Widzę że się obudziłaś - Nad ciemnowłosą stanęła istota ze skórą różową, chciała odpowiedzieć jednak gdy już otwierała usta natychmiast je zamykała
- K..kkkkim jesteś?? - Podsunęła się jak najbliżej ściany by oddzielała ją jak największa odległość od tego dziwnego stworzenia
- Kodu, nie miło mi. - Podszedł bliżej i złapał za jej ręce, pociągnął ją do góry, za nim wypuścił zdziwioną dziewczynę na zewnątrz, założył szatynce maskę. Rzucił nią o piaszczyste podłoże i wsiadł na swój statek po czym odleciał.
Gracé, przeleciała wzrokiem po horyzoncie, a następnie złapała dłońmi za głowę, była w czarnej dupie. Wydawało się jakby nie było żadnej istoty żywej oprócz jej samej.
- Nie, Nie - Kopnęła w piach, zdjęła maskę i nabrała powietrza. Usiadła na ziemi i zadarła głowę w górę, zmarszczyła brwi. Nie było nieba a za to gwiazdy i ten charakterystyczny, granat wymieszany z fioletem. Nie obijając się wstała i zaczęła iść przed siebie
~*~
Szła już może jakąś godzinę i jedyne co teraz mogła zobaczyć to ledwo stojący domek, jej powolny krok zmienił się w bieg, przed wejściem do środka zauważyła statek koło budowli. Weszła do wnętrza chatki na tyle cicho by jej nie usłyszano. Schowała swoje drobne ciało za szafkę, wychyliła głowę i mogła zobaczyć szopa, ale nie takiego normalnego, on stał na tylnych łapach, tak to dziwne . Przez długie kucanie jej nogi zdrętwiały co skutkiem było przewrócenie, zwierzak odwrócił się w stronę dziewczyny, a ona zatkała dłonią buzię. Był coraz bliżej, nie myśląc więcej wyskoczyła zza mebla i roztworzyła drzwi które obiły ścianę.
- Alarm ktoś tu jest! - Szop goniący Gracé, wydał komendę, a z statku wyskoczyły dwie dziwne postacie plus koleś w masce. Okrążyli ją dookoła przez co nie miała drogi do ucieczki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro