Rozdział XXX
~~~
– Dzień dobry kochanie – powiedział Niall, patrząc się prosto w oczy swojej alfy, która leżała obok niego i już od dłuższego czasu mu się przyglądała.
– Dzień dobry, Ni – wyszeptał, całując czoło omegi. – Mam nadzieję, że wszystko z tobą okej – stwierdził czule.
Poprzedniego wieczoru kochali się powoli, wyznając sobie miłość. Zayn wtedy wariował (a dokładnie jego alfa), kąsając i liżąc znak przynależności. Niall oczywiście był w siódmym niebie, jednak czegoś mu brakowało. A dokładnie drugiego alfy, który także kąsałby go i kochał, wyznajac swoją miłość.
Nadal nie umiał pogodzić się z odejściem Liama.
– Mam się dobrze, a ty? – powiedział, całując go w usta i podnosząc się powoli, uważając na swój ciężarny brzuch.
– Niesamowicie, jak zawsze po cudownej nocy z moim skarbem – przyznał, całując go jeszcze raz. – Co powiesz na wspólną kąpiel?
– Bardzo chętnie mój alfo, z tobą zawsze – uśmiechnął się szeroko, podnosząc się powoli wraz z Zaynem i ruszyli wolnym krokiem do łazienki. Ostatnimi czasem właśnie tak wyglądały ich poranki.
Od kiedy Niall został w ciąży, Zayn chodził za nim jak jego cień. Jego wilk podświadomie kazał mu troszczyć się o omegę oraz o jego dziecko. Już wiedział co czuł Liam, gdy czuł więź z tamtym szczenięciem.
Jednak mimo że minęło już trochę czasu od wyjazdu Payne’a dużo się zmieniło. Gdzieś w głowie czuł że szatyn wróci, jednak były na to małe szanse.
Po kąpieli udali się do kuchni, gdzie przygotowali wspólne śniadanie. Naleśniki z dżemem i twarogiem ostatnio stały się ulubionym daniem na śniadanie Nialla. Jednak tego dnia miał ochotę na naleśniki z musztardą i keczupem, czego Zayn nie kwestionował w żaden sposób.
– Jesteś niemożliwy – roześmiał się, gdy omega zajadała placek ze smakiem.
– Nie narzekaj. Wiesz jakie to dobre? – Zamruczał głośno, biorąc kolejne gryzy i z szerokim uśmiechem patrzył się na talerz. Nigdy nie sądził, że będzie miał w ustach coś takiego.
– To obrzydliwe, kochanie. Ale cokolwiek sprawi, że się uśmiechniesz – wzruszył ramionami z dużym uśmiechem na swojej twarzy. – Kocham cię – powiedział nagle, czując w tamtej chwili wielką potrzebę.
– Ja ciebie też Zuzu– powiedział, oblizując się i podniósł się powoli, biorąc talerz i niosąc go do zlewu.
– Dzisiaj polenimy się trochę na kanapie? – zaproponował mężczyzna, także odkładając naczynie, aby po chwili objąć ukochanego.
– Bardzo dobry pomysł Alfo – odparł, oddając uścisk swojemu chłopakowi. Przy nim czuli się najbezpieczniej.
– Więc chodźmy – roześmiał się, gdy chwycił Nialla jak pannę młodą, a ten zapiszczał. Zabrał omegę prosto do salonu.
– Jesteś głupi – zachichotał, cmokając mulata, kiedy ten posadził go na kanapie.
– Ale calutki twój – odparł, zajmując miejsce obok niego. – To na co masz ochotę? Możemy obejrzeć jakąś komedie – zaproponował, lecz przerwało im pukanie do drzwi. – Spodziewasz się kogoś?
– Ja? Nie, idź zobacz kto to, ja poszukam filmu – cmoknął go w usta z szerokim uśmiechem, biorąc pilot i włączając Netflixa.
Zayn wstał powoli ze swojego miejsca i ruszył do drzwi. Otworzył je, po czym zamarł, ponieważ przed nim stał Liam. Dokładnie ten sam Liam, który zostawił ich niedawno, a teraz był tu tak po prostu. Malik wpatrywał się w niego w kompletnym szoku. Był oniemiały, patrząc prosto w brązowe tęczówki szatyna.
– Cześć... – powiedział Liam, pocierając swój kark dłonią. Wiedział, że nie zasłużył na dobre powitanie. Minęło parę miesięcy od ich ostatniego spotkania. I do tego rozstali się w niefajnym momencie.
Zayn nadal ani drgnął. Otworzył usta, by cokolwiek powiedzieć, ale nic z nich nie wypłynęło. Nawet mruknięcie. Czuł, jak krew w jego żyłach zaczyna płynąć coraz szybciej. Wróciły emocje, które narastały w nim z każdą chwilą. Był zraniony, zaskoczony i zły (a może raczej wściekły).
Liam nie wiedział co powiedzieć, w dodatku czuł się zakłopotany stojąc przed swoim partnerem albo byłym partnerem. Czuł też zapach omegi. Wiedział, że pewnie jest w środku.
– Nie mogę uwierzyć – szepnął Zayn, wychodząc szybko na zewnątrz, by Niall nie mógł ich usłyszeć. – Co tu robisz? – zapytał, próbując zachować spokój, co wychodziło mu dosyć średnio.
– Ja... Ja nie daje rady funkcjonować bez was. Ledwo co żyje. Przez ostatni miesiąc byłem w szpitalu. Zostałem dźgnięty w brzuch do teraz moja rana się nie zagoiła. Tęsknię za wami tak samo jak mój wilk – powiedział, podnosząc bluzkę i pokazując zakrwawiony bandaż.
– Myślisz, że weźmiesz mnie teraz na litość? – wybuchnął, prychajac, gdy znowu spojrzał na twarz alfy. – Do kurwy Liam. Zostawiłeś nas w najtrudniejszym okresie i wracasz tutaj, bo nie goją ci się siniaki?
– Bo nie daje rady bez was! – burknął Liam, patrząc w oczy mulata. – Wiem że spieprzyłem. I to po całości. Nie liczę na wybaczenie, a danie szansy na naprawienie tego.
– My musieliśmy dać sobie radę bez ciebie – warknął, chwyciwszy za jego przedramiona. – Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak bardzo zraniłeś Nialla. On płakał każdej nocy, obwiniając siebie o wszystko, co się stało. A teraz, gdy zaczęło się wszystko układać, a Ni nie może się stresować, bo znowu jest w ciąży, ty sobie po prostu wracasz i...
Nie zdążył jednak dokończyć ponieważ Payne przycisnął go do ściany i wpił się w jego usta łapiąc za ręce i przyciskając je do ściany tak, by mulat nie mógł się wyrwać.
Zayn przez chwilę był na tyle otumaniony, że zaczął nawet odwzajemniać pocałunek. Tak cholernie brakowało mu tych ust, tego dotyku, bliskości... Lecz, kiedy się ocknął, dotarło do niego to, co się działo. Odwrócił głowę na bok, z całej siły wygrywając nadgarstki z uścisku Payne'a.
– Nie mogę w to uwierzyć Liam… – warknął, kręcąc głową.
– Ja...
Zanim jednak szatyn zdążył dokończyć, drzwi wyjściowe się otworzyły, a przez nie wyszedł ciężarny omega.
– Zayn kto... Payne.– Warknął cicho.
– Niall – zaczął cicho Zayn, od razu podchodząc do partnera, aby go objąć. Martwił się, że ten teraz się zdenerwuje.
– Czemu on tutaj jest? – właściwie wywarczał te słowa, czując narastający smutek i tęsknotę, które starał się ukryć.
– Jestem tu by was odzyskać. Zachowałem się jak cham i prostak zostawiając was, a tym bardziej ciebie. Potrzebowałeś mnie w tym czasie najbardziej, a jak wyjechałem – odparł cicho.
– Nie, nie mogę tego słuchać – mruknął ze łzami w oczach Niall. – Jesteś... Jesteś... – zrezygnował z mówienia czegokolwiek, idąc z powrotem do mieszkania, a potem prosto do sypialni, w której się zamknął.
– Możemy porozmawiać na spokojnie? Zee? – spytał szatyn czując się ponownie jak świnia. Doprowadził ich omegę do płaczu. Znowu.
– Nie wiem czy jest sens – wzruszył ramionami, zagryzając wargę. – Nie chce stresować bardziej Nialla.
– Idź go uspokój... Ja zatrzymam się w hotelu – szepnął cicho, przymykając oczy by się nie rozpłakać. – Ja naprawdę żałuję i was dalej kocham.
– Myślę, że... Powinniśmy porozmawiać innym razem – poprosił Zayn. – Teraz muszę iść do Nialla. Może przyjdź jutro, czy coś.
Payne pokiwał głową rozumiejąc swojego alfę, cmoknął go w policzek, po czym ruszył do auta.
Malik westchnął, kręcąc głową, po czym wrócił do mieszkania i udał się do sypialni. Tam zastał Nialla, który leżał skulony na łóżku i płakał cicho. Od razu do niego podszedł, przytulił i pocałował w znak przynależności.
– Nie płacz kochanie...
– Po co on wrócił? Gdy go potrzebowałem, jego nie było. A teraz? Nagle sobie pomyślał że wróci?! – Warknął zły.
– Nie wiem, Ni – szepnął, wtykając nos w jego włosy. – Ale spójrz na to w ten sposób... Jesteśmy połączeni, nasze wilki potrzebują siebie nawzajem, a my jesteśmy tu w trójkę. On jest sam.
– Ah, teraz ty go bronisz? Tak? Zdążył cię już przelecieć? No tak, wasz jebany związek był przede mną. Idź do niego, ja sobie poradzę – powiedział ze złością, odpychając od siebie Malika i ruszył do łazienki.
– Do cholery, Niall – westchnął, od razu podbiegając do niego i chwytając go w swoje ramiona od tyłu. Młodszy rozpłakał się, próbując się wyrwać. – Kochanie... Kocham cię najbardziej na świecie, ale Liama też. Nie idzie tak nagle się odkochać. I nie udawaj, że ty też go nie kochasz. Przecież rozmawialiśmy o tym. On nadal jest z nami połączony, skarbie.
— Ja muszę pomyśleć — szepnął cicho, przymykając oczy.
– Dobrze, oczywiście rozumiem. Ja też muszę to wszystko poukładać – odwrócił go przodem do siebie i wtulił w swoją pierś. – Kocham cię.
– Też cię kocham.
~~~
Kto się spodziewał, że Lee wróci? 😏😏🤔
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro