Rozdział XXI
~~~
Pół godziny później, Harry rozłożył się na łóżku po swojej stronie, patrząc przed siebie i dłoń trzymając ma brzuchu.
Nie wiedział, co ma myśleć. Był zły, ale jednocześnie czuł radość na myśl o dziecku w jego brzuchu. Szczenięciu jego i Louisa.
Był zły, że szatyn postanowił, że będą mieli szczenię. Przecież było za wcześnie.
Dopiero co się połączyli.
– Hazz – westchnął Louis, odwracając się w jego stronę i obejmując go od tylu. – Nie bądź na mnie zły, Harreh. To nie jest tylko moja wina, tak? Gumka pękła nam tylko raz, nie moja wina, że jesteś aż tak płodny.
– Przypomnę ci, że to ty masz za dużego kutasa – powiedział, uderzając go w krocze, przez co alfa odsunął się od omegi.
– Harry, naprawdę tak bardzo nie chcesz tego dziecka? – zapytał, pozostając na miejscu. Jego głos był smutny. Naprawdę był taki szczęśliwy na myśl o szczeniaku, ale Harry widocznie nie.
– Chcę... Tylko to za wcześnie. Nie skończę szkoły. Będę miał jedynie wykształcenie średnie. Chciałem iść na studia... Będę złą omegą oraz Luną – szepnął cicho, patrząc na niego.
– Możesz je usunąć, skoro tak bardzo marzysz o studiach tylko pamiętaj, że jako Luna i tak możesz co najwyżej iść do przedszkola jako opiekun do szczeniąt. Studia nic ci nie dadzą. Przemyśl to – mruknął i wyszedł, aby ochłonąć. Postanowił zapalić przy oknie w salonie.
Harry spuścił wzrok, delikatnie łkając. Louis miał rację. Jako omega nie będzie mógł na nich zarabiać. Będzie musiał siedzieć w domu, że szczeniętami omeg oraz swoimi. Będzie tylko osobą do pracy.
Louis nie chciał mówić tego o usuwaniu szczenięcia. On nie pozwoliłby na to, by jego omega usunęła dziecko. Wolałby wychować je nawet sam, jeśli Harry nie będzie chciał. Na samą myśl, że Harry zostawi go ze szczenięciem zaszkliły mu się oczy.
Jednak Harry nie chciał zabrać mu dziecka. Co to, to nie. Jednak zauważył teraz, że szatyn naprawdę chce mieć dziecko, ale teraz już sam się pogubił.
Czyli jednak go nie chciał? – pomyślał, podnosząc się i wyglądając zza drzwi, by mieć dobry widok na swoją alfę.
Louis otarł łzę, która spłynęła po jego policzku i zgasił papierosa z westchnieniem, wciąż stojąc przy otwartym oknie.
Styles poczuł się jak najgorsza osoba na świecie. Wiedział, że uraził swoim zachowaniem alfę. Jego omega wręcz była wściekła na niego i jego słowa.
– Harry, nie musisz się czaić – mruknął alfa, widząc chłopaka, odbijającego się w szybie. – Jeśli chcesz wrócić do swojego domu, powiedz mi. Odwiozę cię – szepnął.
– Ja... Ja jestem w domu... Ty jesteś moim domem – odparł nieśmiało, ruszając do swojej alfy i go przytulając, naprawdę nie chciałby to tak wyszło.
– Mhm, co teraz zamierzasz? – zapytał, nadal pozostając obojętnym. Najpierw chciał poznać zamiary chłopaka.
– Zostać omegą oraz Luną stada i wychować swoje, oraz omeg dzieci – powiedział, przymykając oczy.
– Wiec chcesz tego szczeniaka? Cieszysz się? – odwrócił się do niego i spojrzał w jego oczy.
– Nie za bardzo, ale muszę trochę to przetrawić.
W końcu to będzie nasze szczenię – dodał sobie w myślach.
– Och, okej. Chodźmy spać — wzruszył ramionami i ruszył do sypialni. Rozumiał ze Harry potrzebował to przemyśleć, jednak dziwiło to go. Każda inna omega od razu by się cieszyła.
***
Louis obudził się, tuląc do siebie swojego chłopaka, który spał z głową na jego piersi. Uśmiechnął się delikatnie, przeczesując jego loki. Miał nadzieje, że dzisiaj będzie lepiej.
Harry mruknął tylko, przytulając się bliżej do swojej alfy i nie budząc się przy tym. Przez prawie całą noc rozmyślał o ich przyszłości.
– Harry, wstawaj – wyszeptał Louis, łaskocząc boczki omegi. – No dalej, już po dziewiątej.
– Jeszcze chwila – mruknął cicho, obejmując mocniej starszego i nie chcąc się podnieść.
– No dobrze, ale niezbyt długo – westchnął, głaszcząc jego plecy. – Dobrze ci się spało?
– Nie mogłem zasnąć – westchnął tylko, kładąc się całkowicie na Alfie.
– Myślałeś o tym wszystkim? – zapytał, składając delikatnie pocałunki na jego ramieniu. – O szczenięciu, o naszej przyszłości?
– Taaa – szepnął cicho, nie chcąc dalej nic mówić. Chciał jedynie snu. Tylko tego.
– Pojedziemy dzisiaj do ginekologa, tak? – zaproponował, przygryzając wargę.
– Yhhm – wymamrotał kładąc, wygodniej głowę, tak by móc zasnąć ponownie.
– Dobrze, zdrzemnij się jeszcze, a ja pójdę zrobić dla nas śniadanie, okej? – zsunął go delikatnie ze swojego ciała i usiadł.
Harry jednak nic nie odpowiedział, odchodząc w krainę snu, a Louis uśmiechnął się na ten gest całując go w czoło i ruszył do kuchni, by przygotować swojej omedze zdrowe śniadanie.
***
Louis siedział ze swoją omegą w poczekalni do ginekologa. Trzymał dłoń zestresowanego Harry'ego, który zerkał ciągle na ciężarne omegi.
– A jeżeli nie jestem w ciąży? – spytał, patrząc się na swojego partnera. Przecież mógł zmienić zapach ze względu na parowanie.
– Kochanie, pachniesz omega w ciąży, wszędzie poznam ten zapach – pogłaskał jego policzek.
Harry pokiwał głową, wzdychając cicho i uśmiechnął się pod nosem, kładąc dłoń na swoim brzuchu. Pomyśleć, że chowa tam się malutkie dziecko.
– Pan Styles? – na korytarzu pojawiła się pani doktor, która bardzo dobrze znała Louisa i jego mamę. – O Louis, widzę, że przeszedłeś ze swoją omegą. Chodźcie.
Harry westchnął cicho, kiwając głową i ruszył wraz z szatynem do gabinetu. Czuł na sobie wzrok innych omeg, które chciałyby być na jego miejscu.
– Proszę, usiądź, najpierw musimy chwilkę sobie porozmawiać – powiedziała, a kiedy para usiadła, uśmiechnęła się. – Więc czuję, że prawdopodobnie jesteś w ciąży, Omego – zaczęła w skupieniu. – Czy jesteście już połączeni?
– Tak, od dwóch tygodni – przegryzł wargę, łapiąc za dłoń swojej omegi.
– Mhm, w porządku – zanotowała to. – Masz już jakieś objawy? U omeg ciąża objawia się znacznie szybciej niż u prawdziwego człowieka. Można ją wykryć już tydzień po współżyciu, dzięki zapachowi i dokładnemu USG, które zaraz wykonamy.
— Wymiotuje, chce mi się spać, jeść oraz Lou poczuł, że zmienił mi się zapach — westchnął, patrząc się na kobietę z delikatnym uśmiechem.
– Na razie tyle mi wystarczy, zapraszam na kozetkę – poprosiła go do stanowiska i sama się tam udała, by wszystko przygotować. Po chwili zaczęła badanie. – O tu, tutaj was mam – wyszeptała sama do siebie. – Gratuluję chłopaki, to pierwszy tydzień – dalej przesuwała głowicą po brzuszku.
– Was? – spytał Harry, patrząc się na szatyna i na kobietę. Czy on się przesłyszał?
– Tak, kochanie – uśmiechnęła się, wpatrując w ekran i zaczęła pokazywać im plamki. – Jedno i drugie. Och, trzecie. Macie trójeczkę szczeniąt.
Omega zakrztusiła się ślina, patrząc na ekran.
– Ja pierdole, Tomlinson to się postarałeś – jęknął, kładąc głowę na oparcie, a jego serce zaczęło bić szybciej.
– Czyli...
~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro