Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI


~~~


Zapłakana omega zapukała delikatnie do drzwi swojego najlepszego przyjaciela. Nie chciał z nikim się dzielić wiadomościami, ale wiedział, że tylko Harry go zrozumie.

Harry siedział na kolanach swojego chłopaka, oglądali wspólnie film, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Omega chciała zejść z nóg Louisa, jednak ten przytrzymał go.

– Udawajmy, że nas nie ma. – Poprosił szeptem, trzymając go na swoich kolanach. Harry wywrócił oczami do swojej alfy.

– Muszę otworzyć – wyszeptał i ruszył do drzwi, aby sprawdzić, kto postanowił go odwiedzić. Nie spodziewał się zobaczyć tam zapłakanego Nialla. – Co jest, Ni?

– Oni.... Oni wyjeżdżają – szepnął młodszy, patrząc na swoje buty. Nie wiedział, co miał zrobić w tym wypadku, gdy jego alfy chcą go zostawić. One kochają tylko siebie, nie widzą, że ja też cierpię – dodał w myślach.

– Co? – Otworzył szeroko oczy. – Wejdź, skarbie. – Poprosił, wciągając go do środka. – Zdejmij buty i chodź do salonu, tam porozmawiamy.

Gdy wypowiedział te słowa, wrócił się do salonu, gdzie czekał zaskoczony Louis.

– Co jest? – zapytał alfa, chwytając jego dłoń. – Czy to Niall?

– Kochanie, czy wiesz coś o tym, że Liam i Zayn wyjeżdżają?

– No, tak... Myślałem, że wiecie. – Zmarszczył brwi, patrząc na dwie omegi. Nie chcąc im przeszkadzać, ruszył szybko do wyjścia, chcąc się ewakuować.

– Och, Ni. – Harry przytulił swojego przyjaciela, który zaczął płakać. – Czy oni wyjeżdżają tam, gdzie miał lecieć Louis? Do Ameryki? – zapytał szeptem, siadając z nim na kanapie.

Blondyn pokiwał głową, przyciągając się do Loczka do siebie i zaczął łkać cicho w ramię swojego najlepszego przyjaciela. Nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę.

– Hej, rozmawiałeś z nimi szczerze? – Westchnął. – Pamiętaj, żeby nie popełniać tego błędu, co ja. Musisz mieć pewność, dopiero po szczerej rozmowie. – Spojrzał w jego oczy, ocierając policzki blondyna.

– Słyszałem! Chcą mnie zostawić! – krzyknął głośno, a z jego oczy zaczęły jeszcze bardziej lecieć łzy z oczu Nialla.

– Więc z nimi nie rozmawiałeś? – Westchnął brunet, przeczesując swoje loki. – Może coś źle zrozumiałeś? Kochanie. – Mruknął, uśmiechając się smutno. – Mogło chodzić o coś zupełnie innego.

– Oni wyraźnie powiedzieli, że wyjeżdżają – powiedział stanowczo omega, patrząc na drugiego. Wiedział, co słyszał. Przecież by tak po prostu nie uciekł.

– Ty też myślałeś, że Louis wyjeżdża i co? I Lou zostaje. – Wstał ze swojego miejsca. – Mowie serio, Ni. Musisz z nimi po-ro-zma-wiać.

– Ale to była plotka! A to słyszałem z ust jednego z nich! – Warknął rozgniewany i odsunął się od Loczka.

– Ugh, rób, jak uważasz. – Również uniósł głos. – Żeby później nie było, że straciłeś ich przez własną głupotę – wykrzyknął.

– Wiesz co? Spadaj! – Zezłościł się i wyszedł z pokoju Loczka. Nie mógł uwierzyć, że nie dostał żadnego wsparcia ze strony swojego najlepszego przyjaciela.

Niall w drodze do drzwi wyjściowych poczuł dziwny dyskomfort w brzuchu, a po chwili ogromne mdłości. Od razu pobiegł do toalety, gdzie z nerwów zwrócił zawartość żołądka. Po opłukaniu ust usiadł przy wannie i westchnął, będąc osłabionym.

– Niall? Co się dzieje? – spytał zmartwiony Harry, znajdując się w progu łazienki. Słysząc dziwne odgłosy z przedpokoju, zmartwiony ruszył do pomieszczenia, gdzie znajdował się blondyn.

– Zrobiło mi się niedobrze. – Westchnął, unosząc na niego wzrok. – Przepraszam, nie chciałem reagować tak gwałtownie i niemiło.

– Nic się nie stało... Może ty chory jesteś? – powiedział starszy, kładąc dłoń na ramieniu swojego najlepszego przyjaciela.

– To ten cholerny stres. – Pociągnął nosem. – Hej, czy mogę zostać u ciebie do wieczora? Chciałbym się przytulić – wyznał, spuszczając wzrok. – I obejrzeć film przy pizzy.

Harry pokiwał głową, ciągnąc blondyna za sobą i wziął telefon. Ruszyli do sypialni Loczka, gdzie mieli spędzić najbliższe godziny.

– Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem, Hazz. Kogoś takiego potrzebowałem w swoim życiu. Prawdziwego pocieszyciela.

~~~

Krótki, ale dodam zaraz kolejny ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro