Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

~~~

Ostatni miesiąc był kwitnący dla Louisa i Harry'ego. Ich wilki ciągnęły do siebie coraz bardziej i omega po prostu nie mogła się doczekać, aż dostanie gorączkę i połączy się ze swoim partnerem, co miało wydarzyć się dopiero pod koniec roku szkolnego. Miał tylko nadzieję, że nie wypadnie to na dzień balu dla uczniów kończących szkołę, na który będzie musiał iść z szatynem.

Było dziesięć minut przed dzwonkiem, gdy wszedł do klasy, w której miał mieć właśnie godzinę wychowawczą i usiadł obok swojego przyjaciela Nialla.

– Hej, Nialler. – Uśmiechnął się do niego szeroko.

– Hazz, hej. – Zaśmiał się blondyn, obejmując swojego najlepszego przyjaciela. – Jak się trzymasz? – Westchnął, przypominając sobie rozmowę z jego alfami wczoraj. Wiedział, że Loczek już się przyzwyczaił do obecności szatyna. A teraz? Po balu już nie będzie tak wesoło.

– Jak zwykle, jestem mega szczęśliwy. Wiesz, wczoraj z Louisem mieliśmy chyba najlepszy seks w życiu – wyszeptał do jego ucha. – Oczywiście, jestem pewien, że będzie więcej tych najlepszych, ale ten to było niebo. – Roześmiał się.

– Nie jesteś smutny? Ani nic? – Zdziwił się omega, spoglądając na Harry'ego. Gdyby on się dowiedział od Ziama, że któryś z nich wyjeżdża, na pewno by nie skakał z radości.

– Eee, a czemu miałbym? To chyba dobrze, że nasze życie łóżkowe kwitnie? – Zmarszczył w zdziwieniu brwi. Niall wydawał mu się dziwny.

– Louis ci nie mówił o Stanach? – Zmarszczył brwi, dziwiąc się na swojego przyjaciela. Przecież musieli już o tym rozmawiać.

– Co? – powiedział głośno na całą klasę. – O jakich Stanach, Niall? – Był w szoku, a jego omega natychmiast stała się niespokojna.

– Louis dostał przedwczoraj ofertę stypendium sportowego w USA... Nie wiesz o tym? – Zdziwił się blondyn, przekręcając głowę na bok.

– Kurwa – wyszeptał nagle, patrząc tępo w okno nad ramieniem przyjaciela. – Co za cholerna alfa. – Pokręcił głową. Jego ciało ogarnęła złość i smutek. - Nie wierzę, powiedz, że żartujesz, Niall. – Spojrzał w jego oczy.

Młodszy wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę z tego, do czego doprowadził. Nie sądził, że Louis będzie to przed nim ukrywać, a tym bardziej nie teraz, gdy zaczęli ze sobą chodzić.

Harry zagryzł mocno dolną wargę i wstał ze swojego miejsca. Poprosił przyjaciela, aby krył go przed wychowawczynią i wyszedł do łazienki. Tam pozwolił swoim łzom wypłynąć. Dlaczego jego alfa to przed nim ukrywała? Musiał się tego dowiedzieć, dlatego napisał do niego wiadomość.

Do Moja Alfa:
Gówno mnie obchodzi, jaką masz teraz lekcje. Czekam na ciebie w łazience na 1 piętrze. 🙂

Od Moja Alfa:
Oops?

Od Moja Alfa:
Emmmm... No ok.

Po dostaniu tej wiadomości młodszy warknął tylko na to wszystko. Poczuł się zraniony, oszukany i to do tego przez własnego alfę, którego kochał nad życie.

Czekał zaledwie dwie minuty. Siedział na parapecie, a jego wzrok wbity był w widok za oknem. Spiął się cały, kiedy usłyszał otwieranie drzwi do łazienki i wyczuł zapach Louisa.

– No nareszcie – warknął, spoglądając na starszego ze złością i złamanym sercem. – Powiedz mi, czemu mi nie powiedziałeś o USA? – dodał, krzyżując swoje ręce na piersi i spoglądając na alfę.

– Uch, co? – Szatyn nerwowo przeniósł ciężar z nogi na nogę. – Wszystko ci wyjaśnię – wyszeptał, chwyciwszy dłoń omegi. Gdy dotknął jego skory, dopiero wtedy poczuł, jak zła i zraniona aura go otacza.

Szatyn nagle spoważniał, wiedząc, że stało się to, czego próbował uniknąć. Nie chciał teraz mówić Loczkowi o tym, chciał, by był szczęśliwy.

– Dlaczego, do cholery, wszyscy wokół wiedzą, tylko nie ja? – Warknął, wyrywając z jego uścisku dłoń. – Jak mogłeś mnie wczoraj pieprzyć, ukrywając przede mną fakt, że mnie zostawisz!? – Krzyczał oburzony. – Zawiodłem się na tobie.

– Nie zostawię cię, kto ci nagadał takich bzdur? – Zmarszczył brwi, spoglądając na młodszego. Przecież jeszcze nie podjął decyzji co do wyjazdu do Stanów, to miała być tajemnica.

– Nie wykręcaj się teraz, Louis! – Odepchnął go od siebie i zszedł z parapetu, ocierając policzki. – Porozmawiamy, kiedy zdecydujesz, żeby mnie nie oszukiwać – szepnął, idąc do wyjścia.

– Zaczekaj, do cholery. – Warknął na niego głosem alfy i złapał go za rękę. – Nic ci nie mówiłem, bo sam nie wiedziałem, co mam powiedzieć, gdy dyrektor zaprosił mnie na dywanik. Myślisz, że to takie proste? Mam już ułożone życie z tobą, zaraz mam zostać alfą stada, a teraz dowiaduje się o stypendium? Chciałem to wszystko przemyśleć i dopiero ci to powiedzieć – powiedział szatyn, spoglądając ze smutkiem na swoją omegę. Nie chciał, by była z jego powodu smutna.

– Nie chodzi już nawet o to, że mi nie powiedziałeś. – Pociągnął nosem, kuląc swoje ramiona. – Nie możesz zmarnować takiej okazji, więc wyjedziesz i mnie zostawisz – wyszeptał słabo, odsuwając się od niego.

– Nie wyjadę, cholera jasna, Harry! Nic takiego nie mówiłem. – Zdenerwowany szatyn podniósł swoją omegę na ramię, przez co zwisał jak worek i ruszył szybkim krokiem do domu. Musieli dużo rzeczy sobie wyjaśnić, a teraz był na to najlepszy czas.

– Puść mnie, Louis! Nie chcę być teraz z tobą w jednym miejscu! Chcę wrócić na lekcję. – Krzyczał, uderzając jego plecy. – Głupia alfa, puszczaj mnie.

– Nigdzie cię nie puszczę. – Warknął głosem alfy, na co omega zaskomlała tylko, nie odzywając się już. Wiedział, że i tak to nic nie da.

Gdy dotarli do domu Tomlinsonów, Louis postawił go. Naburmuszony nastolatek od razu poszedł bez słowa do jego pokoju i położył się na łóżku, wtulając w poduszkę. Pachniała przepięknie jego alfą.

– Hazz... Dostałem tę propozycję... ale ja ją odrzucę... Mam za dużo tutaj swoich spraw, by wyjeżdżać na inny kontynent. – Westchnął cicho, patrząc na niego. Nie wiedział, co zrobić ze swoją omegą. Przecież nie chciał źle.

– No tak, masz tutaj wiele spraw – wyszeptał, wtulając się bardziej w pierzynę. – Jako przyszła alfa stada naprawdę masz wiele rzeczy tutaj – dodał jeszcze ciszej, podkreślając słowo „rzeczy”.

– Mam też ciebie. Bez twojej omegi moja alfa umrze z tęsknoty, więc chyba już wiadomo, że cię tak szybko nie opuszczę. – Parsknął cicho, patrząc na niego z uśmiechem na twarzy.

– Uch, przytulisz mnie? – poprosił cicho, zerkając na niego niepewnie. Potrzebował teraz bliskości swojego alfy, koniecznie, w tej chwili.

Louis pokręcił głową i objął szybko swoją omegę, mrucząc cicho, jak bardzo ją kocha. Nie chciał go stracić, a wyjazd do USA nie ucieknie. Zawsze będzie mógł tam pojechać.

– Kocham cię, nigdy mnie nie opuszczaj. – Westchnął, trzymając dłonią te dwie jego. – Jeśli już chcesz gdzieś lecieć, musisz mnie zabrać ze sobą.

Szatyn zachichotał tylko, kręcąc głową i położył rękę na szyję.

– Przy najbliższej rui oznaczę cię kurwa, będziesz mój – szepnął z cichym warknięciem. Jego alfa w tym momencie przejęła kontrolę, by uświadomić młodszemu, jak bardzo mu na nim zależy.

– Nie mogę się doczekać. – Westchnął, samoistnie odchylając szyję. – Poliż moje miejsce na znak. – Sapnął, chcąc poczuć, że do niego należy. – Błagam, alfo.

Louisa oczy zaświeciły się na czerwono i szybko znalazł się nad brunetem, zniżając się do miejsca, gdzie powinien zatopić swoje zęby i polizał to miejsce, całując. Uśmiechając się pod nosem, zassał miejsce z cichym mruknięciem. To nie było to samo jak ugryzienie, ale omega oraz alfa mogły poczuć się przy tym przyjemnie.

– Jestem tylko twój. – Jęknął, lgnąc coraz bardziej do jego dotyku. – Mój alfa. Mój – powtarzał z pomrukiem. – Ja też chcę cię jakoś oznaczyć, żebyś był tylko mój, Louis. Co mogę zrobić?

Starszy zamruczał cicho, łapiąc za tyłek młodszego i odwrócił się na plecy, przez co Harry znalazł się nad Tomlinsonem.

– Ty nie możesz mnie ugryźć, ale ja mogę – wyszeptał.

Zamruczał po chwili, pochylając się i gryzł delikatnie jego skórę na ramieniu i szyi, dodając do tego czasem język. Uwielbiał to, jak delikatna była jego skóra.

Louis jęknął głośno, czując, jak jego kolega na dole się pobudza. Ta pozycja oraz to, że jego omega go gryzła, wpłynęło nie za dobrze na alfę, która wręcz rwała się do młodszego.

– Och, czy coś się stało, tatusiu? – Uśmiechnął się przebiegle, dociskając pośladki do jego przyrodzenia. – Zrobiłeś się jakiś spięty. – Zanucił, pochylając się, aby polizać górę jego szyi, aż do ust, które pocałował.

– Chyba wiesz, do czego to zaprowadzi? – Zamruczał, unosząc swoje biodra do góry i złapał w tym samym czasie młodszego za biodra, na co ten jęknął, czując niemały problem w dresach starszego.

– Nie, nie do końca. Wyjaśnisz swojej omedze? – Zamrugał niewinnie, poruszając wciąż biodrami, by ocierać się o jego członka. – Nie wiem, o czym mówisz.

Starszy warknął głośno, przerzucając młodszego na plecy i zawisając nad nim, wpił się w jego usta, mrucząc cicho z zadowolenia.

Omega od razu oplotła swojego chłopaka nogami w pasie, zadowolona, że udało się go trochę sprowokować. Brunet zaczął oddawać żarliwie pocałunki, aż znów nie otarł się o niego z jękiem. To popołudnie zapowiadało się na naprawdę długie i intensywne.

*

Niall z uśmiechem wszedł do mieszkania Liama, chcąc przywitać się ze swoimi alfami. Ubrany w nowe ciuchy oraz specjalną bieliznę kroczył przez korytarz do pokoju szatyna.

Obie alfy leżały na łóżku Payne'a, rozmawiając o swojej małej omedze, która miała odwiedzić ich już niedługo. Planowali spędzić wspólnie ten weekend, jadąc może nad jezioro, gdzie mogliby wykąpać się jako wilki i pobiegać po lesie.

– Myślisz, że Niall będzie chciał z nami jechać? Jest bardzo uparty, a nie chcę go zostawiać samego tutaj – wymamrotał Zayn, bawiąc się palcami dłoni ukochanego.

Niall zmarszczył brwi, uchylając delikatnie drzwi i aż zadławił się powietrzem, widząc swoje alfy bez koszulek w samych bokserkach. Czekaj oni też wyjeżdżają? – pomyślał blondyn, patrząc na Ziama.

– Naprawdę go kocham, ale jeśli nie będzie chciał, zostanie tutaj. Nie będę go przecież zmuszał, a to nasz czas. – Zamruczał Liam, pochylając się po pocałunek. W ten weekend mijały dwa lata, odkąd alfy były ze sobą i mężczyźni naprawdę chcieli spędzić ten czas razem, z Niallem lub bez.

Omega spuściła głowę w dół, słysząc te słowa. Nie mógł wyjeżdżać nigdzie, miał szkołę oraz rodzinę. Jeżeli jego alfy chcą go zostawić to ich wybór. Widocznie nie zależy im tak bardzo, jak blondynowi.

Zayn usiadł na kolanach alfy, wciąż całując się z nim, kiedy oboje usłyszeli jakiś dźwięk na korytarzu. Malik spojrzał na zegar, który wskazywał jedenastą, to była godzina, o której miała zjawić się ich omega.

– Nini? – Zawołał, odsuwając się od drugiej alfy. Oboje wpatrywali się w drzwi, oczekując jego pojawienia się.

Jednak nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie młodszy odwrócił się w kierunku drzwi wyjściowych i ruszył biegiem do wyjścia. Miał od początku rację. Te alfy nigdy nie były dla niego.

Liam słysząc, że ich omega ucieka (mogli wyczuć smutną aurę Nialla), szybko wyskoczył z łóżka i pobiegł za nim. Złapał go w ostatniej chwili i zamknął drzwi, zanim ten mógł wyjść. Dołączył do nich zmartwiony Zayn.

– Co się stało, kochanie? – zapytał Payne, dotykając jego dłoni. Zayn podszedł bliżej i uśmiechnął się do blondyna, jednak ten tego nie odwzajemnił.

– Ja... T-to koniec... – odparł, wyrywając swoją małą dłoń z uścisku i otwierając drzwi. – Tak będzie dla nas najlepiej. – Uśmiechnął się słabo do nich.

– Co? – zapytał Zayn, chwyciwszy za jego ramiona. – Dlaczego, Niall? – Spojrzał w jego zaszklone oczy.

– Kochanie... – zaczął Liam, znowu chwytając za jego rączkę, którą pocałował. – Co się dzieje? Nie jesteś z nami szczęśliwy? Przecież jesteśmy połączeni, nie możesz tak łatwo zerwać naszej więzi.

– Tak b-bedzie lepiej. Ja tak nie mogę... Wybaczcie – szepnął, kręcąc głową. Jego omega nie była zadowolona, jednak popierała decyzje blondyna. Ich alfy zasługiwały na szczęście.

– Niall. – Westchnął Malik, ciągnąc go do kanapy. – Porozmawiajmy spokojnie – poprosił, siadając razem z nim, za nimi szedł również Liam, który dołączył. – Czy ktoś cię skrzywdził, omego?

– Nie, ja... – zatrzymał się na chwilę, by wymyślić jakieś kłamstwo. – Po krótkim ja myślę... Ja do was nic nie czuję. Nie chcę związku bez miłości. A wy... Wy nie jesteście osobami, które są dla mnie takie... Ważne. – Zacisnął pięść, wstając z kanapy. – Wybaczcie, że tak się stało. Nie byliśmy dla siebie pisani, chłopcy. – Westchnął tylko, zdejmując swój wisiorek od nich ze wspólnym zdjęciem i położył go na ławę.

– C-co? – Zayn uchylił swoje usta, a jego dolna warga zadrżała. Może i był alfą, ale zdecydowanie wrażliwym osobnikiem i nie krył się z tym. – Ale nie możesz, przecież połączyliśmy się – wyszeptał, gdy Liam milczał, będąc w zbyt wielkim szoku. – My cię kochany, Niall. – Złapał za jego dłoń i popatrzył w jego oczy, wstając z kanapy. – Nasze wilki są dla siebie przeznaczone, Ni.

– Ja... Moja omega was nie chce, rozumiesz?! – krzyknął, wyrywając się i wybiegł z salonu, by po chwili opuścić mieszkanie. Musiał tak zrobić. Chłopacy musieli się rozwijać, jednak Niall nie może zostawić tu wszystkich. Musi myśleć o sobie.

– Liam, zrób coś. – Malik otarł łzę, która spłynęła po jego policzku. – Nie możemy go przecież stracić, on będzie chciał zerwać więź.

– Nie pozwolę na to, kochanie. – Przytulił go do siebie mocno. – Dajmy mu chwilę na przemyślenie, okej? Niech odpocznie, a my pojedziemy nad jezioro i po powrocie z nim pogadamy.

– On nas zostawi... Mówię ci, Lee – szepnął, kładąc głowę między swoje nogi i zaczął płakać. Bał się stracenia osoby, na której naprawdę zaczęło mu zależeć.

– Nie płacz, Zayn. – Zaczął kołysać lekko ich ciałami, składając pocałunki na karku mężczyzny. – Będzie dobrze, wszystko się ułoży.

– Słyszałeś go! - krzyknął młodszy, patrząc na swojego partnera. Jego alfa wyła z tęsknoty za blondynem.

– Ale nie pozwolimy mu odejść, do cholery. Nie pozwolimy mu zerwać więzi – odparł pewnie. – Kocham cię, nie płacz już – szepnął słabiej, zamykając powieki. – Kocham was obu.

~~~

Mała drama... Ale spokojnie nie będzie ich dużo, w końcu kiedy zawsze jest kolorowo, ktoś zacznie coś i już jest czarno biało:(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro