Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• Rozdział IV




– Chodźmy do McDonald's – powiedział Niall, gdy całą trójka wyszli ze szkoły i zaczęli iść w kierunku domu szatyna. Louis tylko przewrócił oczami i zachichotał.

– Nie mam pieniędzy, więc dzisiaj stawiasz ty. – Wskazał na blondyna. Ten pokiwał szybko głową, biorąc Liama i Louisa pod ręce i szybko krokiem ruszył w dobrze znanym mu kierunku.

Skoro Styles przyszedł do ich szkoły, to już niedługo nie będą mogli tak po prostu pójść do McDonald's.

Weszli we trójkę przez duże drzwi i Niall jak szalony rzucił się, by zamówić wszystko, co chciał dla siebie, Louisa i Liama.

– Lee, za tydzień wycieczka. Siedzimy razem? – spytał Louis, uśmiechając się do przyjaciela.

– Tak, pewnie. – Brunet uśmiechnął się do przyjaciela.

– Hola, hola, Lewis, siedzi koło mnie w busie – usłyszeli głos Nialla, który usiadł z nimi przy stoliku z papierkiem z numerem ich zamówieniem. Cała trójka zaśmiała się cicho, patrząc na siebie. Uwielbiali to, jak byli zgrani. Zawsze we trójkę się dogadywali najlepiej.

– A tak w ogóle – zaczął Niall, ale przerwał, gdy wzrok skupił w jednym miejscu. – Nie patrzcie tam – powiedział, ale oczywiście żaden z chłopaków go nie posłuchał. – No mówiłem, żebyście nie patrzyli – oburzył się Horan.

– Styles – mruknął Louis, mrużąc oczy. Jeszcze tego idioty tu brakowało.

– W dupie go mam – westchnął tylko Liam.

– Współczuję tej dziwkarskiej dziewczynie, która ssie mu twarz. – Wzruszyl ramionami, a Niall próbował wrócić do wcześniej rozmowy. Jednak szatyn co chwilę spoglądał w stronę loczka. Nie wiedział, dlaczego, ale coś w nim było, że ciągnęło szatyna w jego kierunku.

– Nasze zamówienie! Louis jesteś najbliżej, idź – usłyszał z lewej strony Irlandzki głos. Przewrócił oczami i wstał z siedzenia, by odebrać czerwoną tacę z dużym zestawem Happy Meala, dużą dodatkową colą i czymś małym dla niego i Liama. Ledwo niósł tę tacę. Była ciężka i to bardzo. Już prawie dotarł na miejsce, kiedy minął Harry'ego z blondynką w jego ramionach, a taca z jedzeniem zamiast na stoliku, wylądowała na kolanach Horana.

– Czy tu kurwa jesteś normalny! – krzyknął Louis, podchodząc do loczka i policzkując go. Miał dość. Bił się z jego przyjacielem, a teraz jeszcze wysypał całe ich zamówienie. A z Tomlinsonem się nie zadziera.

– Co do kurwy? – warknął Styles z oburzeniem, widząc znowu twarz szatyna.

– Kurwę masz obok siebie – prychnął szatyn i odwrócił się, by ruszyć do Nialla, który jadł z siebie jedzenie. Gdy stał nad przyjaciółmi, pytając, czy mogą ruszyć swoje tyłki, zamiast odpowiedzi zobaczył zaskoczoną całym zdarzeniem twarz Liama i płaczącego lekko Nialla.

– Chodź, Nini. Idziemy do mnie. Zamówimy ci pizze – mruknął Louis, biorąc blondyna za rękę i ciągnąć go w kierunku wyjścia. Przy okazji mijając zszokowanego loczka. – Jestem z ciebie taki dumny, Louis, to łzy dumy. – Irlandczyk pociągnął nosem, wtulając się w bok swojego przyjaciela.

– Chodź. Sam zgłodniałem – mruknął cicho, patrząc na blondyna, który szedł za nim.

Harry znalazł się w sekundę przy wielkich wrotach prowadzących do sali tronowej Lucyfera. Otworzył się i wszedł do środka, kłaniając się przed swoim ojcem.

– Panie – powiedział głośno loczek, patrząc na Lucyfera.

Usłyszał tylko głośne westchnięcie.

– Co ja mam z tobą, synu – niski głos dotarł do jego uszu i przyprawił go o dreszcze.

– Robię to, czego mnie uczyłeś – uśmiechnął się szeroko, podchodząc do swojego ojca.

– Harry... Harry. Musisz przejrzeć na oczy. – Lucyfer pokręcił głową.

– Tatuśku, przestań zrzędzić – parsknął cicho loczek, patrząc na diabła.

– Nie pozwalam ci się tak odzywać, Harold – powiedział groźnie. – Nie zesłałem się na ziemię, głupcze, byś zabawiał się z panienkami – prychnął z oburzeniem.

– To niby po co? – prychnął, mrużąc oczy i pochylając się w stronę ojca.

– Masz odnaleźć syna Gabriela Archanioła, którego pokochasz i poślubisz. A teraz zniknij mi z oczu – odparł.

– Pokocham – zaśmiał się głośno loczek, odsuwając się od demona. – Ja i miłość? – dodał, dalej się śmiejąc.

– Wyjdź Harold! Mam pracę – krzyknął demon.

– To po co mam zamykać oczu? – parsknął cicho, idąc do wyjścia.

Lucyfer przewrócił oczami, teleportując loczka na Ziemię.

– Co ja się z nim mam – powiedział, kręcąc głową.




•••

Macie jakieś przepuszczenia co do drugiej pary w tym fanfiction? 😏
A jak tam wrażenia po rozdziałach, podoba wam się te opowiadanie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro