Rozdział XVI
Stoimy na środku parkietu. Max łapie mnie w pasie i przybliża jak najbliżej tylko może. Kładę mu ręce na ramiona i zaczynamy się poruszać w rytm muzyki. Ciągle się calujemy albo przytulamy. Odwracam się do niego tyłem i teraz on łapie mnie za biodra i przyciąga do swojego krocza. Zaczynam się o niego ocierać.
- Masz pojęcie jak ty na mnie działasz? - mówi mi do ucha
- Nie, kochanie
Na to przycisną mnie jeszcze bardziej do siebie, na co poczułam jego twardego już przyjaciela.
- Mmmm.. - wymroczlam mu do ucha jednocześnie się do niego odwracając - aż tak ?
- Tak i mam teraz wielki problem - zrobił minę szczeniacza
- Ah tak ? - przejechałam ręka po jego zgrubieniu w spodniach - to chyba będziemy musieli coś z tym zrobić - powiedziałam uwodzicielsko
- Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę schodów na górę
.
-Jesteś niesamowita- tak, przed chwilą uprawialiśmy sex i tak był zajebisty, chociaż znajdujemy się w obcym domu, na imprezie pełnej ludzi, ale nawet to nam nie przeszkodziło aby ponieść się chwili. - nigdy mi się nie znudzisz
- Ty mnie też - odpowiedziałam
- Masz ochotę jeszcze potańczyć ? - zapytał
- Z Tobą zawsze - odpowiedziałam
Ubraliśmy się, skorzystaliśmy z toalety i zeszliśmy na dół.
Wzięliśmy sobie drinki i zaczęliśmy znowu kolysac się w rytm muzyki.
Przed 24:00 wszyscy wyszliśmy na dwór. 10 sekund przed północą wszyscy zaczęli odliczać.
-10...
-9..
-8..
-7..
Max odwraca się do mnie i obejmuje w tali. Reszta nadal odlicza.
-6..
-5..
-4..
-3..
Chłopak przybliża się ...
-2..
Łączymy nasze usta w namiętnym pocałunku.
-1..
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!!
Odrywamy się od siebie.
- Zdecydowanie to byla najlepsza końcówka Starego roku i najlepiej rozpoczęty Nowy Rok. -mówię
Max zaczyna się śmiać i przytula mnie do siebie.
Około 3:00 powiedziałam chłopakowi, że chce już iść do domu. Szliśmy powoli upajając się swoją obecnością. W domu byliśmy około 3:55
-Zostaniesz? - pytam się
- Tak, zostanę - odpowiada
Przebieram się w dresy i t-shrt a Maxowi daje jego spodnie z dresu, które raz zostawił u mnie. O 4:05 obydwoje zasypiamy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro