Rozdział XII - Kruchość życia
Uwaga, drodzy czytelnicy! W niniejszym rozdziale ma miejsce obrazowo opisana scena erotyczna, więc jeśli nie jesteście pełnoletni... To i tak czytajcie. Byłabym hipokrytką, gdybym was przed tym powstrzymywała, bo sama nie jestem pełnoletnia.
Jest to ostatni rozdział nie licząc epilogu, który pojawi się jutro, albo nawet dziś późnym wieczorem. Zapraszam do czytania.
---------
Wszystko, co mogło się nie udać, poszło w najgorszy możliwy sposób.
Operacja szła nie tak, jak powinna już od samego początku. Akcja serca Harry'ego dwukrotnie niemal się zatrzymała. A jednak, mimo tych komplikacji, chłopak przetrwał operację. Wszyscy myśleli, że to koniec problemów – Harry przetrwał, więc dalej będzie szło jak z płatka. Nie mogli być w większym błędzie.
Tuż po tym, jak stan Harry'ego się ustabilizował i jego sytuacja zdawała się znacznie poprawić, szpik kostny, który miał być jego zbawieniem, zaczął się zwracać przeciwko niemu. Na nic zdała się niebotyczna ilość leków mających przeciwdziałać odrzuceniu szpiku, które mu dali – stan nastolatka coraz bardziej się pogarszał.
Najgorsze jednak było to, że po operacji Harry nawet się nie obudził. Ostatnie momenty, które z nim spędzili miały miejsce tuż przed znieczuleniem. Ostatni raz, gdy z nim rozmawiali. Nikt się tego nie spodziewał, to było zbyt nieoczekiwane... Szpik był wspaniale dopasowany, a szansa jego odrzucenia w przypadku operacji wykonanej w tak niewielkim odstępie czasu od jego pobrania była minimalna. Nikt nie sądził...
Minęły trzy dni od operacji, a jedynym, co utrzymywało Harry'ego przy życiu były maszyny, które dostarczały jego organizmowi to, czego jego szpik już nie był w stanie zapewnić. Ale zegar tykał; niedługo nawet maszyny nie zdołają powstrzymać coraz bardziej mnożącego się nowotworu. Nie było wiadomo, czy Harry jeszcze kiedykolwiek się obudzi. Jego rodzice stanęli przed ostateczną decyzją.
Czy powinni czekać i mieć nadzieję, że ich syn odzyska przytomność? Czy też powinni odłączyć go od sztucznie podtrzymującej życie aparatury, pozwalając jego duszy odejść i odnaleźć spokój? Ponieważ jeśli rzeczywiście by się obudził, ból, którego do tej pory doświadczał okazałby się dla niego niczym w porównaniu do cierpienia, z którym przyszłoby mu się wtedy spotkać. Jego sytuacja znacznie się pogorszyła i w zasadzie nie było już nadziei na wyleczenie.
Znalezienie lepszego szpiku niż ten, który został mu przeszczepiony, było praktycznie niemożliwe. A nawet jeśli, lista osób oczekujących na szpik była za długa. Faktem było, że jego ciało odmówiło zaakceptowania szpiku od dawcy – a tego nikt nie mógł zmienić.
Narkotyki mające przekonać ku temu jego ciało również na nic się zdały. Lekarze zwiększali dawkę aż do niebezpiecznego poziomu, mając nadzieję, że powstrzyma to układ odpornościowy od autodestrukcji. Ale to nie działało, a jedynie pogarszało i tak wątły stan Harry'ego.
Severus czuł gorzką ulgę, że to nie on stanął przed tą decyzją. Nie miał pojęcia, co było gorsze – pozwalać maszynom podtrzymywać życie Harry'ego, tylko po to, by każdego dnia doznawać rozczarowania, czy też odbierać mu życie wiedząc, że w momencie gdy zasypiał po raz ostatni był tak szczęśliwy i wierzył w dobre zakończenie. Ale... Nawet gdyby Harry wyszedł ze śpiączki, wszystko, co go czeka to ból. Ból i śmierć.
***
Cokolwiek zdarzyło się po niej, ostatnia noc przed operacją była perfekcyjna. Później Severus miał wrażenie, że wciąż czuje ciepło Harry'ego w swoich ramionach. Wiedział, że już nigdy nie zapomni tej nocy.
- Severusie, mogę cię o coś zapytać? - powiedział nieśmiało Harry, opierając głowę na jego piersi.
- Pytaj o co tylko chcesz – odpowiedział.
- Pamiętasz, jak poprosiłem cię, żebyś się ze mną kochał?
Severus pokiwał głową, czując napięcie w kroczu na samą myśl.
- Tak – szepnął ochryple. - Pamiętam, jak mógłbym zapomnieć?
Harry zachichotał.
- Nie wyglądałeś wtedy na zbyt zainteresowanego, kiedy cię o to zapytałem.
- Słucham? Niezainteresowany? - Severus zaśmiał się, a jego ramię zacisnęło się wokół talii chłopaka. - Harry, byłem bardzo zainteresowany. Kto nie byłby, otrzymując taką ofertę od niesamowitego młodego mężczyzny?
–No cóż – zaczął Harry z lekko nadąsanym wyrazem twarzy. - Odrzuciłeś tą propozycję, więc najwyraźniej nie mogła być dla ciebie aż tak kusząca jak twierdzisz. - Poruszył się sugestywnie na kolanach Severusa. - Ale mimo to zapytam jeszcze raz. Pójdziesz ze mną do łóżka?
Severus miał wrażenie, że cała krew jaką posiadał, gwałtownie spłynęła do strategicznego organu, czyniąc go niemiłosiernie twardym. Jego ciało wręcz krzyczało, by przyjął propozycję. Jednak problem polegał na tym, że nie mógł tego zrobić. Nie w momencie, gdy Harry był tak osłabiony.
- Musisz oszczędzać siły na jutrzejszą operację, Harry – oznajmił stanowczo, a przynajmniej taką miał nadzieję.
- Mam wystarczająco siły na to – wymruczał chłopak, przyciskając swoje biodra do Severusa.
- Ty mały kokiecie – powiedział Severus gwałtownie wciągając powietrze, czując na sobie niewątpliwą oznakę podniecenia Harry'ego. - Harry, nie możemy...
Młodzieniec zmarszczył brwi.
- Dlaczego nie?
- Jesteś na to zbyt słaby – odparł Severus z żalem, a jego dłonie pocieszająco poruszały się po ciele Harry'ego. - Nie możemy pójść na całość, ale nadal chcę ci pokazać moją miłość. Pozwolisz mi?
Chłopak był zahipnotyzowany czułością w jego głosie.
- Tak. Ja... Zrób to.
Mężczyzna nie potrzebował dalszej zachęty. Opuścił głowę i przycisnął usta do warg Harry'ego, scałowując z nich oddech. W tym samym czasie dłońmi powoli zrzucił materiał, który powstrzymywał jego palce przed dotknięciem ciepłego, kuszącego ciała. Wkrótce wszystkie ubrania zniknęły, a ich skóry nareszcie się ze sobą zetknęły. Uśmiechnął się drapieżnie, czując, jak Harry drży z rozkoszy.
Severus z trudem zmusił się do oderwania ust od ust chłopaka. Mógłby tonąć w nich przez wieczność, lecz wiedział, że swoimi ustami mógł zdziałać znacznie więcej niż po prostu go całować. Chciał mu to pokazać. Umiejętnie używając języka, zaczął pracować nad sutkiem Harry'ego, aż ten nie nabrzmiał pod wpływem jego pieszczot.
Poszarpany oddech wydobywający się z ust Harry'ego, gdy ten jęczał i wciągał powietrze, był dla uszu Severusa najsłodszą muzyką. Zrobiłby wszystko, byleby tylko te dźwięki nie przestały trwać. Jego język zręcznie drażnił drugi sutek, aż ten nie zareagował tak samo jak pierwszy. Zduszone jęki narastały w gardle Harry'ego.
Severus pragnął się dowiedzieć, jak wspaniałe dźwięki wydobędą się z młodzieńca, kiedy jego usta zejdą niżej. Z ustami wykrzywionymi w przebiegłym uśmiechu, zaczął naznaczać blady brzuch młodzieńca przypominającymi muśnięcia piórka pocałunkami. Uśmiech tylko się poszerzył, kiedy usta dotarły do pierwszych ciemnych włosków, prowadzących w kierunku męskości Harry'ego.
Mimo osłabionej kondycji fizycznej, libido chłopaka nie zmniejszyło się ani trochę – zauważył Severus, czując, jak pod wpływem jego języka członek chłopaka coraz bardziej twardnieje. Wyglądało na to, że Harry'emu naprawdę podobały się jego działania. Severus chciał dać mu jak najwięcej przyjemności.
Jego dłonie z wprawą zdjęły spodnie i bokserki młodzieńca, odsłaniając dumnie prężącą się męskość, unoszącą się znad ciemnych loków, które sprawiały wrażenie równie niesfornych, jak te na głowie Harry'ego. Severus chwycił członka mocno go ściskając, wydobywając z ust chłopaka kolejny zduszony okrzyk.
Był tak wrażliwy na dotyk, że Severus mógł tylko sobie wyobrażać, jak Harry zareaguje, gdy będzie już w pełnej kondycji fizycznej, a Snape będzie mógł pokazać mu pełnię seksualnych przyjemności. Ale to stanie dopiero kiedyś, teraz zamierzał sprawić, by Harry doszedł tak mocno, jak nigdy wcześniej. Opuścił głowę i powoli polizał główkę sztywnego penisa.
Słony smak sączącej się z niej przezroczystej wydzieliny był dla Severusa niczym ambrozja. Mężczyzna miał nadzieję, że pokój rzeczywiście ma tak grube ściany, jak mówił Harry, bo jeśli tak dalej pójcie, chłopak będzie krzyczał w rozkoszy wstrząsany potężnym orgazmem.
Podczas gdy jego język podrażniał penisa młodzieńca, sprawiając, że stawał się jeszcze bardziej twardy, jedna z jego dłoni masowała jądra, a druga bawiła się wejściem Harry'ego. Mimo że Severus nie miał zamiaru go dzisiaj przelecieć, nie znaczyło to, że nie pokaże mu przyjemności wynikającej ze stymulacji tego szczególnego miejsca.
Jednak zanim to zrobił, podniósł palec i nawilżył go swoją śliną. Kiedy jego palec zaczął przeciskać się przez wejście, jego usta w pełni otoczyły penisa chłopaka. Podwójne doznania musiały być bliskie doprowadzeniu Harry'ego na krawędź, jeśli słodkie jęki i desperackie ruchy bioder były jakąś wskazówką.
W odpowiedzi Severus zaczął ssać mocniej i dodał kolejny palec, chcąc sprawić, by doznania były jeszcze bardziej intensywne. Mężczyzna nie miał wątpliwości co do tego, że właśnie znalazł prostatę, kiedy biodra Harry'ego gwałtownie wierzgnęły, a jęki stały się jeszcze głośniejsze. Severus przełknął ślinę i zaczął ssać najmocniej, jak potrafił.
Nie minęło wiele czasu, gdy Harry doszedł. Potężny strumień nasienia wypełnił usta kuszącą mieszanką słodkości i goryczy. Połknął wszystko, palcami nadal stymulując prostatę Harry'ego, starając się doprowadzić go na szczyt ekscytacji. Zadziałało. Harry wciąż szarpał biodrami, dopóki był zbyt wyczerpany, by się poruszyć. Wtedy Severus w końcu się podniósł i mocno pocałował Harry'ego w usta.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham – odszeptał z wycieńczeniem, ale w jego oczach błyszczała namiętność, której nie dało się z niczym pomylić. - Dziękuję, Severusie.
- Nie, Harry, to ja ci dziękuję.
Chociaż młodzieniec był wykończony, było to najbardziej przyjemne zmęczenie, jakiego kiedykolwiek doznał. Czuł się zadowolony i usatysfakcjonowany – kompletny w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie było mu dane doświadczyć. Jednak wciąż czegoś mu brakowało. Kiedy czuł w sobie palce Severusa, wiedział, że to nie to samo, co jego penis. Pragnął poczuć w sobie męskość Severusa, wypełniając go swoim nasieniem.
- Pieprz mnie, Severusie – powiedział błagalnie. - Kochaj się ze mną. Proszę...
- Potrzebujesz odpoczynku – oznajmił stanowczo mężczyzna, delikatnie całując go w czoło. Potrzebował naprawdę ogromnych pokładów samokontroli, by mu odmówić, zwłaszcza czując swojego penisa, entuzjastycznie twardniejącego w odpowiedzi na prośbę. - Jutro będzie dla ciebie ciężkim dniem. Ale kiedy już wydobrzejesz, spędzimy razem całą noc.
Harry powoli skinął głową, opierając ją pod brodą piosenkarza. Mógł znieść oczekiwania, kiedy miał wyraźny cel. A czekanie sprawi, że kiedy ten czas nadejdzie, stanie się jeszcze cenniejszy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
***
Severusowi nigdy nie została dana okazja, by spełnić tę obietnicę. Jego serce bolało, gdy myślał o tym, jak Harry go prosił, a on mu odmawiał, myśląc, że lepiej, jeśli z tym zaczekają. W końcu mieli mieć przed sobą lata, by doświadczyć miłości. Ale tak się nie stało. Los zadrwił z Harry'ego i teraz nawet gdyby chłopak się obudził, Severus nie mógłby dotrzymać obietnicy.
Harry byłby wtedy zbyt słaby i czułby zbyt wielki ból, by czerpać przyjemność z dotyku. Żal i poczucie winy rozdzierały Severusa., nawet na chwilę nie pozwalając mu odpocząć. Czy postąpił słusznie? Czy też powinien był dać za wygraną? Co do cholery, miał zrobić? Dobry boże, nie wiedział.
- Wiesz co? - zaczął cicho Lucjusz, siadając na krześle obok Severusa. - Dobrze, że tu dla niego przyleciałeś. I wiem, co właśnie myślisz. Czegoś żałujesz. Nie mam pojęcia czego, ale Severusie, nie masz czego żałować. Gdybyś nie przyleciał, żałowałbyś do końca życia. Ale zrobiłeś to i powiedziałeś mu, co czujesz. Nie mogłeś zrobić nic więcej.
- Owszem, mogłem – odpowiedział ostro ciemnowłosy piosenkarz. - Ale odmówiłem. Prosił mnie, żebym go przeleciał, a ja odmówiłem! Powiedziałem, że musi oszczędzać siły przed operacją.
- Nie tylko ty myślałeś, że Harry ma teraz przed sobą mnóstwo czasu – odparł łagodnie blondyn. - To błąd, który popełniliśmy wszyscy i myślę, że postąpiłeś słusznie. Dałeś mu coś, na co mógł czekać. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. Dałeś mu szczęście. I jeśli teraz umrze, jego ostatnie wspomnienia będą wypełnione szczęściem i nadzieją. A jeśli mam być szczery, lepiej dla niego, jeśli już się nie obudzi. Spotkałby wtedy tylko cierpienie i śmierć w bólu.
- Powiedziałem mu, że go kocham.
- To dobrze. Cieszę się, że przyznałeś się do tego przed samym sobą. Chociaż Harry mógł pragnąć, by usłyszeć to z twoich ust, to ty bardziej potrzebowałeś, by wypowiedzieć to na głos. Przez lata stawałeś się coraz bardziej zamknięty w sobie i zdystansowany, Severusie. Jedyne, z czym dzieliłeś bliskość to muzyka. I odważę się powiedzieć, że gdyby nie ona, nie przetrwałbyś do tej chwili.
Przerwał.
- Cieszę się – podjął po chwili – że pozwoliłeś sobie być szczery w przypadku miłości do Harry'ego. Miłość nie jest słabością, ani tym bardziej czymś, czego powinno się żałować. W życiu chodzi o uczucia. Cóż by zostało, gdyby nie one?
- Nie wiem – odpowiedział Severus z niechęcią. - To boli zbyt bardzo.
- Przejdziesz przez to – oznajmił uspokajająco Lucjusz. - Pamiętaj, że doświadczałem tego samego po śmierci Narcyzy. Była całym moim światem, tak samo jak Harry mógłby być twoim, gdybyś poznał go wcześniej.
- Dlaczego życie musi być tak niesprawiedliwe, Lucjuszu?
- Życie właśnie takie jest: okrutne.
- Ale dlaczego? - spytał ostro Severus. - Dlaczego jest takie okrutne? Dlaczego nie może być sprawiedliwe, w szczególności dla takich osób jak Harry?
- Żeby uczyć takich ludzi jak ty czy ja – odpowiedział cicho blondyn. - Ludzie tacy jak Narcyza czy Harry są na świecie, by uczyć takich jak my. Wiem, że byłem i wciąż jestem sukinsynem, ale lubię wierzyć, że miłość i obecność w moim życiu Narcyzy sprawiła mnie kimś trochę lepszym.
- Wciąż tego nie rozumiem.
- Nie musisz rozumieć, musisz po prostu to zaakceptować.
- A co jeśli ja nie chcę tego zaakceptować?
- Jeśli tego nie zrobisz, będziesz nieszczęśliwy – odparł Lucjusz.
- Więc może ja po prostu chcę być nieszczęśliwy!
- Czy sądzisz, że Harry chciałby, żebyś cierpiał przez jego śmierć? Żebyś stał się przez niego nieszczęśliwym człowiekiem?
- Nie.
- Więc powinieneś spróbować być szczęśliwy dla niego. Wiesz, że on by dla ciebie tego chciał. Harry miał wspaniałomyślny i altruistyczny charakter. Gdyby nie chciał uszczęśliwiać innym, dlaczego miałby oddawać nieznajomej swoją szansę na odzyskanie życia? - zapytał Lucjusz.
- Nie powinien był tego robić - odparł Snape.
W odpowiedzi Lucjusz wzruszył ramionami.
- Ale nie jest tak samolubny jak my.
- Nie, nie jest.
***
Rok później
Harry nigdy się nie obudził. Jego rodzice dali mu sześć miesięcy na wybudzenie się, zanim odłączą go od maszyn podtrzymujących życie, jednak Harry wciąż trwał w śpiączce. Jednak kiedy minęło sześć miesięcy, okazało się, że nie dadzą rady tego zrobić. Nie potrafili jeszcze się z nim pożegnać. Powiedzieli, że dadzą mu kolejne pół roku. Jednak minął rok, a Harry nadal był w śpiączce.
- Pozwólcie mu odejść – powiedziała Hermiona ze łzami w oczach. Jej chłopak, Draco Malfoy, stał za nią obejmując ją ramionami. - On już się nie obudzi, a zasługuje na... na odpoczynek.
Wszyscy powrócili do Nowego Jorku, by przekonać Potterów, by pozwolili synowi odejść. Nikomu nie było z tym łatwo. Lucjusz nie miał pojęcia, dla kogo to było najtrudniejsze – Potterów, Hermiony, czy Severusa. Przez ostatnie miesiące wspomnienia o śmierci żony powróciły, pozbawiając go snu.
- Ale co jeśli on jednak się obudzi? - rozpaczliwie wykrzyknęła Lily. - Przecież są osoby, które wybudzają się ze śpiączki!
- No właśnie, Lily, co jeśli się obudzi? - zwrócił się bezpośrednio do niej Lucjusz. - Dobrze wiesz, że jedynym powodem, dla którego przetrwał tak długo, jest to, że nie zdaje sobie sprawy z bólu. Lekarze cię przecież uświadomili, że gdyby się obudził, nie dałby rady znieść bólu nawet przy wsparciu leków. Pozwól mu odejść, oszczędź mu dalszego cierpienia. Moja żona bardzo cierpiała w swoich ostatnich miesiącach.
Lily zaszlochała i osunęła się w ramiona męża. To było okrutnie ciężkie, zwłaszcza, kiedy to oni sami musieli podjąć decyzję. Wiedziała, że jej mąż przystanie na jej odpowiedź, niezależnie jaka będzie, a to sprawiało wszystko jeszcze trudniejszym.
- Lucjusz ma rację, Lily – oznajmił cicho James. W jego głosie pobrzmiewała delikatna nita ostateczności. - Nie ma sensu, by dalej to ciągnąć.
Skinął głową w kierunku pozostałych z uprzejmością, ale też zmęczeniem.
- Powiemy lekarzom, żeby jutro odłączyli Harry'ego. Dziękuję wam, że przyszliście tu, żeby świętować jego urodziny, byłby szczęśliwy wiedząc, że wszyscy jesteście tu razem z nim.
Kiwnęli głowami i zaczęli wychodzić z pokoju, aby dać rodzicom Harry'ego trochę prywatności. Jako ostatni wyszedł Severus, który podszedł do leżącego na szpitalnym łóżku Harry'ego i złożył delikatny pocałunek na bladych wargach młodzieńca. Zrobił to na oczach jego rodziców, jednak nie dbał o ich obecność. Wiedzieli o jego miłości do ich syna i chociaż nie sądził, żeby to akceptowali, nie odrzucali ich związku.
- Żegnaj, Harry. Kocham cię.
Pocałował go po raz ostatni i odszedł, nie oglądając się za siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro