Rozdział IX - Życzenia są dla wierzących
Notka - dla tych, którzy zastanawiają się nad brzmieniem piosenek Severusa. Autorka angielskiego oryginału wspomina, że klimat, brzmienie jego piosenek jest podobny do Evanescence. Mi osobiście bardzo ta wizja przypadła do gustu i pasuje do mojego wyobrażenia. Polecam przesłuchać sobie utworu "Bring me to life" czy też "Lithium" Evanescence, a także inne piosenki tego zespołu - to pierwsze moim zdaniem idealnie odpowiada piosenkom Snape'a. Niestety, wokalistką jest kobieta, więc nie ma tu jako takiego głosu, który możnaby Severusowi przypisać. Ale, jak mówiłam, chodzi tu o klimat i tło. Zainteresowanym wstawiam tę piosenkę w mediach. Zachęcam również do przeczytania tekstów piosenek z tego fanfika w oryginale - po angielsku. Można w ten sposób o wiele więcej z nich wyciągnąć - niestety przekład nie może w pełni oddać ich znaczenia. Link wstawię w komentarzu. Dobra, nie przedłużam już i zapraszam do czytania :*
----
- Musisz wykonać dwie piosenki – oznajmił Lucjusz z grobowym wyrazem twarzy. - Nie mam pojęcia, w jaki sposób Voldemort znalazł na to czas w programie gali, ale jednak mu się to udało. Przysięgam, gdyby nie był tak znaczącą postacią w muzycznej, wykręciłbym mu kark!
- Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego mówisz mi to dopiero teraz, na zaledwie kilka godzin przed moim występem? - zapytał Severus z niedowierzaniem. - Czego ode mnie oczekujesz? Nie dam rady tego zrobić, ledwo udało mi się ukończyć pisanie jednego utworu, który planowałem zaśpiewać.
- Dowiedziałem się o tym niecałą godzinę temu! - wykrzyknął Lucjusz, nerwowo przeczesując dłonią swoje długie włosy. Jego ręce się trzęsły. Wszystko zaczęło się rozpadać. Ten występ był ważny. Nie miałoby to zbyt wielkiej wagi, gdyby Severus był początkujący, jednak teraz, kiedy mężczyzna był już znany, miał on wyrobioną dobrą reputację. Nieudany występ mógł ją zepsuć, więc każdy był znaczący w jego karierze.
- Będziesz występował w środku i na zakończenie – kontynuował, próbując ignorować zabijający wzrok Severusa. - Więc które piosenki zaśpiewasz? - zapytał ostrożnie. - Zakładam, że najpierw zaśpiewasz utwór, który ćwiczyłeś, a na koniec coś innego?
- Zgadza się – odpowiedział Snape drwiącym głosem. - Ale nie mam pojęcia, co mam zaśpiewać na końcu.
- Wiem, że znajdziesz coś odpowiedniego – mruknął Lucjusz, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. - Wierzę w twój osąd.
- Nie masz innego wyboru – odbił Severus. Od samego początku nie miał dobrego humoru, a nowe informacje tylko pogorszyły jego nastrój. - A teraz, z łaski swojej, wyjdź. Potrzebuję trochę czasu do namysłu zanim podejmę decyzję. Jeśli dalej będziesz nade mną stał, to tylko bardziej mnie zirytuje.
Lucjusz wiedział, że w tej chwili nie warto naciskać na Snape'a. Dlatego też ostrożnie wycofał się i opuścił pomieszczenie. I tak poszło znacznie lepiej, niż się spodziewał. Przewidywał, że Severus rzuci mu swoje najgorsze zabijające spojrzenie, z którego był znany, a następnie wysadzi wszystko w powietrze.
Ale to się nie stało. Czyżby młody Harry aż tak dobrze na niego wpłynął?
~~~
Jaką piosenkę? Co, do diabła, miał zaśpiewać? Jego ciemne oczy przesuwały się nad arkuszami ze starszymi utworami., które miał przy sobie. Wysypał kartki z teczki i zaczął je wertować. Nigdy nie nagrał tych piosenek, ponieważ albo nie były wystarczająco dobre, albo zbyt osobiste. Był a jedna wspaniała piosenka, której nie śmiał wydać, ponieważ zbyt bardzo odkrywała jego prawdziwe oblicze, które wolał zachować dla siebie.
Czy potrafiłby zagrać ją przed publicznością? Napisał ją wiele lat temu z pewnego osobistego powodu i nigdy nie był chętny, by ją komukolwiek pokazać. Grał ją, kiedy potrzebował wyzwolenia się od niechcianych uczuć. Nie bez powodu zatytułował ją „Katharsis". Pozwalała mu na błogie rozładowanie emocji, jakiego czasami rozpaczliwie potrzebował.
Z wahaniem pozwolił swoim palcom podążyć w kierunku klawiszy fortepianu i odegrać rozpoczynające takty z nut, które zawsze miał gdzieś w pobliżu. Z instrumentu popłynęła gładka, harmonijna melodia i Severus stwierdził, że nie może przestać, skoro już zaczął ją grać. Nie trwało długo, zanim wkroczył w mroczniejszą część piosenki. Burzliwa, gwałtowna, ostra – taka była dusza tego utworu. To był prawdziwy, mocny rock.
Czuł, jak muzyka płynie w jego żyłach. To było uczucie, które kochał najbardziej. Właśnie dlatego działał w branży muzycznej. Ale ta piosenka była bardzo prywatna i bolesna, zawierała tą część jego przeszłości, której do tej pory nie dopuszczał do swoich nagrań. Opowiadała o jego prawdziwych wspomnieniach i doświadczeniach.
Czy ma wystarczająco odwagi, by ją zagrać? Nie miał pojęcia.
~~~
Większość wieczoru minęła Harry'emu i Draco na siedzeniu w pierwszym rzędzie widowni i czekaniu na występ Severusa. To był pierwszy raz od ponad roku, kiedy mężczyzna występował publicznie, więc nie tylko oni tego wyczekiwali. Wielu jego fanów już zaczynało gromadzić się wokół sceny, aby się do niego choć trochę zbliżyć.
Chociaż Draco i Harry wiedzieli, jaką piosenkę zaśpiewa Severus – w ciągu ostatnich dni mieli wiele okazji by ją usłyszeć, bo całkiem sporo trenował – to wciąż nie było to samo, co zobaczenie jej wykonania przed wielką publicznością. Obaj nastolatkowie nie mogli się doczekać usłyszenia całej, nareszcie całkowicie ukończonej piosenki. Zapowiadało się, że to będzie niesamowite doświadczenie.
Jednak zanim miał rozpocząć się występ Snape'a, musieli siedzieć na widowni i przetrwać kilka innych występów, które niezbyt bardzo ich interesowały. Jednak jeden z owych występów się wyróżniał. Młoda i nowa artystka wykonała trudną piosenkę z imponującym wokalem. Draco uważał, że ta dziewczyna miała spore szanse, by zdobyć nagrodę dla Najlepszego Nowego Artysty.
Kiedy utalentowana dziewczyna zeszła ze sceny, rozpoczął się występ, na który najprawdopodobniej czekała większość publiczności. Wszyscy zamilkli. Na chwilę nastała ciemność, po czym delikatne światło skupiło się na eleganckim, czarnowłosym mężczyźnie, siedzącym z pochyloną głową przed lśniącym, czarnym fortepianem. Severus tworzył sobą zapierający dech w piersiach widok.
Nic nie działało na Harry'ego bardziej inspirująco, niż patrzenie na Severusa w takiej pozycji. Pochylony, z przymkniętymi oczyma. Intensywnie skoncentrowany i oddany swojej pasji. W tamtej chwili nie było nic, co mogłoby oderwać oczy Harry'ego od jego widoku, od długich, zgrabnych palców, powoli grających pierwsze akordy „Skażonego". Nawiedzająca, nieziemska melodia wypełniła powietrze swoimi mrożącymi krew w żyłach dźwiękami, posyłając jej słuchaczom ciarki na plecach. To nie była lekka piosenka, o której nie pamiętało się dzień po jej usłyszeniu. Ta piosenka pozostawała i nie dawała o sobie zapomnieć.
„Skażony"
Widzę przed sobą doskonałość
Waham się, czy się zbliżyć
Mój dotyk jest skażony,
A ty mówisz, że to nie ma znaczenia
Nie widzisz tego?
Czy ty nie rozumiesz?
Jak możesz nie wiedzieć,
Że ja jestem niczym,
A ty jesteś wszystkim?
Nie masz wątpliwości
Nie zwalniasz kroku
To ty wykonujesz pierwszy ruch
Zbliżasz się do mnie,
A ja cię odpycham
Próbuję ci pokazać,
Że nie jestem wystarczająco dobry
Nie dla ciebie
Lecz nie chcesz się poddać
Wciąż stawiasz na swoim,
A ja zanurzam się w widoku
Twojej doskonałości
Nie widzisz tego?
Czy ty nie rozumiesz?
Jak możesz nie wiedzieć,
Że ja jestem niczym,
A ty jesteś wszystkim?
–Jesteś wszystkim – wyśpiewał cicho zmysłowym głosem Severus, gdy światła zaczęły odpowiednio przygasać, a jego odziana w czerń sylwetka zaczęła wtapiać się w ciemność. Kiedy mężczyzna całkowicie zniknął z pola widzenia, muzyka niespokojnie się zatrzymała. Mocne, uderzające crescendo, które stanowiło ostatnią część utworu, dotarło do dramatycznego zakończenia. Kiedy światła ponownie się zapaliły, po piosenkarzu nie było ani śladu. Jakby nigdy go tu nie było, jakby jego obecność była tylko iluzją.
- Niesamowity – wyszeptał Harry – Po prostu cholernie genialny.
- Ostatnio mówisz to dość często – zauważył Draco, a w jego oczach rozbłysnęło rozbawienie. - Ale muszę przyznać, że masz rację. To rzeczywiście było cholernie genialne. Nie rozumiem tylko, dlaczego Severus nie występuje przed publicznością częściej. Wyglądał, jakby mu się to podobało.
- Najtrudniej jest przetrwać przez przygotowania – odpowiedział Harry, rozumiejąc starszego piosenkarza. - Jednak kiedy już nareszcie jesteś na scenie i grasz, pozwalając muzyce z ciebie płynąć, czujesz, że przepadłeś. To naprawdę niesamowite uczucie.
- Rozumiem, że jest tutaj jakieś ale?
- Owszem, jest, a przynajmniej dla mnie. I przypuszczam, że podobnie jest w przypadku Severusa, skoro mimo wszystko woli unikać publicznych wystąpień. Zawsze robię się okropnie niespokojny przed jakimkolwiek występem, chociaż są to oczywiście występy na o wiele mniejszą skalę niż Severusa. Nerwy mnie paraliżują, ale kiedy już staję na scenie, bledną i stają się mało znaczące. Myślę, że wtedy rozluźniam się dzięki temu, że muzyka przejmuje za mnie kontrolę. Gram od tak dawna, że robię to instynktownie. Kiedy intuicja przejmuje kontrolę, nie muszę się już o nic martwić.
- Muzyka nie jest dla mnie czymś takim – skomentował szczerze blondyn. - Nie przepadam za graniem, nawet jeśli jestem w tym całkiem niezły. Po prostu tego nie czuję. Pewnie jestem zbyt wyrachowany, żeby mieć jakąkolwiek pasję, która dawałaby mi uczucie, które opisujesz.
- Nie, nie zgadzam się z tym – odpowiedział Harry zaciekle. - Uważam, że po prostu jeszcze tego nie znalazłeś. Wiesz, nie każdy odkrywa swoją pasję od razu, czasem to przychodzi później. Moja mama nie miała pojęcia, że kocha działalność charytatywną, dopóki nie spróbowała swoich sił w pomocy pacjentom z nowotworem w szpitalu, w którym otrzymywałem leczenie. Teraz jej rozkład dnia jest wypełniony tym, co uwielbia robić i potrafi się temu oddać. Wcześniej była zwyczajną kurą domową.
- Czy kiedykolwiek czujesz, że brak ci nadziei, Harry? - zapytał nagle Draco po chwili ciszy.
Powaga w głosie chłopaka upewniła Harry'ego, że oczekiwał on szczerej odpowiedzi. To nie było lekkie pytanie, na które można było odpowiedzieć żartem. I jeśli był ktoś, kto mógłby go zrozumieć, brunet czuł, że był to Draco. Nie sądził, żeby jego odpowiedź go zaskoczyła.
- Tak – mruknął cicho. - Owszem, tak. A ty?
Draco nie spodziewał się, że także będzie miał odpowiedzieć na to pytanie, toteż potrzebował chwili do namysłu. Zorientował się, że po raz pierwszy od bardzo dawna tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Znał odpowiedź na to pytanie, jednak nie potrafił tego wyjaśnić – ani Harry'emu, ani samemu sobie. W końcu, jak mógłby uskarżać się na brak nadziei, nawet w gorszych momentach? Jego życie, w porównaniu do drugiego chłopaka, było łatwe i usłane różami. Jednak czasami, w chwilach refleksji, Draco czuł, że nie wszystko jest takie, jak powinno.
- Tak – odpowiedział ochryple.
- A czy wiesz, dlaczego? - zapytał Harry. W jego oczach błyszczała empatia i zrozumienie.
Blondyn potrząsnął głową i odwrócił wzrok, by uniknąć przeszywającego spojrzenia chłopaka. Miał wrażenie, że te szmaragdowe oczy mogą czytać w jego duszy.
- Mój brak nadziei wynika ze świadomości, że mam coraz mniej czasu, by żyć pełnią życia. Ciągle mam wrażenie, że marnuję ten czas, że marnuję moje życie. Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić... Ale wiem, że nie zdążę – powiedział Harry ze szczerością.
Draco już otwierał usta, by zaprotestować, lecz wtedy Harry stanowczo oświadczył:
- Wiem o tym! Ale jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że praktycznie nikt, kto przeszedł przez remisję dwa razy i to przeżywa. Musiałby zdarzyć się cud, żebym przetrwał dłużej niż rok.
Przerwał na moment.
- Lecz to nie strach przed śmiercią jest dla mnie najgorszy – kontynuował. - Nie boję się umrzeć. Po prostu żałuję, że nie mam wystarczająco dużo czasu, by normalnie żyć, by spełnić marzenia. Żałuję, że będę musiał zostawić bliskich. Myślę, że to będzie dla nich trudniejsze niż dla mnie. Będą musieli pozwolić mi odejść. To okrutne.
Ich rozmowę zagłuszyły liczne oklaski publiczności, będące wyrazem uznania dla kolejnego artysty, który zakończył występ. Dwaj nastolatkowie wzajemnie się sobie przyglądali, jakby próbując zgadnąć, co czuje ten drugi.
- Dużo nad tym myślałeś, prawda? - zapytał wreszcie Draco, przerywając milczenie.
Harry ostrożnie pokiwał głową.
- Owszem. Kiedyś często rozmyślałem o braku szczęścia i zbliżającym się końcu – przyznał cicho. - Ale teraz staram się to ograniczać, ponieważ wtedy czuję się jeszcze gorzej.
Cokolwiek więcej miało zostać wyznane, nie zostało wypowiedziane. Przerwali rozmowę, ponieważ zdali sobie sprawę, że nadszedł czas na ostatni występ tego wieczoru. Końcowy występ Severusa. Nie mieli zielonego pojęcia, jaką piosenkę przedstawi Severus. Spodziewali się, że wykona „Pamiętaj bez wspomnień" - była to najpopularniejsza piosenka z jego piątego albumu.
Jednak kiedy mężczyzna zasiadł przy fortepianie, a jego palce zaczęły poruszać się po klawiszach, zdali sobie sprawę, że nie była to żadna z piosenek, które kiedykolwiek zostały publicznie wykonane czy też wydane. Ani Draco, ani Harry nie słyszeli jej nigdy wcześniej. Była stara, czy też nowa? Nie znali odpowiedzi.
Początek piosenki nie był miękki i gładki. Był trudny, ciężki, wściekły, szybki. Muzyka była piękna, nie można było zaprzeczyć jej niezwykłości. Kiedy Severus zaczął śpiewać, Harry zrozumiał, że ten utwór naprawdę wiele znaczył dla tego mężczyzny. To była piosenka o Severusie, tak samo jak „Życzenia są dla marzycieli" było o Hermionie. Przemawiała o nim, opowiadała jego historię, poruszała duszę w intensywny, intymny sposób.
Oddech Harry'ego przyspieszył, kiedy zobaczył, że Severus patrzy mu prosto w oczy. Zdał sobie sprawę, że Severus śpiewa do niego. Ale dlaczego? W tych słowach było zbyt wiele emocji, by ta piosenka rzeczywiście była dla niego. Musiała opowiadać o czymś dłuższym. O dawnym, utraconym kochanku. Uderzająca, niesamowita moc wznoszącego się głosu tym przemawiała. Choć historia, którą opowiadała piosenka nie zakończyła się szczęśliwie, Harry zazdrościł osobie, która sprawiła, że Severus czuł tak silne uczucia.
„Zostań"
Czekałem na ciebie przez całe życie
A jednak nie dostrzegłem cię w porę
To moje piekło, ma zguba
Że dziś muszę żyć bez ciebie
Patrzyłem jak odchodzisz
Nie zrobiłem nic, by cię zatrzymać
A wystarczyłoby, gdybym zawołał:
Zostań
Zostań ze mną
Nie odchodź
Nie rezygnuj
Zostań
Śpiewam dla ciebie teraz,
Choć wiem, że jest już za późno
Patrzyłem, jak mnie opuszczasz
I nawet nie powiedziałem „Żegnaj"
Patrzyłem jak odchodzisz
Nie zrobiłem nic, by cię zatrzymać
A wystarczyłoby, gdybym zawołał:
Zostań
Zostań ze mną
Nie odchodź
Nie rezygnuj
Zostań
Zostań ze mną
Nie odchodź
Nie rezygnuj
Zostań
Nie chciał śpiewać tej piosenki, w zasadzie był do tego zmuszony. Ale kiedy wszedł na scenę, mimowolnie zaczął myśleć o Harry'm, a śpiewanie tych skrywających jego przeszłość słów stało się dziwnie łatwe. Zrozumiał, że ta piosenka nie jest tylko o nim, ale również o Harry'm. Nie rezygnuj – nie poddawaj się.
Severus dostrzegał w Harrym głęboki, wszechogarniający brak nadziei, kiedy chłopak myślał, że jest sam i nikt go nie widzi. Zostań. Zostań ze mną. Severus napisał tę piosenkę dawno, kiedy jego pierwsza prawdziwa miłość od niego odeszła, a on nie potrafił się po tym pozbierać. Dopiero później uświadomił sobie, że to nie była prawdziwa miłość, a zauroczenie. Ale teraz to nie miało znaczenia. Ta piosenka i tak była dla niego niezwykle osobista. Opowiadała o jego głupim oporze i idiotycznej dumie, która nie pozwalała mu odkryć przed światem swoich uczuć, w czego konsekwencji nie potrafił sięgnąć po to, czego pragnął i pozwolić, by zniknęły jakiekolwiek na to szanse. Wiedział, że to była jego wina. Nienawidził być w błędzie i się do tego przyznawać.
Chociaż piosenka nie zawierała żadnych szczegółów i była zbyt ogólna, by snuto jakiekolwiek domysły, wciąż opowiadała o bardzo osobistym epizodzie z jego życia. Ale coś w jego wnętrzu zmuszała go do śpiewania, do wyznawania tych słów. I choć miało to na niego wspaniale oczyszczający wpływ – mógł wylać z siebie całą tą gorycz, która gromadziła się w nim od tak dawna – robił to również dla Harry'ego. Chciał, żeby nastolatek zrozumiał, że nic nie jest niemożliwe. Że to on jest panem swego losu. I że to, czego chce, stanie się niemożliwe dopiero wtedy, kiedy się podda.
Przez cały czas trwania piosenki, nie spuścił wzroku z Harry'ego nawet na sekundę. Chciał, by Harry zrozumiał i uwierzył w jego słowa. Żeby nigdy się nie poddawał. Żeby został. Jego głos zatrzymał się po ostatnim słowie piosenki, która ostatecznie dobiegła końca. W anielskich, szmaragdowych oczach Harry'ego ujrzał niepewność i niedowierzanie, że śpiewał ją dla niego.
Głupi dzieciak, pomyślał mężczyzna z niespodziewaną czułością. To było zbyt do niego podobne – nie dowierzać czemuś, nawet widząc to na własne oczy. Tak pesymistyczne nastawienie było czymś, czego Severus nie spodziewałby się po chłopaku, który potrafił odnajdywać szczęście pomimo tragicznych okoliczności. Mężczyzna zaczął się zastanawiać, jaki by się stał, gdyby był na jego miejscu.
Z pewnością nie udałoby mu się znaleźć aż takiej akceptacji dla swego losu. Byłby zgorzkniały. Nie potrafił pojąć, jakim cudem Harry'emu udało się tego uniknąć. Nie rozumiał tego, ale i podziwiał. W zasadzie, pomyślał Severus, rzadko kiedy patrzę na coś optymistycznie. Minęło wiele czasu, odkąd w jego życiu pojawiło się choć niewielkie światło nadziei na szczęście. Wszystko się zmieniło, kiedy pojawił się Harry, budząc w nim dziwne uczucie, do którego dotąd nie mógł się przyzwyczaić.
Światła zgasły i zszedł ze sceny, wciąż oszołomiony nagłą świadomością, że naprawdę mu na kimś zależało. Oczywiście zależało mu również na Lucjuszu i Draco, jednak to było coś zupełnie innego – tamci byli dla niego jak rodzina. Minęło jednak wiele czasu, odkąd po raz ostatni poczuł coś do kogoś innego. Próbował, lecz nie potrafił.
A Harry sprawił, że naprawdę zaczął dbać. Jego szczerość, talent, niewinność. Jego tragedia. Cała jego istota. Wszystko to sprawiło, że Severus się zmienił. To było tak, jakby Harry znalazł klucz i otworzył drzwi, za którymi od lat zamknięte było jego serce. A teraz, kiedy zostało uwolnione, Severus nie mógł nic poradzić na to, że zaczął czuć.
- Harry – wyszeptał do siebie tylko po to, żeby usłyszeć brzmienie tego imienia. - Czy zdajesz sobie sprawę, jak na mnie działasz?
Nie miał pojęcia, czy Harry wiedział. Przecież kiedy chłopak zainicjował pocałunek, on uprzejmie odrzucił jego ofertę. Czy wciąż mógł ją przyjąć? I czy Severus odważyłby się zaryzykować zranienie? Harry miał rację, to nie był dobry moment na schodzenie w głębszą relację, skoro nie było wiadomo, czy chłopak przetrwa do końca roku.
Szanse na dobre zakończenie nie wyglądały obiecująco. A jednak, mimo to mężczyzna wciąż rozważał związek. Ta perspektywa była kusząca, jednak wiedział, że nie powinien tego robić. Wiedział, że nie powinien robić sobie nadziei. Ale śpiewanie tej piosenki Harry'emu uświadomiło mu, że to na niego czekał przez całe swoje życie. To Harry'ego szukał. Ale... Harry był za młody. Dlaczego on był tak cholernie młody?!
Cóż, mimo wieku, Harry był po prostu doskonały. Miał w sobie niezwykłą, nieadekwatną do młodego wieku mądrość i inteligencję, która pochodziła z tragicznych doświadczeń. Tak, chłopak był wystarczająco dojrzały, by Severus nie musiał zmagać się z dziecinnym umysłem. To, w połączeniu z muzycznym geniuszem, sprawiało, że Harry był idealnym partnerem do pracy. Wszystkie drobne elementy składające się na jego złożoną osobowość zapierały Severusowi dech.
A w dodatku chłopak niesamowicie wyglądał. Choć Severus nie mógł zaprzeczyć, że Harry podobał mu się wizualnie, zdecydowanie nie był to główny powód, dla którego za nim wręcz przepadał. To jego charakter i dusza sprawiały, że mężczyzna nie potrafił przestać o nim myśleć. Ale wciąż się wahał. Czy powinien zaryzykować? Nie miał wątpliwości co do tego, że to wszystko nie skończy się dobrze.
Nie potrafił przestać myśleć o ich znaczącej różnicy wieku. Nie miał nic przeciwko posiadaniu młodszego partnera, lecz obawiał się, że z biegiem czasu Harry'emu zacznie ona przeszkadzać i ciążyć. Kiedy Harry znajdzie się w sile wieku, Severus będzie już stary i słaby. Zostanie sam, zużyty i niechciany. Chociaż, na dobrą sprawę, czyż nie czuł się tak przez całe swoje życie? Jakże tragicznie, pomyślał z sarkazmem. Gardził użalaniem się nad sobą.
Nagle poczuł się kompletnie bezradny i przytłoczony. Nie miał pojęcia, co zrobić. Był... rozdarty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro