4
Podróż zajęła im nie dłużej niż 20 minuty lecz w tym czasie Bakugo ciągle był aż za blisko Kirishimy. Przynajmniej tak wmawiał sobie to. Oczywiście przez całą drogę unikał jego wzroku.
-przepraszam Bakugo.. jednak cię okłamałem-mruknął cicho patrząc na blondyna. Chodziło mu o to że minęły dwa przystanki, a oni nadal byli w zatłoczonym autobusie blisko siebie
-zamknij się...-mruknął nie patrząc nawet na niego
-jesteś zły za to?-zapytał go nie chcąc by to wspólne wyjście zmieniło się w jakąś kłótnie, do czego wiedział, że bakugo był zdolny
- bardzo-warknął spokojnie patrząc na brudną podłogę w autobusie. Jednak oczywiście nie był zły na Kiriego za to, bo w końcu to nie jego wina, że tyle ludzi uparło się jechać akurat tym samym autobusem co oni.
-Baku...-chciał już zacząć pierdolić o tym, że jakoś mu poprawi zaraz humor albo że na lodowisku zrobią sobie wyścigi, ale przerwało to głośny dźwięk klaksonu i mocne hamowanie pojazdu. Blondyn od razu poleciał na Kiriego. A ręce położył po bokach jego głowy na szklanych drzwiach autobusu.
-jak ja nienawidzę komunikacji miejskiej..-warknął będąc tak blisko młodszego, że ten prawie na swoich ustach czuł oddech blondyna. To mogłoby tak romantycznie wyglądać gdyby nie to, że autobus zatrzymał się na ich przystanku a drzwi nagle się otworzyły, przez co oni po prostu polecieli do tyłu na chodnik. Na szczęście nikomu nic się nie stało, bo bakugo wylądował na przyjacielu, a Kirishima utwardził sobie plecy i tył głowy. Miał niezły refleks.-żyjesz?-zapytał go od razu się podnosząc z niego. Nie chcąc by ktoś ich widział tak i sobie coś pomyślał. Podał od razu leżącemu rękę
-martwisz się o mnie?-zasmiał się Kirishima wstając od razu po bakugo łapiąc jego rękę
-oczywiście -bardziej Prychnął niż normalnie to powiedział, a czerwono włosy szybko wyciągnął telefon i po odblokowaniu go przysunął go do blondyna, wcześniej coś kilka razy naciskając
-naprawdę? Możesz powiedzieć to jeszcze raz?-zapytał go
-...niby po co?-zmarszczył brwi patrząc na niego, a nie na telefon, który ten do niego powoli dyskretnie przybliżał -oczywiście?
-nie, nie -pokręcił głową- chodzi mi o to słowo na "m"-mruknął przysuwając do niego telefon bardziej
-mar...czekaj kurwa czy ty to nagrywasz ?!-wrzasnął patrząc na niego
-oj! Ja tylko chciałem mieć pamiątkę! Mina by mi nie uwierzyła, że powiedziałeś, że się o mnie martwisz!-krzyknął do blondyna, który mu pokazał środkowy palec
-jeb się zdechnij...debilu -warknął chowając ręce do kieszeni. Kirishima szybko wyłączył dyktafon i schował telefon do kieszeni spodni patrząc dokładnie na blondyna
-co ty masz z uśmiercaniem tak ciągle Wszystkich?-zapytał go
-po prostu mam.. -wzruszył ramionami
-najpierw Midoriya, potem Todoroki, a jeszcze był Kaminari, a teraz ja?
-chce byście zdechli i dali mi święty spokój-mruknął od razu
-ale wtedy będziesz sam, a tak nie może być-zacisnął ręce zbliżając się do niego
-a może ja chce być sam?-odwrócił głowę w jego stronę wcześniej cały czas gapiąc się gdzie indziej
-nikt nie powinien być sam-zmarszczył brwi kładąc ręce na jego ramionach- nawet najgorsza osoba na świecie powinna mieć bliską osobę
-jak ktoś jest najgorszy to jest sam i taka jest rzeczywistość-odsunął się od niego
-ale ty na szczęście nie jesteś najgorszy~ więc nie jesteś sam-objął go ramieniem-jesteś...umm wybuchowy? Tak! To idealne słowo, które cię określa-blondyn bez słowa uniósł brew do góry patrząc na niego ciągle -a więc chodźmy teraz na te łyżwy-uśmiechnął się idąc z nim już w stronę dużego budynku, który było widać niedaleko
///
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro