Czerwiec czyli ostatnie dni szkoły
Jest już końcówka czerwca, więc nie mam zbyt dużo roboty. Mogę częściej spotykać się ze znajomymi.
Dzisiaj Poszłam z moimi przyjaciółkami - Maryśką i Tośką na krótki spacer na przystanek. Głównie to dlatego że Tośka mieszka na drugim końcu miasta. Przez całą drogę śmiałyśmy się jak te nienormalne. Wszyscy przynajmniej tak się na nas gapili. Ale co tam my lubimy takie klimaty. Na przystanku siedziałyśmy chyba z pół godziny, ponieważ pierwszy autobus uciekł a do drugiego Maryśka nie pozwolila Tośce wejść, więc siedziałyśmy na przystanku i wariowałyśmy. Nawet nie zauważyłyśmy, że na przystanku stoi garstka starszych ludzi, którzy nie mieli gdzie usiąść a my najspokojniej w świecie głośno się śmiałyśmy. W końcu podszedł do nas jakiś pan i zwrócił się zwrotem następującym:
Szanowna młodzieży!
Wtedy zrozumiałyśmy o co mu chodzi i stanęłyśmy obok nadal się śmiejąc. Kiedy Tośka pojechala, razem z Maryśką poszłyśmy do domu. Nasza rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
Ja: Co ty robisz?!
Maryska: Jak to co?! Bawię się!
J: Właśnie widzę. Obrywasz płatki makom. Ciekawa zabawa!
M: Wiesz, że ja uwielbiam się wygłupiać!
J: Niestety wiem
Do końca drogi dosłownie turlałyśmy się ze śmiechu.
Kiedy każda poszła w swoją stronę długo rozmyślałam co przyniesie jutrzejszy dzień.
Po powrocie do domu dosłownie padłam na łóżko i usnęłam...
Kiedy się obudziłam była 14:12. Uspokoiłam się. Na szczęście nie jest jeszcze za późno. Wiecie przypomniałam sobie że o 17:00 mam próbę na tańcach i nie mogę się spóźnić. Więc postanowiłam, że pójdę coś zjeść. W lodówce leżała wczorajsza pizza. Chwyciłam jeden kawałek i położyłam go na talerz, potem do mikrofalówki i gotowe. Kiedy juz skończyłam posilek zdecydowałam że jeszcze sobie chwilę pośpie i pójdę na zajęcia. Nagle obudził mnie zgrzyt klucza w zamku. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 15.
Uff... jak dobrze, że tata wrócił już z pracy - pomyślałam i poszłam się przywitać.
Musicie wiedzieć, że mój tata pracuje jako nauczyciel w liceum i teraz ma bardzo dużo pracy. Jeśli jesteśmy już przy pracy to powiem wam, że moja mama też znalazła sobie pracę. Pracuje jako opiekunka do dzieci. Kto jak kto, ale ona to się na tym zna. Wychowała trójkę swoich niesfornych, ale kochanych dzieci.
No, ale wróćmy do taty. Poprosił mnie abym pomogła mu coś w dokumentach a potem moge iść tańcować. Kiedy skończyliśmy pojechałam autobusem na zajęcia. Na powitanie wyszły moje przyjaciółki: Wanda, Gosia i Hania. Po przywitaniu poszłam do łazienki i tam spotkałam moją jeszcze jedną przyjaciółkę a mianowicie Monikę. Na próbie wyciskałyśmy siódme poty. Po zajęciach Monika podprowadziła mnie kawałek drogi na przystanek a następnie udała się do centrum handlowego gdzie czekała już na nią jej mama. Ja pojechałam do domu i przez caly wieczór zagłębiałam się w książce Alfreda i Krystyny Szklarskich ,, Przekleństwo złota". Późnym wieczorem poszłam spać i tak skończył się ten fascynujący dzień.
Obudziłam się dosyć późno. Zobaczyłam zamknięte drzwi co oznaczało, że ktoś obcy jest w naszym domu. Po kilku chwilach można było usłyszeć dwa nowe głosy.
Jeden z nich rozpoznałam. Był to głos cioci Magdy - koleżanki mojej mamy. Jednak drugiego głosu nie mogłam rozpoznać. Po chwili ocknęłam się i szybko dopadłam szafy. Wyjęłam ubrania i natychmiast je założyłam. Dzisiejszym outfitem okazały się dżinsowe szorty z białą koronką i biały T-shirt. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Ruszyłam do kuchni skąd dobiegały mnie kobiece głosy.
- Cześć Hadżer!
Nie... To nie może być ona...
Jak myślicie? Kto to może być? Podoba się? Piszcie w komentarzach co sądzicie i zapraszam do gwiazdkowania. Dobrej nocy<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro