Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

W rolę tajemniczego motocyklisty wcieli się Manu Rios(do góry w załączniku)

----------------------

Wzdrygnęłam się na jego dotyk,ale to było dobre wzdrygnięcie. Chwila...co ja bredzę. Chciałam walnąć mu w twarz za ten komentarz,ale się powstrzymałam. Wyrwałam się z jego uścisku i odwróciłam. Moim oczom ukazał się wysoki brązowooki brunet. Strój opinał się na jego mięśniach. Nie powiem,jest przystojny ale to nie zmienia faktu że nie powinien się tak odnosić do kogoś nieznajomego.

-Przepraszam?-Zapytałam z irytacją i parsknęłam śmiechem.

-Pytam,czy byłaś mokra.-Odpowiedział,a na jego ustach pojawił się mały uśmieszek.

-Okej,wytłumaczmy sobie coś cwaniaczku...-Zaczęłam a on z rozbawieniem na mnie patrzył.-Mogłeś chociaż zatrzymać się i przeprosić,po drugie nie zwracać się do mnie takimi komentarzami a po trzecie nie stać tak blisko mnie.-Powiedziałam kładąc na jego umięśnionej klatce piersiowej ręce i go lekko odpychając.

-Nie bądź taka spięta.-Roześmiał się i poszedł do naszej grupy. Przewróciłam oczami i dołączyłam do nich. Wszyscy zdaje się bardzo polubili tego irytującego dupka,idiotę,cwaniaka...

-Nicole poznaj Jake'a. Tego co ma dojść do waszej...-Powiedział Tomek a ja mu przerwałam:

-Już zdążyliśmy się poznać.-Mruknęłam i zdążyłam zauważyć jego błąkający się uśmieszek.

No proszę,mamy wesołka...

-Więc w takim razie chodźmy uczcić wygraną Jake'a do jakiegoś klubu.

Wszyscy się zgodzili,ale ja już miałam dość i czułam się zmęczona.

-Wiecie co,ja mam dość dzisiejszego dnia, idźcie beze mnie.-Odparłam.

-No nie bądź sknera!-Na moje zdziwienie wszyscy powiedzieli jednocześnie,po czym zaczęliśmy się śmiać.

-Nie,naprawdę idźcie się bawić. Obiecałam mamie że wrócę wcześniej.

-Odprowadzić cię?-Spytała Maja,ale ja odmówiłam.

-Nie nie,idź się baw. Poza tym Tomek miałby mi za złe,że zabrałam mu dziewczynę.-Odpowiedziałam zabawnie ruszając brwiami.

-Jesteś walnięta.-Powiedziała,ze śmiechem po czym mnie pocałowała w policzek i dołączyła do grupy.

Zerknęłam na zegarek,który pokazuje 22:40. Nie ukrywam,że boje się iść sama po ciemku,20 minut spacerkiem ale wiecie...gwałciciele są wszędzie. Miałam już przymierzać się do drogi,gdy ktoś łapie za mój nadgarstek,a ja się wzdrygnęłam i odwróciłam. Oczy wyszły mi z orbit.

-Jeśli chcesz,mogę cię odprowadzić.-Powiedział Jake.

Zdziwiłam się na jego propozycję i nie mogłam powstrzymać się,od dość chamskiej odpowiedzi.

-Yyyy...masz zmienne nastroje czy co?-Zażartowałam na widok jego baaardzo poważnej miny.

-Nie,po prostu chcę być pewny,że dotarłaś do domu bezpiecznie.-Odparł przewracając oczami.

-Okej...a co z imprezą na twoją cześć?-Wymawiając to teatralnie machałam rękami.

-Nic,odprowadzę cię i wrócę, to logiczne.-Powiedział sarkastycznie się uśmiechając.

-Widzę,że humorek wraca.-Mruknęłam i zaczęłam iść.

Między nami zapanowała niezręczna cisza. To było dziwne bo myślałam że to taki typ żartownisia,no wiecie dusza towarzystwa. A tu idzie ze mną cicho jakby był nieśmiały. Postanowiłam rozpocząć rozmowę. Nie polubiłam go na pierwsze wrażenie,ale może okazać się spoko.

-Więc,skąd się przeprowadziliście?

-Nie powiem,bo jeszcze zaczniesz mnie stalkować.-Odparł rozbawiony.

No jasne...

-Wiesz,żeby nie iść w niezręcznej ciszy to pomyślałam że zacznę jakiś temat czy coś.-Odpowiedziałam ciężko wzdychając,bo mogłam się po nim tego spodziewać.

-A czemu to musi być o mnie?-Zapytał

-Nie wiem,może dlatego żeby cię lepiej poznać?

-To może porozmawiamy o tobie?-Na to pytanie spojrzałam na niego dziwnie.

-W moim życiu nie ma nic ciekawego.

-No to mamy coś wspólnego.-Odpowiedział.

Aż do mojego domu nie rozmawialiśmy więcej. Gdy stanęliśmy przed drzwiami Jake zaczął mówić:

-Słuchaj...przepraszam za tę kałużę i dość nietypowy komentarz.

W tej chwili mnie zaskoczył.

-Spoko,nic się nie stało.-Odpowiedziałam siląc się na uśmiech.

-Chyba nie zrobiłem na tobie zbyt dobrego wrażenia,co?-Zapytał z uśmieszkiem.

Zastanowiłam się nad odpowiedzią.

-Taki trochę cwaniaczek z ciebie,a za ten komentarz taki typowy dupek i...

I nie zdążyłam ugryźć się w język....tak wiem idiotka ze mnie.

-No,rozgryzłaś mnie.-Odpowiedział ze smutnym uśmiechem,a ja chciałam się zabić.

Chwilę się we mnie wpatrywał po czym zszedł ze schodów i rzucił głośne:

-Dobranoc!

-Dobranoc.-Odpowiedziałam,ale raczej tego nie usłyszał.

Weszłam po cichu do domu i skręciłam do pokoju. Chyba z 15 minut siedziałam i myślałam czemu ten chłopak wydał się dla mnie taki...nie wiem,dziwny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro