Rozdział 14
Jake Pov's
- Tylko,j-ja nie mogę tego powiedzieć...-Odpowiedziała a ja myślałem,że zaraz zabraknie mi powietrza.
Jestem głupi. Mogłem tego nie mówić. Teraz pewnie zepsułem naszą przyjaźń. Rozumiem,że do mnie nic nie czuje i nadal nie pozbierała się po Mike'u,ale nie chcę jej stracić. Kolejny raz bym tego nie przeżył.
Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Nicole,przepraszam nie powinien.Jestem kompletnym idiotą. Wiem,że nadal kochasz Mike'a,ale nie chcę stracić naszej przyjaźni...
Stała wpatrując się we mnie. Jestem takim debilem.
-Jake,bo muszę się przyznać że wtedy gdy mnie odprowadziłeś do domu i nasze pierwsze spotkanie to...po prostu jakoś cię nie polubiłam. Wydałeś mi się taki arogancki. Ale potem gdy poznałam cię lepiej,to zmieniłam o tobie zdanie. I wtedy jak mi pomogłeś z tymi koszmarami i obroniłeś mnie przed Mikiem,to moje uczucia co do ciebie stały się nie wiem...głębsze.
Słysząc te słowa zaniemówiłem. Chciałem coś powiedzieć,ale Nicole zaczęła:
-I dzisiaj w kawiarni byłam cholernie zazdrosna o tą szmatę.-Powiedziała a mi o mało co szczęka nie opadła.
Stałem jak wryty w ziemię. Nicole przybliża się do mnie i mówi:
-I co teraz?
Szczerze to nie wiedziałem co mam teraz powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
-A Mike?-Spytałem po chwili.
-Postanowiłam,że o im zapomnę i wypełniłam moje postanowienie. A teraz...chcę ciebie.-Mogę przysiądz,że zaraz zemdleję.
Nicole jest centymetr ode mnie. Nie znałem jej od tej strony,że może być taka odważna a przy tym i seksowna. Nie żeby nie była. Myślałem że jest bardziej nieśmiała. Ten pierdolony dupek nie wie co stracił. Wpatrywaliśmy się w siebie,aż w końcu powiedziałem:
-A ja ciebie.-I zamknąłem przestrzeń pomiędzy nami.
Jej usta są takie miękkie. Mógłbym je całować godzinami. Czuję,jakby czas się nagle zatrzymał. W końcu,gdy zabrakło nam już tchu odsunęliśmy się od siebie. Chwilę się we mnie wpatrywała i nagle mnie przytuliła. Oczywiście od razu odwzajemniłem uścisk. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy,ale w końcu odsunęła się i powiedziała:
-Więc,to oznacza że...
-Jesteś moja.-Odpowiedziałem przerywając jej.
Uśmiechnęła się i ponownie mnie przytuliła. Po około 20 minutach powiedziałem żebyśmy się już zbierali. Złapaliśmy się za dłonie i ruszyliśmy w stronę mojego motocykla.
Zrobiło się zimno i czułem,że Nicole drży. Bez żadnego namysłu dałem jej moją kurtkę. Od razu pocałowała mnie w policzek. Pomogłem jej wsiąść na motocykl i ruszyliśmy w drogę. To jest zajebiste uczucie jechać,gdy ktoś przyciska się do ciebie jak taka mała małpka.
Po 40 minutach byliśmy przed jej domem. Zgasiłem silnik. Nicole nadal się do mnie przyciskała,więc powiedziałem:
-Nicole,skarbie już jesteśmy przed twoim domem.
-Wiem,ale jesteś taki ciepły i miękki że już się nie odkleję...-Odpowiedziała a ja się zaśmiałem.
Wziąłem jej ręce i zszedłem z motocyklu. Podniosłem ją i trzymałem w rękach. Jest taka drobniutka. Patrzy na mnie z zaskoczeniem,ale nic nie mówi.
-Jest 22 rodzice nie mają nic przeciwko?-Zapytałem.
-Pewnie będą źli,bo w środku tygodnia miałam nie wracać w tak późnych porach ale jakoś się wytłumaczę.-Odpowiedziała.
-Muszę już jechać.-Odparłem.
-Wiem.-Wzdychnęła.
Jeszcze chwilę się we mnie wpatrywała,będąc nadal na moich rękach i nagle mnie pocałowała. Po chwili postawiłem ją na ziemi i się przytuliliśmy. Takiego długiego pożegnania w życiu nie miałem. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. W końcu zabrała głos:
-Dobra,bo zmarzniemy. Do jutra kochanie.-Pocałowała mnie w policzek.
-Do jutra.-Odpowiedziałem.
W końcu się od siebie "odkleiliśmy" i podbiegła do drzwi jeszcze puszczając mi buziaka. Udałem że go złapałem. Weszła do domu.
Ja tym czasem wsiadłem na motocykl i ruszyłem w stronę mojego domu. W czasie drogi cieszyłem się jak jakiś totalny debil. Chciałem krzyczeć na cały głos.
W końcu jestem z Nicole....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro