Żółty Kolor
Istnieje wiele bajek, które różnią od siebie nawzajem, ale zwykle tylko te podobne do siebie nawzajem, zostają opowiedziane na dobranoc. Dzieci zbyt często słuchają opowieści o wielkich królestwach, o księżniczkach czy księciach i ich rycerzach. Już opowiedziałem wam bajkę o księciu, który żyje na księżycu. Równierz bajkę o księciu z śnieżnoego królestwa. O dziewczynce której życzenie spełniła dobra wróżka. Równierz o potworze który odkrył swoją miłość do łowcy. Tym razem bajka nie będzie miała nic wspólnego z jakimkolwiek królestwem.
Dawno temu, w innej bajce, ktoś o czerwonym kolorze poprosił o dziecko. Nie prosił o wiele, nie miał wymagań, bo po prostu chciał rodziny. W tej nocy niebieska wróżka usłyszała jego życzenie i spełniła, dając mu żółte dziecko o immieniu Bulbine. Na początku mężczyzna nawet nie zauważył koloru, był zbyt szczęśliwy darem jakim go obdarowano, dopiero potem zobaczył, że dziecko było jakieś inne. Nie było niebieskie czy czerwone, było żółte i różniło się od wszystkich. Ale czy to zmieniło coś w jego szczęściu? Nie, po prostu się martwił, jak inni zaragują. Przez ten strach, przez wiele lat wychowywał dziecko w domu, nie pokazując nikomu innemu żółtego dziecka. Plotki wędrowały od drzwi do drzwi, ale dopiero gdy dziecko wyszło na zewnątrz zaczynając szkołę, zrozumieli, że ich teorie były błędne. Żadna plotka się nie zgadzała z prawdą.
Bulbine radośnie poskakiwał w drodze do szkoły. Poraz pierwszy wyszedł z domu i poraz pierwszy raz chodził po chodniku miasteczka. Nie mógł się doczekać żeby nauczyć się tak wiele o świecie i co najważniejsze poznać tak wielu innych osób.
Gdy Bulbine wszedła do szkoły, wszystkich wzrok był skupiony na niej. Każdy szeptał od ucha do ucha oceniając ją. W końcu podszedł do niej nauczyciel.
- Dzień dobry! - Bulbine przywitał się radośnie.
- Jakim jesteś kolorem? - zapytał nauczyciel. Podniósł pytająco brwi.
- Żółtym, proszę pana!
- Nie możesz być żółtym kolorem, możesz być tylko niebieskim albo czerwonym. Jesteś niebieskim czy czerwonym kolorem?
- Ale ja jestem żółtym, proszę pana.
- Nie możesz być żółtym! - krzyknęło kilka dzieci.
Bulbine rozglądnęła się po klasie. Zaczynała rozumieć co oznaczały wcześniejsze szepty i nagle atmosfera w klasie była przytłaczająca.
- Jesteś niebieskim! - krzyknęło kilka czerownych.
- Jesteś czerownym! - krzyknęło kilka niebieskich dzieci.
- Ale ja jestem żółtym...- odpowiedziało cicho.
Nauczyciel wzkazał palcem na drzwi wyjściowe.
- W naszej szkole nie uczymy żółtych dzieci. Wróć gdy będziesz czerwonym albo niebieskim.
Bulbine szybko wybiegło z szkoły czując zbierające się łzy w oczach. Czemu życie musiało być takie nie fer? Czemu ono nie mogło być takie jak inni? Czemu niebieska wróżka musiała obdarować jego czerwonego papę, żółtym dzieckiem? To były pytania w głowie dziecka, na które nigdy nie pozna odpowiedzi.
Bulbine usiadła na ławce ocierając łzy. Zaczęła szukać chusteczek w plecaku i wtedy znalazła kartęczkę.
Jesteś idealnym kolorem, bo masz piękne i ogromne serce. Rób dobrze, a wszystko się ułoży na sam koniec. Kocham cię, moje dziecko. Naucz się wiele i potem wszystko mi opowiedz
-Papa
Bulbine uśmiechnęło się po przeczytaniu tych kilkasłów. Był najlepszym papą jakiego mógło zostać. Był tak dobry, że zasługiwał na tak wiele.
- Och, biedne dziecko - podszedła do Bulbiny obca kobieta. - Co się stało? - zapytała podając chusteczkę dziecku.
- Wyrzucono mnie z szkoły, bo nie jestem ani niebieskim czy czerwonym kolorem - wytłumaczyło.
- Jakim kolorem jesteś w takim razie?
- Jestem żółtym.
- To nie jest typowy kolor, jeszcze o takim nie słyszałam, ale to nie jest zły kolor. Liczy się to co masz w sercu. Masz dobre serce?
- Tak, mam dobre serce.
- I to jest najważniejsze. Nie przejmuj się szkołą i o tym co ci tam powiedzieli.
- Ale mój papa chce bym się czegoś nauczył, a jeżeli szkoła mnie nie chce, to jak ja mam się czegokolwiek nauczyć?
- Hmm... mam pomysł, możesz dołączysz do cyrku! Wiele się tam nauczysz i każdy jest tam wartościowy. Napewmo cię przyjmą z otwartymi ramionami.
- Cyrk? Co to?
- W cyrku występują przeróżni artyści. Odbywają się tam popisy akrobatyczne! Występy klownów! Można równierz zobaczyć niesamowite popisy tresowanych zwierząt! Mogę cię tam zabrać i przedstawić mojemu koledze.
- Brzmi super! Masz rację, napewno się tam wiele nauczę!
Bulbine się zgodził. Jak się póżniej, podobało mu się w cyrku. Nikt go nie oceniał ani nie pytał o jego kolor. Gdy wychodził wystąpywać, każdy klaskał z szerokim uśmiechem ku jego strony. Dowiedział się równierz wiele o zwierzętach w cyrku. Tak świetnie się bawił, że zanim się obejrzał była już noc. Bulbine chciał wracać do domu i gdy się żegnał, złapano go za nadgarstek i nagle ciągnięto go do klatki dla zwierząt. Nie podobało mu się. Wyrywał się, ale był zbyt słaby. Krzyczał, ale nikt nie miał zamiaru mu pomóc. Rzucono go do pustej klatki i siedał tam w koncie, po prostu płacząc. Nagle przyszedła do niego dziewczyna o czerwonym kolorze i otworzyła dla niego klatkę. Kazała mu uciekać do domu, jak najdalej stąd. Tak więc zrobił.
Bulbine uciekała, nie wiedząc gdzie biegnie. Czuła się zagubiona i było jej zimno. Brakowało jej papy i ciepła które otrzymywała w domu. Nagle na swojej drodze spotkała wóz wypełnionym śmiejącymi się dziećmi. Zapytała gdzie jadą i odpowiedziano jej wtedy, że jadą na wyspę cukierków. Nie słyszała nigdy o takiej wyspie, ale bardzo ją zaciekawiała.
Niebieski pan który kierował wozem, zgodził się ją podwieść kawałek do jej miasteczka. Więc skoczyła do wozu. Przez jakiś czas miała się dobrze z dziećmi, aż powróciło te pytanie.
- Jakiego koloru wogóle jesteś? Ja jestem czerowony, jak widzisz.
- Jestem żółtym kolorem...
- Ale nie ma takiego koloru, musisz być albo czerwonym albo niebieskim.
- Ale jestem żółtych.
- Neah! Musisz wybrać w takim razie, bo nie możesz być żółtym.
Bulbine spojrzało na twarze wszystkich dzieci. Znowu czuło się przytłoczone. Nie chciało wybierać, bo dobrze wiedziało, że nie było ani czerwonym czy niebieskim kolorem, było żółtym... ale jeżeli dalej będzie mógło się dobrze bawić w towarzystwie dzieci... pomyślało, że nie zaszkodziłoby wybrać jakiś kolor... ten jeden jedyny raz.
- Jestem... czerownym, jak mój papa - odpowiedziało.
Bulbine od razu poczuł dziwne uczucie w sercu. Nie było wcale przyjemne i czuł się źle, jeszcze gorzej niż wtedy gdy przyznawał się do bycia żółtym. Bo tym razem nie był to strach przed reakcją innych, strach przed brakiem akceptacji, tym razem czuł się źle udając kogoś kim nie jest.
- To super! Wiesz co, może pojedziesz z nami na cukierkową wyspę?
- Będziemy jeść tyle cukierków ile chcemy.
- Będziemy mogli robić co chcemy, bo nie ma tam żadnych dorosłych.
- Muszę wrócić do domu i odpowiedzieć papie czego się nauczyłom - odpowiedziało.
- Pojedź z nami na wyspę. Żeby się dobrze uczyć, trzeba jeść dużo cukierków!
- Też wiele się napewno tam nauczysz! Tam sam wszystkie cukierki o których możesz pomyśleć, będziesz mógło opowiedzieć swojemu papie o nich.
- No właśnie!
- No dobrze...- Uśmiechnąło się Bulbine. Chciało spędzić więcej czasu z nowymi przyjaciółmi i to co powiedzieli, było bardzo dobrą wymówką na dołączenie.
Świetnie się bawiała na wyspie cukierków, ale cały czas słyszała tylko jedno i to samo.
Czerwony kolor
Czerownym kolorem
Czerwień
Czuł się gorzej i gorzej, mimo, że świetnie się bawił.
Bulbine po pewnym czasie zaczął coś zauważać. Dzieci znikały. Podszedł do swojego nowego kolegi i nie pewnie zapytał się gdzie inni, ale on jedynie wzruszył na to ramionami, jedząc swoje ulubione żelki. Zauważył jednak, że coś było nie tak, jego kolega był cały brudny od czekolady. Nawet na nogach, ramionach, uszach... on zamieniał się w czekoladę. Bulbine przestraszony się odsunął i rozglądnął czy ktoś jeszcze to widzi. Czy jest tu ktoś kto może pomóc? Nie, nikogo nie było.
- Przestań jeść tą czekoladę, bo sam się w zamieniasz!!! - ostrzegł, ale było już za późno. On nic nie słyszał mając czekoladowe uszy. Ciągu sekundy chłopiec zdrętwiał i rozpadł się na tysiące czekoladek.
Bulbine czuła jak się jej zbiera na wymioty. Czy te wszystkie cukierki, były naprawdę dziećmi?
Szybko zaczęła biec ku łodzi, gdy nagle zobaczyła niebieską dziewczynkę w podobnej sytacji. Jej przyjaciele równierz zamieniali się w cukierki i nie mogła nic z tym zrobić. Bulbine postanowiła zabrać dziewczynę z sobą i razem uciec z tej wyspy zanim sami się zamienią w cukierki. I tak właśnie zrobili. Długo płynęli łodzią, nie wiedząc czy kiedyś dotrą na ląd.
- Jesteś czerwonym kolorem? - zapytała w pewnym momencie dziewczynka.
- ... Tak naprawdę, to nie... jestem żółtym.
Nagle ten ciężar na sercu wyszedł z ciała. Dobrze było powiedzieć prawdę.
- Ok. Nigdy nie poznałam nikogo o żółtym kolorze. Czymś się różni, bycie żółtym?
- Nie wiem, jedynie chyba... trudniej jest być sobą i zostać zaakceptowanym. Wyrzucono mnie z szkoły, za bycie żółtym. Wykorzystano mnie w cyrku, bo jestem atypowo. Nie rozumię, czemu dopiero gdy mówię, że jestem czerownym albo niebieskim kolorem, jest wtedy wszystko dobrze, a gdy mówię, że jestem żółtym, nic nie kończy się dobrze.
- Powiedziałoś mi, że jesteś żółtym i nic złego się nie stało. Nadal uważam, że jesteś fajno. - Uśmiechnęła się kojąco.
Te ciepło... to było ciepło które zostawało od ojca każdego dnia
- Masz rację.
Oboje wrócili bezpiecznie do domu do zmartwionych rodziców. Gdy papa zapytał się Bulbine, co stało i gdzie był przez cały ten czas, papa usłyszał o tym czego się Bulbine nauczył. A nauczył się, że jest żółtym kolorem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro