Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 66

Przekartkowałam szybko księgę, uśmiechając się lekko na widok licznych obrazów przedstawiających demony, a bijąca od tomiska aura nasiliła się do tego stopnia, że mało brakowało, a sama bym przybrała prawdziwą postać. Ogień z powrotem zapłonął pełnią sił wewnątrz mnie, zaś iskry mocy przyjemnie załaskotały w ramiona i palce. Jejku, od wieków nie miałam okazji widzieć tego cudeńka, bo ojciec z nieznanych mi powodów zakazał czytania tego. Aż zapomniałam jak potężną to miało aurę.

- W zeszłym roku na Boże Narodzenie dostałem od dziadka z nakazem przeczytania tego. Wcześniej jakoś niezbyt mi się chciało, ale ostatnio złapała mnie nuda, więc w końcu przypomniałem sobie o tej cegle i teraz każdego wieczoru przeglądam sobie po parę stron. - chłopak podszedł do mnie i odpowiedział obojętnym głosem, wzruszywszy ramionami.

- I jak? Ciekawe? - zapytałam z drwiną i zamknęłam księgę, spoglądając na Aidena ze złośliwym uśmieszkiem. - Zresztą od kiedy pochodzisz z rodziny satanistów, co?

- Nie jesteśmy satanistami. Po prostu... mamy dość dziwne zainteresowania. - zaprotestował ze śmiechem i oparłszy się o biurko, otworzył książkę na losowej stronie, natrafiając akurat na jakąś inkantację przywołującą demona niższej kasty. - Wiesz, czasem nawet niektóre fragmenty są ciekawe, na przykład te odnośnie demonów, jednak pierwsze dwie księgi były dla mnie katorgą.

- Ale nie muszę się martwić, że naślesz na mnie jakąś zjawę, prawda? - zażartowałam, wreszcie odsuwając się od tomu, po czym usiadłam ciężko na miękkim łóżku.

- Nie, aczkolwiek gdyby ktoś cię gnębił to daj znać. Rozprawimy się z nim. - blondyn mrugnął do mnie i wyszczerzył się z tym swoim łobuzerskim błyskiem w oczach, na co prychnęłam pod nosem.

- W takim razie mam już trzech kandydatów i jedną kandydatkę. - burknęłam pod nosem, krzywiąc się na wspomnienie zakupów z Lil. A najgorsze było to, że ostatecznie nie wyciągnęłam z anielicy żadnej informacji odnośnie Nieba, która mogłyby mi jakoś pomóc w doprowadzeniu ptaszków do upadku.

- Niech zgadnę. Lilianna, Ben, Marco i... Astriel? - śmiertelnik stanął przede mną i przechylił lekko głowę, przyglądając mi się z rozbawieniem. - Wiesz, normalnie nie mam problemów z rozgryzieniem dziewczyn, jednak ty jesteś dla mnie prawdziwą zagadką. Nie potrafię pojąć czemu tak się wściekłaś na Marco. Przecież to był tylko żart.

- Powiedzmy, że mam problemy z agresją. Byle gówno potrafi mnie wkurwić do granic możliwości. A tym bardziej taki komentarz, jakim uraczył nas twój kumpel. - starałam się powiedzieć to spokojnym tonem, mimo że złość ponownie postanowiła dać o sobie znać. Iskry jak zwykle miały ochotę wydostać się i zniszczyć to miejsce, a tatuaże ponownie zmieniły swój układ, na szczęście w tak niewielkim stopniu, że zwykły śmiertelnik nawet nie był w stanie tego zauważyć. - Widzisz Aiden, pochodzę z miejsca, gdzie brutalność jest dość powszechna, a krwawe bójki to norma. Tam nie ma litości czy miłosierdzia i na każdym kroku trzeba mieć się na baczności. Okrucieństwo nie robi na mnie wielkiego wrażenia. A wybity ząb, złamany nos lub wstrząs mózgu to jedynie najłagodniejsze konsekwencje konfrontacji ze mną. Tak więc gdybyś mógł być tak miły i poinformować swoich przyjaciół, by mnie nie wkurzali, byłabym bardzo wdzięczna. - dodałam ostrzej i podniosłam się, po czym splótłszy ręce na piersiach, obdarzyłam chłopaka lodowatym spojrzeniem.

Demoniczna aura ponownie pomknęła ku niemu, lecz tym razem chyba wreszcie wywarła na blondyna jakiś wpływ. Nastolatek najpierw odetchnął głęboko, jakby miał problemy z oddychaniem, a następnie cofnął się niespokojnie parę kroków, mierząc mnie od stóp do głów i zastanawiając się nad moimi słowami. Widziałam, że z sekundy na sekundę tracił swoją pewność siebie, a wesołe iskry w jego tęczówkach wygasły, zastąpione niepewnością. Jednak wszystko trwało może z minutę. Bo potem Aiden na powrót odzyskał rezon i wyprostowawszy się, zwyczajowo uśmiechnął się do mnie aroganckim półuśmieszkiem, momentalnie psując mi tym humor.

- Okej, przekażę im. A tak z ciekawości. Skąd pochodzisz? - zapytał jak gdyby nigdy nic i oparł się o ścianę, kompletnie nie zwracając uwagi na fakt, że mordowałam go wzrokiem, choć gdy tylko o to zapytał, ręce mi opadły, a żądza krwi zniknęła, zastąpiona poczuciem bezsilności. Cholera, jakim cudem ten śmiertelnik nadal ignorował demoniczną energię? Już dawno powinien zwijać się z bólu od jej intensywności. Tym bardziej, że "Biblia Szatana" dawała mi niezłego energetycznego kopa.

- Z daleka. - mruknęłam tylko i ciężko westchnęłam, wycofując moją aurę. Oderwałam wreszcie swe spojrzenie od chłopaka i przemknęłam nim po pokoju, próbując wymyślić sposób na odwrócenie uwagi znajomego od mojego nietypowego zachowania, którym się chwilę wcześniej wykazałam. - I nawet nie masz pojęcia jak bardzo tęsknię za tamtym miejscem.

- A nie wrócisz tam bo... - opadł z powrotem na fotel i zachęcił mnie do dalszego mówienia, a jego przyjazny uśmiech sprawił, że kąciki ust mimowolnie mi się uniosły. Irytacja i zakłopotanie opuściły mnie, nakazując się rozluźnić i nawet instynkt demona nie miał ku temu nic przeciwko.

- Powiedzmy, że mój ojciec zabronił mi na razie tam wracać. - parsknęłam śmiechem i usiadłszy ponownie na łóżku, postanowiłam przeprowadzić z Aidenem zwykłą pogawędkę. Skoro już i tak byłam skazana na jego towarzystwo, to co mi szkodziło dowiedzenie się o nim paru rzeczy.

- To kim jest twój ojciec, że tak się nad tobą znęca? - blondyn pokręcił niedowierzająco głową, choć uśmiech nadal gościł na jego twarzy, a w chwili gdy pochylił się do przodu, oczekując na odpowiedź, nie mogłam się powstrzymać przed roześmianiem się.

- Szefem dość sporej korporacji. - odparłam wymijająco i nie czekając na kolejne pytania, to ja przejęłam inicjatywę. - Ale dość o mnie. Skoro jestem zmuszona cię niańczyć, to muszę poszerzyć moją wiedzę na twój temat. Więc... kim są twoi rodzice? Mieszkasz tu od dziecka? Jakim cudem przyjaźnisz się z takim dupkiem jak Ben, skoro sam jesteś całkiem spoko? I czemu robisz za szkolnego bad boya? Przecież to zupełnie do ciebie nie pasuje.

- A czemu ty robisz za szkolną sukę, która ma wszystkich gdzieś? - odgryzł mi się, na co przewróciłam oczami i znów westchnęłam ciężko.

Ech, coś czułam, że zapowiadało się dłuuuugie popołudnie.

***

Hej! :)

Krótkie wyjaśnienia. Wiem, że ten rozdział wyszedł trochę krótki, jednak jest to spowodowane tym, że przygotowuję "Pytania do bohaterów". Nie wiem kiedy dokładnie one wyjdą, ale na pewno w najbliższym czasie. Może dziś, może jutro, a może dopiero w tygodniu. Zobaczy się.

Miłego weekendu! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro