Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

- Gratuluję awansu, złotko! - wykrzyknęłam z szerokim uśmiechem, gdy Lilianna dołączyła do mnie i Astriela przychodząc do kawiarenki. - Muszę przyznać, nie doceniłam cię.

- Jakiego awansu? - chłopak zmarszczył brwi przyglądając mi się uważnie i przesunął się w bok, robiąc miejsce swojej siostrze. - Coś ty znowu wymyśliła?

- Nic. Po prostu Lil awansowała w moich oczach z bezmózgiej blondyny na blondynę-debilkę. - wyjaśniłam z drwiącym uśmieszkiem, po czym nachyliłam się ku anielicy i dodałam. - Myślałam, że będziesz zupełnie bezużyteczna. Myliłam się. Jesteś jednak zwyczajnie bezużyteczna.

- A co za różnica? - zapytała zdezorientowana dziewczyna trąc czoło i założyła nogę na nogę jeszcze bardziej eksponując swoje długie nogi, których nie zasłaniała krótka spódniczka.

- Cóż, teraz masz mózg, którego po prostu nie używasz przez chorobę deblizmu oraz nadal jesteś bezużyteczna, aczkolwiek czasem okazujesz się być przydatna. - wzruszyłam ramionami, z powrotem oparłam się o fotel i przeciągnęłam się, strzykając palcami. - Nieważne. Po prostu trzymaj tak dalej, a może zmienię moje nastawienie do ciebie.

- Wiesz, gdyby te "gratulacje" wyszłyby z ust kogoś innego, to nawet bym podziękowała. Ale ze względu na to, że to ty je wypowiedziałaś, to... - podniosła ręce w geście bezradności, czym chwilowo zbiła mnie z tropu. No nie wierzę, idiotka potrafiła mi się postawić? Może nie była taką ofermą jak myślałam. - A teraz weźmy się za to, po co tu jesteśmy.

- Pazur. - włączył się As, który jak na razie tylko nam się przysłuchiwał z widocznym rozbawieniem i położył na ladzie przedmiot czarny jak obsydian. - Mamy pierwszy trop. Co dalej?

- Powinniśmy zbadać miejsce gdzie go znaleźliście i poszukać więcej śladów. Może udałoby nam się po prostu wytropić demona. - zauważyłam i z zainteresowaniem sięgnęłam po znalezisko. - Wiesz gdzie to znalazłaś, prawda złotko? - zerknęłam na Liliannę, która pod wyczekującym spojrzeniem brata zarumieniła się lekko.

- Tak właściwie... nie wiem. - przyznała z zawstydzeniem, przez co spiorunowałam ją wzrokiem. Kurwa, że jak?! - Ja... leciałam po prostu nad lasem i zobaczyłam coś błyszczącego. Byłam ciekawa co to, więc wylądowałam, a gdy się okazało, że to pazur, od razu poleciałam z nim do Astriela.

- Nie popatrzyłaś nawet gdzie byłaś? - zapytał ją zirytowany brunet zaciskając ręce w pięści, a jego oczy zalśniły groźnie. - Ty sobie chyba żarty robisz!

- Przepraszam. - wymruczała pod nosem anielica i spuściła głowę, ukrywając się za zasłoną swoich blond włosów.

- Właśnie cofnęłaś swój awans. - oświadczyłam beznamiętnym tonem, starając się zapanować nad budzącą się żądzą krwi.

Ja pierdole! Jak można było być takim debilem i nawet się nie rozejrzeć?! Chociażby ze względów na ryzyko jakiegoś niebezpieczeństwa! Kurwa, gdyby demon jej coś zrobił to ostatecznie ja bym miała przejebane u Astriela, że niby mam jakąś tam władzę nad tym pierdolonym stworem i zmusiłam go by zrobił coś Lil. Nie wspominając, że Gabryś też pewnie by się nieźle wkurwił, gdyby jego córeczce coś się stało i kto wie, czy czasem sam by tu nie przybył. Pieprzone anioły! Cały czas nic nie robią tylko komplikują życie! Na czele z Bogiem!

- To co teraz? - As skupił swą uwagę na mnie, a ja odetchnęłam głęboko chcąc się uspokoić. No właśnie, co teraz?

- Najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu wyruszyć do lasu i poszukać tropów na własną rękę. BEZ Lilianny. - posłałam anielicy ostre spojrzenie, pod którego ciężarem się skuliła. - Pazur sam powinien wyczuć jakiś ślad swojego właściciela i zacząć drżeć w pobliżu... czegokolwiek znajomego. - poinformowałam anioła i odstawiłam wciąż trzymany szpon na stolik. - Powinien, ale tego nie zrobi, bo go zanieczyściliście, idioci.

- Słucham? Nic z nim nie robiliśmy! Przyleciałem prosto do ciebie! - oburzył się As i aż się podniósł z miejsca, utkwiwszy we mnie swoje srebrne tęczówki błyszczące metalicznym blaskiem. - Choć nawet nie powinienem się z tobą zadawać!

- Dotknąłeś go! Tyle wystarczyło. - syknęłam na niego i siłą woli zmusiłam się by zachować względny spokój. - Widzisz te złote wzory? - uniosłam szpon, którego głęboką czerń szpeciły lśniące linie. - Wcześniej ich nie było. Ukazały się w momencie, gdy Lil go dotknęła i skaziła swą anielską aurą. A gdy ty jeszcze dowaliłeś swoją, to już koniec. W ogóle nie będzie reagował na obecność swojego właściciela.

- A skąd mieliśmy wiedzieć, że nie możemy go dotykać? - fuknął na mnie, lecz zauważywszy, że śmiertelnicy zaczęli nam się ciekawsko przyglądać, z powrotem usiadł na fotelu. - Kurna, nie da się go jakoś oczyścić?

- Oczywiście, że się da. - prychnęłam, przewracając oczami. - Ale w tym celu potrzeba chociażby trzech demonów, które swoją aurą stłamszą waszą.

- Trzech? Nie wystarczy jeden, a potężny? - wtrąciła się blondynka, jednak w momencie gdy przeszyliśmy ją wzrokiem z Astrielem, umilkła. - Sabriela jest potężna.

- Wy też, bachory Gabriela. - przypomniałam im, po czym z ciężkim westchnięciem splotłam ręce i oparłam się nimi o stół. - Macie szczęście, znam dwóch debili, którzy nam pomogą. - na twarz wstąpił mi kpiący uśmiech, gdy wyobraziłam sobie reakcję Callysa na widok ptaszków.

- Ten uśmiech mi się nie podoba. - bąknął cicho As, lecz i tak to usłyszałam.

- Po prostu nie przepadają za mną. Uważają, że za bardzo się rządzę. - wzruszyłam obojętnie ramionami i schowałam pazur naszego cholernego demona do kieszeni kurtki, upewniając się dodatkowo czy był tam aby na pewno bezpieczny.

- A nie? - parsknął śmiechem brunet i splótł ręce za karkiem. Gdy posłałam mu zirytowane spojrzenie, jego oczy rozbłysły na chwilę jasno, a drwiący półuśmieszek ozdobił usta.

- Ty chyba nie znasz mojego brata. - odparowałam ze złośliwością. - Z Rothem byś się już nie dogadał. Doceniaj, że zgodziłam się na współpracę. - następnie podniosłam się i stanęłam obok stolika, mając zamiar zaraz wyjść z kawiarni.

- Dziękuję za łaskę, Wasza Piekielna Wysokość. - odszczeknął mi się chłopak, a wtedy ukryte w kieszeniach kurtki ręce zacisnęłam w pięści. Zmrużyłam ostrzegawczo oczy i tyle wystarczyło, by sprowadzić na anioła niepokój. Astriel drgnął nerwowo na krześle, lecz nie odezwał się ani słowem więcej.

- Dzisiaj, o ósmej, u mnie. Wiesz gdzie mieszkam, aniołku. - poleciłam im oschłym tonem. - I ubierzcie się jak na imprezę. Heret i Callys pracują w klubie, więc może się trochę zabawicie, gdy ja i reszta będziemy po was naprawiać to, co spieprzyliście.

- A co ja mam niby założyć do klubu? - mruknęła przygnębiona Lilianna, a gdy zmierzyłam ją uważnie od stóp do głów, nie mogłam się powstrzymać od roześmiania się.

- Ubierz się jak jesteś. Już i tak robisz za kolejną dziwkę w tym mieście przez taki strój. I przy okazji ostrzegam, uważaj na to co przy mnie mówisz. Już ostatnio cztery zdziry załatwiłam, bo nie umiały trzymać języka za zębami. - powiedziałam uszczypliwie i odwróciwszy się na pięcie, ruszyłam do wyjścia, słysząc jeszcze za plecami pomruk rozdrażnionego Asa.

Anioły w klubie prowadzonym przez demony. Oj, zapowiadał się ciekawy wieczór. I to jak diabli. Ech, oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem. Nie miałam najmniejszego zamiaru spędzać z ptaszkami więcej czasu niż to było konieczne. Ani z Heretem i Callysem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro