9
Gdy Tsuna przybył do miejsca w którym powinna być Hanana miejscu była już policja i pogotowie. Gdy jednak podeszli bliżej z przerażeniem odkryli miejsce masakry. Ciała ludzi leżały zmasakrowane w najróżniejszych pozach i miejscach i niemal każde ciało miało odciętą jakąś kończynę lub jej część! Wszędzie unosił się nieznośny smród martwych ciał i krwi. Jednak nie mogli zawrócić choć widok bardzo zachęcał do ucieczki. Podeszli bliżej ale Policjanci szybko zagrodzili im drogę.
- Chwila! Tu nie wolno teraz chodzić - Oświadczył jeden z nich
- Nasza koleżanka gdzieś tu jest - Poinformował go Gsuna - Nazywa się Hanam, dzwoniła do naszej koleżanki całkiem przerażona
- Hana, to znaczy tamtej dziewczyny? - Wskazał na jedną z karetek gdzie ujrzeli przyjaciółkę swojej przyjaciółki którą lekarze wnosili na noszach do karetki
- Hana! - Krzykną Ryohei
- Jest w ciężkim stanie - Oznajmił Policjant - Zabieramy ją do szpitala
- Dziękujemy - Powiedział Tsuna i spojrzał na resztę - Powinniśmy powiedzieć Kyoko by udała się tam
- Tak, masz rację - Zgodziła się Chrome
- Zadzwonię do niej - Oznajmił Ryohei - Pójdę też do szpitala
- Dobry pomysł - Zgodził się Reborn - Dzieją się dziwne rzeczy lepiej by nie zostawały same
Wszyscy przytaknęli. To co widać wokół nich jest tego najlepszym przykładem. Rohei jeszcze im tylko odmachną na pożegnanie i pobiegł w swoją stronę. Tsuna spojrzał na Gokudere i zmarszczył brwi bo ten patrzył się na coś z niezwykłym skupieniem. Powiódł wzrokiem w tamtym kierunku i zobaczył przecięte na pół ciało Gwardzisty. Poczuł jak w jego żołądek zaczyna się skręcać na tę widok.
- Gokudera? - Ten spojrzał na Dziesiątego lekko zaskoczony - Cos się stało?
- Aaaa, nie tylko - Zmarkotniał i ponownie spojrzał na gwardzistę czego Tsuna już zrobić nie mógł - Jeszcze niedawno był u ciebie w domu odbierając Okomure - Tsuna drgną zaskoczony - Żył i miał się dobrze a teraz jego ciało wala się po ulicy jak gdyby był jakimś śmieciem lub odpadkiem
Nikt nic nie powiedział ale dało się wyczuć że wszyscy są nie dość że mocno zdenerwowani to jeszcze wściekli.
Rin
Ile już tu jestem? Z kilka godzin? A ile tu jeszcze będę? Od wizyty Yukio nikt mnie już nie odwiedził. Siedzę sam ze swoimi myślami co nawet mi odpowiada. Mogę sobie w głowie teraz wiele poukładać. Brata już nie mam. Rodziny też. Przyjaciół w sumie także. Wszyscy chcą mnie zabić lub wykorzystać. Wróć, nie wszyscy. Ta cala Mafia... He... Robię sobie zbyt dużo nadziei.
~ Oya, Oya, doprawdy? - W głowie zadudnił mi czyjś głos
- Co? - Zaskoczony rozejrzałem się po pomieszczeniu ale nikogo nie zobaczyłem
~ Nadzieję może mieć każdy - Ktoś kontynuował - Ale to tylko pobożne życzenie
- Kim jesteś!? - Spytałem podenerwowany
~ Nadzieja spełni się tylko w tedy - Kontynuował nie zważając na moje pytanie - Gdy sami własnymi siłami ją spełnimy
- Gdzie jesteś!? - Krzyknąłem - Pokaż się!
Nic się nie działo przez kilka chwil. Nastała wręcz upiorna cisza. Nawet nie zauważyłem kiedy przede mną uformowała się fioletowa chmura. Gdy to zobaczyłem chmura uformowała się w formę człowieka by ostatecznie całkowicie się w niego zmienić. Stał teraz przede mną chłopak chyba niewiele starszy ode mnie. Miał fioletowe włosy i dwie różne kolory oczu. Lewe było niebieskie ale prawe było czerwone i... może to moje zwidy ale chyba ma jakieś symbole na oku, albo symbol... stąd ledwo widzę. Włosy miał z tyły zawiązane w kucyk. Nosił długi sięgający niemal do ziemi skurzany płaszcz jak i nosił skurzane spodnie. W prawej ręce trzymał metalowy trójząb. Uśmiechał się przebiegle przez co nie wiedziałem czy można mu ufać.
- Hm, widzę że Chrome znalazła niezłą perełkę - Powiedział zamyślony
- Chrome! Znasz Chrome!? - Spytałem natychmiast zaskoczony
W sumie to mają taki sam kolor włosów. Może rodzina?
- KfuKfuKfu... - Zaśmiał się dziwnie - Oczywiście - Przychylił się w moją stronę dzięki czemu mogłem zobaczyć jego prawe oko na którym naprawdę był jakiś znak - Jestem jej mistrzem - Oznajmił zaskakując mnie
- Ty? - Jakoś nie mogłem uwierzyć
- Tak - Potwierdził i wyprostował się - Rokudo Mukuro - Przedstawił się z lekkim skinieniem głowy - Miło cię poznać Rin
- S... Skąd wiesz kim jestem!? - Pytam kompletnie zaskoczony ale ten tylko pokręcił głową
- Ci co cię tu trzymają... - Zmierzył mnie badawczym spojrzeniem - Ciekawi ludzie, Ciekawi - Wydawał się zamyślony
- CO niby w nich takiego ciekawego? - Spytałem lekko ochrypniętym głosem
- KfuKfuKfu, napewno nic co by było ciekawsze od ciebie - Oznajmił krzyżują ręce za plecami
- A co takiego jest ciekawego we mnie? - Spytałem ostrożnie zaciekawiony
Jego mina na której kwitł przyjaźny uśmiech zmieniła się diametralnie. Mimo że dalej się uśmiechał biła z tego jakąś grozą.
- Myślę... że oboje wiemy - Stwierdził a w oczach zaświeciło mu coś tajemniczego
Jeśli on myśli o tym co ja myślę to znaczy że muszę na niego bardzo uważać. Jakby na potwierdzenie mojej myśli uśmiech mu się poszeżył a z gardła wydobył się cichy śmiech.
- Nie ma dla mnie tajemnic w ludzkim umyśle - Oznajmił powoli rozpościerając lewą renkę a także przymknął oczy - Choć jak oboje wiemy - Lekko zgioł rękę - Ty nim do końca nie jesteś - Oznajmił otwierając oczy i opierając rękę na lewym boku
Straszny, tylko to tutaj pasuje.
- To... Ciekawe ale i...
- Straszne? - Dokończył za mnie ale zaskoczony nie potwierdziłem ale moje milczenie tak właśnie zinterpretował - Wielu tak uważa ale taki już los Iluzjonistów
- Iluzjonistów... Chrome chyba coś mi o tym wspominała - Zastanowiłem się spuszczając głowę marszcząc brwi i coś przyszło mi do głowy - Skoro mówisz że ją znasz - Podniosłem na niego wzrok - To czy to znaczy że znasz także Tsune jak i resztę? - Mina lekko mu zrzedła ale dalej się uśmiechał
- Owszem, znam Tsunayoshiego - Przyznał z wyczuwalny lekkim niesmakiem ale... I respektem?
- A znasz go... Jak to powiedzieć? Kim dla ciebie jest?
Przez kilka chwil panowała cisza. Niejaki Mukuro niespuszczał mnie z oczu ale widać było że myśli intensywnie nad moim pytaniem. W końcu jego głową nieznacznie się poruszyła.
- Wiąże nas wiele czynników ale też wiele dzieli - Spuścił twarz w dół i zaśmiał mod nosem - Najlepiej było by nas nazwać partnerami w Biznesie - Fukną rozbawiony - Okazjonalnie - Dodał
- Biznesie? - Zdziwiłem się nie wiedząc co mu chodzi po głowie i dopiero po chwili zrozumiałem co miał na myśli na co również się uśmiechnąłem - Aaa! Rozumiem - Zaśmiałem się - Chodzi o Mafie czy tak? - Ten przytakną
- Hm, tak, niestety - Powiedział - Ciekawi mnie jak zamierzasz stąd wyjść - Nagle zmienił temat - Zdradzę ci że na całym terenie jest obecnie, nie licząc ciebie i moich dwuch ludzi, około 35 ludzi - Oznajmiłna co od razu spowarzniałem - Wiesz kto to?
- Nie wyczytasz tego z mojej głowy? - Spytałem kąśliwie
- Ze względu na twoje pochodzenie nie mogę wyczytać z ciebie wszystkiego - Wyjaśnił
- Czyli jestem wyjątkowy? - Spytałem zdziwiony a ten dla odmiany spojrzał na mnie jak na dziwaja
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo - To oświadczenie zbiło mnie z tropu. Spodziewałem się czegoś w stylu "Serio tego nie zauważyłeś" albo "Głupi czy o drogę pytasz" a ty coś takiego - A więc? Co zamierzasz?
- A co mogę zrobić? Nic nie mogę! Zabrali mój miecz i Kuro a bez nich jestem całkiem bezużyteczny - Wycedziłem zły na samego siebie
- Nie doceniasz się - Powiedział a gdy na niego spojrzałem pytająco zobaczyłem jak znika w mgle - Bardzo się nie doceniasz
- STÓJ! - Krzyknąłem - POCZEKAJ! ZOSTAŃ! - Krzyczałem ale ten już znikną - Co on miał na myśli - Wyszeptałem do siebie - Co wie on czego ja nie!?
Przepraszam że tak krótko
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro